ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 26.11 - Warszawa
- 26.11 - Kraków
- 27.11 - Poznań
- 26.11 - Kraków
- 27.11 - Rzeszów
- 28.11 - Lublin
- 29.11 - Kraków
- 01.12 - Warszawa
- 29.11 - Olsztyn
- 30.11 - Warszawa
- 30.11 - Kraków
- 30.11 - Sosnowiec
- 03.12 - Gdańsk
- 04.12 - Wrocław
- 05.12 - Kraków
- 06.12 - Warszawa
- 04.12 - Poznań
- 05.12 - Warszawa
- 06.12 - Kraków
- 07.12 - Szczecin
- 06.12 - Kraków
- 06.12 - Jarosław
- 07.12 - Dukla
- 07.12 - Warszawa
- 08.12 - Warszawa
- 11.12 - Katowice
- 18.12 - Wrocław
- 01.02 - Warszawa
- 04.02 - Kraków
- 09.02 - Warszawa
- 21.02 - Gliwice
 

felietony

06.02.2009

Muzyczne podsumowanie roku 2008 według artystów

W tym roku postanowiliśmy zapytać o zdanie w drugą stronę - samych artystów. Zapraszamy do lektury.

Wszelkie podsuwowania to najbardziej wyczekiwane przez czytelników publikacje na łamach czasopism oraz serwisów "branżowych". Przy każdym podsumowaniu zawsze rośnie odrobinkę adrenalina. Jednak w tym roku postanowiliśmy troszkę zmienić formułę. Po co głosować dwa razy - każda z prezentowanych pozycji w naszym serwisie ma ocenę czytelnika. Na jej podstawie jesteśmy w stanie wskazać, jak kształtowała się ocena albumu tydzień, miesiąc po publikacji, na koniec roku. Konkursy są fajną sprawą, ale jeszcze ciekawiej jest, kiedy o głos zapytamy samych artystów. Także słuchają muzyki. W wywiadach często pytani o inspiracje, wskazują nam te, które wywarły na nich największy wpływ. Dlatego w tym roku, po przeszukaniu książki adresowej, do grona artystów, o których piszemy,  zostało wysłane zaproszenie do udziału w naszym zestawieniu. A oto, co o ubiegłorocznych wydawnictwach sądzą sami muzycy:

Piotrek Mróz – TreeTops

1 - A więc pierwszą pozycją którą zamówiłem zza oceanu, zanim jeszcze pojawiła się w polskich sklepach była płyta Pat Metheny - Day Trip. Metheny plus dwie wybitne osobowości świata muzyki jak McBride i Sanchez to naprawdę wybuchowa mieszanka. Bardzo długo czekałem na takie(w trio) wydawnictwo jednego z moich ulubionych gitarzystów. Surowośc tej płyty, a jednocześnie jej bogata treść powaliły mnie na kolana. No i od dawna nie byłem tak zakochany w brzmieniu bębnów, gitary nie pomijając.

2 - Następna fascynująca, oszałamiająca, powalająca na ziemię płyta
to Marillion - Happines Is The Road. Co tu dużo mówić, Hogarth i spółka chyba nie wydali złego albumu, oczywiście ja się jeszcze z tym nie spotkałem. Piękny ujmujący dwupłytowy album to świetna mieszanka rytmów, melodii i harmonii, które ja osobiście uwielbiam. Tak na marginesie Rothery zawsze na każdej płycie mnie miło zaskakuje, ukłony w jego stronę. A Hogarth - dla mnie bomba:)

3 - Trzecią pozycją jest dla mnie Coldplay - Viva La Vida. Pierwszy raz, kiedy słuchałem tej płyty byłem bardzo zaskoczony, POZYTYWNIE zaskoczony. Spodobało mi się, że Panowie z Coldplay uciekli od Brit-Popowo-Rockowych klimatów i skierowali żagle w stronę trochę innych niż wszystko brzmień. Ogólnikowo mówiąc udany album, którego zawsze miło się słucha.

4 - Guns N' Roses - Chinese Democracy... Co ja mam napisać...? Nie ukrywam, że wolałbym słuchać tej płyty z myślę, że tan zespół nazywa się inaczej, bo brzmi inaczej, ale inaczej nie oznacza gorzej. Troszkę gitarzyści idą w inną stronę, co osobiście mi się podoba, lecz jakoś nie mogę się przyzwyczajić do barwy Rose'a. Zdaję sobie sprawę, że lata picia alkoholu i Bóg wie czego jeszcze wdają się we znaki, ale nie o tym chciałem pisać. Pomijając wszystkie historie Panów z GNR myślę, że album jest godny uwagi i warto posłuchać, chociażby zwracając uwagę na produkcję - MISTRZOSTWO!!!

