ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 

koncerty

06.05.2016

5. Katowice JazzArt Festival 2016, 25.04–30.04

5. Katowice JazzArt Festival 2016, 25.04–30.04
Jack DeJohnette – jeden z najwybitniejszych perkusistów w świecie, współpracujący swego czasu z Milesem Davisem, Johnem Abercrombiem, Kennym Wheelerem i Janem Garbarkiem – zaprezentował elegancką fuzję jazzu i muzyki poważnej, zaczynając swój recital „An Evening of Solo Piano” od minimalistycznego salutu dla niefrasobliwego w obyciu kompozytora francuskiego, tj. „Ode to Satie”.

Warto czasem oderwać ucho od radia lub dwukanałowego sprzętu hi-fi i wyjść na miasto, aby posłuchać jazzu na żywo. Wiosna, o czym każdy doskonale wie, sprzyja aktywności ruchowej, a od dobrych kilku lat, jak okazuje się, również i tej jazzowej. Zawdzięczamy to przede wszystkim odbywającemu się w Katowicach JazzArt Festiwalowi. Związany z obchodzonym 30 kwietnia Międzynarodowym Dniem Jazzu, ustanowionym przez UNESCO, 5. Katowice JazzArt Festival rozpoczął się 25 kwietnia od pojedynczego występu skandynawskiego tria The Thing. Będący jego liderem Mats Gustaffson – muzyczny improwizator – współpracował niegdyś ze znanym eklektykiem chicagowskiej sceny eksperymentalnej Jimem O’Rourkiem i nowojorską grupą undergroundową Sonic Youth. Na scenie Jazz Clubu Hipnoza, grającego tamtego wieczoru na czterech saksofonach – sopranowym, altowym, tenorowym i barytonowym, Gustaffsona wspierało dwóch aktywnych na free-jazzowym polu muzyków: perkusista Nilssen-Love i basista Ingebrigt Håker Flaten. To, co zgotowali wspólnie Skandynawowie można nazwać wstrząsem tektonicznym, którego amplitudę należało mierzyć siłą instynktownej reakcji publiczności. A ta, zatopiona w magmie saksofonowych sól i przykuta do ziemi głębokim, hard-rockowym basem elektrycznym oraz impulsywnym rytmem perkusji, sprawiała wrażenie nadzwyczaj zadowolonej z pierwszej odsłony festiwalu.

Ponieważ doboru artystów na tegorocznej katowickiej wiośnie jazzu nie wydawała się cechować, jak w przypadku nikczemnej działalności fikcyjnego Buffalo Billa z powieści Thomasa Harrisa, „desperacka przypadkowość”, skandynawska scena jazzowa spięła klamrą trwający prawie cały tydzień event. Otóż zwieńczył go intrygujący, aczkolwiek przesadnie karykaturalny i pretensjonalny występ młodziutkich Dunek z Selvhenter. Zamiast wyważonych subtelności i przysłowiowego wyczucia taktu, jakie odnajdujemy na zgoła frapującym, muzycznie dobrze wyważonym longplayu kwartetu Motion of Large Bodies, otrzymaliśmy przerysowany, rażący elektroniką obraz twórczości pozytywnie ro(c)kującego zespołu. Ponadto artystki nie podjęły próby nawiązania kontaktu z publicznością, co można złożyć na karb wstydliwości dojrzewających dopiero do estrady dziewcząt.

Równie introwertyczną postawę wobec słuchaczy podczas swojego gitarowego recitalu na JazzArt Festiwalu przyjął Raphael Rogiński – gitarzysta znany chociażby z grupy Shofar. Odwołujący się do bluesa, free-jazzu i chasydzkiego surf rocka muzyk przyjechał na katowicki festiwal z zamiarem dokonania na żywo dekonstrukcji nagrań Johna Coltrane’a. W obyciu scenicznym przypominający bardziej koczującego na pustyni eremitę niż rasowego muzyka, artysta odczytał na własny użytek, w niezwykle oryginalny zresztą sposób wybrane wyjątki z twórczości Trane’a i wysłał garstkę przybyłych do Drzwi zwanych koniem festiwalowiczów nie tyle do wszystkich diabłów, co raczej w nieodgadniony kosmos fascynujących dźwięków.

