ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 26.11 - Warszawa
- 26.11 - Kraków
- 27.11 - Poznań
- 26.11 - Kraków
- 27.11 - Rzeszów
- 28.11 - Lublin
- 29.11 - Kraków
- 01.12 - Warszawa
- 29.11 - Olsztyn
- 30.11 - Warszawa
- 30.11 - Sosnowiec
- 03.12 - Gdańsk
- 04.12 - Wrocław
- 05.12 - Kraków
- 06.12 - Warszawa
- 04.12 - Poznań
- 05.12 - Warszawa
- 06.12 - Kraków
- 07.12 - Szczecin
- 06.12 - Kraków
- 06.12 - Jarosław
- 07.12 - Dukla
- 07.12 - Warszawa
- 08.12 - Warszawa
- 11.12 - Katowice
- 18.12 - Wrocław
- 01.02 - Warszawa
- 04.02 - Kraków
- 09.02 - Warszawa
- 21.02 - Gliwice
 

koncerty

26.09.2002

Dziewiętnaste urodziny

SBB,Centrum Sztuki "Impart", 25 września 2002,godzina 20:07...
Punktualnie o 20:07 na scenę wyszedł pewien pan i po krótkich wstępach powiedział jedno magiczne słowo : "SBB"!! Tiaa...Widziałem ich drugi raz po roku przerwy i muszę przyznać,że warto się było wybrać w ten deszczowy,środowy wieczór do wrocławskiego "Impartu" by zmierzyć się z Legendą.Pierwszy raz oglądałem SBB w katowickim Planetarium,na koncercie z okazji Nocy Świętojańskiej.Byli wtedy jeszcze niedotarci,głównie improwizowali...Teraz było już wszystko OK,zespół staje się powoli bardzo sprawną maszynką.... Po zapowiedzi na scenie pojawił się Józef Skrzek - zajął miejsce za baterią moogów i korgów i zaczął czarować pastelowymi,synezatorowymi pejzażami.Po kilku minutach na scenie dołączyli do lidera pozostali muzycy - Anthimos Apostolis ze swoim dwugryfowym Gibsonem oraz Paul Wertico (ex-Pat Metheny Group),który zajął miejsce za bębnami.Rozpoczęli z wykopem,zaskakując zapewne wielu z widzów.Na pierwszy ogień poszło "Całkiem Spokojne Zmęczenie" - wbrew tytułowi jest to bardzo energetyczna dawka funkującego rocka.Utwór ten znajdzie się na NOWEJ studyjnej płycie SBB,która ma się ukazać 11 października.Z tej płyty usłyszeliśmy jeszcze kilka utworów,dwa z nich zespół zagrał zaraz po "Zmęczeniu".Ogólne pierwsze wrażenie było bardzo pozytywne,oto na scenie jest trzech panów po pięćdziesiątce,którym wyraźnie granie ze sobą sprawia kupę radochy i owa radocha kapitalnie emanuje na publiczność,która w liczbie jakichś 200 osób stawiła się na sali.Ludzie ci zapewne oczekiwali "klasyków" SBB,ale na nowe numery zareagowali nad wyraz ciepło,co znakomicie może wróżyć nadchodzącemu albumowi...Ale nie tylko nowościami stał koncert.Już jako czwarty zagrany został (i to jak!) "Rainbow Man".Porcja funku i mocnego rocka nie pozostawiła nikogo obojętnym.Potem swoje pięć minut (po prawdzie to z kwadrans :) miał Paul Wertico - pokazał,że naprawdę potrafi grać na bębnach.Solo z dużym poczuciem humoru zostało skwitowane przez publiczność gromkimi brawami.Potem przyszedł czas na solowy popis Skrzeka - owacyjnie przyjęte "Z miłości jestem",które przeszło w improwizację na syntezatory i...dwie perkusje (na drugiej Apostolis!).Ręce same składały się do oklasków (choć niektórzy mogli narzekać,że panowie na bębnach nieco zagłuszyli Józefa Skrzeka...).Jeśli ktoś czekał na "Odlot"...to się doczekał,a jakże.I to jak wykonany! Dreszcze,gdy Skrzek wszedł ze swoim "Ooo...Anioły...Zabierzcie mnie ze sobą..." czuję do dziś.Do tego piękna improwizacja,kapitalne solówki Apostolisa (cichy bohater koncertu,jego gra na gitarze zasługiwała na osobną recenzję!)... A było przecież jeszcze i sławetne "Figo Fago" - na bis,było i trochę improwizacji,bardzo swobodnych,pełnych "latających" gdzieś tam,ponad publicznością dźwięków.Chłonęliśmy je i prosiliśmy o jeszcze.I był moment prawdziwie magiczny,gdy Skrzek solo zaczął wykonywać "Singer"..."Singer,oh singer...sing us a song..." przy akompaniamencie syntezatora i pianina...Śpiewał tak kilka minut,wydawało się,że skończy solo,gdy cichutko dołączyli do niego Wertico i Anthimos.Uderzenie bębnów,mocniejszy rytm i przecudnej urody solo gitarowe...Chciałoby się,żeby trwało i trwało i trwało...Anthimos grał jak natchniony,"szyjąc" naprawdę urocze solo,sprawiając,że nagle było to apogeum tego koncertu.Nic dziwnego,że gdy umilkły ostatnie nuty tego utworu,sala niemal eksplodowała brawami.I gdy już ostatecznie pożegnali się z publicznością,naprawdę żal było wychodzić,z tą nagłą świadomością,że to "już".Że dwie godziny minęły i znów trzeba wyjść na deszcz - lecz tym razem świeże wspomnienia pozwalały zapomnieć o zimnych i nieprzyjaznych kroplach.Ech...Było cudownie.Jeśli będziecie mieli okazję - koniecznie obejrzyjcie SBB in action,będzie niezapomnianie,gwarantuję :) Aha,ktoś może się zastanawiać,skąd te tytułowe 19 urodziny? No cóż.Zaszczyt konferansjerki podczas koncertu przypadł Paulowi Wertico.Oprócz niezliczonej ilości anegdotek Paul uświadomił publikę,że dokładnie dziś,25 września Anthimos ma swoje urodziny.Dziewiętnaste właśnie...No,może dwudzieste :) Patrząc na gitarzystę SBB niemal Paulowi uwierzyłem.Jedynie Józef Skrzek (albo,według Wertico "Josef Shrek" :)) pozostał sceptyczny,posądzając Anthimosa o osiągnięcie już setki.No wie pan,co,panie Józefie? :)
 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.