Ten album powinien poruszyć największych malkontentów i smutasów! Devin Townsend w oparach absurdu przedstawia słuchaczom skuteczne remedium na smutek. Tym razem zwariowany Kanadyjczyk składa hołd Davidowi Bowie. Czyżbyśmy mieli do czynienia z metalową wersją Ziggy'ego Stardusta?