ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 26.11 - Warszawa
- 26.11 - Kraków
- 27.11 - Poznań
- 26.11 - Kraków
- 27.11 - Rzeszów
- 28.11 - Lublin
- 29.11 - Kraków
- 01.12 - Warszawa
- 29.11 - Olsztyn
- 30.11 - Warszawa
- 30.11 - Kraków
- 30.11 - Sosnowiec
- 03.12 - Gdańsk
- 04.12 - Wrocław
- 05.12 - Kraków
- 06.12 - Warszawa
- 04.12 - Poznań
- 05.12 - Warszawa
- 06.12 - Kraków
- 07.12 - Szczecin
- 06.12 - Kraków
- 06.12 - Jarosław
- 07.12 - Dukla
- 07.12 - Warszawa
- 08.12 - Warszawa
- 11.12 - Katowice
- 18.12 - Wrocław
- 01.02 - Warszawa
- 04.02 - Kraków
- 09.02 - Warszawa
- 21.02 - Gliwice
 

koncerty

07.03.2008

George Dorn Screams na deskach Saturatora

28.02.2008, Warszawa, klub Saturator

Muzyka George Dorn Scream wykonywana podczas ich warszawskiego koncertu w klubie Saturator 28 lutego br. nie była tak urzekająca, jak mówił o niej muzyczny czarodziej Myslovitz, Artur Rojek. Zabrakło tego pierwiastka niesamowitości, który podobno decyduje o niepowtarzalności GDS. Dlatego występ choć poprawny, nie pozostawił fanów z długodystansowymi wspomnieniami.

Przede wszystkim, uroku tej skądinąd urokliwej muzyce zdecydowanie nie dodawały wpadki techniczne. Jestem w stanie zaakceptować strojenia gitar na scenie, jeżeli zespół gra bardzo ekspresywnie, a skromne bogactwo inwentarza nie pozwala muzykom na rotację sprzętu. Jednak jeżeli po odegraniu każdego kawałka, fanom przychodzi czekać kilka minut aż muzycy będą gotowi zagrać następny numer, staje się to uciążliwe. Publiczność nie ma szansy wpaść w trans, kiedy co chwila muzyczne uniesienia, przekreślają momenty ciszy.

Co jeszcze przeszkadzało mi w tym występie GDS? Przede wszystkim zachowanie wokalistki, która ewidentnie nie nadaje się na showmankę. To jeszcze nic, jeżeli jednak wokalistka schodzi ze sceny, żeby wypić sobie piwo z chłopakiem i zapalić papierosa (co zresztą robiła prawie cały czas w trakcie śpiewania na scenie), wydaje się to nieprzyjemną ignorancją. Tym bardziej, że publiczność była bardzo pozytywnie do niej nastawiona – bądź to z uwagi na zacny głos, bądź zacną fizjonomię. Znowu GDS wychodzi słoma z butów, widać, że mają potencjał, ale brakuje im obycia scenicznego, które mogłoby pomóc uczynić ich występ niezwykłym.

Trzeba także powiedzieć o pozytywach tego wtorkowego wieczoru – bo przecież było bardzo miło. Przede wszystkim, bardzo przypadła mi do gustu lokalizacja koncertu. Świetnie zaaranżowana scena, aury tajemniczości dodawało sprytne oświetlenie. Po kątach porozstawiano manekiny, dziurawe wiadra i inny bliżej niezidentyfikowany sprzęt. Słowem: organizatorzy/muzycy mieli ciekawy pomysł na ten koncert. Można by się trochę przyczepić do nagłośnienia, które nie do końca spełniło moje oczekiwania. Po pierwsze, bassy były za bardzo podkręcone, tak, że każde przeciągniecie palcem po 4-strunowcu Wotjka Trempały skutkowało nieprzyjemnym drganiem sufitu. Z drugiej strony, zabrakło klawiszy, których wspomnienie znikały gdzieś pośród zgrzytów sekcji rytmicznej. A szkoda, bo moim zdaniem właśnie klawisze decydują o magii studyjnej muzyki George Dorn Screams.

Podsumowując: warto było odwiedzić ten koncert z uwagi na bardzo przyjemne pasaże instrumentalne, energiczną grę na gitarach i niecodzienny klimat klubu, gdzie odbył się występ GDS. Mogło być o wiele lepiej, gdyby bydgoscy muzycy wyeliminowali niektóre niedociągnięcia techniczne, dlatego możemy ze spokojem czekać na rozwój ich scenicznego wizerunku dla dobra muzyki nostalgiczno-progresywnej.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
Mgławica Kalifornia - IC1499 by Naczelny
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.