ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Light Coorporation ─ Rare Dialect w serwisie ArtRock.pl

Light Coorporation — Rare Dialect

 
wydawnictwo: ReR Megacorp 2011
dystrybucja: "ARS"2
 
1. Transparencies [0:46]
2. Tokyo Streets Symphony [10:29]
3. Maestro X [5:52]
4. Ethnic Melody from the Saturn [5:25]
5. The Legend of Khan’s Abduction [6:09]
6. The Seven Wells (Evening Sound Session) [5:06]
7. Merchaw Zman [9:52]:
7.1 Merchaw Zman
Coming
7.2 Merchaw Zman
Given Birth One More Time
7.3 Merchaw Zman
From Death to Life
7.4 Merchaw Zman
Transparencies
 
Całkowity czas: 43:44
skład:
Mariusz Sobański – guitars
Michał Fetler – baritone saxophone, alto saxophone
Michał Pijewski – tenor saxophone
Robert Bielak – violin
Tom Struk – fretless bass
Milosh Krauz – drums

Guest:
Marcin Szczęsny – Rhodes piano, synthesizer
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Niezła płyta, można posłuchać.
,0
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,4
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,3
Arcydzieło.
,8

Łącznie 15, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
06.01.2013
(Recenzent)

Light Coorporation — Rare Dialect

Niewątpliwie uznać należy formację Light Coorporation za jeden z bardziej frapujących, wykwitłych w ostatnich latach na polskiej scenie muzycznej projektów. Inspirowany jazzem, fusion, funkiem, awangardą,  progresją czy psychodelią, zespół ten, pod obecną nazwą ukonstytuowany w 2007 roku, kiedy to rozpoczął mniej lub bardziej regularne koncertowanie i nagrał pierwszy studyjny minialbum, zatytułowany Back Up Session, kierowany jest przez Mariusza Sobańskiego, gitarzystę, a także – uwaga ta obowiązuje w szczególności w odniesieniu do omawianego tutaj krążka - kompozytora i aranżera lwiej części dotychczas opublikowanego przez Light Coorporation materiału, znanego już z płyt Rare Dialect i Aliens from Planet Earth, ale też z dwóch audiowizualnych wydawnictw, Beyond a Shadow of a Doubt (2008) i koncertowej wersji Aliens from Planet Earth (2012). Zaznaczyć należy bowiem, iż nie jedynie dźwięk, ale też obraz odgrywa w przypadku tej grupy niepowszednią rolę, co silnie uwidacznia się podczas jej występów.

Debiutancki album studyjny LC to pomieniony powyżej Rare Dialect, który ukazał się 10 sierpnia 2011 roku. Wydawcą jego jest prestiżowa RēR Megacorp, to jest Recommended Records, założona na Wyspach Brytyjskich u schyłku lat siedemdziesiątych XX wieku przez Chrisa Cutlera, który był jednym z członków bandu Henry Cow, niezależna wytwórnia płytowa, życzliwa przystań dla marginalizowanych przez wielkie firmy fonograficzne i media artystów, istna stajnia dla utalentowanych i ambitnych muzyków i kapel, wykonujących muzykę bezkompromisową i nieszablonową, w zasadzie nigdy i nigdzie nieprzebijającą się do szerszej świadomości społecznej. Oprócz RēR Megacorp otrzymało Light Coorporation istotne wsparcie od legendarnego "ARS"2, prowadzonego przez konesera i nieugiętego propagatora szeroko pojętej awangardy Stańczyka, znaczy się Henryka Palczewskiego, którego firma pozostaje – że sięgnie się po słowa jej twórcy – „być może najdłużej i nieprzerwanie działającą firmą (realnie niezależną)” w Polsce. Skoro więc RēR Megacorp i "ARS"2, tedy i stojący na ich czele wytrawni znawcy wyszukanej muzyki w osobach Cutlera i Palczewskiego zdecydowali się promować Light Coorporation, to zasadnie można przyjąć, że coś w tej grupie i komponowanej przez nią muzyce musi być.

Pomieszczony na Rare Dialect materiał, złożony z siedmiu utworów, łącznie trwających niespełna trzy kwadranse, zarejestrowany został w wielkopolskim Porażynie, wiosce położonej na zachód od Opalenicy. Tam, w ustronnym, otoczonym lasem studio Vintage Records, muzycy znaleźli pożądane warunki dla nagrania płyty, do którego to procesu wykorzystane zostały między innymi stare preampy, kompresory, mikrofony i należący niegdyś do Polskiego Radia magnetofon Studer A807. Zamierzeniem Sobańskiego i spółki, jak również wspierającego ich poczynania w studio Szymona Swobody, szefa Vintage Records, było uwiecznienie na taśmach muzyki brzmiącej jak najbardziej naturalnie i autentycznie. W tym celu, chcąc uniknąć uczynienia brzmienia płyty sterylnie czystym, sztucznym przeto, pozostawiono rozmaite nieoczekiwanie pojawiające się w trakcie sesji dźwięki, odgłosy, trzaski i szumy, choć po trosze oddające żywość atmosfery panującej w studio. Tym samym nawiązano do dawniejszych, wywodzących się z lat 60. i 70. ubiegłego wieku nagrań, których wielbicielami członkowie LC są niewątpliwie.