Mniej uczęszczane płyty w moim CD, które w tym roku się ukazały i lubię ich słuchać to:

Katarzyna Nosowska - Osiecka
Simply Red - The Greatest Hits


To tyle... Więcej nowości nie słyszałem, pewnie będę na bieżąco z rokiem 2008 w roku 2009, ale cóż, lepiej późno niż wcale. Tymczasem zostaje sobie życzyć, żeby ten nowy rok przyniósł nową, świeżą dawkę dobrej muzyki.



Marcin Zahn – OpenSpace

Oceansize – Frames

Wspaniała porąbana psychodelia a zarazem potęga brzmienia i harmonii, Mocne ale i zarazem melodyjne granie. Zacząłem ich słuchać po koncercie w Łodzi kiedy supportowali Porcupine Tree.

David Gilmour – On an Island

Prawdziwa uczta, minimalizm jest tworzony przy pomocy przemyślanych dźwięków, coś wspaniałego !!! Jak dla mnie dzieło, mojego mistrza gitary !!!

Opeth – Watershed

Dla mnie po Blackwater Park to prawdziwe arcydzieło z dyskografii tej grupy, extremalne brzmienie przeplatające się z klimatem lat '70. Piekne klawisze połączone z brutalnym soundem gitar. Wspaniały wokal Mike'a. Długie kompozycje nie muszą wcale być nudne.

TOOL -10000 days

Rewelacyjne brzmienie i aranżacje, mistrzowsko dopracowany i przemyślany album.

MEW – And The Glass Handed Kites

Bardzo melodyjne ale zarazem psychodeliczne granie ocierające się o wczesny Pink Floyd. Jazgotliwe brzmienie telecasterów i ciekawy wokalista.
Stylistyka szybko wpadająca w ucho, ale dająca dużo do myślenia...miałem okres kiedy non-stop ich słuchałem.

Katarzyna Nosowska – N/O

Wśród naszych wokalistek mój No.1, a do tego wspaniałe teksty A. Osieckiej, znakomite aranże i sound. Bardzo lubie słuchać nocą tej płyty.


Zbyszek Florek – Quidam

Spoglądacjąc na zeszłoroczne wydawnictwa do głowy przychodzą mi dwie pozycje - Coldplay - Viva la Vida or Death and All His Friends oraz Peter Gabriel - Big Blue Ball. Jestem fanem zarówno Coldplay'a jaki P.G. więc z radością przyjąłem obydwie nowości:) Płyta Gabriela to takie dość "nietypowe" (chociaż jak na niego to w zasadzie typowe;) ) wydawnictwo, tygiel muzyczny do którego powrzucano muzyke z różnych stron świata i w róznych wykonaniach...Na szczęscie "kucharzem" był sam ON:) - Peter. Jak dla mnie wspaniała podróż przez kilka muzycznych kultur, podana w bardzo "gabirelowski" sposób, co jak najbardziej mi odpowiada:)

Coldplay...hmmm...czekałem na ich nową płytę z ciekawością. I...nie zawiodłem się. Nie zabrakło na niej typowych dla Coldplay hitów, ale można też znaleźć nieco dłuższe formy, niż standardowe piosenki. No i oczywiście czuć rękę Braiana Eno, który co nie co namieszał w produkcji płyty;) Dobry, zwarty album, o fajnym klimacie i niesamowitych nieraz brzmieniach, czasem przypominających mi trochę Sigur Ros.


Ryszard Kramarski – Millenium, wydawnictwo Lynx Music

Zagranica :

Jestem bardzo klasyczny i dlatego podobają mi się zespoły , które grają klasycznego prog rocka , dlatego nie zawiodłem się na Pendragonie . Niby nic nowego nie odkryli na płycie Pure , a jednak bardzo mi "smakują ". Mimo mocniejszych gitar i mniejszej ilosci klawiszy Nolana bez problemu
rozpoznaje i bardzo lubie to ich charakterystyczne brzmienie.Drugą płytą , która mnie oczarowała to Martin Orford " the old road ". Ten sposób aranżowania i komponowania muzyki jest mi bardzo bliski .
Bez zbędnych fajerwerków powstała prosta , ale jakże piękna płyta. Podoba mi  się również Peter Gabriel i jego The big blue ball , płyta trochę gorsza od OVO, ale i tak kilka numerów na płycie ma wiekszą wartość muzyczna niż nie jedna cała płyta innych zespołów , które wydały płyty w 2008 roku.

