ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 20.05 - Ostrava
- 21.05 - Warszawa
- 22.05 - Kraków
- 25.05 - Łódź
- 25.05 - Zabrze
- 26.05 - Zabrze
- 08.06 - Żórawina
- 21.06 - Sosnowiec
- 22.06 - Warszawa
- 29.06 - Toruń
- 30.06 - Toruń
- 11.07 - Bolków
- 12.07 - Bolków
- 13.07 - Bolków
- 14.07 - Bolków
- 12.07 - Żerków
- 13.07 - Katowice
- 14.07 - Katowice
- 17.07 - Warszawa
- 21.07 - Warszawa
- 26.07 - Łódź
- 27.07 - Łódź
- 28.07 - Łódź
- 27.07 - Ostrów Wielkopolski
- 28.07 - Ostrów Wielkopolski
- 11.08 - Kraków
 

koncerty

01.08.2005

ASIA Silent Nation World Tour 2005, Warszawa, Proxima 03.03.2005, godz. 19:00

ASIA Silent Nation World Tour 2005, Warszawa, Proxima 03.03.2005, godz. 19:00 Pierwszy w Polsce koncert legendarnej supergrupy ASIA stał się faktem. Tym samym spełniły się marzenia wielu fanów tej grupy i moje też.


Pod koniec listopada dotarła do mnie wiadomość: Legendarna supergrupa ASIA prawdopodobnie zagra w Polsce. Wiadomość dla mnie iście kosmiczna, podobnie jak okładki pierwszych płyt tego zespołu. Znam ten zespół od lat i obejrzenie ich na żywo było jednym z moich skrytych marzeń. Chociażby dlatego, że znane i popularne w kręgu czytelników tego portalu grupy muzyczne koncertują dość często (Dream Theater, Porcupine Tree, RPWL, Riverside i wielu innych). Tymczasem ASIA w naszym kraju nie grała jeszcze nigdy, a ich płyty, takie jak: Asia, Alpha, Astra, Aqua, Aria sprzedawały się dość dobrze (a ich edycje w formie kaset wydanych przez nieistniejący już niestety ELBO/TAKT mam do dnia dzisiejszego).

NIE BYŁO TO ŁATWE
Trzeci marca bieżącego roku, był moim drugim dniem koncertowym w Warszawie. Dzień wcześniej miałem przyjemność spotkania się z przedstawicielami nowszego nurtu w muzyce rockowej, zespołami Frogg Off, Indukti i Gues Why w warszawskim klubie Progresja. Po ostrym, chwilami nawet bardzo ostrym, graniu z niecierpliwością czekałem na lżejsze, tak dobrze mi znane dźwięki. Przed południem uczestniczyłem w seminarium informatycznym w hotelu niedaleko (trzydzieści minut piechotką) Proximy. Ponieważ trzeba było ustalić szczegóły imprezy (wejście, wywiad a przede wszystkim godzinę rozpoczęcia), zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami około godziny 11 zadzwoniłem do Ace’a Trumpha – menedżera trasy zespołu. Roaming międzynarodowy dobije mój portfel, ale co tam pierwszy i być może ostatni raz grają u nas. Dzwonię, a Ace mówi: Cześć. Mamy kłopoty na drodze, jest ślisko i będziemy później niż planowaliśmy. Zadzwoń około 4 a do klubu przyjdź na 5 Tak więc po szkoleniu spokojnie, piechotką – ogromna ta Warszawa – udałem się do Proximy. Przygotowany do wywiadu miałem dyktafon i trzy kasetki, jednakże dwie z nich użyłem podczas szkolenia, wyczerpałem też całą energię w bateriach, toteż w kiosku niedaleko klubu kupiłem komplet nowych baterii, na wszelki wypadek upewniając się czy są świeże. I co się okazało? To już przeczytacie przy wywiadzie. Upewniłem się telefonicznie, że już zespół już kluczy po Warszawie i pojawiłem pod klubem. Tam okazało się, że nikt nie wie nic o jakiejkolwiek akredytacji. Pojawiła się Pani Organizatorka (cóż za zbieg okoliczności – akredytacja przyszła od MYSTICA, zaś na miejscu wszystkim zarządzał wrocławski Inter-Art). Pani poinformowała mnie, że muszę czekać, ona nic nie wie i jak przyjedzie zespół to się wszystko wyjaśni. Po godzinnej rozmowie z pracownikiem klubu (album jego zespołu został zrecenzowany na łamach portalu) zaczął się ruch. Wyjrzeliśmy na podwórko. TAK! TO ONI! Autokar właśnie parkował. Przez korytarz przeszli muzycy, kilku techników i Ace. Po następnej godzinie – czyli już około 19 wreszcie Pani sobie o mnie przypomniała (znalazła czas) i wręczyła mi... bilet bezpłatny, po czym poleciła udać się do głównego wejścia. Tam oczywiście mnóstwo ludzi. Jakoś się przecisnąłem do wejścia, gdzie zatrzymali mnie ochroniarze bo oczywiście bezpłatny bilet nie upoważnia do wniesienia na teren imprezy sprzętu do nagrywania audio-video . Na szczęście po jakiejś niedługiej chwili Pani pojawiła się ponownie, wymieniając bilet na Press-Pass (lista akredytowanych dziennikarzy się odnalazła). Poprzez przejście dla personelu udałem się na salę, gdzie trwała próba techniczna. Kilka zdań zamienionych z Ace’m i dowiedziałem się, że ...wywiad dopiero po autografach, a te po koncercie. Gdybyś wszedł tu wcześniej...

