Duet z Wrocławia sensacyjnie objawił się światu swoją bardzo ciekawą EPką "Sinusoidal", oraz wydaną we wrześniu pierwszym pełnym albumem "Out of the wall". Słysząc bardzo wiele fajnych brzmień na jeszcze nie ostygłej EPce, z wielką przyjemnością przyjąłem zaproszenie do wywiadu z zespołem. Nie spodziewałem się nawet, jak wiele łączy muzykę Sinusoidal z tematyką naszego serwisu. Niemniej ważnym i trochę korcącym do zadawania pytań punktem był udział Ady w X-Factor. Ale nie to było najważniejszym tematem rozmowy. W otoczeniu uroczego Parku Południowego ucięliśmy sobie dosyć interesującą dyskusję o tym, o czym nie przeczytacie w kolorowych pismach, a co wyznali przed mikrofonem Ada i Michał. Niezmiernie miło było mi poznać dwójkę bardzo ciekawych ludzi i bardzo obiecujących artystów.
ArtRock.PL: Pytanie do Michała - współpracowałeś z wieloma ciekawymi artystami, także z ciekawymi projektami jak Vertisky Project z udziałem m.in. Magdy Pasierskiej z Me Myself and I …
Michał: Współpraca przy Vertinsky Project Project z Magdą Pasierską… Ja bym to bardziej poszerzył, gdyż nie tylko Magda tam występowała. Również Dariusz “Ju-ghan” Dżugan – bardzo dobry wrocławski kontrabasista, Łukasz Twarkowski reżyserował ten spektakl. Sam zacząłem tworzyć tę muzykę, natomiast potem pracowałem pod koniec z Bogumiłem Misalą, który teraz też robi muzykę do spektaklu Twarkowskiego „Farinelli”, który w sumie niedawno miał premierę.
Adrianna: 16 czerwca ...
Michał: To była bardzo fajna praca, jestem bardzo zadowolony z tej muzyki. Uważam, że wyszła bardzo fajna historia.
ArtRock.PL: W czym się lepiej czujesz – w tworzeniu muzyki ilustracyjnej, teatralnej czy eksperymentów muzycznych?
Michał: Spełniam się na bardzo różnych polach. Bardzo lubię tworzyć muzykę obrazującą coś, instrumentalną, do teatru. Zawsze marzyłem by zrobić muzykę do filmu. Także zajmuję się twórczością komercyjną, zarabiam pieniądze tworząc muzykę do reklam, a Sinusoidal to jakby ‘dziecko’ moje i Adrianny. I to jest najważniejsza sprawa jeżeli chodzi o jakieś działania artystyczne.
ArtRock.PL: Jak to się stało, że się w ogóle spotkaliście?
Michał: Znaliśmy się już jakiś czas, chodziliśmy do wspólnych miejsc. Poznaliśmy się w klubie artystycznym. Dowiedziałem się, że Adrianka śpiewa. Zaprosiłem ją do siebie do studyjka domowego, zaczęliśmy coś razem kombinować... Byłem wtedy na etapie projektu „Siwak”, bo stwierdziłem, że będę producentem i solowo robił wszystko. A muzyków zatrudniał sobie i współpracował z nimi. Tak to wyglądało z ludźmi z kraju i zagranicy. Natomiast z Adrianką współpraca tak przebiegała, że się okazało, że w ciągu paru miesięcy mieliśmy już materiał prawie na całą płytę. Dlatego stwierdziliśmy, że musimy założyć zespół. Szukaliśmy nazwy i Adrianka sama zaproponowała, że może wrócić nazwa Sinusoidal, która wcześniej funkcjonowała, bo Sinusoidal był wcześniej z Magdą Pasierską - ta współpraca się gdzieś tam rozmyła. I tak to się zaczęło.
ArtRock.PL: Co możesz powiedzieć o uczelni London School of Sound?