Rozczarowanie 2008 roku to zdecydowanie QUEEN , byłoby wszystko ok gdyby nie podpisali się tą zacną nazwą. Na koniec Marillion , no cóż należę do tych, którym się nowe wydawnictwo Marillionu nie spodobało . Płyta ta mogłaby też być wydana pod nazwą wokalisty S.H.

Polska :

Zdecydowanie KAYANIS " where abandoned pelicans die " , płyta z 2007 roku , ale tak naprawdę art rockowy świat dowiedział się o niej ( wznowienie ) w 2008 roku . Cudna płyta , podziwiam wkład pracy w ten krążek . To jedna z tych płyt , której słucham co jakiś czas i ciągle mnie zaskakuje. Wysoki poziom tego albumu odbiega od całej reszty Polskich wykonawców i to znacznie. Jeszcze jeden zespół , który bardzo długo towarzyszył mi w moim Discmanie i samochodowym odtwarzaczu to RSC "aka flyrock". Nie doceniona płyta , a naprawdę dobra. Kawał dojrzałej muzy ze świetnymi melodiami i tekstami , czyli tym co dzisiejszym młodym zespołom najczęsciej brakuje.

Rozczarowanie - jest tego troche , ale niech to zostanie moją tajemnicą. O wielkości zespołu świadczy przecież nie jedna płyta , ale cały dorobek.



Wojciech Tymiński – After...

Sleep Parade - Things Can Always Change – bardzo energiczny i energetyczny album grupy pochodzącej z Australii. Zespół i jego twórczość odkryłem przypadkowo dzięki myspace. Album ujął mnie ciekawymi, prostymi riffami gitarowymi i ładnymi melodiami. Spokojny utwór All we are zwrócił moja uwagę interesującą linią wokali śpiewaną na kilka głosów. Dzięki Sleep Parade poznałem kilka innych australijskich grup – bardzo ciekawa muzyka.

David Gilmour – Live In Gdańsk – czekałem na tę płytę… – byłem na tym koncercie… Występ Davida Gilmoura w Gdańsku zrobił na mnie ogromne wrażenie. Jeśli chodzi o płytę, to mogę marudzić trochę, że nie ma wszystkich utworów, które usłyszałem i zobaczyłem na koncercie ale mimo wszystko jest to płyta do której będę często wracał.

The Pineapple Thief - Tightly Unwound – kolejny album brytyjskiej grupy, który urzeka pięknymi melodiami. Tak jak na poprzednich albumach wokalista Bruce Soord doskonale dawkuje emocje i nadaje odpowiednią aurę każdemu utworowi. Cieszę się, że mogłem zobaczyć The Pineapple Thief na żywo w Inowrocławiu podczas Ino Rock Festiwal. Podobnie jak na płytach studyjnych odbiór muzyki był rewelacyjny.

Sigur Rós - Með suð í eyrum við spilum endalaust – nieco inna płyta od poprzednich albumów tej islandzkiej grupy (przynajmniej od tych, które znam) ale klimat wciąż niepowtarzalny. Podoba mi się bardzo ten spokój i przestrzeń, która tworzy się przy dźwiękach Sigur Rós. W czasie kiedy grali koncert w Polsce byłem w Skandynawii – już wiem skąd biorą natchnienie dla swojej twórczości…

Lunatic Soul – Lunatic Soul – już dosyć dawno słyszałem, że Mariusz ma nagrywać solowy album i od razu na ten album czekałem. Może w minionym roku skupiłem się bardziej na nadrabianiu zaległości muzycznych i specjalnie nie szukałem nowości ale z płyt wydanych w 2008 roku, które słyszałem jest to jeden z najbardziej oryginalnych projektów.


Zbyszek Szatkowski – Votum

- odnośnie selekcjonowanych płyt -  po dlugich i burzliwych dyskusjach zdecydowałem się na 3 plyty, ktore zrobily na mnie najwieksze wrazenie w 2008. nie byl to prosty wybor, konkurencja byla twarda - oto laureaci:


Opeth „Watershed" - Subtelna i delikatna zarazem drapieżna i stanowcza. W obydwu odsłonach idealnie trafiona, ciekawa i zaskakująca. Pokazująca, że zespół nieustannie się rozwija i ma do dyspozycji wielką wyobraźnie. Fani mocnego uderzenia znajdą sporo efektownych i mocarnych fragmentów - nawiązujących do wcześniejszych dokonań kapeli, ale tak naprawdę mocną stroną tej płyty jest jej liryczna strona – dziwaczna, nieprzewidywalna i niepokojąca.

