ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 

wywiady

08.05.2009

"Priorytetem jest dla nas to, aby nasza muzyka zarówno posiadała, jak i wywoływała emocje" - wywiad z muzykami It's.True.Mentality

Całkiem niedawno, za sprawą ciepło przyjętego demo "Insomnia", zrobiło się o nich głośniej. Tworzą instrumentalną i niebanalną muzykę, choć sami mają do tego dystans a w sobie... sporo luzu. Przekonacie się zresztą o tym, czytając ten wywiad...

ArtRock.pl: Ponieważ to pierwszy wywiad dla naszego serwisu, powiedzcie proszę kilka słów na temat historii It’s.True.Mentality. Jednym słowem - jak to się wszystko zaczęło?

Grzegorz Haasa: It's.True.Mentality to efekt jednej, spontanicznej próby w klasie maturalnej... (tzn. w piwnicy). Grałem wtedy na perkusji od roku, przy czym, od samego początku tylko z Andrzejem (nazywaliśmy go wtedy Irena, na cześć pani od polskiego - całuski dla Ireny!). Razu pewnego do kanciapy wtargnął drugi gitarzysta zespołu, w którym wówczas grał Andrzej - Krzysztof Buliński. Jak nie zaczęliśmy grać, jak nie powstał utwór... "Father" się dziś zwie, ale kiedyś nazywaliśmy utwory w kolejności w jakiej powstawały, ten był "Pierwszym z brzegu" (dzisiejszy "Memories Are Back" było zdaje się "Kolejnym", a "Alone Forever" "Piątym Przed Szóstym"). Tak się potoczyły losy, że graliśmy we trzech coraz częściej i pomimo matury zrobiliśmy cały materiał na pierwsze demo. Nie było już wyjścia... Zespół założył się sam. Długo myśleliśmy nad nazwą, z mojej strony, jednak, zaczęło być to bolesne, więc nazwą zajęła się Irena. Pierwszy koncert odbył się 26 czerwca 2005 roku w "naszym" pubie, a parę miesięcy później dołączyła do nas ściśle związana z "naszym" pubem Anna. W 2006 odszedł Krzysztof, a na jego miejsce wskoczył w 2007 basista... ten, Arkadiusz! Wtedy to zaczął powstawać materiał na drugie, właściwe demo. Tak to leciało!

A: A w jaki sposób tak naprawdę zrodziła się wspomniana przed chwilą dosyć intrygująca nazwa zespołu, będąca swoistą zabawą słowną. Wyraziliście w niej wszak charakter waszej muzyki.

Andrzej Łebek: Nazwa powstała znienacka, z konieczności i z nagłego przypływu weny. Po prostu w jakiejś jednej sekundzie w przeszłości bez uprzedzenia wskoczyła mi do głowy. Cieszą mnie opinie, ze nazwa chwyta, bo to też jest fragment sukcesu dla każdego zespołu.

A: Czy decyzja o paraniu się muzyką instrumentalną była koniecznością życiową (czyt. niemożnością znalezienia odpowiedniego głosu) czy świadomym wyborem? 

Grzegorz Haasa: Zaczęliśmy instrumentalnie, owszem myśleliśmy wtedy nad wokalem, ale nikt się nie napatoczył, więc sprawę, prawda, olalala... odpuściliśmy. Z czasem zaaranżowaliśmy nawet przesłuchania! Niestety, dla dobra ogółu zapomnijmy o tym. Uznaliśmy, że to bez sensu, dobrze się gra bez kogoś piejącego do mikrofonu. Poza tym, nie mieliśmy wtedy mikrofonu i kolumny!!!

A: Nie myśleliście o tym, iż muzyka instrumentalna ma zdecydowanie mniejszy potencjał komercyjny i trudno wam będzie z nią zaistnieć w szerszym zakresie?

Grzegorz Haasa: Myślimy czasem, to fakt, najczęściej jednak przez cały tydzień o weekendzie... Naturalnie dlatego, że w weekendy mamy próby! Jeśli chodzi o potencjał, to my, jako zespół staramy się robić to co robimy, grać dobrą muzykę, sprawia nam to nieprzyzwoitą frajdę i to się liczy. Pozytywny odbiór? Wow, kto by się spodziewał... a jednak!

