ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 24.11 - Warszawa
- 24.11 - Kraków
- 24.11 - Gdynia
- 29.11 - Olsztyn
- 24.11 - Wrocław
- 26.11 - Kraków
- 27.11 - Poznań
- 24.11 - Katowice
- 24.11 - Piekary Śląskie
- 24.11 - Kraków
- 24.11 - Białystok
- 27.11 - Rzeszów
- 28.11 - Lublin
- 29.11 - Kraków
- 01.12 - Warszawa
- 25.11 - Poznań
- 26.11 - Kraków
- 26.11 - Warszawa
- 30.11 - Warszawa
- 30.11 - Kraków
- 30.11 - Sosnowiec
- 03.12 - Gdańsk
- 04.12 - Wrocław
- 05.12 - Kraków
- 06.12 - Warszawa
- 04.12 - Poznań
- 05.12 - Warszawa
- 06.12 - Kraków
- 07.12 - Szczecin
- 06.12 - Kraków
- 06.12 - Jarosław
- 07.12 - Dukla
- 07.12 - Warszawa
- 08.12 - Warszawa
- 11.12 - Katowice
- 18.12 - Wrocław
- 01.02 - Warszawa
- 04.02 - Kraków
- 09.02 - Warszawa
- 21.02 - Gliwice
 

koncerty

01.11.2016

MATT BERRY & THE MAYPOLES, Edynburg, Liquid Room, 27.10.2016

MATT BERRY & THE MAYPOLES, Edynburg, Liquid Room, 27.10.2016 Uroczy wieczór z twórczością niezwykłego osobnika, który jest kamelonem w niemal dosłowym tego słowa znaczeniu. Trudno stwierdzić inaczej skoro po takim występie jak ten kontrastują ze sobą nie do końca poważne postacie które Matt Berry odgrywa na srebrnym ekranie z muzycznym wcieleniem artysty.

Zaczęli dość nietypowo i ambitnie; na pierwszy ogień poszedł bowiem „Night Terrors” z najnowszej płyty „The Small Hours”. Instrumetalny, ambitny, niezwykle pokręcony, umiejętnie balansujący na pograniczu jazzu, rocka i wodewilu jednakże zaskakująco świetnie odnajdujący się jako opener.

Dalej było już bardziej przebojowo; nośny „Medicine” oraz kilka perełek z ostatniej płyty takie jak „Gone For Good”, czy „One By One”. Nie zabrakło dla odmiany monumentalnego „Solstice” – pięknego, rozbudowanego i umiejętnie skonstruowanego.

Typowego luzu również nie zabrakło to i ówdzie i nie mam tutaj na myśli świetnego wykonania „Mr Green Genes” Franka Zappy, ale przede wszystkim kompozycji „Snuff Box” rozwiniętej tutaj do niemal kwadransa będącej swoistym jam-session z popisami (zwłaszcza) Phila Scragga na basie i Jamesa Sedge’a na bębnach.

Na bis poszły ambitniejszy „The Pheasant” oraz (zapowiedziany jako znana irańska piosenka ludowa) doorsowski „Light My Fire” z dziewuszkami z zespołu Xylaroo na wokalu, które uraczały publikę kilkadziesąt minut wcześniej jako opening act i popsiem samego Berry’ego na skromnej klawiaturze Rolanda.

A propos samego Mistrza Ceremonii? No cóż: świetny śpiewak, wyborny muzyk, sprawny dyrygent (tego w sumie dość konkretnego tłoku na małej scenie edynburskiego Liquid Room) do tego osobnik nie stroniący od żartów i anegdot z niezwykłą łatwością nawiązujący kontakt z publicznością*.

Reasumując: ujmujący wieczór ze świetną muzyką stworzoną przez kogoś z kim pierwsze skojarzenia mogą poddawać w wątpliwość jego kunszt jako kompozytora i muzyka. Jednakże bliższe zaznajomienie się z twórczością Berry’ego może niezwykle pozytywnie zaskoczyć.

 

 

 

 

 

 

 

 

Setlista: Night Terrors; Medicine; Gone For Good; Solstice; Mr Green Genes; One By One; Say It Again; Obsessed and So Obscured; Snuff Box; Music For Insomniacs; So Low; Take My Hand

Bisy: The Pheasant; Light My Fire

 

*co więcej będący jakby przeciwnością odgrywanych na ekranie przez niego postaci bowiem Berry wydaje się być osobą wcale nie wywyższającą  się i otwartą o czym świadczy chociażby cierpliwość i wytrwałość,które poświęcił aby znaleźć czas dla każdego kto chciał po występie zrobić sobie fotkę z nim lub zamienić kilka słów przy podpisywaniu płyt.

 

Zdjęcia:

Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.