ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Vangelis ─ L'Apocalypse des animaux w serwisie ArtRock.pl

Vangelis — L'Apocalypse des animaux

 
wydawnictwo: Polydor 1973
 
1. "Apocalypse des animaux – Générique" – 1:26
2. "La petite fille de la mer" – 5:54
3. "Le singe bleu" – 7:39
4. "La mort du loup" – 3:03
5. "L'ours musicien" – 1:03
6. "Création du monde" – 10:03
7. "La mer recommencée" – 5:56
 
Całkowity czas: 35:00
skład:
Vangelis - wszystkie instrumenty
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Niezła płyta, można posłuchać.
,0
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,5
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,12
Arcydzieło.
,54

Łącznie 72, ocena: Arcydzieło.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
06.07.2014
(Recenzent)

Vangelis — L'Apocalypse des animaux

 

Z Grecji na Marsa. A potem do Watykanu.

Czyli cykl o Vangelisie.

 Odcinek siódmy.

 Vangelis we Francji nie tylko zdobył sobie sławę jako członek Aphrodite’s Child, ale też szybko wyrobił sobie markę zdolnego twórcy muzyki filmowej. Jeszcze w 1970 roku nawiązał współpracę ze znanym, francuskim dokumentalistą Frederikiem Rossifem, przygotowując ścieżkę dźwiękową dla jego serii przyrodniczej  "L’Apocalypse des animaux" (sześć odcinków emitowanych w latach 1970-1971). Światło dzienne, w formie płytowej, muzyka ta ujrzała  trzy  lata później, pod koniec 1973 roku. Wtedy dopiero Polydor  zdecydował się wydać ten materiał. Oczywiście nie jest to cała muzyka z tego serialu, tylko wybrane fragmenty – zapewne, według artysty, najciekawsze.

 Nie ma co mówić – płyta jest zjawiskowo piękna. Na pierwszy plan wybijają się „Creation du Monde” – śliczna, nastrojowa impresja, taki typowy Vangelis, pięknie wykorzystujący ówczesną elektronikę do kreowania muzycznych obrazów, oraz „Le Singe Bleu” – nietypowy Vangelis, bo właściwie rdzeń tego utworu to trąbka solo, a nie pamiętam, żeby zbyt często taki instrument  pojawiał się często w twórczości tego pana. Ale jako pomysł na muzykę podobne rozwiązania wtedy stosowano częściej, coś podobnego możemy znaleźć też i na ścieżce dźwiękowej do filmu „Kobieta i mężczyzna”. Również bardzo ładny jest finałowy „La Mer Recomencee”. Też bardzo stonowany, pastelowy utwór.

 Wcale się nie dziwię Karolowi Kolbuszowi, że to jest jego ulubiona płyta Vangelisa – ma prawo. Im  się jej dłużej słucha, tym bardziej się podoba. Pierwsza wielka płyta Vangelisa? Hm… nie do końca pasuje do niej określenie wielka. To nie jest jakieś monumentalne dzieło, zrobione z wielkim rozmachem, jak na przykład „Heaven And Hell”, to subtelna, kameralna produkcja – za to bardzo piękna.

 Tak dobrze rozpoczęta współpraca nie mogła zakończyć się szybko skończyć. Vangelis z Rossifem pracowali ze sobą jeszcze przez kilkanaście lat przy różnych filmach, a efektem było sporo naprawdę znakomitej muzyki, między innymi „La Fete Sauvage” i „Opera Sauvage”. Ale o tym za jakiś czas.

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.