Michał: Bardziej bym to nazwał szkoleniem niż studiami, gdyż były to bardzo intensywne sześć tygodni. Zdaje się, że to dyplom, ale nie są to pełno wymiarowe studia. Bardzo ciekawa sprawa, dużo się nauczyłem o inżynierii dźwięku, produkcji muzycznej. Nauczali tam producenci światowej klasy. Bardzo fajne doświadczenie, ludzie ze świata, bardzo wiele się tam nauczyłem..
ArtRock.PL: Masz porównanie między tym jak się tworzy muzykę w Anglii, a jak w Polsce. Jakbyś mógł scharakteryzować te różnice?
Michał: Różnica jest zasadnicza, to jest krok milowy. Może nie chodzi tu o produkcje brytyjskie, a raczej amerykańskie. One są dla mnie absolutnym topem światowym, nie do przeskoczenia. Nie mówię tu tylko o muzyce zupełnie komercyjnej, ale też o różnych alternatywnych rzeczach, elektronice. Nie wiem jak oni to robią. Może lata doświadczeń, które przekazują z ojca na syna. Jest to dla mnie po prostu nieporównywalne. Rzeczy, które teraz jestem w stanie wyprodukować i z których jestem zadowolony, oczywiście czerpię inspiracje z wielu źródeł, ale głównie z alternatywnych produkcji amerykańskich – bo w tej muzyce najbardziej siedzę. To i tak jest dla mnie na razie nie do przeskoczenia, ale bardzo chciałbym się do Stanów wybrać i tam się trochę poduczyć, poobserwować jak oni to robią.
ArtRock.PL: A propos Stanów… Kalifornijski zespół The Crystal Method – współpraca z nimi…
Michał: Była przy remiksach. Robiłem dla nich remiks jakiś czas temu. Został ogłoszony konkurs na remiks, były tam 3 główne nagrody, ja zdobyłem drugą nagrodę - finansową. Nie miałem też z nimi kontaktu, wszystko przebiegało przez Internet. Wyszukiwałem sobie konkursy na remiksy, gdyż jest to dla mnie też fajny rodzaj warsztatu produkcyjnego. Mam różnego rodzaju materiał. W przyszłości dążę do tego, by też produkować różnych artystów.
ArtRock.PL: Jakie mieliście inspiracje muzyczne rozpoczynając pracę nad Sinusoidal?
Adrianna: Chodzi o to, czego słuchamy razem?
Michał: No to powiedz, Adrianka.
Adrianna: Toro y Moi, Little Dragon, Lykke Li, Bonobo.
ArtRock.PL: To są zespoły i wykonawcy raczej niespotykani w mainstreamie.
Michał: Nie są mainstreamowe, ale w swoich gatunkach z pewnością topowe. Toro y Moi to ikona amerykańskiego chill wave’u, dosyć nowego gatunku, który czerpie z psychodeli lat 70-tych, ale jest mocno przetworzony przez elektronikę. Bardzo modny w tym gatunku używany jest tak zwany side channing, który na początku był wykorzystywany w produkcjach house’owych i techno. A teraz został wykorzystany do muzyki gitarowo-elektronicznej z dużą ilością wokali ponakładanych, jak u Beach Boys – nawiązujących właśnie do takich klimatów lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. I właśnie na takim efekcie side channingu, czyli takiego pompowania te produkcje tak przebiegały. Bardzo mi się ten element podoba. Wykorzystałem ten efekt w utworze The One, który jest na EP-ce. Mam nadzieję, że mi to fajnie wyszło. Opieramy się na down-tempo, czyli takim Bonobo, kawałki instrumentalne sklasyfikowałbym raczej jako gatunek IDM, ale staramy się nie zamykać. Próbujemy tworzyć coś naszego, gdyż tak jak produkcja może przypominać i nawiązywać do jakichś gatunków, to myślę, że wokal Adrianny jest tak charakterystyczny. Z jednej strony to spaja, a z drugiej tak naprawdę nadaje mu inną jakość. Dlatego chcielibyśmy, że ktoś kiedyś określał nas w jakimś innym gatunku.
