Mam zawsze problem z tego typu imprezami. Trasa rocznicowa (pięćdziesięciolecie) w przypadku ekipy Dave’a Brocka okazała się bardziej okazją do promocji nowego, mocno przeciętnego materiału (płyta „All Aboard The Skylark”), aniżeli odegraniem rzeczywiście tego co w zacnym dorobku Hawkwind najlepsze.
Do tego przy okazji tego typu wydarzeń fajnie byłoby zaprosić kilku starych znajomych, aby cała impreza zyskała na wartości i sentymencie. Zdaję sobie jednak sprawę, że w przypadku tego właśnie zespołu nie byłoby to łatwe nie tylko ze względu na fakt, że przez szeregi kapeli w ciągu dekad przewinął się cały tabun muzyków, lecz bardziej na to, że ci najważniejsi albo wyprawili się już na drugi świat (Lemmy, Robert Calvert, Huw Lloyd-Langton), albo są na śmierć skłóceni z liderem (Nik Turner, Michael Moorcock), tak więc rozszerzenie składu koncertowego do rozmiarów orkiestry było mało możliwe. A dokooptowanie jednego Tima Blake’a to troszkę mało.
Niemniej impreza się odbyła i nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Owszem, z nowej płyty pojawiło się kilka numerów i jakby na przekór wcale nie te najlepsze (poprockowe „Last Man On Earth” i „65 Million Years Ago” wręcz drażniły) i przez sporą część czasu ze sceny wiało nudą, gdyż nawet wciśnięte we wstępie „Motorway City” czy miks „Born To Go” z „You Shouldn’t Do That” szału nie robiły. Dopiero przy „Spirit Of The Age” zrobiło się właściwie i na dobrą sprawę do samego końca było bardziej niż przyzwoicie, nawet pomimo faktu, że śpiew pałkera Richarda Chadwicka pasował w „Silver Machine” jak świni siodło. Za to końcówka koncertu z rewelacyjną jak zawsze uwerturą z „Wojownika na Skraju Czasu” („Assault & Battery”/”The Golden Void”) oraz bisy świetnie rekompensowały niedoskonałości początku występu.
Dlaczego więc znów się wybrałem na Hawkwind i zapewne znów się wybiorę przy pierwszej nadarzającej się okazji? Otóż, pewnie dlatego, że patrząc na żwina jakie zebrała kostucha w ciągu ostatnich kilku lat zdaję sobie sprawę, że niektórym muzykom starej gwardii nie zostało dużo czasu. Dlatego warto cieszyć się ich obecnością kiedy tylko się da.
Setlista: Motorway City; Flesh Fondue; Last Man On Earth; The Song Of The Gremlin; Born To Go/You Shouldn’t Do That; 65 Million Years Ago; In The Beginning; Spirit Of The Age; The Fantasy Of Faldum; Silver Machine; Assault & Battery/The Golden Void; Right To Decide.
Bisy: Hurry On Sundown; Master Of The Universe.