ArtRock.PL: Zacznę od rzeczy najistotniejszej. Na początku roku zaskoczyliście zmianą nazwy swojej kapeli. Po występowaniu przez kilka lat pod szyldem Three Wishes i nagraniu pod tą nazwą jednego krążka, zmieniliście ją na Figuresmile. Jakie były kulisy tego kroku?
Marcin Dzioba: Po pierwsze: chcemy uderzyć na rynek zachodni. Po drugie: kilka zespołów o tej nazwie niestety już istnieje, na przykład kapele grające heavy metal…
Krzysztof Borek: Nie chodzi tu akurat o styl muzyczny. Faktem jest, iż doliczyliśmy się trzech zespołów o nazwie Three Wishes.
Marcin Dzioba: A my chcieliśmy, aby nazwa naszego zespołu była nietypowa. W języku angielskim nie ma słowa Figuresmile i można powiedzieć, że to swoisty neologizm.
Krzysztof Borek: Początkowo myśleliśmy o nazwaniu się Figurehead, ale taki zespół też już funkcjonuje. Zatem zdecydowaliśmy się na Figuresmile, który interpretujemy jako sztuczny, wymuszony uśmiech.
ArtRock.PL: Ale czy pod tą nazwą coś się kryje? Czy to dla was tylko zabawa słowna?
Krzysztof Borek: Nie, nic się pod nią nie kryje. Nazwa, jak nazwa. Jakoś się po prostu trzeba nazywać. A wydaje mi się, że Figuresmile, po prostu fajnie brzmi.
Marcin Dzioba: Przy Three Wishes była większa ideologia.
Krzysztof Borek: Tak. Byliśmy młodzi i zasłuchani w Amused To Death Rogera Watersa i słuchając sobie utworu Three Wishes postanowiliśmy się tak nazwać.
ArtRockPL: No to pierwszą zmianę mamy za sobą. Drugą, niezwykle istotną, jest zmiana w składzie zespołu. Macie nowego gitarzystę, Wojtka Kościelnego, który na tym stanowisku zastąpił jednego z założycieli waszej grupy – Zbyszka Marczaka. Powiedzcie coś więcej o tej roszadzie.
Marcin Dzioba: No cóż. Zbyszek postanowił poświęcić się pracy zawodowej. Początkowo zatem mieliśmy nawet pomysł, aby zostać zespołem akustycznym, bez gitary elektrycznej. Ale to szybko umarło. Daliśmy w związku z tym ogłoszenie w sieci i dotarliśmy do Wojtka, który mając już pewne doświadczenie, szukał zespołu. No i z pewnością jest zupełnie innym gitarzystą.
Krzysztof Borek: Tak. Ludzie na koncertach zauważają, iż Zbyszek był gitarzystą bardziej klimatycznym, a Wojtek jest bardziej techniczny i rockowy. Jest z nas najstarszy i, przyznam szczerze, że z nas wszystkich… chyba najbardziej mu się chce (śmiech).
ArtRock.PL: No właśnie. To od razu dopytam. Jaki jest wkład Wojtka w waszą nową muzykę?
Marcin Dzioba: Wojtek wniósł sporo zmian, sporo nowych elementów, które odróżniają nowy materiał od poprzedniego. Jest gitarzystą z ostrym zacięciem rockowym, co słychać m.in. w jedynym utworze instrumentalnym znajdującym się na płycie. Zresztą ten kto był na którymkolwiek z ostatnich koncertów miał okazję przekonać się ile wnosi „nowy” Wojtek J - Mam tu na myśli szaleńczą partie solówki w jednym w utworów.
ArtRock.PL: Za wami seria koncertów, promujących nową muzykę. Wiem, że to pytanie nie do was, ale jak wy postrzegacie te wasze obecne dźwięki i zmiany jakie w nich zaszły?
Marcin Dzioba: Dla mnie to jest krok milowy.
Krzysztof Borek: Może nie milowy, ale zmiany są. Przede wszystkim, jest tutaj ogromna rola Rafała (Gładysza – przyp. MD), który zrobił nam rzeczy elektroniczne, z czego jesteśmy bardzo zadowoleni. Na pewno nadało to muzyce nowego wymiaru. Jak zauważyłeś, we wszystkich utworach, gram na gitarze akustycznej i to też jest jakaś nowość, gdyż na Towards The Light tylko w jednym utworze pokazywała się taka gitara. Poza tym nagrywaliśmy album u znakomitego producenta – Tomka Zalewskiego, który jak pewnie wszyscy wiedzą, odpowiedzialny jest za dźwięk łódzkiej Comy. I to słychać. Sam proces powstawania albumu był niemalże katorżniczy i wiele nas nauczył. Album nagrywaliśmy ponad dwa miesiące – a przypomnę, że Towards The Light powstał w … dwa tygodnie.
ArtRock.PL: Słuchając dziś materiału z In Between jedno mogę powiedzieć - nie słyszę już Toola, zespołu, do którego byliście porównywani po debiucie Three Wishes. Poza tym, muzyka jest bardziej różnorodna i gdzieś na swój sposób progresywna. Nie zatraciła też swojej melodyjności. Z drugiej strony, dalej jest ciemna i klimatyczna.