Meshuggah „Obzen" - Sprawa jest prosta – najwyższego poziomu techniki, mistrzostwa hipnotycznych–transowych rytmów i świetnie wyprodukowanego albumu nie można im odmówić . Potworna moc riffów i, mimo tego, że gatunek jest przeze mnie omijany szerokim łukiem, bardzo ciekawa płyta, która wciąga na długie godziny. Jeśli nawet nie porwie was głos wokalisty, to z pewnością długo będziecie się zastanawiać: „jakie to, cholera, jest metrum"?

a z Polski:

Black River „Black River" -  Świetna płyta, która zadowoli każdego fana hardrockowo-metalowego grania – bezpretensjonalnego, zagranego z niemałym wykopem i zaśpiewanego z niespotykaną charyzmą. Skład Black River dysponuje zarówno dobrym pomysłem na to co robi, jak i doświadczeniem i kunsztem, co sprawia, że nawet z pozoru proste muzyczne patenty są świetnie zaaranżowane, a riffy mają niezwykłego „kopa" – co jest też niewątpliwie największą zaletą albumu. Od bardzo dawna nie miałem w rękach płyty, która by „zakotwiczyła" w moim odtwarzaczu na tak długo.



Łukasz Woszczyński - Leafless Tree

Tak właściwie to w tym roku spodobało mi się znacznie więcej płyt z lat ubiegłych, których nie miałem okazji wcześniej przesłuchać, ale skoro mam coś napisać o tych z roku 2008 to postaram się wymienić przynajmniej kilka takich, których dźwięki wpadły jednym i zupełnie nie spieszyły się, aby wylecieć drugim z otworków odpowiedzialnych za przechwytywanie fal akustycznych w mojej głowie . Postaram się także króciutko uzasadnić swój wybór.


1. Lunatic Soul – bardzo miłe zaskoczenie, genialnie wyprodukowane, zagrane i co najważniejsze zapadające w pamięć, mam nadzieję, że nikt się nie obrazi, ale to jest jedyna rodzima płyta, która ostatnio regularnie gości w moim odtwarzaczu – miodzio.

2. Ayreon – 01011001 – dlaczego ??? Ponieważ dopiero teraz na nią wpadłem i słucham już od dwóch tygodni w kółko, bo to jest właśnie taki przepych jaki lubię, bo zestaw audio rozgrzewa się do białości, bo kosmiczna, bo fenomenalni wokaliści i muzycy, bo nowoczesna, melodyjna i lekkostrawna…

3. No-Man – Schoolyard Ghosts – jak zawsze esencja romantyzmu i piękna w muzyce, niech oni już nie ewoluują, mogą tak jak Gabryś do końca świata grać tak jak w tej chwili i zawsze będę ich słuchać

4. Rewiring Genesis – Baranek kładzie się na Broadwayu – Od pewnego czasu przestałem uważać, że nie należy szargać muzycznych świętości. Widok Piotrka Wesołowskiego, który z „bananem” na twarzy uprawia codzienną klawiszową gimnastykę przy nowej wersji Riding The Scree jest bezcenny.

5. Pendragon – Pure – Bardzo się cieszę z tej płyty. Pendragona przestałem zażywać już dość dawno temu z wiadomych powodów, a tu proszę, nagrali bardzo fajną i nowocześnie brzmiącą płytę. Odzyskałem wiarę w kapelę.


Witalis „Milli” Jagodzinski - Aion

Ja mam bardzo specyficzny gust i trudno mi dogodzić.
W 2008 wyszło mało płyt, które wryły mi się w pamięć w sposób godny  zapamiętania. Napiszę o tych do których moim zdaniem warto sięgnąć, a  kolejność nie ma tutaj znaczenia:

Metallica "Death Magnetic" - wreszcie płyta Metalliki która kopie po jajach,  są na niej mocne riffy i solówki, których zabrakło na poprzednim  wydawnictwie. Ta płyta nareszcie brzmi tak jak powinna i wszystko byłoby pięknie gdyby nie długości poszczególnych utworów. Metallica nie jest zespołem progresywnym i nie wychodzi im komponowanie długich kawałków, czasami mam wrażenie że chłopaki grają jakiś riff tylko dlatego że komuś w wytwórni obiecali że nowa płyta będzie długa, nic muzycznie nie usprawiedliwia tych dłużyzn.

Acid Drinkers "Verses of Steel" - przyznam że głównym powodem dla którego wymieniam kolegów z podwórka jest to że mnie zaskoczyli :). Nie spodziewałem się tak mocnej i świeżo zagranej muzy! Podobny szok przeżyłem jak nagrali
"Infernal Conection".