Przekonuje o tym już sama oprawa graficzna, którą przygotował Tomasz Lietzau, odpowiedzialny także za wizualizacje ilustrujące muzykę grupy podczas jej koncertów. Oto zaraz na pierwszym planie przedniej i tylnej okładki znajduje się granatowy niby-winyl podpisany jako LC - Dialect. Same litery zdają się być wycięte z pewnego zdjęcia, które najprawdopodobniej pierwotnie stanowiło kadr wzięty z jakiejś starej, nadżartej zębem czasu taśmy wideo, kadr, który obrobiono przy zastosowaniu grafiki komputerowej. Z takich bowiem starych, zaczerpniętych właśnie z kaset wideo filmów Lietzau przy użyciu komputera i stosownych programów układa wspomniane wizualizacje. Ów niby-winyl inteligentnie koresponduje z widocznymi w tle prawdziwymi płytami analogowymi, których ujęć – jak również kadrów pochodzących z taśm wideo - nie brak i we wnętrzu książeczki.

No właśnie, te winyle, co za płyty, co za wykonawcy! Zaiste, imponującą panowie uzbierali kolekcję wielce niepokornej, ambitnej i poszukującej muzyki. Znaleźć w niej więc można łatwo rozpoznawalne już po samych grzbietach albumy takich postaci i bandów, jak John Coltrane, Daevid Allen, Steve Hillage, Lindsay Cooper, Soft Machine, Gong, Caravan, Gilgamesh, Egg, Captain Beefheart, Keith Tippett, kwartet French, Frith, Kaiser, Thompson, dalej Henry Cow, Art Zoyd, The Incredible String Band, Peter Hammill, Ivor Cutler i wielu innych. Rozpoznanie części płyt może nastręczać pewne trudności, gdyż albo grzbiety ich nie niosą żadnej informacji, albo też przekazują ją zaszyfrowaną literowo-cyfrowym kodem, pod którym ukrywa się to dzieło grupy Camel, to Blood, Sweat & Tears, to znowuż innego jeszcze wykonawcy. Warto zwrócić uwagę, że pośród tego zacnego winylowego grona znalazła się i nieistniejąca płyta Light Coorporation, zagadkowa About. Jest to jeden z porozrzucanych w różnych miejscach bookletu tropów, w tym przypadku zdradzający miano trzeciego albumu studyjnego LC. Mniemać można, iż umieszczenie owej mającej dopiero powstać płyty wśród wspaniałych dokonań wielkich poprzedników Light Coorpopration jest niejako zrodzonym z cichej nadziei pytaniem, czy aby dorobek prowadzonego przez Sobańskiego projektu wejdzie do kanonu bądź trafi pod strzechy, jako i twórczość przytoczonych mistrzów? Kto wie, może to i puszczone do odbiorcy oko, sygnał, że trzeci album wydany zostanie także na płycie gramofonowej? Nie zatrzymując się już dłużej nad oprawą graficzną, wspomnę tylko jeszcze, iż poszczególne strony książeczki oznaczone są enigmatyczną datą 20/03/2011, będącą, jak można domyślać się, datą wykonania zdjęć.

Zarówno informacja o tym, że RēR Megacorp i "ARS"2 wzięły Light Coorporation pod swe skrzydła, jak i zdobiące płytę fotografie, rozniecić mogą u świadomego odbiorcy niemałe oczekiwania względem wypełniającej Rare Dialect muzyki. Bez wątpienia jednak ta ostatnia ujmy zespołowi w żadnym razie nie przynosi, nadziei słuchacza zaś nie zawodzi. Inteligentnie a rozsądnie nawiązując do spuścizny ruchu Rock in Opposition, odwołując się do rocka progresywnego, sceny kanterberyjskiej i Zeuhl, czerpiąc inspiracje z jazzu, także avant-garde i free jazzu, jazz rocka nadto, sięgając przeto po wzorce z wysokich półek, Light Coorporation, w dobie uwieczniania na taśmach swego debiutu współtworzone przez Mariusza Sobańskiego (gitary), Michała Fetlera (saksofon altowy i barytonowy) Michała Pijewskiego (saksofon tenorowy), Roberta Bielaka (skrzypce), Tomasza Struka (bas bezprogowy) i Miłosza Krauza (perkusja), zasilonych gościnnym udziałem Marcina Szczęsnego (klawisze), stworzyło materiał tyleż ambitny, co intrygujący, muzykę instrumentalną wysokiej próby. Jakże myliłby się jednak ten, kto by sądził, iż do czynienia mieć będzie z przesadnie powikłaną, przerafinowaną czy cokolwiek zwariowaną twórczością, epatującą jakąś arcytechniczną ekwilibrystyką, zrazu może i wywierającą niejakie wrażenie, szybko jednak nużącą i w istocie – niewiele z sobą niosącą. Nic z tych rzeczy. Jak napisałem, w zamieszczonej na Rare Dialect muzyce finezyjnie i z pomyślunkiem skondensowało Light Coorporation różnorakie wpływy i elementy, układając utwory i wciągające, i wartościowe, może i nieprzesadnie oryginalne, bez wątpienia jednak własne.