ArtRock.PL: Otrzymując Waszą płytę dostałem taką podpowiedź – „spodoba ci się, tu są elementy muzyki Roberta Frippa czy Briana Eno”.
Michał: Są to moi absolutni idole. Brian – twórca i propagator ambientu, Robert Fripp to też fantastyczny muzyk. Pochodzę z rodziny o muzycznych korzeniach, tata ładował mi do głowy i do uszu bardzo różne dźwięki. W liceum słuchałem na przykład Jimiego Hendrixa i innych klasyków, ale bardzo szybko poszedłem w progresywny rock i psychodelę. Czyli na przykład Vanillia Fudge, Iron Butterfly, pierwsze płyty Genesis, Emerson, Lake & Palmer. Jestem też wielkim fanem syntezatorów analogowych.
ArtRock.pl Emerson, Lake and ...
Michał... Obrazki z wystawy – na przykład.
ArtRock.PL: Teksty, śpiewanie po angielsku. Skąd pomysł, żeby to brzmiało po angielsku?
Adrianna: Wydaje mi się, że na tyle jest dźwięczny, ciepły, miły ten język w wymowie, że dużo łatwiej jest się nim wyrażać, niż po polsku. Polski język jest ogólnie trudny do interpretacji. Dużo lepiej czuję się w angielskim.
ArtRock.PL: Znalazłem dużo negatywnych komentarzy pod artystami, którzy publikują utwory śpiewane po angielsku z hasłem: „Czemu nie możecie się tak bawić z językiem polskim?”. Czy odnosi się to do tej trudności, naszej gramatyki?
Adrianna: Myślę, że tak. Dla mnie jest to poziom, do którego muszę dotrzeć, dorosnąć. W tej chwili moja wrażliwość jest na tyle obrazowa (śmiech), żeby ją lepić plastycznie słowem angielskim. Być może dotrzemy do języka polskiego, ale nie jest to nam potrzebne. Mamy z Michałem ambicję, żeby nie tylko grać w Polsce, ale też wyjechać. Wtedy wiadomo nie wchodzi w grę język polski.
Michał: Chciałbym dodać, że nasze ambicje są takie, żeby ta muzyka poszła na szersze wody. Dlatego musi się spisać globalnie. Mamy świadomość tego, jakie na polskim rynku są realia. Niezależnie od tego jakiego byśmy sukcesu nie osiągnęli, a nie spodziewam się żeby to było zatrzęsienie, chcemy by ta muzyka się odnalazła, żebyśmy mogli się spełniać i nadal razem pracować. Dlatego bardzo by nam zależało, by ta muzyka poszła w świat - angielski będzie dobry. Niedawno rozmawialiśmy o tym, żeby może zrobić coś kiedyś po polsku. Był zamysł, żeby zabrać się za poezję, ale do tego trzeba też dojrzeć interpretacyjnie. Na razie to są plany dalekosiężne.
ArtRock.PL: Adrianno… Jesteś po studiach dziennikarskich?
Adrianna: Nie. Przerwałam, bo chciałam się zająć Sinusoidalem w pełni. Dziennikarstwo studiowałam tylko dlatego, że nie dostałam się dwukrotnie na studia aktorskie.
ArtRock.PL: Ale scena cię ciągnie?
Adrianna: Scena mnie ciągnie od trzeciego roku życia, odkąd zaczęłam grać na fortepianie.
ArtRock.PL: A zaczęłaś grać dając koncert wraz z synem prof. Jana Miodka?