Scar Symmetry "Holographic Universe" - zdaje się że jest to jeden z bardzo niedocenianych zespołów. Bardzo melodyjny death metal (chociaż chyba death metal nie jest tutaj odpowiednim określeniem) z mocnym growlem przeplatanym czystymi wokalami na wysokim poziomie, rewelacyjne gitarowe sola, w tle klawisze (klawiszowiec jest w składzie tej kapeli!). Na tą płytę czekałem bardziej niż na nowy album Metalliki, ponieważ od ich poprzedniego krążka "Pitch Black Progress" nie mogłem się bardzo długo oderwać, jest genialny!!! Przyznam że nowa płyta mnie troszeczkę rozczarowała, ale poprzednio chłopaki ze Scar Symmetry zawiesili poprzeczkę tak wysoko że trudno było nagrać coś lepszego.

Vader "XXV" - Peter z ekipą miewał wzloty i upadki, były płyty wyśmienite i takie o których nie wiele więcej można powiedzieć ponad to że to kolejna płyta Vadera. Był też okres w twórczości tej kapeli w którym z płyty na płytę brzmieli co raz gorzej a przecież od kapeli na światowym poziomie można się spodziewać dużo więcej, ale nie o tym miałem rozprawiać. Na jubileuszowej płycie umieszczono naprawdę najlepsze utwory z dorobku olsztynian a w dodatku na nowo nagrane i z nowymi aranżami, miodzio.  Zajebiście słucha się tych wszystkich "hiciorów" zebranych do kupy w nowym brzmieniu, polecam.


Wojtek Szadkowski - ex-Collage/Peter Pan/Satellite/Strawberry Fields

1. Madonna - Hard Candy.Tylko ta baba potrafi zrobić wspaniały album na 100% serio i mieć dotego wszystkiego jednoczesnie 100% dystans. Timberlake psuje mi tu degustację.

2. Kings Of Leon - Only By The Night Ludzie zaangażowani, z pasją, tym mocniej działa energia ich kawałków. Świetne melodie.

3.  REM – Accelerate. Więcej czerni i bieli, więcej brudu, więcej rocka.  Szczytowa forma. "We are R.E.M. And this is what we do".

4. Fish 13th star (luty 2008 w sklepach). Jedna z najlepszych płyt Fisha  solo. Mocna tekstowo (jak zwykle) i nareszcie muzycznie. Mam słabość do  tego głosu, fałsze na konceratch tylko dodają smaczku(jeszcze raz  szczerość), a to dlatego ze facet zawsze ma cos do przekazania. Póki będzie opowiadał, póty będę go słuchał. Artystów z tak wielkim darem  właściwie już nie ma.

5. Michael Jackson – King of pop. Edycja Polska. Nieśmiertelne utwory  genialnego artysty i nic tego nie zmieni. Zobaczcie co dzieje się w  dowolnym zakątku świata, na dowolnej dyskotece/potańcówie jak wchodzą  pierwsze takty Billy Jean. A dla mnie jest Earth Song i Stranger In  Moscow. I They Don't Care About Us. I cała reszta.


Bartek Kossowicz – Quidam

Kilogramy muzy przerzucam głównie w samochodzie. Mogłem niewątpliwie jakieś smaczne kąski przeoczyć, ale jakoś 2008 nie powalił. Cóż…naturalna kolej rzeczy. W tym roku „w aucie brałem” ;-))) następujące krążki:

Seal Soul
-  Chyba nigdy nie będę obiektywny w stosunku do tego artysty. Klasa sama w sobie.
Peter Gabriel Big Blue Ball - Przytuliłem ten album na maksa. Świetne piosenki „Altus Silva” (wokal!!!! ) „Whole Thing” „Big Blue Ball”. Gabriel „spędził” wielu muzykantów w jedno miejsce, uzyskując przy tym wysublimowaną różnorodność i niewiarygodną świeżość. Fantastycznie się tego słucha.. W całości.
Guns’N Roses Chinese Democracy  - Kapitalny album na miarę XXI wieku. Guni miażdżą jak walec. Jest energia, topowa produkcja, znakomici instrumentaliści i Axl w doskonałej formie. Moim zdaniem warto było czekać taki szmat czasu. (Chociaż już widać „hieny” ;-)))) przechadzające się nad „grobem” Chinese Democracy, internetowych mistrzów słowa, wyjących z zachwytu nad kolejnym wymyślonym przez siebie (zazwyczaj plugawym) sformułowaniem niczym kojot po stworzeniu kolejnej pułapki na Pędziwiatra.) A niech gadają - jak to mówił nasz wielki rodak ;-)))). Ja powtarzam: Chinese Demokracy to ogień z d….y! Dziękuję.

