ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 26.11 - Warszawa
- 26.11 - Kraków
- 27.11 - Poznań
- 26.11 - Kraków
- 27.11 - Rzeszów
- 28.11 - Lublin
- 29.11 - Kraków
- 01.12 - Warszawa
- 29.11 - Olsztyn
- 30.11 - Warszawa
- 30.11 - Kraków
- 30.11 - Sosnowiec
- 03.12 - Gdańsk
- 04.12 - Wrocław
- 05.12 - Kraków
- 06.12 - Warszawa
- 04.12 - Poznań
- 05.12 - Warszawa
- 06.12 - Kraków
- 07.12 - Szczecin
- 06.12 - Kraków
- 06.12 - Jarosław
- 07.12 - Dukla
- 07.12 - Warszawa
- 08.12 - Warszawa
- 11.12 - Katowice
- 18.12 - Wrocław
- 01.02 - Warszawa
- 04.02 - Kraków
- 09.02 - Warszawa
- 21.02 - Gliwice
 

felietony

28.04.2010

Progresywny elementarz - suplement. Część I

Po zapoznaniu się z tekstem Wojtka Kapały, postanowiłem popełnić małe uzupełnienie do niego. W dwóch częściach: pierwsza to przegląd tego, co w złotych latach progresywnego grania działo się w kraju pomiędzy Odrą, Bugiem, Bałtykiem i Tatrami; część druga to istotne płyty artrockowe z okresu 1980-2010.

Elementarz progresywny – suplement. Część I

 

Część I. Polski rock progresywny i okolice do roku 1980.

Każdy polski fan rocka progresywnego niewątpliwie powinien się zapoznać z płytami gatunku popełnionymi przez polskich wykonawców – zwłaszcza, że w sporej części są one dostępne w zremasterowanych wersjach CD.

 

Budka Suflera

Tu przede wszystkim należy zacząć od pierwszej płyty - „Cień wielkiej góry” z roku 1975. Mieszanka rocka progresywnego i hard rocka w świetnym wydaniu; w 20-minutowej suicie „Szalony koń” gościnnie Czesław Niemen na syntezatorze Mooga. O rok starsza „Przechodniem byłem między wami...” jest już płytą typowo prog-rockową, niestety jako całość jest już pozycją wyraźnie słabszą. Co nie zmienia faktu, że na pewno poznania wartą. Na dokładkę może być album „Ona przyszła prosto z chmur” z 1980 - mocno elektroniczny, syntezatorowy, wyraźnie bardziej piosenkowy, z 10-minutową suitą „Planeta smoka”. Też udana i warta poznania płyta, swoisty pomost między Budką z lat 70. i 80. Niestety, dostępność tych płyt pozostawia sporo do życzenia. Lipko zapowiadał w swoim czasie zremasterowaną reedycję dzieł wszystkich zespołu...

 

