Tytułowy „Port Łez” znajduje się w irlandzkim miasteczku Cobh. To właśnie tam wielu mieszkańców zielonej wyspy na zawsze żegnało swych najbliższych. Stamtąd wypływały statki płynące za ocean, do świata, w którym emigranci musieli odnaleźć nowe przeznaczenie. Co ciekawe (i smutne) także z Cobh wypłynął amerykański okręt „Lusitania”, który został storpedowany przez Niemców podczas I Wojny Światowej – płynęły nim wtedy setki emigrantów.
Do sięgnięcia po tematykę związaną z jednym ze smutniejszych elementów irlandzkiej historii skłoniła Andy’ego Latimera śmierć ojca. Tak właśnie powstał concept album będący jednym z najlepszych dokonań zespołu Camel. Płyta, która mimo iż nagrana została w 1996 roku śmiało może być zakwalifikowana do tzw. "klasyki".
Muzyka na Harbour Of Tears głęboko zakorzeniona jest w irlandzkiej tradycji. Mnóstwo tu folkowych elementów, pięknie brzmi flet. Spokojne, dostojne irlandzkie dźwięki znakomicie współgrają z płaczliwą gitarą Latimera.
Krążek otwiera Irish Air – subtelna wokaliza Mae McKenny, która rozwinięta jest następnie przez przepiękny gitarowy motyw z „irlandzkim duchem” w tle. Rozpoczyna się historia przepełniona smutkiem i tęsknotą. Historia, z którą utożsamiać się mogą nie tylko Irlandczycy. Wystarczy przecież zastanowić się nad dziejami Polski – ta płyta może równie dobrze dotyczyć losów naszych przodków. Opowieść snuje sama muzyka – nie za wiele jest na Harbour Of Tears wokali (chociaż także odgrywają istotną rolę).
Są na tej płycie momenty naprawdę wzruszające – chociażby króciutkie kompozycje Cobh i Under The Moon. Chyba tylko Andy Latimer potrafi w dźwięku gitary oddać tyle uczuć. Są również chwile kontrastujące z nostalgicznym charakterem całego albumu jak chociażby w Running From Paradise. Płyta jest jednak niesamowicie spójna. Zabiera w słuchacza w niepowtarzalną dźwiękową podróż.
of old yesterday,
I stand at the edge
of my childhood to find,
I long for the shadows
that danced at the end of the day...
Nie powinno się pochopnie używać słów „piękno”, „sztuka” etc, ale myślę, że w przypadku Harbour Of Tears można to uczynić z całą stanowczością i pewnością. Jak dobrze, że powstają takie płyty.