ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 

wywiady

30.08.2008

„Nie słyszę w naszej muzyce ani grama Toola!” – wywiad z Krzysztofem Borkiem i Marcinem Dziobą – muzykami Three Wishes

„Nie słyszę w naszej muzyce ani grama Toola!” – wywiad z Krzysztofem Borkiem i Marcinem Dziobą – muzykami Three Wishes Debiutancki krążek Three Wishes „Towards The Light” był jedną z najciekawszych polskich propozycji 2006 roku. Od jej premiery upłynęły już dwa lata i wszyscy ci, którzy zachwycili się muzyką tej śląskiej formacji, mają prawo z niecierpliwością oczekiwać na jej nowe dźwięki. Między innymi o tym, jakie są na to szanse, rozmawiałem z wokalistą i perkusistą grupy…

22 sierpnia, pod koniec pięknego, słonecznego dnia, w Ośrodku Kultury w przygranicznych Gołkowicach, spotkałem się z Krzysztofem Borkiem i Marcinem Dziobą. Przybywając na miejsce naszego spotkania, zastałem Marcina polepszającego akustykę studia, które na co dzień jest miejscem prób Three Wishes. Gdy po paru chwilach dotarł do nas Krzysztof Borek, pozostało już tylko znalezienie odpowiedniego miejsca na rozmowę i… włączenie dyktafonu.

ArtRock.pl: Witajcie. W zasadzie wypadałoby zacząć od wyświechtanego - „kopę lat!!” Zadebiutowaliście na rynku bardzo dobrze przyjętą przez krytyków, jak i słuchaczy, płytą „Towards The Light” i… nastąpiła cisza. Czy stało się coś niedobrego, że jednak gdzieś to „umarło”. Zaryzykuję i stwierdzę, że nie pociągnęliście niewątpliwego sukcesu artystycznego tej płyty i nie poszliście za ciosem.

Krzysztof Borek: Myślę, że to za mocne stwierdzenie. Nie uważam, żeby to gdzieś tam umarło. Z pewnością nałożyły się na to jakieś problemy personalne…

Marcin Dzioba: To wynika z tego, że cały czas brakuje nam osoby, która trzymałaby te lejce i wiedziałaby, w którą stronę one mają pójść. Próbowaliśmy zainteresować naszą muzyką osoby z tak zwanej branży i cóż… Musimy zdawać sobie sprawę, że muzyka, którą gramy, to muzyka niszowa, więc nie możemy liczyć na jakieś super sukcesy. Chociaż, z drugiej strony, są zespoły, które na tym polu sukces odniosły. Pozostaje tylko pytanie - jakim kosztem? My nie potrafimy jeszcze znaleźć recepty na to, w jaki sposób to pociągnąć, aby to nabrało właściwego tempa. Faktem jest, że nakład płyty sprzedał się w całości, zatem to też o czymś świadczy. Był on jednak na tyle mały, że obawiam się, iż muzyka na niej zawarta nie dotarła do jakiegoś szerszego grona słuchaczy. To, że można ją ściągnąć z Internetu w całości, jest z jednej strony smutne zaś z drugiej…

KB: …niestety normalne w obecnych czasach. Wracając do sedna. Zabrakło nam menadżera, kogoś – tak, jak Marcin powiedział wcześniej – kto trzyma te lejce. Kogoś, kto załatwiałby nam granie koncertów. A nie ukrywamy, iż wszyscy pracujemy i naprawdę jest mało czasu na te organizacyjne sprawy. Gdyby taka osoba zajęła się tą stroną organizacyjną, ułatwiłoby to niewątpliwie funkcjonowanie zespołowi.

MD: Istotą jest też to, że my bardzo chcemy ale… rynek działa bardzo komercyjnie. A my nie tworzymy muzyki – nazwijmy to szumnie – komercyjnej. W efekcie, odzew organizatorów czy właścicieli klubów jest taki, a nie inny. Mówią oni wprost: jeżeli nie gracie reggae, to ciężko będzie o jakąś frekwencję. I to jest problem, gdyż jak mamy jechać 600 kilometrów na koncert, na który przyjdzie 20 osób to…

KB: …nie no, to oczywiście jedziemy!

MD: Tak. Jest to jakaś frajda…

KB: …ale nie jest to motywujące.

MD: Ostatnio nawet rozmawialiśmy między sobą, że tracimy mnóstwo czasu i energii na takie właśnie wyjazdy. One demotywują. Jedziesz 600 kilometrów i grasz za 200 czy 500 złotych.

KB: Dla 6 ludzi, co nam się już zdarzyło.

MD: Doświadczamy tego. Przyjęcie tych kilku osób jest świetne ale – powtórzę się – to nie motywuje.

KB: Z drugiej strony, wszystkie zespoły przeżywały taki okres w swojej twórczości, więc nie jest to sytuacja, którą się załamujemy!

MD: Staramy się robić swoje. Mogłoby to pójść bardziej prężnym torem, ponieważ jednak w dalszym ciągu traktujemy to jako swego rodzaju hobby, ma to przełożenie na tempo naszych działań.

ArtRock.pl: Ok. To może teraz już coś lżejszego. Po debiutanckiej płycie przylgnęła do was etykietka „polskiego Toola”. Domniemywam, że za bardzo się z nią nie zgadzaliście i nie zgadzacie. Pytanie zatem o to, czy Tool był dla was jakąś inspiracją, przyniesie z pewnością krótką odpowiedź…

KB: Oczywiście, że był (śmiech).

MD: Sprawa wygląda tak. Nie wiem, skąd wzięła się taka etykieta! Ja nie słyszę w naszej muzyce ani grama Toola!

