Transatlantic to jedna z najważniejszych jeśli nie najważniejsza rockowa super-grupa XXI wieku. Założyli ją w 1999r. Neal Morse, były wokalista i klawiszowiec Spock's Beard i Mike Portnoy, perkusista Dream Theater. Propozycję współpracy otrzymał od nich Jim Matheos z Fates Warning, lecz nie pozwoliły mu na to inne zobowiązania. Jego miejsce zajął Roine Stolt, gitarzysta i wokalista The Flower Kings, a skład zespołu uzupełnił Pete Trewavas, basista Marillion. Zespół miał początkowo nosić nazwę "Second Nature", lecz za namową grafika Pera Nordina muzycy zmienili ją na Transatlantic.
Debiutancki album "SMTPe" z 2000r (jego tytuł tworzą pierwsze litery nazwisk muzyków, lecz jest to to również nazwa kodu używanego w studiach nagraniowych) zebrał doskonałe recenzje, a Robert Taylor z portalu Allmusic określił go nawet jako "jeden z najlepszych albumów artrockowych w historii".
Jeszcze przed wejściem do studia muzycy mieli mnóstwo pomysłów w różnym stopniu zaawansowania, lecz wszystkie kompozycje nabrały ostatecznych kształtów podczas wspólnych jam session, które wszystkim sprawiały ogromną przyjemność. Każdy z członków zespołu wniósł do nich coś od siebie, a w czasie sesji w Millbrook Studios w Nowym Jorku wszyscy byli dla siebie inspiracją i czerpali ze swoich bogatych doświadczeń.
Ciepłe przyjęcie albumu zachęciło muzyków do wyruszenia w trasę koncertową po Stanach Zjednoczonych, której efektem był podwójny album "Transatlantic Live in America", na którym oprócz kompozycji zespołowych znalazły się m. in. ich wersje "Strawberry Fields Forever" The Beatles oraz "Watcher of the Skies" i "Firth of Fifth" z dorobku Genesis.
Drugi album formacji - "Bridge Across Forever" z 2001r. stał się potwierdzeniem wielkich możliwości zespołu. Wypełniły go cztery bardzo długie, wielowątkowe nagrania, a na podwójnej wersji limitowanej znalazł się m.in. cover "Shine On You Crazy Diamond" Pink Floyd.
W 2002r. Neal Morse opuścił szeregi swojego macierzystego zespołu Spock's Beard, by rozpocząć nową karierę jako muzyk nurtu określanego mianem Christian rocka. Oznaczało to również zerwanie z Transatlantic. Dla Mike'a Portnoya był to koniec zespołu, gdyż nie wyobrażał sobie kontynuowania działalności bez Morse'a. Na pociechę dla fanów zespół wydał koncertowe DVD, na którym fani prog metalu mogli obejrzeć w akcji Daniela Gildenlowa z Pain of Salvation, który pojawił się jako "piąty" członek grupy, grając na instrumentach klawiszowych, gitarze, perkusji, a nawet czasami pełniąc rolę wokalisty.
W następnych latach Morse współpracował z Portnoyem zarówno w studiu jak i na scenie, a podczas koncertów włączał do programu jeden lub dwa utwory Transatlantic. 23 sierpnia 2008r. doszło do ponownego spotkania trzech czwartych zespołu, kiedy Stolt i Portnoy dołączyli do Morse'a podczas Three Rivers Prog Fest w Pittsburgu i razem wykonali "We All Need Some Light" i "Stranger In Your Soul".
16 kwietnia 2009r. ku wielkiej radości fanów pojawiła się informacja o reaktywacji działalności zespołu, który zaczął pracować nad trzecim albumem. Płyta ukazała się w październiku 2009r. i zatytułowana została "The Whirlwind".
W przypadku tego wydawnictwa można pokusić się o stwierdzenie, że jest to "rasowy" album Transatlantic. Członkowie zespołu zawsze byli dumni z faktu, że potrafią pisać i nagrywać najbardziej epickie z epickich kompozycji, a najlepszym dowodem na to jest… jedyny zamieszczony na albumie utwór - trwająca 77 minut kompozycja tytułowa, która porusza problemy ekologiczne i polityczne. Podzielono ją na dwanaście części, w których raz po raz pojawiają się te same tematy, zarówno muzyczne jak i tekstowe, stanowiące rodzaj spoiwa łączącego poszczególne części w jedną całość.
Ostry tekst do "The Wind That Blew Them All" zawiera ekologiczne przesłanie kryjące się za całym albumem, a nawiązujący charakterem do jamu "On The Prowl" przypomina nieco "Run Like Hell" Pink Floyd z galopującym basowym riffem. Piąta część "Out Of The Night" to przede wszystkim urzekająca melodia i niezwykła harmonia wokalna Stolta i Trewavasa. "Rose Coloured Glasses" to fragment typowy dla Morse'a, który rozpoczyna gitara akustyczna i dzwony rurowe, po czym pojawia się dostojny, pełen emocji refren. "Evermore" i "Show Us Free" to przede wszystkim urzekające partie instrumentalne, a w niemal gotyckim "Lay Down Your Life" Morse brzmi prawie jak David Coverdale. Przedostatni fragment "Is It Really Happening" jest chyba jednocześnie najbardziej oryginalnym: sample mellotronu wprowadzają niepokojący wokal w stylu Rogera Watersa. Całość przechodzi w szybką instrumentalną codę, która przywołuje skojarzenia z Liquid Tension Experiment. Całość zamyka "Dancing With Eternal Glory", w którym jak na podsumowanie przystało powracają wszystkie muzyczne tematy, lecz wszystko dzieje się tu z dużym wyczuciem i wdziękiem. "The Whirlwind" to bez wątpienia najlepszy album w dotychczasowym dorobku zespołu i warto było na niego czekać aż 8 lat!
Warto też wspomnieć o edycji specjalnej, w której na dodatkowym krążku zamieszczono osiem utworów: cztery fantastyczne covery (Procol Harum, Genesis, Santany, The Beatles i grupy America) i cztery kompozycje członków grupy. Spośród tych drugich warto zwrócić szczególną uwagę na "Lending a Hand", w którym po raz pierwszy w roli głównego wokalisty występuje Pete Trewavas.