Skoro nadmieniłem słowem o muzyce klezmerskiej przy okazji one-man show Rogińskiego, chciałem również wspomnieć w tym miejscu o innej gwieździe katowickiego święta jazzu, mianowicie izraelskiej śpiewaczce Yasmin Levy. Inspirowane argentyńskim tango i flamenco jej sefardyjskie pieśni opowiadały – jak ona sama to najlepiej ujęła – o miłości, nadziei i desperacji. Zaśpiewane w ladino zbolałym głosem tej artystki o nieprzeciętnych zdolnościach wokalnych, jednych zapewne znużyły monotematycznością, a drugich wprawiły w stan przyjemnego przygnębienia, z którego wytrącić ich mogła jedynie zagrana na bis, całkiem przyjemna, albowiem radosna, pieśń sefardyjska. Mniej więcej w połowie koncertu Yasmin zaśpiewała duet z nieżyjącym od dawna ojcem, do którego posłużyła się oryginalną taśmą sprzed lat. Całość występu dopełniły niedługie sola klarnetu i armeńskiego duduka, na których tamtego wieczoru grał Vardan Hovanissian.

Nazajutrz po występie Yasmin Levy, który równie dobrze mógłby uświetnić festiwal muzyki żydowskiej w pobliskim Krakowie, powtórnie na festiwalu zagościł jazz w postaci klasycznego big bandu Brussels Jazz Orchestra. Trzyczęściowej ścieżce dźwiękowej BJO Graphicology towarzyszyła wyświetlana nad sceną grafika autorstwa Philipa Paqueta, przedstawiająca pełne humoru wątki z życia m.in. Birda (Charliego Parkera) i Louisa Armstronga, zsynchronizowane co do sekundy z bigbandową grą. BJO robiła już takie rzeczy w przeszłości. W roku 2003 na przykład, po raz pierwszy udźwiękowiła serię pięciu niemych filmów Big Cities in the Twenties. Katowicki występ koncertującej onegdaj na jednej scenie z Dave’em Liebmanem BJO mógł więc spodobać się zarówno melomanom, jak również miłośnikom komiksów.

Natomiast sympatykom akustycznej odmiany jazzu zgotowano importowane danie główne w osobie Jacka DeJohnette’a oraz całkiem pyszną, „swojską” przystawkę w postaci RGG Trio (Łukasz Ojdana/Maciej Garbowski/Krzysztof Gradziuk). Oba występy odbyły się w sali kameralnej NOSPR-u, co przydało im urokliwości i powagi. Jack DeJohnette – jeden z najwybitniejszych perkusistów w świecie, współpracujący swego czasu z Milesem Davisem, Johnem Abercrombiem, Kennym Wheelerem i Janem Garbarkiem – zaprezentował elegancką fuzję jazzu i muzyki poważnej, zaczynając swój recital „An Evening of Solo Piano” od minimalistycznego salutu dla niefrasobliwego w obyciu kompozytora francuskiego, tj. „Ode to Satie”. Nawiązując stylistycznie do zapoczątkowanego w latach 70. przez Keitha Jarretta i Manfreda Eichera (ECM) ruchu muzycznego zwanego classical fusion, perkusista występujący tym razem solo w roli pianisty sięgnął po klasyki mistrzów – „I Love You, Porgy” Evansa, „Flamingo Sketches” Milesa Davisa, jak też nagrania własne – „Ebony” (Jack DeJohnette’s Special Edition), „Silver Hollow” (New Directions). Wyrosły z muzyki klasycznej i szukający nowych rozwiązań w jazzie DeJohnette nie zawiódł z pewnością tych, którzy nastawili się tego wieczoru na odbiór refleksyjnych melodii o impresjonistycznych harmoniach.