A: Mimo, że na płycie „Insomnia” nie pada żadne słowo, jest ona koncept albumem. Opowieścią o drodze, jaką ktoś przebywa od początków bezsenności, po moment popadnięcia w paranoję i kompletną dezorientację, w której nie ma już granicy między snem a jawą. Kto z was był twórcą tego konceptu i… dlaczego to właśnie „bezsenność”?

Grzegorz Haasa: Za koncept odpowiedzialny jestem ja! Popełniłem go około listopada 2007, porą wieczorną, byłem wtedy w..., na pewno byłem w pubie! Pomysłów na istniejące już kompozycje nie było, była z kolei koncepcja, żeby nazywać utwory od czasu ich powstania, i tak: "Nowy Stary", był najstarszy, bo "Super Przenajnowszy" był najnowszy... Myślałem sobie, że najlepiej byłoby to ugryźć w całości, no i tak przyszedł do głowy pomysł, który po odpowiednim ułożeniu utworów pasował tyle o ile. Dziewczynom się spodobało, okazało się, że pasuje nad wyraz dobrze.

A: Za muzykę – jak wynika z informacji przedstawionych na płycie - odpowiada cały zespół. Czy faktycznie nie macie lidera – inspiratora, przynoszącego szkielet kompozycji? W jaki sposób rodzi się wasza muzyka? 

Anna Weyna: To prawda, nie mamy lidera. Muzyka rodzi się w naszych wspólnych bólach :) Najważniejszy jest jakiś muzyczny pomysł, a potem każdy z nas ma swój wkład w tworzoną kompozycję. Chociaż każdy czuwa nad innymi jej elementami. Szkielet, formę utworu, też ustalamy razem. W skrajnych przypadkach po prostu głosujemy (śmiech). A jak jest jeszcze bardziej skrajny przypadek, bo jest nas czworo i nie ma większości głosów, to przychodzi manager i głosujemy jeszcze raz (śmiech).

Arkadiusz Doroszuk: Z tym, że głos Ani zazwyczaj liczy się podwójnie z racji jej wykształcenia muzycznego (śmiech).

A: Pomijając „Intro”, na „Insomnii” są cztery kompozycje, tak jak… cztery osoby tworzące formację. Czy jest być może tak, że każda z nich charakteryzuje muzycznie… każdego z was? A jeśli to zbyt karkołomna i nietrafiona sugestia, moglibyście spróbować przyporządkować poszczególne utwory do muzyków It’s.True.Mentality? 

Anna Weyna: Hm... Szczerze mówiąc tworząc "Insomnię" nie planowaliśmy się muzycznie charakteryzować... Zaskoczyłeś mnie (śmiech). Ale ponieważ ciekawe jest twe spostrzeżenie, to spróbuję podjąć się zadania. Niech no pomyślę... Szkoda, że pomijamy "Intro", bo mam dziwne wrażenie, że każdy z nas przyporządkowałby się właśnie do niego. W każdym razie na pewno ja. No ale niech ja pomyślę... "Daily Nightmares" - cały Grzegorz! "The Night Is A Day" - Arek. "Fear Of A Sleep" - Irena? "Mistificated Paranoia" - z pewnością ja...

A: W waszej muzyce zderzają się dwa pierwiastki: z jednej strony nastrój, melancholia, z drugiej, więcej brudu, ciężaru i skomplikowania. Czy do któregoś z tych pierwiastków jest wam bliżej? Czy ścieranie się tych elementów jest po prostu przepisem na waszą muzyczną twarz? 

Anna Weyna: Cóż... Powiedziałabym, że to co tworzymy, to wypadkowa naszych muzycznych upodobań. Wszyscy lubimy zarówno ciężkie, skomplikowane granie, jak i muzykę nastawioną na melodykę. Priorytetem jest jednak dla nas to, aby nasza muzyka zarówno posiadała, jak i wywoływała emocje. Przecież to chyba w ogóle muzyczny priorytet? Więc jeśli w tym co gramy słychać różne nastroje i emocje, to jest to dla nas największy komplement.

