ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Ulver ─ ATGCLVLSSCAP w serwisie ArtRock.pl

Ulver — ATGCLVLSSCAP

 
wydawnictwo: House Of Mythology 2016
 
1. England's Hidden (7:43)
2. Glammer Hammer (4:49)
3. Moody Stix (6:45)
4. Cromagnosis (9:48)
5. The Spirits That Lend Strength Are Invisible (3:16)
6. Om Hanumate Namah (7:42)
7. Desert/Dawn (8:27)
8. D-Day Drone (9:22)
9. Gold Beach (4:58)
10. Nowhere (Sweet Sixteen) (5:57)
11. Ecclesiastes (A Vernal Catnap) (9:02)
12. Solaris (2:12)
 
Całkowity czas: 80:01
skład:
Daniel O'Sullivan - bass, guitar
Ivar Thormodsæter - drums
Ole Alexander Halstensgård - electronics
Kristoffer Rygg - electronics, percussion, voice
Tore Ylwizaker - keys, electronics
Anders Møller - percussion
Seth Beaudrealt - audiovisuals
Jørn H. Sværen - voice
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Niezła płyta, można posłuchać.
,1
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,2
Arcydzieło.
,1

Łącznie 7, ocena: Dobry, zasługujący na uwagę album.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Ocena: 8+ Absolutnie wspaniały i porywający album.
06.12.2016
(Gość)

Ulver — ATGCLVLSSCAP

Któregoś piątkowego wieczoru przychodzę wreszcie do domu i zrzucam z siebie ciężar całego tygodnia zabijającej ducha pracy. Kładę się do łóżka. Zamykam oczy. Spokój. Wyciszenie. W tle zaczynają jednak dochodzić do mnie jakieś dźwięki, stopniowo, choć konsekwentnie, narastająco i z uporem domagają się, abym zwrócił na nie uwagę. Podnoszę wzrok w kierunku odtwarzacza. Myślę: magiczność zdarzeń czy przebijające się przez zmęczenie narkotyczne wyobrażenia o muzycznym ideale? Resztkami sił musiałem jednak uruchomić przed chwilą ten starzejący się sprzęt, któremu to ubiegłej nocy zaaplikowałem coś, co miało sprawić, że piątkowy wieczór nabierze sensu. To Ulver.

Marzenia senne, balansowanie pomiędzy rzeczywistością a błogim stanem nieświadomości, wreszcie transcendencja, są stałymi elementami podróży, jaką Norwegowie zaoferowali swoim słuchaczom na krążku zatytułowanym "ATGCLVLSSCAP". Ulver przemierzając kolejne rejony swojej dyskografii, prezentując ją w lutym 2014 roku na różnych scenach Europy (również w Gdańsku), zarejestrował materiał, będący wariacją na temat tego, co dotąd wydał światu. W dwunastu kolejnych kompozycjach tworzących "ATGCLVLSSCAP" słychać bogatą paletę dźwięków ze słynnych krążków tej zjawiskowej formacji. Z miejsca dają się namierzyć "Perdition City" i "Wars Of The Roses", choć Ulver, wyłączając może blackmetalowy okres swojej działalności, w istocie na nowym albumie zaprezentował niemal całą swoją awangardę i wizjonerstwo. Wszystko to w ramach swobodnych scenicznych jammów. W koncertowym ferworze, na deskach Oslo, Monachium, Pragi, Wiednia czy choćby Mediolanu. Przy obecności publiczności, w otoczeniu żywej muzyki i naturalnego podejścia do procesu tworzenia. Rezultat jest zniewalający.

Na dzieło składa się dwanaście kompozycji rozpisanych na przeszło osiemdziesiąt minut muzyki. To dużo biorąc pod uwagę dotychczasowe standardy Ulvera. Dość powiedzieć, że pod względem czasu trwania "ATGCLVLSSCAP" ustępuje tylko kultowemu albumowi "Themes from William Blake's The Marriage of Heaven and Hell" z 1998 roku i koncertowemu "The Norwegian National Opera" z 2012 roku. W przypadku Ulvera nie chodzi jednak o statystykę - muzyka może trwać pół godziny, może być ciszą, albo wybrzmiewać przez nieskończoność. Ważne, aby wpisywała się ideał, do którego, jak można sądzić, Ulver dążyć będzie zawsze. W przypadku zawartości "ATGCLVLSSCAP" do owego ideału jest tak blisko... jak przy wielu poprzednich nagraniach zespołu. Jest to bowiem hołd oddany dotychczasowemu dziedzictwu zespołu, zarówno jego dyskografii, jak również niezapomnianym koncertom, na które norweska kapela otworzyła się pod namową jej angielskiego członka Daniela O'Sullivana. Tak więc koncertowe improwizacje stanowią integralną część nowego albumu Ulvera, ale nie wolno zapominać, że nad jakością jego brzmienia pracowano w studio pod okiem Jaime Gomeza Arellano. Zresztą sama kapela przyznała, że "ATGCLVLSSCAP" nie traktuje jako albumu koncertowego. Pamiętajmy o tym również my, słuchacze, że koncerty były "zaledwie" punktem wyjścia do nagrania tego dzieła.