T.Love Love Love Love (The Very Best of T.Love ) - Kompilacja z wartością muzealno-sentymentalną ;-)))
After Hideout - Ważny dla mnie to krążek, ale z powodu jednej piosenki – Fingers. Zawsze będę ją kojarzyć z narodzinami mojego kochanego synka. Reszta utworów - muzycznie bardzo przyzwoicie, ale stylistyka takiej lektury muzycznej już mnie nie bawi.
Lunatic Soul Lunatic Soul - Nastrojowość, tajemnicza aura- płyta na wieczór, kawa i papieros, słuchawki na uszach…(W mojej Renówce kompletnie nie zażarło- łatwo o kolizję ;-) ) Odpływam. Piękne uczucie. Podróż na przedmieścia życia. Po przesłuchaniu ogarnął mnie strach. Cholernie refleksyjna płyta. „Adrift”- Mariuszowo kojąca, zapadająca w pamięć linia wokalna podparta Mellerowym e-bowem. Maciek ma swój gitarowy „sznyt”. Charakterystyczny, rozpoznawalny muzyk - mam ogromną radość ze wspólnego grania. A „Duda Gracz”? Cóż… Nie mam pytań. Konsekwentnie, w wyważony sposób osiąga cel. Album jest dobitnym dowodem na to, że ma wiele do powiedzenia.
Waglewski Fisz Emade Męska muzyka - Ręce do Boga za ten album. Absolutnie numer jeden. Tutaj nie ma miejsca na egzaltowane banialuki. Wagiel ma sposób opisywania rzeczywistości, którego mu zajebiście zazdroszczę. Synowie dopełniają całości. Luksusowo. „W niedzielę to nie widać mnie za wiele, się nie golę chromolę….”
Dodatkowo na uwagę zasłużyły nowy Sigur, Metallica, Opeth, Pendragon. Czekają Retrospective, Grendel, Wilson i wiele, wiele innych. Oczywiście pojawiły się słabsze płyty, jedne mega, inne hiper, kilka awarii też, ale…nie będę tutaj lał jadu, bo to mało stylowe. Mam tak: muza do mnie trofia albo nie trofia. Jeśli nie- nie słucham. Tyle.
Pozdrawiam czytelników i redakcję!


Maciej Meller – Quidam

Ze względu na różne zmiany w życiu osobistym nie słuchałem wiele w tym roku, ale coś tam do mnie dotarło.
Oto muzyka, która wpadła mi w ucho w 2008 roku:

1. "LUNATIC SOUL"  - Od czasu "Secrets of the Beehive" Sylviana (czyli jakieś 8 lat) nie było chyba płyty, która by mnie tak wciągnęła, poruszyła, zabrała w podróż...Mariusz ma duży dar do opowiadania: poprzez tekst, a także muzykę - i na tej płycie osiągnął znakomity efekt! To moja płyta roku, a także chyba kilku ostatnich lat...Piękne klimaty i oryginalna produkcja. Mam nadzieję, że Mariusz wkrótce wróci do tego projektu...
(od drugiego miejsca kolejność przypadkowa)

2. "HIPERTROFIA" - COMA
Widzę tu i ówdzie, że zespół (a raczej Pan wokalista wraz ze swoimi przemyśleniami) wzbudza duże emocje i kontrowersje. Nie śledzę specjalnie dokonań grupy, ale ostatnia płyta wpadła mi w ręce i podoba mi się. I nie będę się z tego nikomu tłumaczył :-) Fajne kompozycje, pasja wykonawcza i absolutnie światowa produkcja - to mnie urzekło. W Waszej Artrockowej skali daję 8 gwiazdek - w kontrze do pewnej 2-gwiazdkowej beznadziejnej recenzji, której daję 1 gwiazdkę...   ***)

3. "FARSCAPE" - LISA GERRARD & KLAUS SCHULZE
Nie ma co dużo opowiadać...Jeśli ktoś lubi takie przestrzenie, będzie twórczością tego duetu zachwycony - jak ja jestem. Byłem w Loreley na ich pierwszym koncercie i to było jedno wielkie muzyczne "odpłynięcie"...To "moje" dźwięki.

