Fink powrócił do naszego kraju promując wydany niedawno album Hard Believer. Muzycznie jest to dzieło mroczniejsze, bardziej elektronicznie, ale wciąż artysta ten tworzy przede wszystkim niezwykle emocjonalne kompozycje. Wiele przeżyć wewnętrznych zapewnił też piątkowy, listopadowy wieczór fanom, którzy przybyli na koncert Brytyjczyka do warszawskiego Klubu Stodoła.
Zanim o gwieździe wieczoru sÅ‚ów kilka, nie można zapomnieć o wyÅ›mienitym supporcie. PóÅ‚godzinny set zaprezentowaÅ‚ londyÅ„ski artysta kryjÄ…cy siÄ™ pod pseudonimem Douglas Dare. MÅ‚ody muzyk graÅ‚ na elektrycznym pianinie (prawie bez efektów), a do tego czarowaÅ‚ aksamitnym gÅ‚osem. Gdy poÅ‚Ä…czymy to z niezwykÅ‚ymi umiejÄ™tnoÅ›ciami perkusisty (feeling i Å›wietne budowanie rytmów) to otrzymamy kawaÅ‚ porzÄ…dnej muzyki granej w duecie. W zakresie kompozycyjnym usÅ‚yszeliÅ›my typowo angielskie klimaty elektroniczne – dużo trip hopu, ciekawych melodii i alt-rockowego ducha. NaprawdÄ™ porzÄ…dne granie zwiastujÄ…ce barwnÄ… postać na muzycznym kalejdoskopie najbliższych lat.
W miÄ™dzyczasie klub wypeÅ‚niÅ‚ siÄ™ do ostatniego miejsca (stojÄ…cego!), a po chwili zapaliÅ‚y siÄ™ lekko schowane za muzykami cztery sÅ‚upy jasnego Å›wiatÅ‚a i na scenÄ™ wkroczyli kolejni czÅ‚onkowie zespoÅ‚u Finka. Jako ostatni na scenie pojawiÅ‚ bohater wieczoru i zaintonowaÅ‚ pierwsze dźwiÄ™ki „Pilgrim”. Publiczność zostaÅ‚a subtelnie wprowadzona w niezwykÅ‚e, trochÄ™ niepokojÄ…ce brzmienie muzyki. Szybka gitara, rozwijajÄ…cy siÄ™ motyw przewodni i umiejÄ™tne korzystanie z oÅ›wietlenia zaczęły budować ujmujÄ…cy klimat, który porwaÅ‚ wiÄ™kszość z licznie zgromadzonych fanów. Szkoda, że jako drugi na setlistÄ™ trafiÅ‚ „Warm Shadow”, który byÅ‚ zdecydowanie zbyt dÅ‚ugi i monotonny, przez co na chwilÄ™ zagÅ‚uszyÅ‚ emocje, który udaÅ‚o siÄ™ już stworzyć. Na szczęście po chwili pojawiÅ‚y siÄ™ trzy Å›wietne numery z najlepszych albumów Finka. Lekko przearanżowany „Sort Of Revolution” rozbujaÅ‚ caÅ‚Ä… StodoÅ‚Ä™, podczas „Yesterday Was Hard On All Of Us” część osób wÅ‚Ä…czyÅ‚a siÄ™ do wspólnego Å›piewania, a „Hard Believer” swoim bluesowym brzmieniem zamieniÅ‚ klub w wyludnionÄ… knajpÄ™ amerykaÅ„skich bezdroży. Fink po chwili usiadÅ‚, perkusista siÄ™gnÄ…Å‚ po cajon i usÅ‚yszeliÅ›my w peÅ‚ni akustycznÄ… wersjÄ™ „Wheels”. Kolejne kompozycje utrzymane byÅ‚y w mniej wiÄ™cej zbieżnej, surowej stylistyce, nie zabrakÅ‚o hitów, a Fink ograniczaÅ‚ siÄ™ do sporadycznych „Thank you” i w miÄ™dzy czasie podziÄ™kowaÅ‚ Douglasowi za otwierajÄ…cy set. Do budowanego klimatu pasowaÅ‚o też oÅ›wietlenie – przez caÅ‚y wystÄ™p z prezentowanym brzmieniem doskonale wspóÅ‚graÅ‚y wspomniane cztery sÅ‚upy z jasnożóÅ‚tymi lampami.
Trudno coÅ› Finkowi i muzykom zarzucić, ale w trakcie oglÄ…dania koncertu pojawiÅ‚o siÄ™ w mojej gÅ‚owie kilka refleksji ukazujÄ…cych szanse na dodatkowe wzbogacenie brzmienia zespoÅ‚u. WiÄ™kszość kompozycji zostaÅ‚a zaaranżowana jeszcze dÅ‚użej niż na pÅ‚ycie przez co trwaÅ‚y one po Å›rednio siedem minut. OczywiÅ›cie, co do zasady nie jest to w żaden sposób wada, ale prawie zawsze rozbudowanie utworów ograniczaÅ‚o siÄ™ do dÅ‚uższego trzymania jednego motywu, co i tak jest w muzyce Finka powszechne. W efekcie przez wiele minut koncertu pojawiaÅ‚y sie zwykÅ‚e dÅ‚użyzny, a muzycy towarzyszÄ…cy niechÄ™tnie próbowali prowadzić narracjÄ™. Instrumentalne wstawki byÅ‚y bardzo sporadyczne, przez co zabrakÅ‚o mi wiÄ™kszej improwizacji i nutki szaleÅ„stwa, co w przypadku wystÄ™pów na żywo jest niezbÄ™dne.
Fink ukazaÅ‚ siÄ™ nam jako artysta, który buduje klimat w sposób mistrzowski. Szkoda, że nie poszÅ‚y za tym bardziej rozbudowane kompozycje oraz wiÄ™ksza swoboda pozostaÅ‚ych instrumentalistów. ObserwujÄ…c jednak dotychczasowÄ… karierÄ™ solowÄ… artysty można usÅ‚yszeć ciÄ…gÅ‚y rozwój i poszukiwanie muzycznych Å›cieżek. Na Hard Believer pojawiÅ‚o siÄ™ wiÄ™cej miejsca na eksperymenty i jest to naprawdÄ™ dobry, inspirujÄ…cy kierunek twórczoÅ›ci Finka. Oby tak dalej, a i koncerty poza wyÅ›mienitym, wciÄ…gajÄ…cym klimatem stanÄ… siÄ™ także gÅ‚Ä™bszym przeżyciem czysto muzycznym.