Parada wspomnień - Krzak Reunion Tour Wrocław 19.05.2002
Co tu dużo mówić - spotkanie z legendą!
Krzak oficjalnie zszedł ze sceny w 1983 roku,po śmierci "Skiby" Skibińskiego. Pierwotny skład,z Janem Błędowskim,rozleciał się dwa lata wcześniej.Błędowski znalazł azyl w Niemczech,Andrzej Ryszka (perkusista) po przygodzie z VooVoo wyemigrował do Kanady.Gitarzysta Leszek Winder i basista Jerzy Kawalec są wciąz aktywnymi muzykami na Śląsku i udzielaja się w wielu projektach.Ale o Krzaku było cicho...Do zeszłego roku.Zebrali się i zagrali jeden,gorąco przyjęty koncert.W Niemczech.Pomyślałem "i koniec".Zaskoczyli mnie jednak i mogłem ujrzeć jedną z legend polskiego rocka na żywo.Wyszli punktualnie,o 20:00. Zaczęli bez niespodzianek,od dynamicznego "Kansas",którym otwierali też swoje koncerty 22 lata temu.Wrażenie? Niesamowite.Błędowski i Ryszka prawie niezmienieni,Kawalec i Winder dają czadu aż miło.Płynnie przechodzą w "Blues E-dur" i Maesto Jan Błędowski (jak go zaanonsował Kawalec :) przedstawia zespół. Tak jak na debiutanckim ich LP.Trochę żartobliwie mówi o spotkaniu na ziemi obcej ("dla niektórych obcej") i o tym,że w czasie obecnej trasy spotykają się z zaskakująco ciepłym przyjęciem.Brawa,a oni rozkręcają bluesa...dłuuugo,długo. Skrzypek pojedynkuje się z Winderem,ależ im to fajnie wychodzi.Jakby czas się cofnął do momentów ich świetności,jakby nie minęło 20 lat przerwy!I tak przez cały koncert - przebój za przebojem,bo jest i "Czakuś" i "Smuteczek" i zwariowana "Przewrotna Samba".Dedykacja w utworze "Lakis" - wiadomo komu. Błędowski ma prześmieszną solówkę,cytuje Koziołka Matołka,nawet Kawalec uśmiecha się spod chmury kapelusza.W "Dla Fredka" swoje pięć minut ma Ryszka, fajne solo miotełkami,potem dłońmi a na koniec dopiero pałkami.Skończyli po niespełna 90 minutach,"Dżemową maszynką" i "Winter rock"...Na szczęście dali się uprosić,trzy bisy (co prawda powtarzające program właściwego koncertu) dopełniły szczęścia.A potem jeszcze krótkie rozmowy za kulisami,autografy...i do domu :) Wrażenia? No cóż,znakomity,świetnie zagrany występ.Nie było niemal widać 20 lat wspólnego niegrania,pełen profesjonalizm.Trochę szkoda,że ledwie 60-70 osób przyszło do klubu.Może nawet mniej.Fajnie,że głównie młodzi ludzie, z winylami pod pachą :) Ryszka i Błędowski mówili o możliwości nagrania nowego studyjnego albumu.Nie wiem,jak wy,ale ja tam jestem zdecydowanie za!Bo Krzak is back i z całą pewnością nie stracił nic z magii którą miał 20 lat temu.