ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Midnight Oil ─ Red Sails In The Sunset w serwisie ArtRock.pl

Midnight Oil — Red Sails In The Sunset

 
wydawnictwo: CBS Productions Pty. Limited 1984
 

1. When The Generals Talk - 3:33
2. Beast Of Both World - 4:05
3. Sleep - 5:09
4. Minutes To Midnight - 3:08
5. Jimmy Sharman's Boxers - 7:32
6. Bakerman - O:55
7. Who Can Stand In The Way - 4:36
8. Kosciusko - 4:41
9. Helps me helps you - 3:48
10. Harrisburg - 3:50
11. Bells and Horns In The Back Of Beyond - 3:28
12. Shipyards of New Zeland - 5:53

 
Całkowity czas: 50:40
skład:
Jim Moginie - keyboards, string arrangements, brass arrangement, guitar / Martin Rotsey - guitar / Peter Gifford - bass, Peter Garrett - vocals, Rob Hirst - drums
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Niezła płyta, można posłuchać.
,0
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,2

Łącznie 5, ocena: Dobry, zasługujący na uwagę album.
 
 
Ocena: 8++ Arcydzieło.
19.01.2005
(Recenzent)

Midnight Oil — Red Sails In The Sunset

p>Pytają mnie czasem:
- Dobas czemu ty się nie otwierasz na nową muzykę?
Odpowiadam im wtedy:
- Bo to wszystko dla mnie reg, wtórność, popłuczyny, obojętnie czy chodzi o rock, math / indie rock, heavy rock, metal w każdej odmianie, jazz - rock. O czystym jazzie, czy to wczesnym czy współczesnym nie chcę pisać bo to nie moja działka. A awangardy nie znoszę. Straż przednia, a w przenośni nurt torujący nowe drogi, wskazujący nowe kierunki w sztuce. Niektórym takie eksperymenty się podobują. Mnie się nie podobują.
- Dobas, jesteś bardziej regowy niż sam reg powtarzając w kółko to samo.
Ano jestem. Jeśli zdrowie pozwoli to będę tu pisał o płytach, które mają już swoje lata i zachowują walor świeżości bo po nich...
- Dobas, zamknął już byś się z tym regiem?
Na to nie liczcie.

Kiedy Generałowie mówią lepiej słuchaj.
Kiedy Generałowie mówią lepiej rób co ci nakazują.

Powstali, zformowali się w Australii dawno temu - bo w 1976. Ich twórczość można w zasadzie podzielić na dwa rozdziały. Pierwszy to (jak pieszczotliwie określił jeden z moich przyjaciół) wczesny "hasior", co nie oznacza niczego złego, może poza tym iż nie da się tego słuchać. No dobra, żartuję: Midnight Oil (1978), Head Injuries (1979), Bird Noises (1980), Place Without A Postcard (1981), 10,9,8,7,6,5,4,3,2,1 (1983) są płytami dość rockowo - zgiełkliwymi. Można przywyknąć "pieszcząc" swe uszy dokonaniami, które dziś uważa się za świerze i gładkie ( MTV Polska, VIVA polska, VIVA, VIVA plus, MTV2 etc.). To nie jest przytyk do wyżej wymienionych kanałów, to jest wskazanie tego co wtedy grał MO (Milicja Obywatelska hłe hłe), a co diametrialnie różni się od punk - rocka zachowując surowość, prostotę (nie mylić Panowie z prostatą), gniewność, wręcz krzyk.
Ta diametralna różnica? Na czym polega?
Punk chciał odcięcia. Odcięcia od tego co słyszeli synowie Leeds czy innego Birmingham.
Odcięcia od takiego gówna jak Genesis.
Odcięcia od takiego gówna jak Pink Floyd
Odcięcia od takiego gówna jak Yes

Midnight Oil nie chciał, przynajmniej nie zaprezentował maniery punk - rockowej we wczesnym etapie swej twórczości. Owszem - była to muzyka gniewna, niemniej zwykle na sposób polityczny: a ten młody Giertych to już nigdy nie odejdzie z Komisji?! Przecież jego ojciec, a co dopiero dziadek....
Spuśćmy kurtynę miłosierdzia na koniec tej sceny.

Drugi okres w twórczości Midnight Oil to światowy, po tym wyspiarskim, sukces. Zaczyna się od genialnego, acz tak chamsko przebojowego Diesiel And Dust z 1997 r. Pomiędzy sukcesem ogólnoświatowym a tym lokalnym dźwięczy pełny ton różnicy - album Red Sails In The Sunset z 1984 r. To trochę tak jak mamy z Samaelem - black, później metalowa dyskoteka (mniej lub bardziej udana). Zaś pośrodku... Ceremony Of Opposites - najlepsza płyta jaką wydał ten ansambl.

Red Sails In The Sunset to najlepsza płyta jaką wydał tamten ansambl, tamten, ten omawiany. Na okładce Sydney dotknięte jakimiś uderzeniami z Kosmosu, czerwona gorejąca kula i ciążący ku księżycowemu, postępujący krajobraz kraterowy.

