ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 28.04 - Gdynia
- 10.05 - Piekary Śląskie
- 11.05 - Kraków
- 12.05 - Lublin
- 28.04 - Poznań
- 04.05 - Lublin
- 10.05 - Łódź
- 11.05 - Warszawa
- 17.05 - Gorzów
- 18.05 - Szczecin
- 19.05 - Bydgoszcz
- 07.05 - Chorzów
- 08.05 - Siemianowice Śląskie
- 09.05 - Siemianowice Śląskie
- 17.05 - Wrocław
- 19.05 - Katowice
- 20.05 - Ostrava
- 21.05 - Warszawa
- 22.05 - Kraków
- 25.05 - Łódź
- 25.05 - Zabrze
- 26.05 - Zabrze
- 08.06 - Żórawina
- 29.06 - Toruń
- 30.06 - Toruń
- 11.07 - Bolków
- 12.07 - Bolków
- 13.07 - Bolków
- 14.07 - Bolków
- 12.07 - Żerków
- 13.07 - Katowice
- 14.07 - Katowice
- 17.07 - Warszawa
- 21.07 - Warszawa
- 26.07 - Łódź
- 27.07 - Łódź
- 27.07 - Ostrów Wielkopolski
 

wywiady

01.06.2013

W świecie Earthmonkey wszystko może się zdarzyć... i często się zdarza – rozmowa z Peatem Bogiem o stworzeniu małpiego gaju i innych cudach

W świecie Earthmonkey wszystko może się zdarzyć... i często się zdarza – rozmowa z Peatem Bogiem o stworzeniu małpiego gaju i innych cudach
Peat Bog zaczynał u boku Steve'a Stapletona z Nurse with Wound na początku lat 90. Następnie, dzięki sile sugestii lidera NwW, postanowił w roku 2003 nagrać swój pierwszy solowy album Audiosapien pod wymyśloną naprędce nazwą Earthmonkey, nawiązującą do Ramajany. Od czasu debiutu spod palców Boga spłynął deszcz elektryzujących dźwięków, jakich zapis uwieczniony został na trzech płytach długogrających, dwóch EP-kach oraz jednym krążku z wcześniej niepublikowanymi nagraniami EM. O prawdziwym boomie wydawniczym zespołu z Wielkiej Brytanii możemy mówić dopiero w tym roku, gdy w sprzedaży pojawiły się aż trzy odjazdowe nowości EM – Unreleased Earthmonkey Outtakes, Pharmacy Fields oraz Butterfly Kiss. O tych wydawniczych kąskach, jak również całej historii zespołu, opowiada na łamach naszego serwisu naczelny małpiego klanu Earthmonkey Peat Bog.

ArtRock.pl: Kiedy tak naprawdę zacząłeś nagrywać pod szyldem Earthmonkey?

EarthMonkey: Jako EM zacząłem nagrywać w 2003 roku. Pracowałem w tym czasie z Nurse with Wound i The Inflatable Sideshow. Wchodziłem do studia z NwW, natomiast koncertowałem po całej Europie z TIS. Pewnego razu Steve z NwW zabrał mnie do studia, które znajdowało się w Preston w Anglii. Mieściło się ono w starej wieży wodociągowej. To, co w niej powstało, znalazło się później na albumie NwW z moim udziałem, tj. An Awkward Pause. Mniej więcej w tym samym czasie Steve zasugerował mi, że powinienem zdefiniować własne brzmienie na autorskim krążku. Ponieważ nasze wspólne wydawnictwo, World Serpent Records, dogorywało, a inne muzyczne bandy przechodziły wówczas pod skrzydła nowo powstałej Beta-lactam Ring Records z bazą w Portland w USA, więc z pomocą przyjaciół stworzyłem album Audiosapien i zapukałem do BlRR. Tak narodziło się Earthmonkey.

AR: Jakie były przyczyny nadania grupie muzycznej tak osobliwej nazwy jak Earthmonkey?