Czesław Niemen

Skoro pojawił się temat Mistrza Czesława... W przypadku Niemena sprawa jest prosta: właściwie wszystko pomiędzy rokiem 1969 a 1978 jest godne uwagi prog-fana. Najpierw monumentalny „Enigmatic” - i tyle w temacie, jazda absolutnie obowiązkowa. Hard-rockowy „Czesław Niemen” - znany jako „Człowiek jam niewdzięczny”, tudzież „Czerwona płyta” - na pewno zyskałby po okrojeniu do jednego albumu, zwłaszcza druga płyta zawiera sporo wypełniaczy. Ale jako całość ta mieszanka Niemenowego grania, soulowych ciągot z wpływami Deep Purple czy Santany prezentuje się po latach bardzo dobrze. Potem nagrane z muzykami SBB i awangardowymi jazzmanami „Strange Is This World” - wydany na Zachodzie, w kraju natomiast - dwupłytowy zestaw „Niemen”, znany pod tytułem „Marionetki” - ostry, rozimprowizowany jazz-rock pomieszany z awangardą. Fantastyczne płyty! Podobnie jak „Enigmatic” - światowa ekstraklasa. Już tylko z triem Skrzeka Czesław podpisał „Ode To Venus” - płytę dużo słabszą, wymęczoną, pozbawioną energii i świeżości dwóch poprzednich. Z nowym składem nagrał „Aerolit” - zapowiadający już syntezatorowe poszukiwania solowego Niemena drugiej połowy lat 70., a z drugiej strony nadal oparty na jazz-rockowym graniu. Świat za to dostał „Mourner's Rhapsody” - nagraną w gwiazdorskiej obsadzie (John Abercrombie, Rick Laird, Jan Hammer, Michał Urbaniak) w Nowym Jorku. Dostał i – jak poprzednio – nie docenił, choć płyta to bardzo dobra; anglojęzyczna, nieco zmodyfikowana wersja „Bema pamięci żałobnego – Rapsodu” plus szereg prostszych kompozycji (tzn. prostszych jak na Czesława). Nagrana całkowicie solo „Katharsis” nieco rozczarowuje dość monotonnym brzmieniem prostych syntezatorów, choć jako całość zawiera sporo fajnych pomysłów i kilka dobrych nagrań (na czele z „Epitafium”). I wreszcie „Idee fixe” - połączenie syntezatorowych pejzaży z zespołowym graniem, funkiem, jazz-rockiem, muzyką ludową... - bardzo ambitne, niełatwe w odbiorze, ale udane. Wszystkie płyty Niemena wydane w kraju są dostępne na CD, gorzej z płytami wydanymi na Zachodzie – zapowiadany jeszcze przez Mistrza box „Niemen na pomieszane języki” ciągle pozostaje w sferze planów...

 

SBB

No to siłą rzeczy dochodzimy do tria Józefa Skrzeka. W latach 1974-1980 popełniło ono szereg płyt i kaset, z których spora część na pewno zasługuje na wcielenie do progresywnego elementarza. Debiutancka, nagrana na żywo płyta osiągalna jest na CD w kilku wariantach – oryginalny zapis obejmował dwie długie kompozycje „Erotyk” i „Wizje”; pierwsze wydanie CD z lat 90. dołożyło około 30' materiału; oficjalna reedycja z 2004 roku dodała jeszcze jeden bonus. Najpełniejszą edycją tych koncertów jest wydany w 2008 roku dwupłytowy zestaw „Complete Tapes”, dokładający sporo materiału niepublikowanego, a to, co już znane, prezentujący w wersjach pełnych, bez cięć. Niezależnie od wersji: porcja wybuchowego, rozimprowizowanego, łączącego rock, hard rock, blues, jazz-rock, psychodeliczne odloty, inspirowanego Mahavishnu Orchestra, Cream, Beck Bogert Appice (zwłaszcza Józef Skrzek dużo basisty Vanilla Fudge na pewno słuchał). Potem zespół na studyjnych płytach coraz bardziej odjeżdżał w typowo już progresywne rejony. Co na pewno zasługuje na uwagę? Na pewno płyta „Pamięć” z roku 1976, z zespołowym evergreenem „Z których krwi krew moja” i rozbudowaną suitą „Pamięć w kamień wrasta”; nagrana w RFN „Follow My Dream” (1978), bardzo kolorowa, bogata, 45-minutowa suita, i chyba nawet jeszcze lepsza „Welcome” (1979) – otwiera ją „Walkin' Around The Stormy Bay”, a potem jeszcze jest m.in. „Rainbow Man”, „Why No Peace”, delikatna ballada „Welcome Warm Nights And Days”, podniosłe „How Can I Begin” i efektowne zamknięcie w postaci 10-minutowego „Last Man At The Station”. Cała reszta też jest godna uwagi, choć to już raczej rozszerzenie niż jazda obowiązkowa. „Nowy horyzont” sprawia wrażenie dość przypadkowego zbioru, ale jako zapis etapu przejściowego między debiutem a „Pamięcią” jest w porządku. Tylko uważać trzeba na pierwsze wydanie na CD, na jednej płytce z „Pamięcią” - suitę „Wolność z nami” okrojono tam o prawie 7 minut! Późniejsza reedycja jest już pełna. „Ze słowem biegnę do ciebie” - pierwotnie miało być nagrane z orkiestrą symfoniczną. Ostatecznie w dwóch, długich utworach orkiestrę – z niezłym skutkiem – zastąpiły syntezatory Józefa. Tu też polecam oficjalną reedycję Metal Mindu – zawiera ona jeden bonus, 29-minutową suitę „Odejście”. Suita ta w okrojonej o 10 minut wersji znalazła się na nagranej dla czechosłowackiego Supraphonu płycie „Wołanie o brzęk szkła” - była na CD jako „Slovenian Girls”, teraz jest też oficjalny remaster, z właściwą okładką i tytułami utworów. Można też sięgnąć po „Memento z banalnym tryptykiem” - płytę chaotyczną, trochę wymęczoną, niespójną; ale „Moja ziemio wyśniona” i zwłaszcza 21-minutowy utwór tytułowy z życiową solówką Apostolisa są znakomite! Do tego dwa albumy z krótszymi, zwięzłymi formami - „Jerzyk” i wydana pierwotnie w NRD „Amiga”.

