ANIA DĄBROWSKA, Łódź, Wytwórnia, 13.01.2013

Gdy dziewięć lat temu na rynku ukazała się debiutancka płyta Ani Dąbrowskiej, zatytułowana Samotność po zmierzchu, a większość stacji radiowych włączyła do swoich play-list singiel „Charlie, Charlie” (swoją drogą jest to przeróbka piosenki projektu A Camp, Niny Persson, wokalistki zespołu The Cardigans), można było założyć, że piosenkarka poza bardzo dobrym głosem ma również talent i artystyczną charyzmę. Co więcej – nie okaże się efemeryczną gwiazdą jednego sezonu. Wcześniej Ania pojawiła się także w pewnym bardzo popularnym programie telewizyjnym i… na szczęście go nie wygrała. Piszę na szczęście, bo gdy cofniemy się pamięcią, to dostrzec można pewną bardzo prostą regułę: ci początkujący artyści, którzy zostali laureatami tych konkursów, nie odnieśli specjalnych sukcesów, a jak nawet odnieśli, to tak szybko zeszli ze sceny, jak na nią weszli. Zdecydowanie lepiej (Monika Brodka może być chyba wyjątkiem od tej reguły) „wyszli” na tym ci, którzy tam się pojawili izjakichś względów przedwcześnie odpadli.

Tak jak wspomniałem we wstępie, wczorajszy koncert piosenkarki był ostatnim przed przerwą związaną z urlopem macierzyńskim. Nie jest tajemnicą, co zresztą było widać, że Ania niedługo zostanie szczęśliwą matką po raz drugi. Koncert rozpoczął się z około trzydziestominutowym opóźnieniem, mimo to fani powitali artystkę i jej pięcioosobowy zespół gromkimi brawami. Śmiało można powiedzieć, że w niedzielny wieczór do klubu przyszło kilka pokoleń entuzjastów jej talentu. Widać, że Ania ma bardzo liczne i gorliwe grono sympatyków. Nie przypominam sobie, aby, przynajmniej w ostatnim czasie, na jakikolwiek występ polskiej gwiazdy miejsca siedzące zostały wysprzedane (w dwóch turach) do ostatniego fotela, a i miejsca na płycie pod sceną zaczynało brakować.

Artystka zaczęła (i zakończyła w nieco innej aranżacji) swój występ przebojem „Bawię się świetnie” ze swojej ostatniej, tak samo zatytułowanej płyty. Właśnie Dąbrowską ceniłem zawsze za lekkość pisania swoich piosenek, gdyż nawet jeśli bierze się za czyjeś utwory, jak w przypadku „Charlie, Charlie” czy krążka z piosenkami z filmów (Ania Movie), nadaje tym utworom jakiejś przyjemnej lekkości i nowego charakteru. Z Ania Move piosenkarka zaśpiewała pochodzące z repertuaru Cher „Bang Bang (My Baby Shot Me Down)”. Nie zabrakło piosenek z płyt Kilka historii na ten sam temat oraz W spodniach czy w sukience? („Nigdy więcej nie tańcz ze mną”). Zrozumiałe, że poza największymi przebojami, jak przystało na trasę promującą najnowsze wydawnictwo, to kompozycje z Bawię się świetnie były „gwiazdami wieczoru”: „Nadziejka, „Przy sąsiednim stoliku”, „Sublokatorka” i oczywiście „Bawię się świetnie”.

Tą trasą, a przede wszystkim nowym albumem, odchodzącym od stylu retro, Ania udowodniła, że ma pomysł na siebie i swoją muzykę, a przede wszystkim, że jest artystką wciąż poszukującą. Dokonuje umiejętnej i harmonijnej syntezy lekkich popowych piosenek z naprawdę coraz lepszymi, osobistymitekstami i dobrym brzmieniem. Zresztą artystka zawsze miała też to szczęście, że współpracowała z najlepszymimuzykami, m.in. producentem Bogdanem Kondrackim, niegdyś członkiem genialnego polskiego zespołu Kobong, a także Leszkiem Możdżerem, Andrzejem Smolikiem czy Robertem Cichym, grającym także wczoraj na gitarze i udzielającym się w chórkach.

Sezon koncertowy AD 2013 mogę uznać za rozpoczęty, a co więcej – rozpoczęty w dobrym stylu. Szkoda tylko, że z powodu choroby jednego z członków grupy nie odbył się koncert gościa specjalnego, łódzkiej grupy L.Stadt.