ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 

koncerty

23.11.2014

Morrissey, Kraków, Teatr Łaźnia Nowa, 21.11.2014

Morrissey, Kraków, Teatr Łaźnia Nowa, 21.11.2014
Warszawski gig został przerwany przez gwiazdę zaledwie pół godziny po tym, jak kurtyna poszła w górę. Szczęście dopisało jednak w pełni tym, którzy przybyli do miasta sztuki, jak określił gród Kraka sam Moz, z zamiarem zobaczenia na własne oczy „największego aktualnie samca północy”.

Morrissey, znany przede wszystkim jako charyzmatyczny, obdarzony romantycznym głosem frontman nowofalowego The Smiths oraz „ikona post-punku i rzecznik milionów zniechęconych [Thatcheryzmem] nastolatków i dorosłych”(1) w latach 80., wystąpił w miniony piątek w krakowskim Teatrze Łaźnia Nowa. Był to drugi jego koncert w Polsce podczas tegorocznej trasy koncertowej, promującej najnowszy album World Peace Is None of Your Business, a pierwszy, który odbył się w całości. Przypomnę, że z uwagi na szowinistyczny, zdaniem organizatora, tj. Live Nation, incydent, jaki wydarzył się w warszawskiej Stodole (jedna z wersji głosi, że ktoś z publiczności wrzasnął do Morrisseya: „nie gadaj, tylko śpiewaj”, co obruszyło artystę na tyle, iż ten po zagraniu kolejnego utworu zszedł ze sceny i już na nią nie powrócił), tamtejszy gig został przerwany przez gwiazdę zaledwie pół godziny po tym, jak kurtyna poszła w górę. Szczęście dopisało jednak w pełni tym, którzy przybyli do miasta sztuki, jak określił gród Kraka sam Moz, z zamiarem zobaczenia na własne oczy „największego aktualnie samca północy” (the greatest northern male, past or present) w opinii międzynarodowej sondy dziennikarskiej z 2007 roku.

Występ Wyspiarza rozpoczął się czołobitnie od wyrazów szacunku, jakie złożyli sobie wzajemnie muzycy, po czym z pogardą wypisaną na koszulkach dla wydawcy promowanego właśnie albumu (Fuck Harvest Records) sięgnęli po piosenkę z repertuaru The Smiths „The Queen Is Dead”. Z zasobów manchesterskiej grupy muzycznej usłyszeliśmy również trzy inne kompozycje, z których najbarwniejsza i zarazem najwyrazistsza okazała się „Meat Is Murder”, opatrzona odpowiednim do słów, drastycznym zapisem filmowym uboju zwierząt w rzeźni. Niejednemu mięsożercy musiały zapaść w pamięć obrazy powieszonych na hakach krów, wykrwawiających się dla zbawienia ludzkiego podniebienia i pustego żołądka. Szacunek dla życia zwierząt Morrissey akcentował jeszcze dwukrotnie w „The Bullfighter Dies” i „I’m Not A Man” - utworach z ostatniego krążka World Peace…, któremu poświęcił najwięcej uwagi piątkowego wieczoru. (Wychodząc z koncertu uczestnicy otrzymywali pocztówkę z namalowanym wizerunkiem Morrisseya, prezentującego wytatuowany na palcach napis „Meat Free”). Nie zabrakło też porywającego numeru „Neal Cassady Drops Dead”, nawiązującego do amerykańskich poetów Beat Generation, tytułowego „kowboja” i Allena Ginsberga, którego Skowyt doczekał się cytatu w jednym z wierszy piosenki artysty (Neal Cassady drops dead and Allen Ginsberg’s „Howl” becomes a growl).

Oprócz literackich popisów Moza byłem też świadkiem jeśli nie całkowitego, to przynajmniej częściowego spowolnienia procesu starzenia się dramatycznego głosu ex-wokalisty The Smiths. Jego młodzieńczy tembr sprawił, że moje serce urosło jak wtedy, gdy śpiewał „How Soon Is Now?” czy „Suedehead”. Boleściwe I’m so sorry, gdyby je wyrwać z kontekstu utworu, mogłoby zostać odebrane jako przeprosiny za warszawski „występek” Moza, bardziej wynikający z podrażnienia jego mocno rozbuchanego ego niż rzeczywistej utraty poczucia bezpieczeństwa na tamtejszej scenie. Dziewczyna, której artysta oddał na chwilę głos, żeby zdradziła mu skąd wie, że niejaki Morrissey gra w Krakowie, gdy ten utyskiwał uprzednio na brak plakatów zapowiadających ów koncert w mieście, odpowiedziała po dłuższym namyśle: „Tak czy inaczej przyszliśmy”. Najwyraźniej Morrissey pieprzy nie tylko swoją obecną wytwórnię płytową, lecz równie mocno nie dba o publicity, co zrekompensował sobie przedwczesnym zejściem z „desek” warszawskiej Stodoły, przyczyniając się tym samym do skutecznej antyreklamy, przepraszam, autoreklamy.

Jeśli jakiekolwiek napięcie odczuwalne było podczas występu w Teatrze Łaźnia Nowa, prysło ono ostatecznie wraz z aktem rozdarcia na sobie i rzucenia w rozśpiewany tłum przez Moza jego koszuli. „Every Day Is Like Sunday”, w trakcie którego doszło do rzeczonego wyrazu szczodrości ze strony piosenkarza, zakończyło znakomity koncert, promujący równie wspaniałą, moim zdaniem, płytę, która być może w niedługim czasie, podobnie jak całkiem świeża autobiografia Morrisseya wydana nakładem Penguin Classics, uzyska miano klasyki. Krakowski koncert był na pewno klasycznym przykładem gwiazdorstwa, którego - pomimo opisanego wyżej zajścia - nie należy mylić z gwiazdorzeniem.

-----------------------------------------------------------------------------

(1) All Music Guide To Rock, San Francisco 2002, str. 765.

 

Zdjęcia:

Morrissey, Kraków, Teatr Łaźnia Nowa, 21.11.2014 (fot. Tomasz Ostafiński) Morrissey, Kraków, Teatr Łaźnia Nowa, 21.11.2014 (fot. Tomasz Ostafiński) Morrissey, Kraków, Teatr Łaźnia Nowa, 21.11.2014 (fot. Tomasz Ostafiński) Morrissey, Kraków, Teatr Łaźnia Nowa, 21.11.2014 (fot. Tomasz Ostafiński) Morrissey, Kraków, Teatr Łaźnia Nowa, 21.11.2014 (fot. Tomasz Ostafiński)
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.