ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Rabin, Trevor ─ Can't Look Away w serwisie ArtRock.pl

Rabin, Trevor — Can't Look Away

 
wydawnictwo: Elektra 1989
 
1.Can't Look Away [7:22]
2.Something To Hold On To [5:07
3.Sorrow (Your Heart) [4:29]
4.Cover Up [5:17]
5.Promises [5:57]
6.Etoile Noir [1:03]
7.Eyes Of Love [6:24]
8.I Didn't Think It Would Last [4:28]
9.Hold On To Me [4:04]
10.Sludge [2:26]
11.I Miss You Now [5:38]
12.The Cape [2:56]
 
Całkowity czas: 55:31
skład:
Trevor Rabin - śpiew, gitara prowadząca, gitara basowa, instrumenty klawiszowe
Alan White, Lou Molino III, Denny Fongheiser -bębny
Duncan Faure, Bob Ezrin, Beulah Hashe, Faith Kekana, Tsidii Le Loka, Marilyn Nokwe - chórki
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Niezła płyta, można posłuchać.
,0
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,2
Arcydzieło.
,1

Łącznie 4, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
08.04.2017
(Recenzent)

Rabin, Trevor — Can't Look Away

YesSupremacy – czyli ArtRockowa celebracja dwóch wiekopomnych wydarzeń związanych z grupą Yes, które miały miejsce ostatnimi czasy (część II)

Pierwsza to oczywiście (mające miejsce wczoraj) wprowadzenie zespołu do Rock’n’Roll Hall Of Fame, a drugie to (re)aktywacja nowej inkarnacji formacji, która niedawno wywalczyła pewne prawa do używania nazwy w związku z czym koncertuje obecnie pod szyldem Yes feat. Anderson, Rabin & Wakeman.

Prawda jest taka, że wspólny twór Jona, Trevora i Ricka ma więcej wspólnego z prawdziwym duchem Yes niż pseudo tribute band Howe’a i White’a. Zresztą reakcja publiczności podczas edynburskiego koncertu tria zdawała się mówić wszystko, prawdziwa eksplozja energii i standing ovation po średnio co drugim utworze. Zresztą nawet pewna białogłowa, która towarzyszyła mi nie tylko w życiu, ale również podczas rzeczonego spektaklu stwierdziła, że „Howe z tym swoim brzdąkaniem może się przy tym Rabinie schować”.

Rabin pochodzi z RPA i tam w drugiej połowie lat 70-tych z zespołem Rabbitt zrobił wielką karierę. Potem Trevorowi zrobiło się za ciasno i postanowił podbić brytyjski rynek. Z biegu dostał kontrakt w Chrysalis i tam wydał też swoje pierwsze trzy – powiedzmy sobie szczerze – dość kulejące solowe albumy. Prawda jednak była taka, iż chyba na dobrą sprawę szukał on dla siebie lepszego zajęcia czyt. nowej grupy. Wpierw fiaskiem okazały się plany wspólnego przedsięwzięcia z Wettonem, Palmerem i Wakemanem, potem miał dostać angaż w czymś co przekaształciło się wkrótce w Asię, ostatecznie przystając na propozycję Chrisa Squire’a dotyczącą temat sformowania zespołu Cinema. No i jeszcze w tzw.międzyczasie odrzucił fuchę kawiszowca w Foreigner.

Czwarta płyta solowa Rabina – „Can’t Look Away” to już zupełnie inna bajka. O ile pierwszych trzech momentami trudno było wysłuchać do końca - co można wrzucić na garba szczenięcego braku ogrania - o tyle do prac nad „Can’t Look Away” gitarzysta przystąpił jako muzyk doświadczony, ograny i – co nie bez znaczenia – mający już swój pewien styl, który przyniósł mu sukces.

Zresztą podobną formułę – jak przy „90125” i „Big Generator” – Rabin wykorzystał tutaj. Prosty, przebojowy AOR z pewnymi nieco ambitniejszymi inklinacjami.

Zaczyna się wybornie; utwór tytułowy to bowiem lekko podniosła pieśń o przemianach systemowych związanych z dojściem Nelsona Mandeli do władzy w ojczyźnie gitarzysty. „Something To Hold On To” – wybrany na promocyjnego singla – to świetny wymiatacz pokroju „Owner Of A Lonely Heart” i „Love Will Find A Way”. Towarzyszył mu zresztą fajny, pstrokaty i lekko surrealistyczny wideoklip za który Rabin dostał nawet nominację do Grammy. Po lekkim przeskoku w klimaty reggae w postaci sympatycznego „Sorrow (Your Sorrow)” mamy dwa ciekwsze numery na płycie: momentami aż za nadto przesiąknięty nowoczesną produkcją, ale w sumie umiejętnie skonstruowany „Cover Up” oraz balladujący i w sumie miły dla ucha „Promises”. Nie jest też najgorzej w dość krzykliwym „Eyes Of Love”. Świetnie prezentuje się przebojowy „I Didn’t Think It Would Last”. „Hold On To Me” to z kolei absolutna perełka z zestawie; uroczka ballada (znana już z płyty „A Croak and a Grunt In The Night” Rabbitt) tutaj troszkę bardziej podrasowana na brzeminie lat 80-tych. „I Miss You Now” jest lekko niemrawy, ale nie jest źle.

Całość dopełniają trzy instrumentalne miniatury będące – żeby było śmieszniej – dość odmnienne od siebie; „Etoile Noir” ciężko zapamiętać, „Sludge” jest dość chaotyczne i mające (zapewne w zamyśle) być czymś na wzór własnej wersji jakiegoś filmowego tematu, jakby na wzór „Miami Vice” Jana Hammera, oraz zgrabny, miły i lekko etniczny „The Cape”.

Krążek jako całość to wydawictwo dość zgrabne, konkretne i miłe do słuchania. Jeśli fanom Yes nie przeszkadza przebojowe granie z „90125” i „Big Generator” to „Can’t Look Away” też nie powinno ich drażnić. Co więcej – nawet pomimo chwilami zbyt przesadnego nastawienia na produkcję kosztem samej muzyki – jest to porcja świetnych, nośnych kawałków przesiąkniętych duchem lat 80-tych.

Rabin miał pomysł na suckes w tamtych czasach. Aż dziw, że z "Can't Look Away" patent się nie sprawdził i kariery jako solista nie zrobił, choć płyta miała na to zadatki.

 

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.