Opierając się na porządnej a wyrazistej pracy sekcji rytmicznej, bynajmniej nie dominującej nad resztą instrumentarium grze gitary elektrycznej, której brzmienie urozmaicone zostało sięgnięciem po różnorakie efekty, nadto umiejętnie wykorzystując zakręcone w swej istocie brzmienie instrumentów dętych, konkretnie kilku od czasu do czasu śpiewających unisono saksofonowych głosów, altu, tenoru i barytonu, wreszcie zgrabnie i z wyczuciem dokładając tu i ówdzie dźwięki dobywane z syntezatorów i pianina Rhodesa, stworzyło Light Coorporation muzykę wcale sugestywną i obrazową, przynoszącą skojarzenia z dorobkiem licznych zasłużonych dla rozwoju tego rodzaju twórczości w kraju i zagranicą wykonawców, choćby z Laboratorium czy też z SBB bądź Porcupine Tree, jak w Ethnic Melody from the Saturn, która momentami – głównie za sprawą obsługującego klawisze Szczęsnego – niesie myśl właśnie ku dokonaniom Szukaj Burz Buduj oraz Józefa Skrzeka, ale też wczesnym płytom Jeżozwierzy. W trakcie odsłuchiwania prezentowanego krążka odbiorca lepiej też zaczyna rozumieć, dlaczego w trakcie swoich koncertów Light Coorporation tak chętnie korzysta z przekazu wizualnego – otóż muzyka zespołu nadać mogłaby się na oprawę widowiska teatralnego lub filmu. Przekonuje o tym chociażby taki utwór, jak Maestro X, spowity niepokojącą a tajemniczą aurą rodem z kryminału, kawałek akurat mnie kojarzący się chwilami z napisaną przez Lalo Schifrina ścieżką dźwiękową do Enter the Dragon, „Wejścia Smoka”. Po większej swej części przejrzysta, niespieszna, stonowana i oszczędna, w żadnym razie nie narzucająca się, a przez to wszystko - swoiście dostojna, nigdy jednak nie napuszona, muzyka pomieszczona na Rare Dialect nie jest pozbawiona jednak pewnej chwytliwości (dla przykładu pełna transowości i zatopienia w zadumie Tokyo Streets Symphony), a nawet niejakiej przebojowości, z jaką ma się do czynienia w przypadku rozpoczętego od zdecydowanych uderzeń w perkusję The Seven Wells, jedynego rzeczywiście szybko i z brawurą wykonanego na albumie numeru, obfitującego w gitarowo-klawiszowe impresje, czadową grę na saksach, brzmienie przyjemnie pulsującej gitary basowej.

Jeśli takie utwory, jak Tokyo Streets Symphony, Maestro X czy Ethnic Melody from the Saturn można byłoby określić, pomimo wszelkich pojawiających się w nich urozmaiceń, jako nazbyt klarowne, uporządkowane i zachowawcze, tym samym nieco monotonne, aczkolwiek z pewnością nie nużące, to zupełnie inaczej przedstawia się sprawa z dwiema najbardziej powikłanymi, a najmniej konkretnymi, w odczuciu autora niniejszego tekstu najciekawszymi kompozycjami na płycie, wybiegającymi ku awangardzie The Legend of Khan’s Abduction i Merchaw Zman, silnie podniecającymi wyobraźnię poszukiwaniami muzycznymi, przyprawionymi odjazdową grą skrzypiec. Szczególnie zajmująca jest druga z wymienionych kompozycji, mroczna kilkuwątkowa opowieść pogrążająca słuchacza w krainie cieni, w której zdają się pobrzmiewać echa 1313 oraz Heresie, owych jakże niepokojących arcydzieł stworzonych u schyłku lat 70. ubiegłego wieku przez belgijskie Univers Zéro. Właśnie zwieńczenie tegoż nieomal najdłuższego na Rare Dialect utworu, którego hebrajski tytuł tłumaczyć należy jako „Czasoprzestrzeń”, spina klamrą cały album, wracając do zagadkowych dźwięków zawartych w otwierających go Transparencies, jawiących się niczym niezrozumiały dla niewtajemniczonych przekaz nadawany przez obcych z planety Ziemia.

Po prawdzie, Rare Dialect to debiut udany, utrzymany w duchu vintage, stanowiący, niejako wbrew spowijającej go raczej posępnej aurze, pomyślny dla dalszej kariery zespołu prognostyk. To solidny fundament, istny kamień węgielny pod budowę przyszłości Light Coorporation i stworzenie przez grupę własnego i trudnego do podrobienia, przeto rzeczywiście Rzadkiego Dialektu.

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.