4. "SAUDADES DE ROCK" - EXTREME
Lubię w zasadzie wszystkie płyty tej ekipy, więc ucieszyłem się, że coś nowego wydają. I choć do dziś moją "the best" pozostaje "Waiting for the Punchline", to ostatnią pozycją jestem bardzo usatysfakcjonowany. Wszystkie elementy, za które lubię ten band zostały tu w różnych utworach fajnie podane: zeppelinowe riffowanie, queenowe melodie, funkowa pulsacja - a jednak wszystko zagrane Extremowo :-)

5. "CHINESE DEMOCRACY" - GUNS N'ROSES
Nie byłem nigdy jakimś wielkim fanem, czy sympatykiem ich twórczości, choć pierwszą płytę i niektóre późniejsze dokonania uważam za znakomite. Nie czekałem więc na nową muzykę, było mi obojętne, czy w końcu się ukaże, czy przepadnie w szufladach Axla :-) Ale kiedy usłyszałem efekty tej mozolnej pracy byłem bardzo zaskoczony! Świetna, energetyczna i nowoczesna płyta z muzyką rockową. I w nosie mam biadolenia, że "nie ma hitów", albo, że "to nie jest Guns n'Roses". Nazwa nie gra.

Był jeszcze SIGUR ROS, solowy WILSON STEVEN, PORTISHEAD, OPETH, GABRIEL PETER i koledzy, NO-MAN i trochę innych, pewnie godnych uwagi - ale nie było mi dane posłuchać...Może nadrobię zaległości w tym roku? :-)


Damian Bydliński (Lizard)

Generalnie – rok bardzo przeciętny. Myślę że płyt wybitnych nie było ale moje odczucie może wynikać z niewysłuchania wszystkiego co istotne. Niezależnie od odczuć był to rok wielkich powrotów wielkich onegdaj formacji.

Peter Gabriel - Big Blue Ball - Ta płyta to dowód że mając niesamowitą przeszłość muzyczną i ciągle trwający olbrzymi potencjał twórczy, można pokusić się o nagrywanie rzeczy niekomercyjnych i „robienie swojego”. Peter Gabriel robi swoje na przekór i ponad – i dzięki temu zawsze wygrywa. Ktoś inny nagrywając płytę 18 lat zrobiłby wokół tego masakryczną wrzawę zakończoną wielką medialną ekspulsją, a Peter Gabriel po prostu zrealizował kolejny swój projekt i do jednych dotarł z przekazem a do innych nie. Do mnie dotarł. Ciekawe co będzie dalej.

Metallica - „Death Magnetic” - Nie rozumiem dlaczego płyta ta wywołała tak dużą agresję u komentujących. Według mnie to właśnie poprzednia była mało wartościowa, na siłę próbująca udowodnić że zespół gra coś zupełnie nowego i odkrywczego – a tak na prawdę była po prostu nudna. Z tą tak nie jest. To metal w czystym wydaniu bez pseudointelektualnej nadbudowy. Takiej płyty oczekiwano po „A Justice for All” pojawiła się teraz i dla mnie jest jedną z lepszych płyt zeszłego roku. Ktoś gdzieś puścił bąka że to Metallica na emeryturze. Daj Boże każdemu tak śpiewać jak James kiedy przejdzie się na muzyczną emeryturę. Super gitary, super wokal, super czad. Czego więcej trzeba?
AC/DC - „Black Ice” - Recenzujący mają żal o zupełny brak subtelnych syntezatorów, skrzypiec ewentualnie cieplutkiego saksofonu lub fletu czyli tego do czego AC/DC przyzwyczaiło nas przez ostatnie 30 lat. Także teksty, które na poprzednich płytach dawały wiele do myślenia i wprowadzały słuchacza w transcendentalny świat wysublimowanej poezji – tutaj zawodzą na całej linii. Zupełnie nie zrozumiałe jest że ten grający kiedyś delikatne, intelektualne dźwięki balansujące pomiędzy klasyką a nowoczesnym jazzem zespół próbuje na siłę udowodnić że jest zespołem rockendrollowym... No właśnie i dlatego jak dla mnie – jedna z najbardziej udanych pozycji 2008r.

Guns N'Roses - „Chinese Democracy” - zespołu nigdy nie lubiłem – po prostu zawsze uważałem że to co robią jest popłuczyną po hard rocku z lat 70 dostosowaną do czasu bieżącego (Led Zeppelin i Aerosmith dla słuchających inaczej). Okazało się że na tę płytę podobno wszyscy czekali z utęsknieniem. Ja do tego grona się nie zaliczałem i... po przesłuchaniu wg mnie wcale nie jest tak źle jak to w paroksyzmach wielu przedstawiło. Prezes grupy postanowił nagrać mocną, świetnie brzmiącą płytę – i taka ona jest. Nie przejdzie do kanonu ale i nie odstręcza, a – co najważniejsze – w przeciwieństwie do Metallicy i AC/DC którym zespołom wcale to niczego nie ujmuje - nie nawiązuje wprost do poprzednich swoich dokonań. Tak świetnie brzmiących gitar dawno nie słyszałem - cała produkcja na bardzo wysokim poziomie. Ale oczywiście z zastrzeżeniem że - jak na tak długi czas produkcji i krzyk medialny wokół - to trochę za mało.