PRZEDSTAWIENIE
Na scenie pojawiło się czterech panów i zaczęli grać. Tak to już ASIA, lecz set trwał tylko dziesięć minut. John Payne powiedział: Tylko sprawdzamy sprzęt, wrócimy za kwadrans. Wreszcie około 20:10 na scenie pojawili się: Geoff Downes, John Payne, Chris Slade, Guthrie Govan. Asia w komplecie. Asia w natarciu. Rozpoczęli z ogromną energią od Wildest Dream z pierwszej płyty. Wyobraźcie sobie, minęło ponad dwadzieścia lat, a kilkaset osób spiewa wraz z zespołem cały utwór, od samego początku koncertu. To było niesamowite dla nas, ale przede wszystkim dla muzyków, którzy się takiego przyjęcia nie spodziewali. Następny utwór, również z pierwszej płyty pozwolił na kontynuację dobrej passy zespołu, a publiczność była mile zaskoczona i zadowolona z repertuaru. Potem zabrzmiał pierwszy z utworów z nowej płyty Ghost In The Mirror. Publiczność od razu podchwyciła melodię i razem z wokalistą śpiewała fragmenty utworu. Tego i następnych z tej płyty. Dopiero na koncercie okazało się, że nowa płyta Silent Nation jest naprawdę dobra i choć bardzo różni się od wcześniejszych, polska publiczność zna ją doskonale i jest przygotowana na pełne uczestnictwo w przedstawieniu. Następne kilka utworów przeplatało historię z teraźniejszością, materiał z pierwszej płyty z utworami z najnowszego albumu. Piękny, profesjonalnie zagrany mix, który porwał publiczność, przypominając starym fanom, że Supergrupa ASIA ma się całkiem dobrze, zaś nowych z pewnością zachęcił do poznania dorobku zespołu. Po pierwszej godzinie - tak, tak grali długie rozbudowane utwory, John Payne zapowiedział spokojny zestaw akustyczny. I tak się stało. Światła się zmieniły, a na scenie pozostali, siedząc na wysokich stołkach barowych John wraz z Guthrie’m, choć nie sami. Z tyłu, za bębnami po cichutku przysiadł Chris. Troszkę pożartowali, zagrali początek jednego z utworów AC/DC a potem już było bardzo azjatycko, dziko i deszczowo, z lekkim powiewem nocy. Piękny fragment koncertu, który wcale nie był cichutki i spokojniutki. Te pięć utworów, poprzetykanych opowieściami, żartami i historiami trwało następne czterdzieści minut i nikt już nie miał wątpliwości, że ten zespół naprawdę jest wielki. Na ostatnie trzy utwory (znów pierwsza i ostatnia płyta) powrócili wszyscy czterej, by jeszcze bardziej nam wszystkim dokopać. Wgnietli nas w posadzkę, unieśli pod dach klubu i poszli. Okrzykami i brawami dali się jednak uprosić o powrót by odegrać dwa ostatnie bisowe utwory. I o ile Go jest ciekawy i ładny, to ich największy od dwudziestu trzech lat przebój Hit Of The Moment rozciągnięty do prawie dwudziestu minut, z solówkami, powtarzaną kilkunastokrotnie frazą tytułowa sprawił, że niektórzy ze starszych fanów (głównie ci z czarnymi płytami) mieli łzy w oczach. Tak, to niesamowite przeżycie. Po wszystkim gdy zeszli ze sceny, przez mniej więcej godzinę podpisywali płyty, plakaty, single. Pozowali do zdjęć, rozmawiali z fanami i pili z nimi piwo. Po wszystkim ja miałem możliwość przepytania na okoliczność Johna Payne’a zaś Geoffem Downesem zajęli się dziennikarze jedynego rockowego magazynu w Polsce.

