ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Cocteau Twins ─ Treasure w serwisie ArtRock.pl

Cocteau Twins — Treasure

 
wydawnictwo: 4AD 1984
 
"Ivo" – 3:53/ "Lorelei" – 3:43/ "Beatrix" – 3:11/ "Persephone" – 4:20/ "Pandora (For Cindy)" – 5:35/ "Amelia" – 3:31/ "Aloysius" – 3:26/ "Cicely" – 3:29/ "Otterley" – 4:04/ "Donimo" – 6:19
 
Całkowity czas: 41:19
skład:
Elizabeth Fraser - Vocals, Voices Robin Guthrie - Guitar Simon Raymonde – Bass
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Niezła płyta, można posłuchać.
,0
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,6
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,16
Arcydzieło.
,64

Łącznie 86, ocena: Arcydzieło.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
31.12.2009
(Recenzent)

Cocteau Twins — Treasure

 

Ćwiara minęła! Last, but not least! Chyba od początku planowałem, że recenzja tego albumu będzie kończyć moją pisaninę o muzyce z 1984 roku. Zacząłem ją pisać dość dawno temu, ale nie skończyłem i dopiero nieuchronnie nadciągający koniec roku zmobilizował mnie, żeby wreszcie się z nią uporać.
 
Ta płyta podbiła z marszu serca polskich słuchaczy. Zachwycili się, a na początku nawet nie bardzo wiedzieli czym, bo Piotr Kaczkowski był łaskaw zakamuflować nazwę zespołu i tytuł jedną z liter greckiego alfabetu – nie pomnę jaką (była kiedyś taka akcja, niech starsi wytłumaczą młodszym o co chodziło dokładnie, a wszystko zaczęło się od „Chenko” Red Box). Podbiła, ale nie wszystkich. Początkowo byłem odporny na uroki „Persefony” czy „Pandory”, z 4AD kręciło mnie tylko Dead Can Dance. Ale minęło kilka miesięcy i mnie też  dosięgło. Nie było innego wyjścia.
 
Z perspektywy tego minionego ćwierćwiecza „Treasure” to płyta – absolut. Pomnikowe dzieło lat osiemdziesiątych, nierozerwalnie  z tymi latami związane. Taka muzyka mogła powstać tylko wtedy – ani wcześniej, ani później. Zupełnie niemożliwa do stylistycznego zaszufladkowania, jak większość muzycznych arcydzieł. Jasne, że można ja zapakować do pojemnego wora z napisem „nowa fala”, ale tak można zrobić z całymi batalionami wykonawców z tamtego okresu. Jest to równie pojemne pojęcie jak teraz „Indie rock” – a nawet pojemniejsze. Prędzej można to określić jako „brzmienie 4AD” – to już jest trochę precyzyjniejsze. Słuchacze, którzy jeszcze cokolwiek z tamtych lat pamiętają, kojarzyć to będą z muzyką bardzo nastrojową, podniosła, delikatna i eteryczną – zazwyczaj bardzo piękną – This Mortal Coil, Dead Can Dance i właśnie Cocteau Twins. „Treasure” dokładnie takie jest, w każdym calu. A co najciekawsze, małpa od której w prostej linii „Skarbczyk” pochodzi, to zgraja obwiesi zwana Sex Pistols. To wcale nie jest dowcip, da się udowodnić takie pokrewieństwo. Pistolsi inspirowali sporo zespołów, które wtedy powstawały, min. Warsaw, który szybko przekształcił się w Joy Division. Joy Division też stał się inspiracją dla równie wielkiej rzeszy wykonawców. Do nich zaliczali się też Cocteau Twins. „Garlands”, debiut zespołu jest tego oczywistym przykładem. A Cocteau Twins wystarczyły trzy lata i trzy płyty, żeby z zespołu nowofalowego, pod silnym wpływem Iana Curtisa & co. wyewoluować do „Treasure” – kosmiczne tempo. Już nawet na debiutanckim „Garlands” słychać było, że Cocteau Twins chodzi o coś więcej niż kopiowanie Joy Division, że ten zespół ma swój styl, „Head over Heels” to potwierdzała, a „Treasure” to było jak uwolnienie się z kokonu wielkiego kolorowego motyla.
 
W czym tkwi przyczyna, że „Treasure” zwane też „Księgą Imion” lub „Cechem Rzemiosł Różnych” ma status płyty kultowej i stale rosnącą rzeszę wyznawców, darzących ją bałwochwalczym uwielbieniem?… Przyczyna tkwi we wszystkim. W samej muzyce, w sposobie jej wyprodukowania, w aranżacjach, śpiewie Elizabeth Fraser – po prostu we wszystkim. Cholera, co ja tu będę próbował pisać o czymś, co tak w ogóle jest nieopisywalne. Drogi czytelniku, jeśli tego nie znasz  – weź sobie zorganizuj tą płytę, odpal – to będziesz wiedział, dlaczego Kapała się tak nad nią ślini.
 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.