Adrianna: Nie, absolutnie żaden koncert. Uczyliśmy się u tej samej pani profesor. Jako maleńka dziewczynka na tym etapie, ledwie poznawałam nutki. Pamiętam, że uczyłam się wtedy, że “c” to cesia, “f” jak fajka, “h” huśtawka i wytrwale powtarzałam“skacze wróbel po ścieżynce - zbiera chleb po okruszynce” <śmiech>. Przysłuchiwałam się ćwiczeniom Marcina i można powiedzieć, że zaraził mnie swoją grą. U mnie w rodzinie nie ma głębokich korzeni muzycznych i musiałam to czerpać z innych źródeł. Tak mnie to fascynowało, że rodzice postanowili później kupić mi pianino i zaczęłam grać.
ArtRock.PL: Drugim instrumentem, na którym uczyłaś się grać był flet poprzeczny:
Adrianna: To krótka historia i raczej bez happy endu.
ArtRock.PL: Te umiejętność gdzieś wykorzystujesz? Na przykład przy tworzeniu muzyki do Sinusoidal?
Adrianna: Podgrywam sobie tworząc linie wokalne. Bardzo staram się otwierać głowę do improwizacji w śpiewaniu.
ArtRock.PL: Czy może rekompensatą tego nie dostania się do szkoły teatralnej są występy w słuchowiskach dla dzieci?
Adrianna: Haha. To też krótka historia, ale w sumie tak jest. Troszeczkę się spełniłam w tej dziedzinie.
ArtRock.PL: Wystąpiłaś niedawno w takim fajnym programie, który wszyscy mieliśmy okazję oglądać. Skąd pomysł by wystąpić z Ettą James na początek?
Adrianna: Miałam przygotowany utwór duetu Gnarls Barkley - “crazy” . Natomiast zauważyłam, że na castingu śpiewają wszyscy to samo i tych “Barkleyów” było tam chyba z 6 (śmiech). Dlatego postanowiłam wybrać drugi podkład, który miałam już wcześniej przygotowany. Lubię te klimaty bardzo i postanowiłam, że pokażę to w jakiś inny sposób.
ArtRock.PL: Jury na pewno zainteresowałaś, widać to było po reakcjach. Główny muzyczny nauczyciel kraju, czyli Kuba Wojewódzki, wręcz z zachwytem przyjął to. Twój ostatni występ to była Gabriella Cilmi. Co wpłynęło na ten wybór?
Adrianna: Na tym etapie niewiele jest już do wyboru. Etta James to był jedyny mój wybór podczas programu. Reszta piosenek, które śpiewałam w tym programie to są piosenki narzucone przez producentów. Byli inni wykonawcy do wyboru, jak na przykład Blue Cafe zamiast Cilmi (śmiech). Nie czuję polskiego, dlatego wybrałam Gabriellę. Śpiewałam jeszcze Caro Emerald “a night like this” w drugim etapie konkursu, do wyboru była jeszcze Christina Aguillera, Duffy - rzeczy które zupełnie nie są w moim typie.
ArtRock.PL: Wracając do występu. W Sweet about me było takie potknięcie, które zostało bardzo fajnie przez Ciebie zamaskowane, a jeszcze lepiej przyjęte przez publiczność. Wolisz wierne odtwarzanie, czy feeling nadany przez artystę?
Adrianna: Mój główny dyskomfort polegał na tym, że nie znałam tego tekstu. Wyszłam na scenę kompletnie zielona, nigdy tego nie robię. Potwornie mnie to zestresowało. Pierwszy raz w życiu miałam tremę! Ja i trema - niebywałe! Nie miałam pojęcia co się tam wydarzy. Zawsze starałam się bawić muzyką, otworzyć głowę, serce i płynąć. Próbować dać ludziom to, co mam w sobie - naturalnie. Tam prawie nie było takiej możliwości, bo byłam totalnie spięta tym, że nie znam tekstu i nie mogę się z tego wykręcić. Musiałam wejść na scenę i jakoś to wykonać. To spowodowało blokadę. A to, że wyszłam z tego jakąś obronną ręką to jest subiektywne odczucie każdego z odbiorców, bo ja tam się nie czułam z tym dobrze.