 

Marek Grechuta

Twórca trochę osobny, łączący nastrojową piosenkę poetycką z rockiem, jazz-rockiem, też awangardą. Co ucieszy fanów rocka progresywnego? Niewątpliwie druga w kolejności płyta „Korowód” (1971): ładne, klimatyczne piosenki w rodzaju „Świecie nasz”, „Ocalić od zapomnienia” czy „Dni których nie znamy” uzupełnia tu trochę crimsonowska w formie impresja „Nowy radosny dzień”; do tego ascetyczna, dramatyczna „Kantata” i zagrany na etnicznym instrumencie braa wstęp „Widzieć więcej”. No i utwór tytułowy, z efektownie się rozwijającą, psychodelizującą częścią instrumentalną z partią fletu – absolutna klasyka. Trzecia w kolejności „Droga za widnokres” (1972) to ponury, minorowy nastrój i ascetyczne, suche, drażniące brzmienie; kolejna „Magia obłoków” (1974) jest dużo cieplejsza, bardziej pastelowa. No i jest tu suita „Spotkania w czasie” z filmu „Jastrun” - eteryczna, delikatna, zwiewna. „Szalona lokomotywa” (1977) to muzyka do spektaklu do tekstów Witkacego: złożona z wielu drobnych fragmentów, szalenie barwna, kolorowa, bajkowo bogata całość. Na pewno warto też sięgnąć po bardzo nastrojową płytę „Pieśni do słów Tadeusza Nowaka” (1979). Wszystkie te pozycje gorąco polecam! Z ich uchwytnością nie powinno być problemów – remastery wzbogacone licznymi bonusami są na CD od lat.

 

Klan

Jedna pozycja, za to bardzo ważna i dobra - „Mrowisko” (1971). Psychodeliczna, odjazdowa, 45-minutowa suita, stworzona pod wpływem muzyki Vanilla Fudge, Santany itp. Na CD było kilka wydań, najciekawiej prezentuje się chyba jedna z reedycji firmy Yesterday, zawierająca obok czwórki „Z brzytwą na poziomki” też inne nagrania dodatkowe, aż po rok 1980.

 

Dżamble

Czyli polska próbka jazz-rocka, z dęciakami, bez gitary (basista Marian Pawlik poza trzymaniem rytmu ładnie wypełniał miejsce partii gitarowych). Do tego Andrzej Zaucha na wokalu – potem przeszedł do opuszczonej przez Grechutę Anawy. W jego śpiewie słychać było fascynację soulem („Masz przewrócone w głowie”). Zostawili po sobie jeden album - „Wołanie o słońce nad światem” z roku 1971, nagrany z licznymi, znamienitymi gośćmi (Marek Ałaszewski, Zbigniew Seifert, Michał Urbaniak, Tomasz Stańko, Janusz Muniak) zwracający uwagę efektownym, 10-minutowym utworem tytułowym. Wczesna reedycja CD zawierała kilka bonusów; obecnie dostępne jest wydanie Universalu, niestety bez nagrań dodatkowych.

