Co więcej - porównując te 2 koncerty muszę powiedzieć, że nieporównywalnie lepszy, bardziej wzruszający, poruszający i zapadający w pamięć był ten wczorajszy co zaprzecza teorii "pierwszego koncertu" :) Na pewno duża rola w tym towarzystwa, w jakim ten koncert przeżyłem, ale na pewno są też ku temu przesłanki bardziej obiektywne.
Ten poprzedni koncert był koncertem na trasie promującej album "Strange Little Girls". I chociaż lubię tą płytę - niektóre utwory wręcz bardzo, to jednak zdominowały one trochę za bardzo tamten koncert. Tu było wręcz przeciwnie - parę utworów z "Podróży Scarlet" było wplatanych w starsze utwory, takie swoiste "the best of Tori". Co ciekawe, że "Strange Little Girls" nie było utworu żadnego. Kolejna różnica - koncert w Connecticut był całkowicie akustyczny - tylko Tori i jej fortepian. Tutaj mięliśmy na większości utworów sekcje rytmiczną - dwóch gentelmanów za perkusją i z basem (nie wiem czy tylko ja to tak odebrałem, ale na mój gust byli oni ciut za mocno nagłośnieni w stosunku do fortepianu). I nie powiem, ta akustyczność dodawała smaczku tamtemu koncertowi, ale siła rzeczy w programie tegoż nie znalazły się lub wypadły dość blado z definicji nieakustyczne utwory takie jak "Cornflake Girl", "Sugar", "Crucify", które wykonane wczoraj powodowały u mnie takie niesamowite mrowienie na plecach. I jeszcze jedna różnica - chyba najważniejsza - wczoraj Tori była wprost w wyśmienitej formie wokalnej, oczywistym jest ze glos ma przepiękny, ale najlepiej słychać to właśnie na koncercie; podczas "mojego" amerykanskiego koncertu była lekko przeziębiona i chyba przemęczona trasa - chociaż wtedy tez dla mnie to było mistrzostwo świata.
Koncert poznański jest dla mnie zdecydowanie jednym z najwspanialszych wydarzeń muzycznych których byłem świadkiem. Zawsze trochę brakuje słów. żeby opisać i wykonanie i odczucia jakie towarzyszyły odbiorowi tej muzyki. Zatem może wymienię to co wywarło na mnie największe wrażenie: Sugar (to mój prywatny nr 1 programu z utworów bardziej ekspresyjnych, czadowe wręcz wykonanie), Caught A Light Sneeze, Crucify, Pretty Good Year, Past The Mission, Cornflake Girl, China (to z kolei moim zdaniem najpiękniej wykonany utwór akustycznie), Hey Jupiter, Black Dove, Iieee, Playboy Mommy - wymieniłem utwory składające się chyba na pól koncertu, bo każdy z nich niósł niespotykana dawkę emocji i wzruszeń i każdy wykonany był przez Tori wspaniale, z niesamowitą ekspresją lub liryką (w zależności od utworu).
Piękny, wspaniały koncert, jakże nie chciało się wychodzić z Areny i wracać do Gdańska...