Zatem w zawartości nowego albumu Ulvera pojawia się minimalistyczny, ocierający się niemalże o prog rockową wrażliwość utwór "England's Hidden", będący uwerturą do retrospektywnej podróży po zrębach twórczości Ulvera. Już druga i trzecia w kolejności kompozycja, niepozornie zatytułowane "Glammer Hammer" i "Moody Stix", przypominają o wielkości słynnego materiału "Perdition City" z 2000 roku. To potężny ładunek emocji! Mroczne miasto znowu żyje na liniach koncertowych improwizacji. Tak oto każdy miłośnik wspomnianego dzieła na dystansie drugiego i trzeciego utworu "ATGCLVLSSCAP" powinien poczuć się dotknięty ręką magicznej przeszłości, znaleźć się w objęciach zapowiadanej przeze mnie transcendencji. To wrażenie będzie rozwijać się z każdym kolejnym utworze w trackliście nowego albumu. Świadczy o tym rozpisany na prawie dziesięć minut "Cromagnosis", będący kompromisem pomiędzy różnymi etapami "nowoczesnej" twórczości Ulvera. Na rzeczy mamy tu gitary, fenomenalne wykończenia i improwizacje na poziomie bębnów, a także sporo soczyście brzmiącej elektroniki. W sumie istne czarowanie dźwiękiem - naturalnym spod instrumentów i nieożywionym z komputerów.

Ulver na "ATGCLVLSSCAP" to także wpisany w filozofię tego zespołu eksperyment. Propozycje spod znaku drone, jak na kolaboracyjnym albumie nagranym w 2014 roku z Sunn O)))  pt. "Terrestrials", o czym świadczyć mogą najlepiej utwory "The Spirits That Lend Strength Are Invisible", "D-Day Drone" i w pewnym sensie też "Solaris". Ta płyta to równocześnie strach, w stylu "Svidd Neger", wykreowany na liniach utworów "Om Hanumate Namah" i "Gold Beach", choć w tym pierwszym przypadku otrzymujemy strach złamany w zaskakującej "korzennej" konwencji. Jakkolwiek by jednak próbować zdefiniować zawartość nowego albumu Ulvera, to wszystkie definicje i tak będą skazane na dezaktualizację. Zespół oferuje bowiem taki kolaż rozmaitych dźwięków, od elektroniki do ambientu, że nawet najbardziej wyszukane słowa nie będą w stanie oddać głębokości tej muzyki. Pod tym względem na miano nowych klasyków zespołu mają ogromną szansę zasłużyć kosmiczny "Desert/Dawn", a także oparty lirycznie na wersetach Księgi Koheleta "Ecclesiastes (A Vernal Catnap)". Nie bez znaczenia jest tutaj także utwór "Nowhere (Sweet Sixteen)", czyli niezwykła interpretacja, dość swobodnie przypominająca o jednej z największych kompozycji Ulvera pt. "Nowhere/Catastrophe", będąca chyba najlepszym podsumowaniem sensu wydania "ATGCLVLSSCAP".

Album opowiada bowiem o Ulverze. O tym jaki dystans pokonał ten zespół na przestrzeni dwudziestu trzech lat. Chodzi zarówno o ewolucję w filozofii tworzenia muzyki, jak również o konkretne wydawnictwa, będące w wielu przypadkach kamieniami milowymi elektroniki, ambientu i rocka, nie zawsze jednak odpowiednio docenionymi. Nic więc dziwnego, że "ATGCLVLSSCAP" wziął swoją nazwę od zodiakalnego pasa - coś bowiem astronomicznego jest w tym albumie. Przestrzeń tak bardzo odległa dla innych zespołów, że wydawać by się mogło, iż nieosiągalna. Magia. Improwizacje. Studio. Dar stworzenia. To Ulver.

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.