Kolejny drobny krok biłgorajskiej Kali – Guli w kierunku pierwszego długogrającego albumu. Minotaur to już czwarta mała płytka przygotowana przez zespół. Poprzednią, wydaną dwa lata temu, Crucial Point, mieliśmy okazję recenzować już w naszym serwisie.
Co przynosi nam ten skromny mini-album w porównaniu z poprzednim wydawnictwem. Po pierwsze nieco krótszy materiał. Tylko trzy utwory zawarte w nieco ponad piętnastu minutach. Ponadto, sama rzecz jest bardziej profesjonalnie i do tego gustownie wydana. Muzycznie też jest nieco inaczej, choć stylistyczne ramy melodyjnego rocka połączonego z żeńskim wokalem zostały zachowane. Tym razem jednak grupa bardziej stawia na gotycki i mroczny wręcz klimat i większą wzniosłość swoich kompozycji. Dotyczy to szczególnie dwóch pierwszych numerów "Bezsennego" i "Mrocznego pasażera". Pisałem przy okazji recenzji Crucial Point o porównaniach do Lacuny Coil, czy naszego Delight. Tym razem we wspomnianej "Bezsenności" słychać również rodzimego Closterkellera. "Mroczny pasażer" ma z kolei absolutnie przebojowy potencjał, troszkę w stylu Evenescence, stając się najlepszym numerem na płycie. To w zasadzie ballada z mocnym i agresywnie zaśpiewanym refrenem, do tego bardzo podniosłym i melodyjnym (przyznam, że sam od kilku dni nie mogę się od niego uwolnić). Muzycy zdecydowali się ponadto dodać mu, na zupełny koniec, nieco pieprzu, załączając mocny, metalowy riff. Od dwóch wymienionych rzeczy odstaje numer tytułowy – mniej jednorodny rytmicznie i muzycznie. Z najmocniejszą na płycie partią wokalną Yo położoną na głębokiej i niskiej oraz agresywnej gitarze i z trochę progresywnymi zagrywkami. Tym razem grupa zaniechała growlowych ornamentów, zupełnie też porzuciła anglojęzyczne teksty.
Cóż, całkiem solidna to muzyka, z muzycznym warsztatem i ciekawym wokalem. Czas na pełnowymiarowy debiut. Wtedy też czas przyjdzie na wystawianie gwiazdek.