ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 15.10 - Kraków
- 16.10 - Warszawa
- 15.10 - Warszawa
- 16.10 - Poznań
- 17.10 - Gdańsk
- 18.10 - Warszawa
- 19.10 - Kraków
- 17.10 - Katowice
- 17.10 - Kołobrzeg
- 18.10 - Szczecin
- 18.10 - Warszawa
- 19.10 - Chojnice
- 20.10 - Toruń
- 25.10 - Wrocław
- 26.10 - Wschowa
- 27.10 - Poznań
- 01.11 - Kraków
- 19.10 - Poznań
- 19.10 - Wrocław
- 20.10 - Warszawa
- 21.10 - Kraków
- 22.10 - Gdańsk
- 19.10 - Łódź
- 20.10 - Kraków
- 23.10 - Gdańsk
- 21.10 - Warszawa
- 23.10 - Warszawa
- 24.10 - Gdańsk
- 25.10 - Łódź
- 26.10 - Kraków
- 27.10 - Wrocław
- 27.10 - Kraków
- 28.10 - Kraków
- 29.10 - Warszawa
- 28.10 - Wrocław
- 30.10 - Warszawa
- 31.10 - Kraków
- 01.11 - Poznań
- 31.10 - Kraków
- 01.11 - Poznań
 

felietony

19.07.2010

Mistyk, narkoman, innowator

Uważał się za syna Aleistera Crowleya. Obecnie jest już postacią nieco zapomnianą, ale miał swój udział w narodzinach rocka progresywnego, jazz-rocka i hard rocka, stworzył fundament, na którym oparł się zespół Cream. Panie i Panowie - oto Graham Bond.