Weź to serce, złam to serce, opakuj je w celofan i zanieś do punktu obsługi klienta, gdy się nada do reklamacji.
- Kochany, nie pamiętasz, ile kłopotów przysparzało ci to serce swego czasu? Zapomniałeś, że dopóki to nieszczęsne i chciwe serce biło w twej piersi, nie miałeś ani chwili spokoju. Ni chwili dla mnie? Dla twojego i mojego dobra ukryłam je w komodzie.
Tu nie będzie o Dead Heart bo serce wciąż wściekle bije. Przez moją żonę. Z kobietami są zawsze kłopoty. Przez moją córeczkę. Z dziećmi nie ma kłopotów bo na dzieci nie można się gniewać. Przynajmniej do pewnego wieku.

Doskonałość. Muzyczne wyważenie. Muzyka nie poddająca się żadnym nurtom bo to by było za łatwe. Muzyka Midnight Oil. Jest taki bardzo wygodny recenzecki chwyt: tej muzyki się nie porównuje, to do niej można przyrównywać. Tylko do czego?

When The Generals Talk - nakładki głosów plus powtarzane sekwencje, niemal czysto rockowe dicho jeśli w ogóle można użyć takiego powiązania. Best Of Both Worlds - mocne.... nie da się tego opisać utwór po utworze. Nie da się opisać całej płyty. Coś z pasji młodego U2. Coś z rockowej, młodzieńczej pasji The Who - choć mods to nie dla Antypodów. Pasja, odrodzenie żywiołowej muzyki w kolonii bandytów jak zadekretowali brytyjscy "panowie świata".
Zaczyna się "Jimmy Sharman's Boxers".
- Why are we fighting for this?
- Why are you paying for this?
- What is the reason for this?
Wolno, miarowo, jak marsz legionów rzymskich. Nie tych co doznają klęski w pobliżu Carrhae, ale tych co zaczną się wspinać na zboczach w pobliżu Mundy. I zwyciężą - 80 kohort i 8 tysięcy jazdy naprzeciwko niezliczonych szeregów nieprzyjacielskich. Bo prowadził ich Cezar, w języku Kartagińskich Fenicjan po prostu słoń.
Bakerman jako chwilowy odskok w kierunku muzyki wodwewilowej.
I jeszcze to:
-If Christ were here he'd camera check he'd cry so loud the planes would stop.
- Spójrz człowieczy synu, spójrz: tyle muzyki, tyle różnych odbiorów tejże, a gdzież jest prawda? Co to jest prawda?
- Ja jestem drogą i prawdą i życiem. Odejdź Szatanie, niemniej wybaczam ci.

Przebaczam ci to, a nawet to, że wyśmiałeś słowa: God is a good man.

Robota perkusji pod koniec Jimmy jest równa i potężna. I zaczyna się patos. Patos ogólnie jest wyśmiewany, ale co tam. Tu jest uzasadniony i piękny.
Wiecie jak Australijczycy wymawiają nazwisko Kośćiuszko? Hm... ze słyszenia to mniej więcej tak: "Kaziasko". Dobre, nie ?
Nieważne, możecie się śmiać.
A możecie i nie. W Tobruku nasze wojska zamknęły się wraz z jedną z najlepszych jednostek alianckich: 9 dywizją australijską. I obrona Tobruku przeszła do jednej z legend II wojny światowej.

Spójrz na wszystkie zabawki jakie mam
Spójrz na rzeczy, które potrzebuję
Spójrz na wszystkie zabawki jakie mam
Spójrz na wszystkie usta jakie nakarmiłem

Helps me helps you, pomóżmy sobie.

Piekielnie ciężko jest pisać o tej płycie, początkowo trudnej w odbiorze, zmiennej pod względem brzmienia i dynamiki niczym kalejdoskop. Końcówka Who Can Stand The Way to takie pseudo - country. Dużo tu akustycznej, akordowej gitary, dużo rozwiązań bardziej frapujących - aż po echa wczesnego hasioru. Panorama rocka doprawiona szczyptą muzyki hi hi ludowej. Pomysłami z tego albumu można by obdarzyć dziesiątki innych.
I wreszcie Stocznie Nowej Zelandii - kto wie czy to nie najbardziej pokręcony kawałek wespół z poprzedzającym go Bells And Horns In The Back Of Beyond.

I can't get lost
I can't get confused
Something's misplaced
Maybe for god

Powtarzane zaklęcie. Nie opisałem Wam muzycznie tej płyty, bo starałem się raczej zasygnalizować muzyczny fenomen. A fenomenów nie da się opisać.

"Do niewielu na świecie obszarów Ziemi jest z Polski tak daleko jak do Australii; mimo to Australijczycy i Polacy wykazywali zadziwiająco wiele wspólnych cech. [...] Nic dziwnego, że w Tobruku zakiełkowała i miała się zadziwiająco rozwinąć egzotyczna dla obu stron przyjaźń polsko - australijska, nad której fenomenem nieraz już rozmyślano".

Fenomenów nie da się opisać
Dźwięki smyków, pal licho, że stylizowane. Moc, wręcz przemoc rockowej świeżości. Panie recenzencie opisze pan ten album dokładniej ?
Nie opiszę. Fenomenów nie da się opisać.

W recenzji wykorzystano fragmenty:
- Mika Waltari - Cztery Zmierzchy w przekładzie Kazimiery Manowskiej, "Coś w człowieku" Państwowy Instytut Wydawniczy 1985,
- Olgierd Terlecki - Najkrótsza historia II wojny światowej, Wydawnictwo Literackie Kraków 1984.

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.