ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Wilson, Steven ─ Insurgentes w serwisie ArtRock.pl

Wilson, Steven — Insurgentes

 
wydawnictwo: Kscope 2008
dystrybucja: Rock Serwis
 
1. Harmony Korine - 5:08
2. Abandoner - 4:48
3. Salvaging - 8:17
4. Veneno Para Las Hadas - 5:57
5. No Twilight Within the Courts of the Sun - 8:37
6. Significant Other - 4:31/ 7. Only Child - 4:24
8. Twilight Coda - 3:25
9. Get All You Deserve - 6:17
10. Insurgentes - 3:55
 
skład:
Steven Wilson - All voices and instruments except: Gavin Harrison – drums (tracks 1, 2, 3, 5, 6, 7, 9, Bonus disc 1, 2 and 3), cymbals (4) Tony Levin – bass (5, 6 and Bonus disc 3) Mike Outram – electric guitar (5 and 8) Dirk Serries – guitar drones (3 and 9) Jordan Rudess – piano (4, 5 and 8) Clodagh Simonds – vocals (6) Sand Snowman – acoustic and processed acoustic guitars (2 and 8), recorders (4) Theo Travis – wah-flute (2), clarinet (4 and Bonus disc 1), saxophone (Bonus disc 1) Michiyo Yagi – 17-string bass koto (10), 21 string koto (Bonus disc 3)
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,2
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,2
Album słaby, nie broni się jako całość.
,2
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,3
Album jakich wiele, poprawny.
,2
Niezła płyta, można posłuchać.
,4
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,18
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,35
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,30
Arcydzieło.
,34

Łącznie 132, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Ocena: 7 Dobry, zasługujący na uwagę album.
30.12.2008
(Recenzent)

Wilson, Steven — Insurgentes

Pomimo wielkiej popularności, trudno nazwać Stevena Wilsona gwiazdą. Odpowiedniejszą ksywką dla niego jest raczej „cwaniak”. Naprawdę… Ten człowiek potrafi sprzedać to samo dziesięć razy i w dodatku tak, żeby wszyscy wyli z radości:-) I nie chodzi tu o reedycje albumów w nowych wersjach. Wskażcie mi drugiego muzyka, który z czterech akordów potrafi zrobić sześć piosenek! I to tak, żeby się nie wydało od razu. No ale mniejsza z tym. W końcu zjawisko, jakim niewątpliwie jest Steve, doczekało się pierwszego albumu sygnowanego własnym nazwiskiem. Czy jest to kolejne „to samo” spod znaku Wilsona, tylko wydane pod innym szyldem?

Okazuje się, że nie jest tak łatwo odpowiedzieć na to pytanie. Z jednej strony album ten faktycznie może się wydawać mieszanką wszystkiego, w co Wilson bawił się przez lata. Jednak jakby tak się głębiej zastanowić, to w rezultacie wyszło coś zupełnie nowego. Jednak pierwszy utwór to jeszcze typowy, przewidywalny Wilson. Coś z pogranicza Jeżozwierzy i Blackfield, ale w dobrym wydaniu. Warto zauważyć (nawiązując do tego cwaniactwa…), że na końcu słyszymy ten sam motyw, co w „Once” z drugiej płyty Blackfield. Ale to szczegół. Kolejne utwory są trudniejsze do umiejscowienia na Wilsonowej, muzycznej mapie i naprawdę potrafią zaskoczyć. „Abandoner” zaczyna się podobnie jak trzecia część „Truenorth” z tegorocznego No-Mana, plus wokalne zawodzenie i akustyczna gitara gdzieś w tle. Wszystko tak spokojnie się snuje w melancholii, aż tu nagle spada na nas ściana jakichś niepokojących dźwięków. Miodzio. Następnie jedno z moich ulubionych nagrań - „Salvaging”. Najpierw ostre, trochę monotonne riffy, a w piątej minucie zaczyna się istny Vangelis. Podobieństwo do „Main Titles” z Łowcy Androidów przypadkowe raczej nie jest, ale co z tego… Bajka! „Venemo Para Las Hadas” będzie chyba najbardziej kontrowersyjnym momentem „Insurgentes”, gdyż jest to po prostu wariacja na temat tego słynnego momentu z początku „The Sky Moves Sideways”. No wiecie… „We lost the skyline...”. Niektórym może się nie spodobać, że Wilson coś takiego pakuje na płytę i nazwać to wypełniaczem. Mnie jednak to nie razi.

No i czas na utwór, który z tego, co czytam uznawany jest już za najlepszy na krążku – „No Twilight Within The Courts Of The Sun”. Połamany rytm, gitarowe plamy autorstwa Mike’a Outrama (takiego gitarowego grania u Wilsona nie słyszeliśmy nigdy). Za to łatwo możemy odgadnąć kto tu gra na basie. Tony Levin to Tony Levin:-) Rozimprowizowany początek, niczym wyjęty z Liquid Tension Experiment, później ostre przejście i pół-szept Wilsona. Znalazło się też miejsce dla Jordana Rudessa i na jego klawiszowe zabawy. Świetny, zaskakujący utwór. Duch „The Sky Moves Sideways” odżywa.

Nie mogło też zabraknąć na płycie Steve’a pioseneczki. „Significant Other” to rzeczywiście taka typowa dla niego nostalgiczno-romantyczna balladka. Nowością jest za to gościnny wokal Clodagh Simonds. Bardzo ładne nagranie. Ogólnie do tego momentu albumowi wiele zarzucić nie można. Później robi się mniej ciekawie. Zbudowane na dobrym rytmie „Only Child” jest obrzydliwie nudne! No nie da się praktycznie nic o tym powiedzieć. Już więcej się dzieje w czołówce „Klanu”. „Twilight Coda” bardziej podchodzi pod No-Mana, czyli to co u Wilsona lubię najbardziej, ale wyszło jakoś nijako. „Get All That You Deserve” przypomina „Unquiet Grave”, tylko jest o wiele bardziej wydłużone. Dopiero po czterech, długich minutach zaczyna się coś dziać - włącza się Gavin Harrison i szum trwa już do końca. Ogólnie wygląda na to, że Wilson dużo eksperymentował z dźwiękiem przy robieniu tego albumu. Udaje mu się zrobić mroczny hałas. No i ładna kameralna końcówka. Sam fortepian. Miłe zakończenie.

„Insurgentes” to smutek, melancholia i mrok. Pod tym względem Wilson nie zmienił się nic a nic. Oprócz „Significant One” nie ma tu co liczyć na optymizm w stylu „Deadwing”. Jeśli Wam to nie przeszkadza, to myślę, że warto zapoznać się z tym albumem. Jest tu naprawdę mnóstwo rewelacyjnych momentów, ciekawych rozwiązań i kombinacji, a także kuszących gości specjalnych. Jednak wydaje mi się, że Wilson pospieszył się troszkę i mógł dokończyć swoje dzieło. Mimo wszystko "Insurgentes" to dużo, dużo przyjemności ze słuchania muzyki. A to jest chyba najważniejsze.

Tak gdzieś między 6, a 7 w ArtRockowej skali. Zaokrąglę do siedmiu... Polecam.
 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.