ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Headswim ─ Flood w serwisie ArtRock.pl

Headswim — Flood

 
wydawnictwo: Epic Records 1994
 
1. Gone To Pot [4:41]
2. Soup [3:11]
3. Try Disappointed [3:51]
4. Crawl [3:57]
5. Dead [5:14]
6. Years On Me [2:55]
7. Apple Of My Eye [4:17]
8. Down [3:58]
9. Stinkhorn [2:27]
10. Safe Harvest [6:29]
11. Beneath A Black Moon [15:18]
 
Całkowity czas: 56:27
skład:
Dan Glendining – voc, guitar
Tom Glendining - drums
Clovis Taylor – bass
Nick Watts – keyboards
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Niezła płyta, można posłuchać.
,0
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,4

Łącznie 4, ocena: Arcydzieło.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Ocena: 8++ Arcydzieło.
17.02.2013
(Gość)

Headswim — Flood

Na początek zapewniam, że nie mam gorączki i piszę tę recenzję z własnej, nieprzymuszonej woli. Nie mam pistoletu przystawionego do głowy, a chłopaki z Headswim nie są mi znani, nie są ze mną spokrewnieni, nie zapłacili mi za to, co poniżej napisałem itd., itp., etc.

Na początek moja ocena: genialny, gigantyczny  album,  moim skromnym zdaniem album lepszy od Nevermind Nirvany, Ten Pearl Jam czy Superunknown Soundgarden. Bardziej kompletny i bardziej autentyczny od wszystkiego, czego w tamtych czasach słuchałem. Album znacznie ostrzejszy, agresywniejszy, bardziej totalny, ale słucha się go o dziwo jakby lżej. Album brytyjski, co naprawdę słychać, pomimo tego całego hałasu, agresywności oraz ogromnej energii. Doskonałe kompozycje bez jednej sekundy wytchnienia, bez jednego minimalnego nawet pudła - cały czas muzyka na najwyższym poziomie. Materiał lepszy od Dirt Alice In Chains, od Purple Stone Temple Pilots, lepszy od tego, co w tamtych czasach nagrywali: Tool, Faith No More, Rage Against The Machine czy Red Hot Chili Peppers. Nie mam pojęcia, jak to możliwe, że płyta nie osiągnęła kompletnie żadnego sukcesu. Wiem na pewno, że takie numery, jak otwierający album, nie pozostawiający żadnych wątpliwości, że będzie się działo Gone to Pot, niezwykle przebojowy Crawl, znakomicie rozkręcający się Try Disappointed z fortepianem oraz znakomitą partią finałową, energetyczny i piękny Apple Of My Eyes czy też delikatniejszy i mający w sobie coś ze starego U2 Beneath a Black Moon (oczywiście, gdyby tylko U2 potrafili wrzucić szósty bieg) powinny być znane nie mniej od Jeremy Pearl Jam, Smells Like Teen Spirit Nirvany czy Would? Alice In Chains. Jedziemy dalej, Years on Me – chłopaki potrafią też zagrać spokojnie, melodyjnie, akustycznie. A po chwili dla kontrastu metalowy Down. Stinkhorn, który jest totalnym odlotem i powinien być numerem kultowym, taki krótki, ale ile się w tym numerze dzieje. Safe Harvest, za który kapela powinna być w Rock and Roll Hall of Fame. Grunge grany z pasją i energią Rage Against The Machine, przebojowością Pearl Jam z okresu Ten, a do tego naprawdę niesamowicie wciągający i autentyczny wokal Dana Glendininga i ściana gitar. Dan Glendining to prawdziwy materiał na głos pokolenia lat 90-tych. Wielka szkoda, że o panu Danielu prawie nikt nie słyszał. Niestety coś po drodze nie wyszło i zespół Headswim nie istnieje już od 12 lat.

Wracamy do Flood - świetna perkusja i potężnie, monumentalnie brzmiący bas Clovisa Taylora. To, co najbardziej zaskakuje to klawisze – tak, Headswim grało z klawiszami i wykorzystywało organy Hammonda oraz elektronikę w sposób wspaniały. To nie jest jakiś tam Linkin Park. Jeżeli ktoś lubi Toola, też powinien tego posłuchać. Ileż albumów ma świetny początek, a potem napięcie spada – oczywiście nie mam na myśli Flood. Tutaj jest nieprawdopodobnie dobrze od pierwszej do ostatniej minuty. Wspomniałem już wcześniej o Safe Harvest – niepokojący wstęp na basie, a potem rozlewające się potężne dźwięki gitar, potężne metalowe brzmienie, a chwilę potem sam bas, spokojna perkusja i śpiewający jakby z rezygnacją, bez wiary Glendining.

Ask forgiveness
I have none
All my dreams are gone

Chwila wytchnienia i finał -  chłopaki brzmią jak „metalowa orkiestra symfoniczna”, od metalowych riffów aż rozsadza słuchaczowi głowę. Dan Glendining raz jeszcze udowadnia, jak nieprawdopodobnie mocnym głosem dysponuje. CIARRY, i to na całym ciele!!! To jest prawdziwa muzyka. To jest moment kulminacyjny tej płyty.

Teksty są trudne – przesłanie bardzo pozytywne, ale dość pogmatwane. Dużo gniewu i jeszcze więcej autentyczności, autentyczności dodam raz jeszcze. Autentyczności, której tak bardzo brakuje dziś w muzyce. Naprawdę album jest autentyczny i choć wiem, że nie należy powtarzać zbyt często jednego słowa w tekście, a moja Pani z polskiego często mówiła - `należy unikać powtórzeń`, to napiszę to raz jeszcze: AUTENTYCZNOŚĆ. Taki właśnie jest Flood, taki właśnie był Headswim w roku 1994. Nawet po tych cholernych 18 latach Flood brzmi tak, że wbija w fotel. Kolejna płyta zespołu Headswim, Despite Yourself, nie była już tak udana, nie była już tak prawdziwa, a i muzycznie kapela poszła bardziej w stronę Radiohead - niestety. Za album Flood bracia Glendining mają u mnie szacun do końca życia. Szacun wielki jak Chiński Mur i przynajmniej pół Mongolii. Wielki, piękny, bezkompromisowy odlot. Tylko najwyższe noty.

A, i jeszcze coś: kończy się Beneath a Black Moon, ale do końca płyty mamy jeszcze kilka dobrych minut. Cisza i utwór dodatkowy, schowany. Znamy ten trik z wielu albumów – prawda? Kawałek schowany, bez tytułu, a w nim słychać deszcz, wodę, mamy w nim skoki napięcia, trzaski, zamykane drzwi i inne hałasy rodem z filmów grozy. Głośność też skacze, bas podkręcony, głos Dana cichy i mało wyraźny, jakby dochodził z innego pokoju, takie mamrotanie, paplanie, a po chwili jakby facet wrzeszczał ci do ucha z furią. FLOOD!!!

W świecie opanowanym przez tandetę, w świecie, w którym Gangnam Style czy Ona tańczy rządzą serwisem YouTube, a każdy kanał telewizyjny ma już własną kolejną wersję i edycję talent show w stylu IDOLA, warto posłuchać czegoś autentycznego. Wiem, że dziwnie, wręcz IDIOTYCZNIE to zabrzmi, bo płyta kompletnie nieznana, a zespół totalnie anonimowy, ale oceniam tylko muzykę. Jak dla mnie jeden z najlepszych rockowych albumów wszechczasów!!! ARCYDZIEŁO!!!

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.