A: Najbardziej przystępną i być może najpiękniejszą rzeczą na „Insomnii” jest utwór „The Night Is The Day”, mogący przypaść do gustu każdemu miłośnikowi artystycznego rocka. Mogłabyś powiedzieć coś więcej na temat tej kompozycji? 

Anna Weyna: Taak, to z pewnością najspokojniejsza kompozycja na płycie... Choć, o ironio, wcale nie powstawała w najspokojniejszym okresie... To utwór przełomowy - zaczęliśmy go tworzyć jeszcze w starym składzie (z Krzysiem na gitarze), a ostatecznie sfinalizowaliśmy w składzie obecym, kiedy doszli Arek i jego bas... Osobiście ma dla mnie z wielu względów olbrzymie znaczenie i zawsze wywołuje sentyment... A jego piękno to zasługa Andrzeja (śmiech). 

A: Śpiewająca kobieta w męskim zespole rockowym nie jest dziś niczym zaskakującym, jednak kobieta grająca na klawiszach, w zespole typowo instrumentalnym, jest rzadkością. Jakiś komentarz?

Anna Weyna: No cóż, nie było wyjścia... śpiewać nie umiem (śmiech).

A: Słuchając twojego grania zauważyłem, że nie jest ci obca muzyka lat siedemdziesiątych. Ja przynajmniej słyszę w generowanych przez ciebie dźwiękach inspiracje tamtymi czasami. Mam rację czy… trafiłem kulą w płot? I przy okazji… masz swoich mistrzów? Idoli? 

Anna Weyna: Przykro mi, ale trafiłeś kulą w płot (śmiech). Choć w pewnym sensie masz rację. Widzisz, to trochę zawiłe... Pewne jest, iż muzyka lat siedemdziesiątych nie jest mi obca, bo jak się człowiek pod koniec tych lat urodził i od dziecka miał z nią styczność, to widać siły nie ma (śmiech). Pewne jest, że w "Fear Of A Sleep" świadomie użyłam zabiegu stylizacji. Ale pewne jest też, że ja się muzyką lat siedemdziesiątych generalnie nie inspiruję, mam zdecydowanie inne typy... Idole? - przystojni... Mistrzowie? - klasyczni (śmiech)

A: Zacząłem mało oryginalnie i… tak skończę. Jakie są wasze najbliższe plany? Kiedy możemy spodziewać się pełnowymiarowego albumu? 

Grzegorz Haasa: Plany są nieco sparaliżowane okresem wakacyjno-grillowym. Większa część z nas gra w drugim zespole, muzykę dawną..., bardzo dużo jeździmy. Przede wszystkim potrzebujemy spokojniejszego okresu, żeby działać z nowym materiałem, potem będziemy się zastanawiać. Chcemy też obyć się z rzeczywistością koncertowania. Bardzo nam zależy na zaliczeniu jakiejś większej sceny i publiczności... 

Arkadiusz Doroszuk: Ja mam jeszcze zamiar w tym roku obronić pracę dyplomową. Trzeba będzie jakoś to wszystko ze sobą zsynchronizować. Na pewno jeśli chodzi o plany ITM, to w pierwszej kolejności koncerty i opracowanie nowego materiału. Wtedy dopiero zaczniemy myśleć o wejściu do studia.

A: Zatem na koniec poproszę jeszcze o kilka słów dla czytelników ArtRock.pl.

ITM: Zapraszamy wszystkich na nasze koncerty i do śledzenia poczynań zespołu! Aktualne informacje znajdziecie zawsze na www.myspace.com/itstruementality. Zainteresowani odnajdą też pod tym adresem link umożliwiający ściągnięcie promo „Insomnia”. I zapewniamy, że każdy fan artrocka znajdzie w naszej muzyce coś dla siebie (śmiech). Pozdrawiamy! 

[wywiad przeprowadził Mariusz Danielak]

 

Zdjęcia:

Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.