W tym samym miejscu, trzy dni wcześniej, zagrało ww. RGG Trio, w repertuarze którego nie zabrakło nawiązań do utworów czołowych przedstawicieli muzyki poważnej – Szymanowskiego, Borodina i Fauré. Istniejąca od przeszło dziesięciu lat formacja, mająca na swoim koncie kilka albumów, w tym ostatni zatytułowany Aura, i poniekąd odwołująca się w swojej twórczości do estetyki ECM-u, na festiwalu grała free-jazz z zachowaniem sztuki kompozycji, improwizowała z wyczuciem, korzystając nieraz z kojarzonych raczej z tradycją muzyki etnicznej bądź folkiem gadżetów perkusyjnych.

Niemniej jednak najciekawszym polskim akcentem, obok solowego występu Raphaela Rogińskiego, był kameralny gig na kontrabas i perkusję braci Olesiów. Marcin i Bartłomiej Oleś Duo promowało dopiero co wydany nakładem Fenom Media album One Step from the Past. W pękających w szwach Drzwiach zwanych koniem Olesiowie z drugoplanowych instrumentów – perkusji i kontrabasu – uczynili omiatane spotlightem gwiazdy proscenium. Słuchając na żywo Olesiów miałem nieodparte wrażenie, zupełnie jak podczas berlińskiego koncertu hard-rockowego tria Rush, że ktoś jeszcze z nimi gra. Kontrabas, podobnie jak w przypadku RGG Trio, odgrywał w trakcie ich występu rolę instrumentu perkusyjnego, o czym można było się przekonać, śledząc uważnie intra poszczególnych utworów. Spośród zagranych piątkowego wieczoru kompozycji najbardziej zapadły mi w pamięć „Passenger”, „Skrik” oraz, oparta na fantastycznym basso ostinato, „Animosia”.

Przeciwwagą dla dominujących na festiwalu synkopowanych rytmów i szeroko zakrojonych improwizacji był sobotni wieczór z AUKSO in MOTION. Popisowy, wirtuozerski, rozrywkowy i krotochwilny – w takich właśnie słowach zwięźle streszczam tu ów niejazzowy show.

Nadmienić należy, iż odbywającym się codziennie koncertom festiwalowych gwiazd towarzyszyły rozmaite wydarzenia kulturalne. Mnie udało się uczestniczyć w Jazz Workshops dla dziennikarzy jazzowych, które prowadzone były przez redaktora naczelnego New York City Jazz Record Andreya Henkina, a także w pokazie interesującego filmu Soundbreaker w reżyserii Kimmo Koskeli, opowiadającego o wybitnym akordeoniście Kimmo Pohjonenie. Przypomnę, że utalentowanego Fina mogliśmy oglądać na żywo podczas koncertu Kronos Quartet dwa lata temu w ramach trzeciej edycji niniejszej imprezy.

Z tegorocznej odsłony katowickiego festiwalu pozostaną w mojej pamięci niezwykle udane występy braci Oleś, Raphaela Rogińskiego, BJO, The Thing i Jacka DeJohnette’a. W końcu niecodziennie zwykłemu śmiertelnikowi nadarza się okazja obcowania z niekwestionowaną legendą jazzu i kolegą po fachu Milesa Davisa. Gorzkim rozczarowaniem eventu był niewątpliwie koncert kwartetu z Danii, twórczość i język muzyczny którego przemawiają do mnie żywiej z płyt długogrających aniżeli z bezpośredniego z nimi kontaktu. Andrew Eldritch powiedział niegdyś w jednym z wywiadów, że ulubionym jego językiem jest niepamięć. Posłużmy się więc jego mową i puśćmy w niepamięć nieudany wyskok niewinnych artystek, a doceńmy tych, dla których naprawdę warto było wypuścić się na miejskie salony muzyczne. 

