ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 28.04 - Gdynia
- 10.05 - Piekary Śląskie
- 11.05 - Kraków
- 12.05 - Lublin
- 28.04 - Poznań
- 04.05 - Lublin
- 10.05 - Łódź
- 11.05 - Warszawa
- 17.05 - Gorzów
- 18.05 - Szczecin
- 19.05 - Bydgoszcz
- 07.05 - Chorzów
- 08.05 - Siemianowice Śląskie
- 09.05 - Siemianowice Śląskie
- 17.05 - Wrocław
- 19.05 - Katowice
- 20.05 - Ostrava
- 21.05 - Warszawa
- 22.05 - Kraków
- 25.05 - Łódź
- 25.05 - Zabrze
- 26.05 - Zabrze
- 08.06 - Żórawina
- 29.06 - Toruń
- 30.06 - Toruń
- 11.07 - Bolków
- 12.07 - Bolków
- 13.07 - Bolków
- 14.07 - Bolków
- 12.07 - Żerków
- 13.07 - Katowice
- 14.07 - Katowice
- 17.07 - Warszawa
- 21.07 - Warszawa
- 26.07 - Łódź
- 27.07 - Łódź
- 27.07 - Ostrów Wielkopolski
 

koncerty

02.03.2013

Triggerfinger + Antyradio Coverband, Warszawa, Proxima, 01.03.2013

Triggerfinger + Antyradio Coverband, Warszawa, Proxima, 01.03.2013
Rynek muzyczny to jedna, wielka zagadka. Weźmy za przykład Triggerfinger – belgijski zespół, w którym średnia wieku muzyków to 45 lat i który jest obecny w świecie muzycznym od 15 lat. Po nagraniu 3 albumów zespół został zaproszony do stacji radiowej, gdzie nagrał cover popowego hitu – I Follow Rivers Lykke Li. I w sobie tylko znany sposób, utwór ten (o raczej wątpliwej wartości muzycznej) dotarł na szczyty radiowych list przebojów w połowie europejskich krajów. Jeszcze rok temu Triggerfinger jeździł z Within Temptation jako support, a obecnie ma swoją trasę koncertową, podczas której dotarł także do Polski. 01.03.2013 Triggerfinger dał wspaniały koncert w warszawskiej Proximie.

 

Proxima po raz kolejny okazała się bardzo przyjemnym koncertowym miejscem. Niewielki klub na terenie kampusu uniwersyteckiego pozwala nawiązać bliską relację z artystami, którzy występują na scenie, a z drugiej strony nagłośnienie na każdym koncercie jest bardzo dobre. Tak samo było tym razem.

Około godziny 20:00 na scenie pojawił się support – Antyradio Coverband. Zespół ten, jest ewenementem na polskim rynku muzycznym, ponieważ jak sama nazwa wskazuje jest bezpośrednio powiązany ze stacją radiową i występuje na wielu wydarzeniach wspieranych przez to radio. Miałem okazję zobaczyć ten rockowy kwartet już po raz trzeci i po raz kolejny muszę przyznać, że idea radiowego coverbandu okazuje się strzałem w dziesiątkę. Antyradio Coverband składa się z czwórki muzyków, którzy grają najbardziej popularne rockowe utwory. I tak na początek usłyszeliśmy Slither z repertuaru Velvet Revolver (ukłon w stronę tych, którzy mieli okazję być na koncercie Slasha w katowickim Spodku). Później pojawiły się kawałki takich grup jak Audioslave, Jamiroquai, Iron Maiden, O.N.A, czy Perfect. Wszystko to na bardzo dobrym, rozrywkowym poziomie. Bez próby zbliżenia się do oryginałów, ale tez bez zbędnego kombinowania. Wokalista zespołu to świetny showman i dzięki temu około godzinny występ został naprawdę dobrze przyjęty przez publiczność.

Na kilkanaście minut przed rozpoczęciem koncertu gwiazdy wieczoru – Triggerfinger - klub zapełnił się i Ci, którzy przyszli usłyszeć na żywo popularny, radiowy cover musieli poczuć się nieswojo już w momencie, gdy na środek sceny wjechał imponujący zestaw perkusyjny. Po krótkiej próbie dźwiękowej i dość mrocznym intro na scenę weszło belgijskie trio. Od razu przykuli uwagę charakterystycznym wyglądem i zachowaniem. Perkusista Mario ubrany w pasiastą marynarkę, ogromny basista Paul w czarnym garniturze oraz najbardziej charyzmatyczny, lider zespołu – Ruben w granatowej marynarce i niebieskich butach. Po krótkim jamie rozpoczął się pierwszy utwór, który od razu wbił w podłogę zebranych słuchaczy. Potężne brzmienie gitary wsparte mocną sekcją rytmiczną musiało się spodobać. Po trzech utworach, już chyba wszyscy zrozumieli jakiej muzyki będą słuchać tego wieczoru i wtedy też Ruben przywitał się z publicznością zachęcając do zabawy i dziękując za przybycie. Od razu można było zauważyć duże wyczucie i brak przesadnego słodzenia ze strony zespołu. Później było tylko lepiej – fragmenty alternatywne z „brudnymi”, grungowymi solówkami mieszały się z nawet trashowymi fragmentami (np. Cherry). Dynamizm Rubena, który co chwila wchodził na podwyższenie perkusji czy podchodził do publiczności, udzielił się tłumowi, który z każdą chwilą coraz bardziej entuzjastycznie reagował na muzykę, którą dostawał ze strony muzyków.