ArtRock.PL: Byłaś w grupie Kuby. Jakim on był liderem tej grupy?
Adrianna: Czy ja wiem czy liderem? Kontakt jest znikomy. Produkcja jest tak organizowana, że w telewizji wygląda to przepięknie. Tak jakbyśmy tam siedzieli godzinami i debatowali na temat muzyki. W rzeczywistości nie ma na to miejsca. Wszystko, co mogłam przekazać tam sobą zostało tak wyreżyserowane jak producenci uważali za słuszne by pokazać.
ArtRock.PL: Chciałem zapytać o dobór instrumentów. Na EP-ce jest dużo żywych instrumentów. Kontrabas na przykład…
Michał: Tak naprawdę całe instrumentarium jest wirtualne. Nie ma w ogóle sampli, wszystkie dźwięki są zagrane przeze mnie w domu bez użycia żywych instrumentów. Natomiast kontrabas został stworzony przeze mnie i znajomego. Z żywego basu zsamplowaliśmy dźwięki na syntezator, na którym mogę sobie teraz grać. Została zrobiona odpowiednia artykulacja by brzmiał jak prawdziwy, a gram go na klawiszach.
ArtRock.PL: Dużo smaczków jest w tej muzyce. Ile Ci zajęła produkcja tego materiału?
Michał: Bardzo różnie. Jak mam wenę to potrafię zrobić numer w 2 dni, a nad niektórymi muszę siedzieć kilka tygodni. Pierwszy utwór This Side został zrobiony w jedną noc, gdyż tak mnie to pochłonęło, a nad niektórymi ślęczałem bardzo długo.
ArtRock.pl: Przez feeling skupiłem się na „ciasteczku”, 5 razy przesłuchałem ten kawałek, za każdym razem odkrywając coś nowego, coś ciekawszego. Jest tam tyle dźwięków do odkrywania że ciężko aby się ta muzyka znudziła.
Michał: Cieszy nas to (śmiech).
Adrianna: ...moja siostra słucha na okrągło w samochodzie, i od początku, od początku, od początku.
ArtRock.PL: Czy biorąc pod uwagę sposób śpiewania Adrianny, a wcześniejszą Twoją współpracę na przykład z Noviką. Czy nie boicie się takiego oskarżenia, że może być gdzieś oskarżenie o zbyt duże podobieństwo.
Michał: Uważam, że Adrianka jest najbardziej oryginalną wokalistką ze wszystkich, z którymi współpracowałem i ma taką niesamowitą wyobraźnię, że nie porównywałbym jej z nikim.
ArtRock.PL: Mieszkacie we Wrocławiu, tutaj tworzycie, tu był początek… Czy też zauważacie to miasto jako taki inkubator muzyczny?
Michał: Oczywiście, że tak. Wspólnie możemy się zgodzić, że Wrocław ma bardzo silną scenę muzyczną, szczególnie jeśli chodzi o rzeczy alternatywne i muzycy, którzy mieszkają tutaj naprawdę są świetni i aż żal, że żyjemy w takim tyglu wrocławskim i że ta muzyka nie idzie dalej w Polskę i świat.
ArtRock.PL: Czy to jest problem Wrocławia czy tego, że media nie chcą grać ukierunkowanej muzyki?
Michał: To idzie w dwie strony. Nie rozumiem dlaczego tak to wygląda. Mamy tu silną scenę, jeśtemy znani we Wrocławiu. Ludzie słuchają zespołów Digit-all-love, Miloopa, Micromusic z takich bardziej znanych, Me Myself and I to jest w ogóle inna historia. Ich bym nawet nie porównywał do naszej sceny wrocławskiej.
Adrianna: Igor Boxx, Agim, Pati Yang, to są ewenementy które wyszły poza granicę...