 

Zdjęcia:

The Thing, 25.04.2016, Jazz Club Hipnoza, Katowice The Thing, 25.04.2016, Jazz Club Hipnoza, Katowice The Thing, 25.04.2016, Jazz Club Hipnoza, Katowice The Thing, 25.04.2016, Jazz Club Hipnoza, Katowice The Thing, 25.04.2016, Jazz Club Hipnoza, Katowice The Thing, 25.04.2016, Jazz Club Hipnoza, Katowice RGG Trio, 26.04.2016, NOSPR, Katowice RGG Trio, 26.04.2016, NOSPR, Katowice RGG Trio, 26.04.2016, NOSPR, Katowice RGG Trio, 26.04.2016, NOSPR, Katowice Raphael Rogiński Solo, 26.04.2016, Drzwi Zwane Koniem, Katowice Raphael Rogiński Solo, 26.04.2016, Drzwi Zwane Koniem, Katowice Yasmin Levy, 27.04.2016, Pałac Młodzieży, Katowice Yasmin Levy, 27.04.2016, Pałac Młodzieży, Katowice Yasmin Levy, 27.04.2016, Pałac Młodzieży, Katowice Yasmin Levy, 27.04.2016, Pałac Młodzieży, Katowice Yasmin Levy, 27.04.2016, Pałac Młodzieży, Katowice Yasmin Levy, 27.04.2016, Pałac Młodzieży, Katowice Brussels Jazz Orchestra, 28.04.2016, Sala Koncertowa KMO, Katowice Brussels Jazz Orchestra, 28.04.2016, Sala Koncertowa KMO, Katowice Brussels Jazz Orchestra, 28.04.2016, Sala Koncertowa KMO, Katowice Brussels Jazz Orchestra, 28.04.2016, Sala Koncertowa KMO, Katowice Brussels Jazz Orchestra, 28.04.2016, Sala Koncertowa KMO, Katowice Brussels Jazz Orchestra, 28.04.2016, Sala Koncertowa KMO, Katowice Jack DeJohnette, 29.04.2016, NOSPR, Katowice Jack DeJohnette, 29.04.2016, NOSPR, Katowice Jack DeJohnette, 29.04.2016, NOSPR, Katowice Marcin i Bartłomiej Oleś Duo, 29.04.2016, Drzwi Zwane Koniem, Katowice Marcin i Bartłomiej Oleś Duo, 29.04.2016, Drzwi Zwane Koniem, Katowice Marcin i Bartłomiej Oleś Duo, 29.04.2016, Drzwi Zwane Koniem, Katowice Marcin i Bartłomiej Oleś Duo, 29.04.2016, Drzwi Zwane Koniem, Katowice AUKSO in MOTION, 30.04.2016, NOSPR, Katowice AUKSO in MOTION, 30.04.2016, NOSPR, Katowice AUKSO in MOTION, 30.04.2016, NOSPR, Katowice AUKSO in MOTION, 30.04.2016, NOSPR, Katowice AUKSO in MOTION, 30.04.2016, NOSPR, Katowice Selvhenter, 30.04.2016, Jazz Club Hipnoza, Katowice Selvhenter, 30.04.2016, Jazz Club Hipnoza, Katowice Selvhenter, 30.04.2016, Jazz Club Hipnoza, Katowice Selvhenter, 30.04.2016, Jazz Club Hipnoza, Katowice Selvhenter, 30.04.2016, Jazz Club Hipnoza, Katowice Selvhenter, 30.04.2016, Jazz Club Hipnoza, Katowice Selvhenter, 30.04.2016, Jazz Club Hipnoza, Katowice Selvhenter, 30.04.2016, Jazz Club Hipnoza, Katowice Selvhenter, 30.04.2016, Jazz Club Hipnoza, Katowice
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.