Graham John Clifton Bond urodził się 28 października 1937 roku w Romford w brytyjskim hrabstwie Essex. Rodzice porzucili go tuż po urodzeniu; w lutym 1938 został adoptowany przez urzędnika państwowego Edwina Bonda.
Od szóstego roku życia uczył się grać na fortepianie, w szkolnej orkiestrze próbował też gry na oboju i wiolonczeli. W roku 1953 założył swój pierwszy zespół, combo jazzu tradycyjnego The Modernnaires, w którym obok fortepianu grał również na saksofonie. Z perkusistą Terrym Lovelockiem założył kolejny zespół. Niestety, środowisko jazzowe Londynu odrzuciło Bonda – ostry, freejazzowy styl gry na saksofonie wyprzedzał czasy o jakąś dekadę… Uznanie jazzowego światka zdobył dopiero w 1961 roku, po zaangażowaniu do grupy Dona Rendella. Ale wtedy Bondowi przestało zależeć na jazzie. Pod wpływem m.in. nagrań Raya Charlesa zafascynował się amerykańskim rhythm’n’bluesem. Zaczął muzykować z innymi pasjonatami bluesa, m.in. z saksofonistą Dickiem Heckstallem-Smithem. Najpierw dołączył do jazzowego oktetu Johna Bircha, potem – w sporej mierze za sprawą Heckstall-Smitha – do zespołu jednego z pionierów białego brytyjskiego blues-rocka – Alexisa Kornera.
Współpraca z Kornerem trwała krótko, ale dzięki niej Bond podjął decyzję o założeniu własnego zespołu. The Graham Bond Trio, przemianowane szybko na The Graham Bond ORGANisation (Bond już na początku lat 60. zainteresował się elektrycznymi organami Hammonda, jako bodaj pierwszy muzyk podłączył je do wzmacniacza Leslie, uzyskując charakterystyczne, kanoniczne obecnie brzmienie), prócz Bonda i Heckstall-Smitha tworzone przez sekcję rytmiczną Jack Bruce – Ginger Baker (w składzie był też gitarzysta John McLaughlin, zwolniony przez Bakera za – jakkolwiek niewiarygodnie to brzmi – nieumiejętność grania w wystarczająco szybkim tempie). Zespół ten szybko zdobył uznanie, a dwa jego albumy studyjne – „The Sound Of ‘65” i „There’s A Bond Between Us” (oba 1965) – do dziś uchodzą za jedne z najważniejszych pozycji brytyjskiego blues-rocka lat 60. Oprócz charakterystycznego brzmienia Hammonda, Bond jako jeden z pierwszych zastosował na szerszą skalę nowy elektryczny instrument klawiszowy – melotron; pioniersko również wzbogacał elektryczny blues-rock elementami jazzu.
Niestety, geniusz miał swoją cenę. Bond od dzieciństwa chorował na astmę; w wieku dojrzałym dołączyła choroba psychiczna – afektywna choroba dwubiegunowa, cechująca się gwałtownymi zmianami nastroju. Do tego doszła – Black Lady, dwuacetylomorfina, Hera, heroina – jak nie nazwać, brzmi ponuro…Do tego rosnące zafascynowanie okultyzmem i czarną magią. Bond dowiedział się, że jedna z kochanek apostoła okultyzmu – Aleistera Crowleya – urodziła mu pod koniec 1937 nieślubne dziecko, które porzuciła. Wtedy zaczął się uważać za syna Crowleya.
Heroina skutecznie pokrzyżowała karierę Bonda. Zaczął opuszczać koncerty, nie potrafił doprowadzić do końca sesji nagraniowych trzeciej płyty GBO. Bruce i Baker porozumieli się z inną wschodzącą gwiazdą – Erikiem Claptonem. Reszta jest historią… I we wrześniu 1967 ORGANisation przeszło do historii. Bond szybko założył nowy zespół, ale ostatecznie jego działalność skupiła się głównie na wymyślaniu coraz to nowych nazw (jedna z ciekawszych propozycji: The Four Sons Of Horus). Związał się z holenderską grupą psychodeliczną The Fool, co udokumentował tak samo zatytułowany album. Z The Fool udał się latem 1968 do Stanów, gdzie jamował m.in. z Hendrixem, The Grateful Dead i The Jefferson Airplane. Nagrał tam też dwie płyty solowe, „Love Is The Law” i „Mighty Grahame Bond”. Obie zawierały muzykę dość interesującą, ale już nie tak udaną jak płyty GBO. W tekstach zaznaczało się coraz większe zainteresowanie okultyzmem. Na obu płytach na skutek oszustwa nie zarobił ani grosza: jako że nie miał pozwolenia na pracę w Ameryce, musiał sygnować utwory pseudonimem Billy Gamble. Pieniądze, które wpływały na konto tegoż Gamble’a, podejmował ktoś inny…
We wrześniu 1969 musiał uciekać ze Stanów. W Cambridge założył nowy zespół, Initiation. Oprócz kilku debiutantów, w zespole znalazła się ciemnoskóra Diane Stewart, druga żona Bonda. Właśnie: druga żona… Pierwsza, porzucona w 1966, założyła przeciw Bondowi sprawę o alimenty, których Graham nie płacił. Pierwszy koncert formacji uniemożliwiło aresztowanie Bonda – za niepłacenie alimentów właśnie. Z pudła wyciągnął go Jack Bruce. Zespół w drugiej połowie 1969 trochę pograł w Anglii (znaczący koncert – w grudniu z gabinecie figur woskowych Madame Tussaud na cześć ofiar wojny w Nigerii). Ale w grudniu 1969 do Bonda odezwał się jeszcze jeden dawny znajomy – Ginger Baker, montujący właśnie big band Airforce. I Bond stracił zainteresowanie Initiation. Zespół rozsypał się w połowie 1970.
Wraz ze Stewart i muzykami sesyjnymi (m.in. Alex Dmochowski, Rick Grech) Bond nagrał w drugiej połowie 1970 płytę „Holy Magick”. Zafascynowany okultyzmem, ustawiał w studiu muzyków wokół namalowanego na podłodze pentagramu wg klucza astrologicznego, w środku ustawiał otoczony świecami wibrafon używany jako ołtarz. Sprawiało to same problemy (basista i perkusista znaleźli się w przeciwnych rogach studia i nie mieli kontaktu wzrokowego, Bond raz omal nie spalił całego studia wraz ze sprzętem). Wydana w lutym 1971 roku płyta była wręcz zapisem jakiegoś rytualnego obrzędu, czarnej mszy. Wypełniała ją efektowna fuzja jazzu, rocka i bluesa, przypominająca nagrania grupy Colosseum. W nieco innym składzie nagrał podobny, wydany w grudniu album „We Put Our Magick On You”. Wcześniej – w lipcu – na pewien czas związał się znów z Jackiem Bruce’em, ale rozstali się po dwóch miesiącach i kilku (świetnych) koncertach.
W roku 1972 porozumiał się z poetą Pete’em Brownem. Formacja Bond + Brown zapowiadała się ciekawie, nagrała efektowną płytę „Two Heads Are Better Than One” – i znów: kilka miesięcy i po wszystkim. W końcu 1972 rozpadło się jego małżeństwo ze Stewart. Po rozstaniu zafundował byłej już małżonce prawdziwy cios: okazało się, że regularnie sypiał z jej trzynastoletnią córką Eriką. Wybuchł skandal. Bond niczym się nie przejmował. Heroinowy mrok łagodził wszelkie problemy.
Rok 1973 minął głównie na grywaniu po klubach i walce z uzależnieniem od narkotyków. Na początku 1974 Bond trafił w dość nietypowych okolicznościach do aresztu. Nie miał pieniędzy, był na głodzie, w rozpaczy wyrwał dealerowi działkę marihuany i zaczął uciekać. Ścigany przez dealera i jego kompanów po fachu, w desperacji wpadł na posterunek policji i dał się aresztować za posiadanie narkotyków. Trafił do więzienia, potem do szpitala psychiatrycznego. Wyszedł w kwietniu 1974. Przymusowo odzwyczajony od heroiny i innych narkotyków, pogrążał się w depresji. Zadzwonił do firmy płytowej Charisma, proponując że zastąpi w grupie Refugee Patricka Moraza, którego właśnie skaperowało Yes, ale został wyśmiany. 8 maja 1974 na londyńskiej stacji Finsbury Park Graham Bond rzucił się pod pociąg metra. Miał 36 lat.
 

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.