WHITESNAKE - "Good To Be Bad" - Różnica pomiędzy starym W a nowym W jest taka jak pomiędzy dawnym wizerunkiem prezesa K. a nowym wizerunkiem prezesa K. - czyli żadna. Ale w przypadku W wcale to nie przeszkadza. Nie wolno się wsłuchiwać w teksty bo to w tym przypadku byłoby nerwowe – trzeba słuchać dźwięków i smakować stary dobry hard – soft – metal – rock w wydaniu pierwszoligowym. Davidowi C. nikt nie podskoczy jeśli chodzi o charyzmę i brzmienie głosu – i tyle. Chętnych na spijanie śmietanki z tzw. komercyjnego podejścia do tworzenia muzyki jest wielu ale nigdy nie wejdą na półkę na której siedzi David i jemu podobni bo on i jego koledzy po fachu skutecznie zawsze każdego z niej wykopią takimi właśnie płytami.
Powyższe zestawienie a właściwie brak w nim płyt z gatunku „prog i około” spowodowane zostało narastającą we mnie od jakiegoś czasu tendencją do wskazywania na szeroko rozumiany „powrót do korzeni” w celu czerpania nie tyle inspiracji ile siły i determinacji do tego co się robi muzycznie.

Jeśli chodzi o muzykę z naszego podwórka – słucham tylko tego co leci w „Trójce”. O polskiej muzyce mam zdanie takie samo jak o stacji która je nadaje – kiedyś coś ciekawego się działo ale teraz wszystko jest udawane i byle jakie. Słucham z rozpędu i tylko dlatego że inne stacje są jeszcze gorsze. Niezależnie od tego zawsze popieram projekty oparte o przemyślaną politykę propagowania tekstów ponadczasowych powiązaną z planem zarobienia przyzwoitej kaski. Dzięki temu dochodzi bowiem do propagowania rzeczy intelektualnie wartościowych przy jednoczesnym zadowoleniu finansowym – że o splendorze nie wspomnę. Dlatego w całym nawale niepasującej mi muzyki z polską etykietą dwie pozycje znalazły się w 2008 roku na mojej półce:
Kazik - Silny Kazik pod Wezwaniem - jako dziecię zdarłem dwa egzemplarze jedynej płyty Tadeusza Chyły – znam te kawałki na pamięć i to że za ich interpretacje wziął się Kazik sprawiło mi niesamowitą frajdę bo lubię Kazika i jakoś podświadomie ufam w szczerość jego interpretacji. Płytę polecam każdemu kto do śmiesznych tekstów potrzebuje ponadczasowego przesłania i – co najważniejsze – przyzwoitej nie nadętej interpretacji.
Nosowska – Osiecka – Byłem nastawiony na nie. Dlatego że jestem zagorzałym fanem Raz, Dwa, Trzy i ich płyty z interpretacją piosenek Osieckiej i Młynarskiego stoją u mnie na półce obok Beatlesów i Crimsonów (z zachowaniem oczywiście proporcji). I może dlatego kiedy usłyszałem o projekcie – skrzywiłem się. Ale teraz biję się w piersi i odszczekuję – płyta jest bardzo dobra a utwór „Kto tam u ciebie jest?” - wbija w krzesło. I co najważniejsze przy takim projekcie - sprawia to nie tylko niesamowity tekst ale również fantastyczna interpretacja.

W tym roku Towarzystwo Wzajemnej Adoracji Przyznawania Frycków bez obawy o podteksty może posłać nagrodę pod powyższe dwa znane im adresy.


Nick Barrett – Pendragon

 

AC/DC „Black Ice”
Dostałem tę płytę na święta, ale nie słuchałem jeszcze, bo nie miałem czasu. Przesłucham ją jednak porządnie podczas trasy „Script For A Jester’s Tour”

Jeff Buckley „Grace”
To nie jest nowy album, ale zdobyłem go w tym roku. Jest naprawdę dobry!

Trapt „Only Through Pain”

Trafiłem na ten zespół kilka lat temu. Uwielbiam ich pierwszy album, więc musiałem posłuchać tego.

 

***) - nie naszej ale recenzja nadesłana przez czytelnika. na ArtRocku pojawiają się rożne opinie, ale pod nimi podpisją się ludzie, a nie serwis. Część redakcji także podziela podobną opinię o tej recenzji. przyp. Red.Nacz.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
Mgławica Kalifornia - IC1499 by Naczelny
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.