EM: Musieliśmy skończyć swój pierwszy album, na którego nagranie mieliśmy zaledwie dwa tygodnie. Było więc mało czasu i trzeba było szybko wymyślić nazwę dla zespołu. Gdy pewnego wieczoru miksowaliśmy materiał Audiosapien, moją uwagę zwrócił plakat – studio pełne było różnych artystycznych prac – przedstawiający postać Hanumana, hinduskiego bóstwa o wysuniętej do przodu, małpiej szczęce. Teraz już wiesz, skąd się wzięła nasza nazwa. Ponadto Earthmonkey  doskonale pasowało też do tytułu debiutanckiej płyty, Audiosapien. Hanuman wyraża spontaniczność i ciekawość wzorem małpy. Z kolei Vanary, czyli po prostu małpoludy, zamieszkujące mityczne lasy (wg pochodzącego sprzed bez mała 2 tys. lat eposu sanskryckiego Ramajany), potrafią jak artyści-muzycy zmieniać kształty, rozszerzać się i kurczyć, a nawet latać, lecz przede wszystkim są symbolem poświęcenia dla moralnie wyższych celów. Niektóre z moich utworów zostały zainspirowane światem opisanym w Ramajanie: „Ramma Hamma”, Hanu@Basecloud, Vanara Swing (na mini-albumie Drum Machine wystąpił błąd w pisowni). Ponadto „Sapphire Wave” rozpoczyna się wyimkiem pochodzącym nomen omen z Ramajany.

AR: Ponieważ wasza muzyka rozbrzmiewa transem i głęboką psychodelią, chciałbym zapytać, co stanowi źródło inspiracji dla EM? Muzyka zespołu wydaje się świecić delikatnym blaskiem odbitym od planety Gong oraz czerpać niektóre pomysły od twórców Krautrocka. Słuchając za każdym razem instrumentalnej kompozycji EM „Varana Swing”, przepraszam, „Vanara Swing”, od razu mam przed moimi oczami dźwiękowe przestrzenie kreowane przez Klausa Schulze „na wysokości”.

EM: Tworzę własną muzykę tak, żeby się odkręcić, zrelaksować i dać się ponieść w miejsce, dokąd prowadzi ścieżka dźwiękowa, którą akurat rejestruję. Jest wielu artystów, których twórczość wyrzuciła mnie w przestrzeń, w której doskonale się czuję i poruszam. Ale [jak to bywa z prawdziwymi artystami – dop. red.] najwięcej zawdzięczam samemu sobie.

AR: Kiedykolwiek słucham płyt EM, doznaję wirującej sensacji na miarę kosmicznego tripu. Dlatego często zastanawiam się, w jakich okolicznościach powstaje naznaczona „farmaceutykami” muzyka Boga i czy miejsce, w którym dochodzi do pierwszych małpich figli, jest na tyle ekstraordynaryjne, iż tylko niezwykłe rzeczy się w nim dzieją.

EM: Miewam podobne sensacje! Utwory powstają niejako same... W świecie EM wszystko może się zdarzyć... i często się zdarza.

AR: Prawdziwie efektownym kontrapunktem w stosunku do elektronicznych kolaży dźwiękowych jest gra saksofonu na płycie Audiosapien w wykonaniu Andile'a Meshacka. Czy była to jednorazowa przygoda tego saksofonisty z zespołem EM? Słuchając tej akurat płyty, jej rozległych, jeśli nie przepastnych przestrzeni dźwiękowych, odnoszę wrażenie, że zaraz moje ciało pokryje się bujnym owłosienie a'la mój praprzodek.

EM: Andi był moim współlokatorem przez jakiś czas. To świetny kompozytor i kowal dźwięku. Podsuwałem mu pierwotną wersję utworu, a on brał lejce w swoje ręce i robił, co chciał. Zawsze pewny siebie w pracy. Nie grał jednego riffu, tylko nakładał jeden po drugim na siebie tworząc fanfary harmonii. Nasza współpraca zakończyła się, kiedy musiałem wyjechać w podróż. Szczególnie podobało mi się, jak Andi wybuchał gniewem i zaczynał psioczyć w swej rdzennej mowie, języku Xhosa [południowoafrykańskim z rodziny bantu – dop. red.]. „Sapphire Wave”, w swej środkowej części, zawiera jedną z takich niesamowitych opowieści w tzw. języku mlaskanym. Andi to wspaniały człowiek i prawdziwy kompan.