Michał: Igor Box właśnie i Skalpel wyszły właśnie poza granicę. Może nam się uda wyjść za granicę. Natomiast nie rozumiem dlaczego tak nie dochodzi do Polski. Znane zespoły we Wrocławiu, ale spytam o nie kogoś w moim rodzinnym Białymstoku, to bardzo niewielu ludzi wie, że takie zespoły funkcjonują.
Adrianna: A jest to poziom warty uwagi.
ArtRock.PL: Czy oprócz wydań waszych EP i płyty długogrającej będziecie na którymś ze składanek 4871?
Adrianna: Prawdopodobnie tak...
ArtRock.pl: Jak oceniacie takie pomysły jak 4871 jako muzycy..
Adrianna: To jest bardzo dobra inicjatywa, dlatego że nawet tutaj zdarzają się ludzie którzy nie mają pojęcia o istnieniu tych wszystkich zespołów, nagle uświadamiają sobie kto robi co. Tylko że to powinno być bardziej propagowane, iść jeszcze dalej w Polskę.
Michał: Lepiej promowane, aby jeszcze bardziej do wielu odbiorców dotarło.
ArtRock.pl: Jednym z takich pomysłów na promocję na pewno jest udział w programach typu „Mam Talent” czy „X-Factor”. Czy dzisiaj po Twoich przejściach uważasz to za dobry pomysł?
Adrianna: Mam mieszane uczucia. Na pewno pomogło mi to zwróceniem na siebie uwagi. Z Sinusoidalem na pewno bym się nigdy nie przebiła w pojedynkę. Taki zabieg jaki wykonałam czyli najpierw zwróciłam na siebie uwagę a teraz dalej idę swoim torem z tym co naprawdę chcę przekazywać, to myślę że to był dobry pomysł. I to działa. Jakkolwiek wszystkim młodym ludziom nie znającym dokładnie zasad funkcjonowania rynku, swojej wartości, ani drogi - szczerze odradzam udziału i zachęcam do sukcesywnego wypracowywania efektów, a przede wszystkim rozwijania się, a nie hamowania potencjału.
ArtRock.pl: Jaki jest dzisiaj odbiór twojej drogi wśród ludzi?
Adrianna: Wrażenie na mnie robi 100% frekwencja podczas koncertów. Wrażenie moje też jest takie, że znaleźli się odbiorcy nie tylko wokalu, ale inwencji twórczej. A jak ludzie oceniają moje wybory, to trochę niewiele mnie interesuje, bo ja wiem sama najlepiej czego mi w życiu potrzeba i jaką ścieżką chcę podążać, ucząc się na błędach, albo i nie.
Artrock.pl: Jak widzicie rozwój Waszej muzyki teraz po wydaniu tej płyty. Planujecie już kolejne wydawnictwo?
Michał: Tak!
Adrianna: U nas to idzie jak burza, nie zdziwiłabym się gdyby za chwilę pojawiła się druga płyta <śmiech>.
Michał: Na naszą debiutancką płytę stworzyliśmy tyle materiału
Adrianna: . . .dużo pomysłów zebranych do kupy.
Michał: .. tak, mnogość pomysłów, ta muzyka była robiona przez długi czas, były różne inspiracje które można usłyszeć. Na szczęście mamy dobrą nazwę „Sinusoidal” przez co takie różne klimaty są na tej płycie, natomiast druga będzie bardziej eklektyczna i spójna gatunkowo.
ArtRock.pl: Bez sięgania do korzeni?
Michał: Do korzeni zawsze będę sięgał.
Adrianna: .. do korzeni zawsze, tak to zawsze się zaczyna.
ArtRock.pl: Ostatnie pytanie Planujecie grać kowery?
Michał: Coverów nigdy nie będziemy robić...
Adrianna: ...covery wykonuje sama przy innych okazjach.
Foto: Karol Jarek
http://www.myspace.com/sinusoidalpoland
Podziękowania dla Łukasza Ragana z Luna Music