 

Skaldowie

Pozornie mało rockowi bracia Zielińscy w pewnym momencie poważnie postanowili się zmierzyć z rockiem i rockiem progresywnym. Efektem był album „Krywań Krywań” (1972) – z efektowną suitą tytułową, z nawiązaniami do klasyki („Tańce połowieckie” Borodina) i muzyki ludowej, do tego efektownymi, rockowymi kompozycjami „Juhas zmarł” i „Gdzie mam ciebie szukać”. Brakowało tej muzyce większego rockowego pazura i ostrości, ale mimo wszystko jest to bardzo ważna pozycja. Na dokładkę można sięgnąć po album „Stworzenia świata część druga” (1976) - już mniej udany, choć tytułowa suita całkiem, całkiem. Na CD wydane przez Yesterday.

 

Exodus

Czyli polska odpowiedź na Yes. Bogate, elektroniczne brzmienie całej baterii syntezatorów Władysława Komendarka, delikatny głos Pawła Biruli, stonowane, bogate brzmieniowo kompozycje. Na pewno trzeba znać debiutancki „The Most Beautiful Day” (1980) z efektowną, podniosłą suitą tytułową. Na CD były reedycje Universalu i Metal Mindu.

 

Nurt

To już bardziej lektura ponadprogramowa. Zespół legitymuje się przede wszystkim płytą „Nurt” (1973): hard rock i heavy-progressive połączony z elementami jazzu (gościnny udział Tomasza Stańki) i psychodelii spod znaku Hendrixa.

 

Absolutny mus:

Budka Suflera - „Cień wielkiej góry” - recenzja: www.artrock.pl/recenzje_sc.php;

SBB - „SBB 1”, „Pamięć”, „Follow My Dream”, „Welcome”

Czesław Niemen - „Enigmatic” (recenzja: www.artrock.pl/recenzje_sc.php), „Strange Is This World”, „Niemen Vol.I/Niemen Vol.II (Marionetki)”, „Aerolit” (recenzja: www.artrock.pl/recenzje_sc.php), "Idee Fixe" (recenzja: www.artrock.pl/recenzje_sc.php)

Marek Grechuta - „Korowód”, „Magia obłoków”

Klan - „Mrowisko” recenzja: www.artrock.pl/recenzje_sc.php

Skaldowie - „Krywań Krywań”

Exodus - „The Most Beautiful Day”

 

Dla zainteresowanych:

Budka Suflera - „Przechodniem byłem między Wami...” (recenzja: www.artrock.pl/recenzje_sc.php), „Ona przyszła prosto z chmur” (recenzja: www.artrock.pl/recenzje_sc.php)

SBB - „Nowy horyzont”, „Ze słowem biegnę do Ciebie”, „Wołanie o brzęk szkła”, „Memento z banalnym tryptykiem”

Czesław Niemen - „Czesław Niemen” (recenzja: www.artrock.pl/recenzje_sc.php), „Ode To Venus” (recenzja: www.artrock.pl/recenzje_sc.php), „Mourner's Rhapsody”, „Katharsis”

Marek Grechuta - „Marek Grechuta/Anawa”, „Droga za widnokres”, „Szalona lokomotywa”, „Pieśni do słów Tadeusza Nowaka”

Skaldowie - „Stworzenia świata część druga”

Nurt - „Nurt”

 

Z pozaprogrockowych kręgów:

Breakout / Mira Kubasińska - „Ogień”

Tomasz Stańko - „Purple Sun”

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
Mgławica Kalifornia - IC1499 by Naczelny
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.