AR: Jak długo pracowałeś nad swym ostatnim albumem, Pharmacy Fields? Czy miałeś uciechę nagrywając i miksując poszczególne zbitki dźwięków w jedną spójną całość? Pytam, bo ledwo wypuściłeś na rynek własnym sumptem „kosmiczne odpadki” pt. Unreleased Earthmonkey Outtakes, już szykowałeś do sprzedaży kolejny krążek PhF. Nie powiem, całkiem zawrotne tempo.

EM: Zawsze coś się znajdzie, żeby wrzucić do gara. Zawsze jest jakaś ścieżka do opracowania, a następnie zmiksowania. PhF powstawały przez co najmniej rok podczas jamowych sesji na żywo. Nie mieliśmy jednej skonkretyzowanej wizji twórczej. Nie wiedzieliśmy, jak będzie wyglądać ostateczny efekt. Zwykle wystukuję rytm na klawiszach i od tego wszystko się zaczyna. Od razu słyszę dron w rodzącym się nagraniu, który jest niezwykle istotny dla „małpiego” flow. Potem nakładamy ścieżki na siebie.

AR: PhF, podobnie jak Be That Charge, zdobi naprawdę artystyczna okładka. Czy artwork afiszujący PhF jest twojego autorstwa?

EM: Chris z BlRR podsunął mi oryginalny pomysł spirali. Cała reszta jest produktem mej wyobraźni. Zresztą zawsze interesowały mnie jaskrawe i krzykliwe obrazy, ponieważ, w moim odczuciu, pokazują charyzmę, pewność siebie.

AR: Powiedz mi, który ze swoich albumów cenisz najbardziej i dlaczego?

EM: Po prostu lubię całą historię EM. Ale jeśli miałbym wybrać, to zawsze stawiam najwyżej twór, nad którym w danej chwili pracuję. Ekscytuje mnie możliwość formowania go od środka i wyłączny wpływ na to, jak będzie wyglądał jego ostateczny kształt. Gdy już skończę nad nim pracę, rzadko do niego wracam. To jest jak nakładanie farby, która szybko schnie i nie potrzebuje korekt.

AR: Na koniec chciałem zapytać o to, czy w najbliższym czasie zamierzasz wypromować, koncertując na lewo i na prawo, swój ostatni długogrający album, PhF? Jak to widzisz, Peat?

EM: Pracuję na stałe jako artysta w rezydencji, w której mieści się szkoła dla dzieci o specjalnych potrzebach [The Great Oaks School – dop. red.]. To miejsce, w którym muzyka odgrywa niebagatelnie ważną rolę w rozwoju tych dzieci.
Pytasz o koncerty!? Stary, całe lata grałem dla zaprawionych alkoholem tłumów. Kto by chciał z podobną ochotą słuchać jakiegoś Didżeja? Pieprzyć to! Muzyka zmienia życie. Powiedziawszy to sobie, nawiązałem kontakt z teatrem i skomponowałem pod szyldem EM ścieżkę dźwiękową pod tytułem Butterfly Kiss. Osadziłem dźwięki w sztuce teatralnej, zmontowałem film oraz skomponowałem całą muzykę. Muszę przyznać, że mam ochotę na więcej tego rodzaju pracy z dźwiękiem i obrazem, gdyż wydaje się atakować wszystkie zmysły. Soundtrack Butterfly Kiss jest wraz z innymi sesyjnymi odrzutami EM do pobrania ze stron: peatbog2006@hotmail.com oraz www.blrrecords.com.

Rozmawiał Tomasz Ostafiński

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
Picture theme from Riiva with exclusive licence for ArtRock.pl
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.