Podczas utworu My Babe's Got A Gun inspirowanego bluesem publiczność bardzo chętnie dołączyła się do wspólnego śpiewania, a muzyczna zabawa zespołu była bardzo naturalna. Chwilę później usłyszeliśmy All Night Long – przenieśliśmy się do klubu przy amerykańskiej autostradzie. Trochę country, trochę bluesa i otrzymaliśmy bardzo emocjonalną balladę, która idealnie pasowała do zatłoczonego klubu i dusznej atmosfery.

W drugiej części koncertu zespół powrócił do mocniejszego grania, prezentując co chwilę utwory inspirowane rock'n'rollem, klasycznym hard rockiem, czy nawet funkiem. Każdy fan muzyki mógł znaleźć coś dla siebie. Trochę Iron Maiden, trochę Queens of the Stone Age, a nawet elementy stylu takich kapel jak Franz Ferdinand, czy Muse. Po dość rozbudowanej wersji tytułowego utworu z ostatniej płyty muzyków – All This Dancin' Around – Ruben zapowiedział solówkę Maria, który jak się dowiedzieliśmy został niedawno wybrany najlepszym belgijskim perkusistą. Faktycznie, tytuł jak najbardziej zasłużony – solówka perkusisty wręcz rozniosła Proximę. Potężne brzmienie i umiejętna zabawa z publicznością (Let me hear your scream!, Are You Ready For The Party?) przekonała widzów, że mają do czynienia ze świetnym muzykiem i showmanem.

Po zasadniczej części koncertu jako bis pojawił się utwór, na który część publiczność przede wszystkim czekała - cover Lykke Li. Zespół od początku pokazał, że nie jest zbyt dumny ze swojego „dzieła” – perkusista, który nie miał nic do roboty (w utworze gra elektronika) puszczał oko do publiczności, głaskał po głowie basistę i zachęcał publiczność do śpiewania. Mimo tego, pozostała dwójka muzyków na dużym luzie odegrała utwór, czym tylko podkreślili swój profesjonalizm. Jako zakończenie koncertu pojawił się kolejny cover – tym razem Rihanna i Man Down. Zagrożenie lekką tandetą było spore, ale i w tej chwili zespół się popisał. Wyraźne inspiracje Led Zeppelin (intro wręcz ściągnięte z Kashmir), elementy Queen (bas z Under Pressure) i dobre hard rockowe granie pozostawiło publiczność w świetnym nastroju. Zespół był długo oklaskiwany za swój występ.

Triggerfinger zdecydowanie przerósł oczekiwania. Umiejętne łączenie gatunków krążących wokół rocka, metalu i alternatywy powoduje, że zespół mógłby wystąpić zarówno na Sonisphere Festival, jak i na Openerze. Co warto podkreślić, każdy członek zespołu jest barwną osobowością i jest wartościowy w kontekście brzmienia całości. Ponadto widać, że Triggerfinger to doświadczeni artyści – bawią się swoją muzyką i udowadniają, że obecnie nie muszą nikomu udowadniać swojej klasy. Po prostu wyszli na scenę i zagrali bardzo dobry koncert.

 

Zdjęcia:

Triggerfinger, foto. Konrad Siwiński Triggerfinger, foto. Konrad Siwiński Triggerfinger, foto. Konrad Siwiński Triggerfinger, foto. Konrad Siwiński Triggerfinger, foto. Konrad Siwiński Triggerfinger, foto. Konrad Siwiński Triggerfinger, foto. Konrad Siwiński Triggerfinger, foto. Konrad Siwiński Triggerfinger, foto. Konrad Siwiński Triggerfinger, foto. Konrad Siwiński Triggerfinger, foto. Konrad Siwiński Triggerfinger, foto. Konrad Siwiński Triggerfinger, foto. Konrad Siwiński Antyradio Coverband, foto. Konrad Siwiński Antyradio Coverband, foto. Konrad Siwiński Antyradio Coverband, foto. Konrad Siwiński Antyradio Coverband, foto. Konrad Siwiński Antyradio Coverband, foto. Konrad Siwiński Antyradio Coverband, foto. Konrad Siwiński Antyradio Coverband, foto. Konrad Siwiński
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.