Dokształt koncertowy. Semestr czwarty – wykład jedenasty.

 

Bauhaus był jednym z bardziej znaczących brytyjskich zespołów nowofalowych pierwszej połowy lat osiemdziesiątych. Zwykle też w stosunku do nich używane jest określenie gotyk i uważani są za pionierów tegoż gatunku. Ale w gruncie rzeczy chodzi tutaj o sam image. Bo  do  gotyku podciągano też Siouxsie and The Banshees i The Cure, o których mówiło się, że straszą trupią bladością swoich wokalistów. A gotyk stał się takim bardziej wyrazistym muzycznym stylem dopiero, kiedy kilka lat później przyszli Sisters of Mercy i Fields of The Nephilim i całkowicie muzycznie go zredefiniowali. Sam Bauhaus, chociaż wyglądający odpowiednio stylowo, grał ostrego, dynamicznego rocka, jak najbardziej na czasie, do którego pasowały określenia nowa fala, post, punk, czy cold-wave.   Najważniejsza płytą w dorobku grupy jest ich debiutancki maksi-singiel – „Bela Lugosi’s Dead”, bo każdy, co cokolwiek wie o tej grupie, zna tego singla. Trochę to może i niesprawiedliwe, bo ma ta grupa na sumieniu kilka bardzo dobrych płyt. A z drugiej strony, to płyta założycielska gatunku – okładka, tematyka, image zespołu.

 

Grupa od razu starała się wykreować na swoich koncertach nastrój pewnej niesamowitości, przy pomocy samej muzyki, ale też i scenografii, kreacji scenicznej.   Najlepiej widać to na filmie „Archive” – bardzo fajnie zrobionej koncertówce, która zaczyna się od świetnej sekwencji fabularnej.

 

Ale dzisiaj zajmiemy się płytą audio, bez obrazków. W wypadku tego wykładu chodziło mi raczej o sam zespół, a nie o konkretną płytę, dlatego zastanawiałem się by tu lepiej pasowało – czy obszerniejszy, stosunkowo nowy, lepiej brzmiący „Gotham”, nagrany już po reaktywacji, czy pochodzący z lat osiemdziesiątych, surowy, ale bardziej zwięzły i dynamiczny „Press…”. Szczerze mówiąc, ani jeden album, ani drugi nie należą do koncertowej ekstraligi, ale oba są moim zdaniem lepiej niż dobre – każdy z innych powodów. Wybrałem, jak widać, ten drugi – jak zwykle na zasadzie – dokument z epoki.

 

Geneza „Press…” jest dosyć skomplikowana, bo pierwszy raz ujrzał światło dzienne, jako bonusowy krążek do wydania „limited edition” „The Sky’s Gone Out”. Niedługo potem ukazał się jako wydawnictwo samodzielne, a w roku 1988 pojawiła się kompaktowa reedycja  o wzbogacona o sześć dodatkowych nagrań.  Nigdy nie słyszałem wersji z winyla, dla mnie „Press…” zawsze trwał ponad siedemdziesiąt minut i taka wersja moim zdaniem jest dużo lepsza, bo te dodatkowe nagrania są bardzo dobre.  Szczególna uwagę zwróciłbym tu na „Waitnig for The Man” wykonane z gościnnym udziałem Nico. Z innych utworów, to na pewno bardzo dobra wersja Beli Lugosiego i jeden z moich ulubionych numerów grupy – „Dark Entries”. Trzeba przyznać, że z tej wersji kompaktowej zrobiła się  bardzo uczciwa przekrojowa płyta, przez prawie cały wczesny okres działalności grupy. Wczesny – bo wydane w 1983 roku  „Burning from The Inside” przyniosło dość znaczące zmiany w stylu grupy.

 

Po Bauhaus nie ma się co spodziewać jakichś popisów wirtuozerskich – nie ta muzyka, nawet nie ta ideologia muzyczna, wyrośli z punka, który kwestionował większość muzycznej tradycji. Grają równo, głośno, mocno – tu liczą się przekaz ze sceny, nastrój, muzyka. A sama muzyka – zgiełkliwa, ponura, wiejąca chłodem.  Chociaż co do nastroju, to lepsze pewnie byłoby na przykład „Archive”, jako połączenie obrazu i muzyki. Ale „Press…” mimo, że to sama muzyka też jest wydawnictwem zacnym. Chociaż nagrano to na kilku różnych koncertach,  to wszystko jest bardzo spójne, jakby z jednego występu. Nawet w tych najwcześniejszych nagraniach słyszymy, że jest to grupa, która od początku była ukształtowana stylistycznie i od początku coś na scenie potrafiła zaprezentować.

 

Lubię „Press…” mimo, że to surowizna straszna, omalże bootlegowi, ale w tych wykonaniach coś jest – coś nowego, oryginalnego, własnego – na pewno wartościowego. Nie tylko dokument z epoki, ale też dobry koncert wybitnego zespołu.

 

PS. Czwarta płyta „Burning from The Inside” to całkiem inna historia.

 

Pytania:

  -   Na poczatek łańcuszek szczęścia. 

Alma Mahler -> (…)->Bauhaus.

Jakie słowo – nazwa, nazwisko należy umieścić trzeba w miejscu kropek i wyjaśnić dlaczego takie a nie inne.  (5 pkt.)

 -    Proszę wyjaśnić co znaczy tytuł płyty (5 pkt.)

 -    Jaki był najsłynniejszy „teledysk”  Bauhausu? (3 pkt.)

 -    Proszę podać tytuły dwóch największych przebojów Murphy’ego solo i Love And Rockets w Polsce – co ciekawe było to mniej więcej w tym samym czasie – kiedy? (5 pkt.)