Marcin Dzioba: My zdecydowanie uciekamy od określenia - muzyka progresywna.
Krzysztof Borek: Tak. Chociaż to nieważne. To tylko pewna łatka. Wracając jeszcze do tworzenia albumu. Fajne było to, że utwory tak naprawdę, swojego ostatecznego kształtu nabierały dopiero w studiu. I w tym miejscu jeszcze raz będę musiał powiedzieć o Tomku Zalewskim, którego wkład nie polegał tylko na tym, iż naciskał Rec. Był dla nas dużym wsparciem. Mogę powiedzieć wręcz o procesie twórczym, podczas którego Tomek siedział z gitarą, wymyślał nam partie i linie melodyczne. Ciekawe jest to, że gdy usłyszeliśmy go po raz pierwszy, byliśmy wręcz niezadowoleni. Daliśmy mu jednak wolną rękę. Wyszło, moim zdaniem, fajnie. Progres jest.
ArtRock.PL: Pamiętam, gdy podczas naszego pierwszego wywiadu, wspominaliście, iż chcecie zmienić producenta. Uderzyć do kogoś z górnej półki. Tak się stało. W jaki sposób dotarliście do Zalewskiego?
Krzysztof Borek: Poprzez Comę. Słyszeliśmy Hipertrofię, która pod tym względem robi wrażenie. Faktycznie Wojtek, którego tutaj z nami nie ma, podejmował decyzję i on powinien na to pytanie odpowiedzieć.
Marcin Dzioba: Mieliśmy alternatywę: albo Perła (Przemysław "Perła" Wejmann – przyp. MD) albo Tomek Zalewski. Niestety duża odległość dyskwalifikowała Opalenicę. Tak zostało studio w Olkuszu. Tomek ma otwartą głowę i traktował to jako wyzwanie, gdyż wcześniej nie robił takiej muzyki. Bliższe mu było ostre gitarowe granie, np. Black River, Frontside…
Krzysztof Borek: No właśnie, nagrywaliśmy równolegle z Frontside. My mieliśmy sesje poranne, oni popołudniowe.
ArtRock.PL: Ale w tych nowych kawałkach też jest trochę ciężkiego grania!
Krzysztof Borek: Tak. Lubimy je i nie pozbędziemy się tego w naszej muzyce.
ArtRock.PL: Macie za sobą już kilka koncertów z nowym materiałem, między innymi w bydgoskim Radiu PiK, ponoć bardzo udany koncert w konińskim Oskardzie. Jak skomentowalibyście te wasze pierwsze występy po ponownych „narodzinach”?
Marcin Dzioba: Obawialiśmy się przede wszystkim takiego scenicznego zgrania między nami trzema, a Wojtkiem. Ale poszło jak po maśle, a te występy dodały mu wręcz skrzydeł.
Krzysztof Borek: Wojtek zadomowił się w zespole na tyle, że jest w tej chwili… najmniej z nas zestresowany (śmiech)! A koncert w Koninie faktycznie był fantastyczny.
Marcin Dzioba: Zagraliśmy tych koncertów dokładnie kilka, jednak cały czas się borykamy – zresztą nie tylko my - z frekwencją i warunkami do gry. Dlatego chcemy się skupić na – mówiąc nieco brutalnie – wciskaniu w większe imprezy, które dałyby nam większą satysfakcję.
ArtRock.PL: To jeszcze na koniec. Jak wygląda wasza najbliższa przyszłość?
Marcin Dzioba: Aktualnie materiał znajduje się w najlepszej chyba wytwórni, jeśli chodzi o ten styl, czyli w Mystic Productions. Czekamy na sygnał zwrotny od Michała Wardzały. Jednocześnie mamy kontakt z lubelską wytwórnią Electrum Production. Natomiast plany wydawnicze są – niestety - dopiero na jesień. Jednym słowem, szukamy wydawcy i bierzemy pod uwagę czarny scenariusz. Nasza muzyka nie jest komercyjna i istnieje możliwość, że wydamy to znów własnym sumptem. Wtedy to potrwa w czasie. Materiał jest gotowy, zrobiony na tip – top, Miksy też są wykonane… Nawet ludzie podczas koncertów pytają się już o tę muzykę. Niestety, brak środków finansowych nas blokuje.
ArtRock.PL: Czyli płyta najprawdopodobniej w drugiej połowie roku, a co do tego czasu?
Krzysztof Borek: No cóż, jesteśmy nieco in between (śmiech) (to tytuł nadchodzącej płyty Figuresmile – przyp. MD)
Marcin Dzioba: Myślę, że tworząc nasz kolejny materiał, zrobimy coś przełomowego – chcielibyśmy nagrać album po polsku. Pamiętajmy, że na In Between znajdą się też kompozycje, które mają cztery lata. Zatem startujemy do nowego materiału, gdyż ten jest już, w sensie produkcyjnym, zamknięty. Wydawnictwo to już inna kwestia.
Krzysztof Borek: Po opublikowaniu In Between, myślimy także o wydaniu reedycji Towards The Light, bo jakby nie było, nakład krążka się skończył a fani o ten album pytają. Zatem warto byłoby to odnowić.