It was the heat of the moment
Telling me what your heart meant
Heat of the moment shone in your eyes


W tym miejscu muszę napisać jeszcze kilka słów.
KILKA SŁÓW DOBRYCH:
Niesamowity występ. Czterech naprawdę dobrych muzyków: Geoff (jako jedyny od samego początku istnienia grupy) ze swoją niesamowita elektrownią – trzy domy z klawiszami, każdy z trzema piętrami robi wrażenie. Bolero, które zagrał było po prostu niesamowite. John bordowowłosy dżentelmen, ładnie i czysto śpiewający utwory uraczył nas kilkoma solowymi popisami zarówno na basie jak i gitarze akustycznej. Guthrie wyczyniający cuda z gitarą, grający ostro i chwilami bardzo progresywnie (w końcu tytułu Gitarzysty Roku nie dostaje się za darmo) i na końcu Chris, który przez moment, na samym początku koncertu spowodował wahanie (dziś gra ASIA czy AC/DC?). Jednak perkusja wypadła znakomicie i bardzo... heavy?
KILKA SŁÓW ZŁYCH:
Pierwszy koncert, mam nadzieję, że nie ostatni – choć jak na taką grupę i jedyny koncert w Polsce, w Proximie nie było zbyt dużo ludzi. Około 500-600 osób w porównaniu z ponad 1000 w Budapeszcie. Praktycznie rzecz biorąc ZERO promocji w kraju. Pytałem się ludzi z innych miast, których spotkałem (Gdańsk, Poznań, Wrocław, Kraków). Żadnych plakatów na mieście, reklam w mediach czy innej promocji. Na koncert przyjechali dzięki obserwacji strony zespołu i/lub audycji Piotra Kosińskiego i/lub innych autorskich audycji, które jednak trudno znaleźć w popularnych stacjach. Bilety albo przez internet albo na miejscu (sieć EMPIK nie prowadziła dystrybucji, bo i po co). Dzięki niewiedzy ludzi z Inter-Art, musiałem niestety zostać na noc w Warszawie wynajmując pokój w hotelu (nocka na Centralnym jest rzeczą niewykonalną, przynajmniej dla mnie) i wracać porannym pociągiem. Co niestety nie jest miłym wspomnieniem zwłaszcza dla mojego portfela.

PODZIĘKOWANIA:
dla Michała Kapuściarza z Mystic Productions, za całokształt. Było wspaniale.
dla Damiana i reszty - wiecie za co.
ACKNOWLEDGEMENTS:
for Ace Trump from Siren Management. Thank’s for all, Ace and see you soon.


SET LIST

Wildest Dreams (1)
Here Comes The Feeling (1)
Ghost In The Mirror (9)
Time Again (1)
Silent Nation (9)
Cutting In Fine (1)
Bolero (Geoff)
Long Way From Home (1)
The Heat Goes On (3)
Military Man (5)

Acoustic Set
Open Your Eyes (2)
Voice Of America (3)
Don’t Call Me (5)
The Longest Night (8)
Stop The Rain

What About Love (9)
Sole Survivor (1)
Only Time Will Tell (1)

Bis
Go (3)
Heat Of The Moment (1)
 

Zdjęcia:

Scena już jest gotowa Geoff Downess ustala szczegóły Potężne stanowisko pracy dla Geoff’a John Payne Acoustic Set Sklepik koncertowy - bardzo drogi Guthrie Govan Acoustic Set Geoff jak za dawnych lat Czy młodzi dobrze się spiszą? Geoff w swoim żywiole John Payne w akcji Chris Slade - niestety schowany Guthrie a za nim? John. Jeszcze raz Govan Guthrie Geoff Downes po raz ostatni.
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.