Z Wrocka to tylko 160km, tak więc szybko byliśmy na miejscu – nie zapominając by się zatrzymać w Kurniku. Świetne jedzonko tam podają. Przyjechaliśmy do Poznania około 17, odnaleźliśmy Grunwald i w odpowiednim momencie znaleźliśmy się w środku. Bardzo miła i konkretna mała sala – nikt jednak nie wspomniał wcześniej, że to sala kinowa. No cóż, kiedyś musi być ten pierwszy raz.
NO QUARTER
Emila Derkowska : Vocals, Backing Vocals, Cello, Acoustic Guitar, Zbyszek Florek : Keyboards, Rafał Jermakow : Drums, Percussion, Maciek Meller : Guitars, Radek Scholl : Bass Guitar, Jacek Zasada: Flutes, Keyboards
Wieczorny koncert rozpoczął polski Quidam I muszę przyznać, że to była najlepsza część koncertu. Nie chodzi tu bynajmniej o jakieś narodowe czy patriotyczne ideologie, ale zespół ten pokazał w świecie, że zna się na Muzyce i potrafi grać. Podczas koncertu promowali swoją ostatnią płytę „POD NIEBEM CZAS”, która to jest po prostu rewelacyjna. Standardowy skład Quidam i chyba jeden z ostatnich koncertów. Widać było, że Emilka jest coraz większa. Zagrali ponad godzinę, materiał z nowej płyty i kilka starszych utworów. Bardzo interesująco wypadł utwór, tutułowy, który jest przecież suitą i ‘List z Pustyni’. Rozkręcili publiczność, która mimo siedzenia w fotelach, podrygiwała. Kilka ciekawych solówek gitarowych, bardzo interesujące granie akustyczne Emilki. Brakowało mi tego grania i bardzo tęsknię do koncertów samego Quidam’ka. Na koniec Emilia i reszta zaczarowali mnie wersją live „No Quarter” – znanej grupy, po prostu piękne. Na zakończenie Emilka podpisywała płyty z boku sceny, rozmawiała z publicznością – a w międzyczasie trwała zmiana sprzętu.
THE GOD HAS FAILED
Phil Paul Rissettio - drums, Stephan Ebner - bass, Karlheinz Wallner - guitars, Andreas Werntaler - keyboards, Yogi Lang - vocals & keyboards,
Około 20:30 na scenę wyszło RPWL. Trzeba przyznać, że każdy, kto przyjechał znając grupę wcześniej, raczej się nie zawiódł; kto nie znał miał okazję się przekonać, co oni sobą przedstawiają. Jedno trzeba jasno powiedzieć: Jest To Ewidentny Pink Floyd. Póki co nic tego nie zmieni, nawet druga płyta jest floyd’owska – co zresztą podkreślają i muzycy i Mistrzowie. Ponieważ był to koncert promujący nową płytę „TRYING TO KISS THE SUN” od tego utworu bardzo mocno zaczęli. Od razu coś mi nie pasowało, a powodem było wyjaśnienie wokalisty po pierwszym utworze – ‘po prostu straciłem głos, złapałem jakąś anginę’ . Pojawiły się takie pozycje jak „You”, „Waiting For A Smile”’ „Sunday Morning” czy „Home Again” z nowej płyty, a także „God Has Failed”, „Crazy Lane”, „Fool” czy mocno rozbudowana suita „Hole In The Sky” z poprzedniej.. Osobiście przybiło mnie do krzesła wykonanie „Welcome To The Machine” z repertuaru mentorów zespołu. Pięknie potwornie psychodelicznie wykonane, z długimi aranżacjami i choć trwało ponad dwanaście minut to było za krótkie.
Ogólnie koncert dobry, choć choroba wokalisty znacząco osłabiła Niemców, przez co dla mnie gwiazdą było Quidam. Kolega Mariusz (Pozdrawiam !!! – odezwij się) stwierdził, że Quidam był gwiazdą, a RPWL to powinien być support. I brakowało mi Gorącego Kubka od KNORRA – w końcu byli sponsorem koncertu.