Wchodząc do Sali Kongresowej od razu można było się przekonać, że Ci, którzy twierdzą, że prawdziwi fani Pink Floyd na taki koncert nie pójdą, byli w błędzie. Mnogość koszulek i czapek związanych z ukochanym zespołem robiła wrażenie. W tak trudnym i dość „nadętym” miejscu jakim jest Sala Kongresowa, udało się już przed występem stworzyć atmosferę pełną napięcia i ekscytacji. Trzonem scenografii był wielki, okrągły ekran, a duże wrażenie robiło przygotowane, bogate instrumentarium.
Równo o 19:00 rozpoczął się spektakl. Genialna gra świateł i perfekcyjne wykonanie od samego początku pozwoliły całkowicie pochłonąć się w tym, co mieliśmy przed oczami. Doskonałym pomysłem było przeniesienie ciężaru widowiska na ekran z animacjami, które - trzeba otwarcie przyznać – były genialne. Muzycy Brit Floyd zastosowali też bardzo ciekawy zabieg „pod publikę”. Przed setami z kolejnych albumów Floydów prezentowali animację, gdzie bohater filmu wybierał z półki płytę winylową, która za chwilę zabrzmi. Wyobraźcie sobie wrzawę jaka wybuchła, gdy sięgnął po płytę z pryzmatem na okładce… Muzycznie wszystko było perfekcyjnie. Szczerze wątpię, czy sami mistrzowie byliby w stanie tak zagrać (na pewno brzmiało to czyściej i mocniej niż The Wall z którym jeździ od kilku lat Waters). Dodatkowe brawa należą się akustykom, którzy poradzili sobie z trudnym pomieszczeniem jakim jest Sala Kongresowa. Bas wręcz wciskał w siedzenia, a wokal i gitary brzmiały czysto i przekonująco.
Setlista pełna była hitów z poszczególnych albumów. Większość klasyków zabrzmiała, może niektórych brakowało, ale i tak nikt chyba nie mógł narzekać na dobór utworów. W końcu dyskografia Pink Floyd jest przeogromna.
Szczerze wyznam, że mimo oczywistych obaw, był to piękny wieczór, spędzony z ukochaną muzyką. Na pewno nie były to te same emocje, co potencjalny występ „oryginalnych” muzyków, ale chyba nikt, kto tego dnia w Kongresowej się pojawił, na to nie liczył. Każdy z nas chciał tego dnia tylko i aż doświadczyć pięknej muzyki w wersji „na żywo”. Panowie z Brit Floyd zaprezentowali ją na najwyższym poziomie, pokazując jednocześnie ogromny szacunek dla swoich mistrzów.