KB: Druga strona medalu jest taka, że choć my tego nie słyszymy, ludzie to słyszą. Prawie na każdym koncercie podchodzą fani i mówią: kurcze, macie taki toolowy klimat! Rzecz tkwi być może w samym klimacie, ja jednak uważam, że jesteśmy bardziej lirycznym zespołem niż Tool.

MD: Ostatnio coraz częściej pojawiają się porównania – na przykład po ostatnim, sierpniowym koncercie w Ełku – do Anathemy.

KB: I to już, w moim odczuciu, jest bardziej trafne.

ArtRock.pl: A jakie kapele was w tej chwili inspirują? Czego słuchacie?

KB: Ja jestem w tej chwili na etapie słuchania całej dyskografii Nicka Cave’a. Dla mnie jest to, w dzisiejszej muzyce, postać nietuzinkowa. Oczywiście Radiohead – to już od lat. Jestem zachwycony ich nowym albumem, jak i solowym krążkiem Toma Yorke’a.

MD: Interpol, Archive, Editors…

KB: Dokładnie, ta cała fala, która powstała na bazie Joy Division. Bardzo żałuję, że nie widziałem Editors i Interpol na Open’er Festival.

MD: Porcupine Tree!

KB: Z Porcupine Tree to już jest sprawa oczywista. Tego słucha chyba każdy, kto interesuje się muzyką rockową, bo w dzisiejszej muzyce – moim zdaniem – oni stoją gdzieś ponad wszystkim.

ArtRock.pl: Marcin – podpowiadałeś, a jakie są twoje typy?

MD: Podobne do tych, o których mówił Krzysztof, tylko że w mniejszym zakresie. Bardziej bym z tego wybrał Radiohead, Tool, Porcupine Tree i zupełnie coś z zupełnie innej beczki… Ciężkie klimaty, nawet bardzo. Przykłady? Machine Head, Soulfly, Slipknot. Bardzo ich lubię!

ArtRock.pl: O… faktycznie poleciałeś!

KB: Dlatego z Marcinem nie można zrobić ballady! (śmiech).

MD: Lubię też osobiście słuchać klimatów bardzo melancholijnych. Dead Can Dance, Björk, Sigur Rós. To nas łączy, ale teraz akurat słucham kapel grających ciężko. Zespołów, które wcześniej wymieniłem.

ArtRock.pl: W zasadzie każdy zespół, nieważne, czy z większym, czy też z mniejszym stażem, ma ten jeden, jedyny utwór, którego na koncertach nie może zabraknąć. Dla mnie osobiście, w waszym wypadku, jest to kompozycja „Only Reason”. Czy moglibyście powiedzieć coś więcej na temat tego utworu? W jaki sposób powstawał i czy dla was także jest czymś szczególnym?

KB: Dla mnie najbardziej szczególne są utwory, które teraz powstają. Ze starszych kompozycji wybrałbym inny utwór. „Only Reason” oczywiście bardzo lubię grać na koncertach. Wydaje mi się, że jest naszym… jakimś tam osiągnięciem.

MD: Krzysztof zawsze zapowiada go na koncertach jako utwór singlowy.

KB: Tak. I to jest utwór, który zadedykowałem mojej żonie. To ona jest tym jedynym powodem. Zatem od strony tekstowej, jest faktycznie dla mnie czymś szczególnym.

MD: Patrząc na tę kompozycję z mojej strony, to jest to rzecz, w której mogę zaistnieć bardziej, niż w innych naszych utworach i pod tym względem on mi się podoba.

ArtRock.pl: Rozpoczęliście prace nad nowym krążkiem. Na jakim etapie są w tej chwili prace?

KB: Na razie jesteśmy na etapie ścierania się. Jesteśmy po poważnej „kłótni” na ostatniej próbie… albo może lepiej – po konstruktywnej rozmowie (śmiech). Parę utworów już powstało wcześniej, mamy je w tej chwili cztery i można o nich powiedzieć, że mają taki kształt, jaki będą miały prawdopodobnie na albumie.

MD: Aktualnie wygląda to tak, że ostatnio zmieniliśmy schemat pracy. I to jest istotne. Robimy utwór od początku do końca, nagrywamy w studio sekcję, reszta zaś dogrywana jest w domach, przy komputerach. Tak powstaje demo, które mamy zamiar gdzieś dalej przekazać.

KB: Szukamy też człowieka, który byłby odpowiedzialny za produkcję. Pragniemy później to wysłać… Niemniej, w tej chwili tych utworów jest za mało, żeby to zrobić. Ciekawym jest to, że mamy tym razem gitarę akustyczną, czego wcześniej nie było…

ArtRock.pl: … chociaż na koncertach już z niej korzystaliście?

KB: Tak. Na koncertach już jest. Troszkę starszych utworów zrobiliśmy tak, że ja w nich występuję z gitarą. Natomiast, raczej we wszystkich nowych kompozycjach będzie gitara akustyczna. I to w moim przekonaniu, w pewnym stopniu, zdeterminuje brzmienie zespołu. Układamy wszak utwory pod dwie gitary, a nie jedną. To wymaga od nas większej pracy i większej ilości czasu.

ArtRock.pl: Wnioskuję z tego, że wasz nowy krążek będzie czymś innym niż „Towards The Light”. Moglibyście wskazać najważniejsze różnice między debiutem, a powstającą teraz płytą?

KB: Przede wszystkim będzie rozbudowane instrumentarium. Poza tym akustyczne brzmienie jest zupełnie inne i mamy nadzieję, że doda tej płycie klimatu. Nie liczę w tym momencie wstawek, jakie pojawiły się na „Towards The Light”, bo to były raczej akustyczne zajawki. W warstwie tekstowej raczej różnic nie będzie. Piszę dalej o tych samych smutnych rzeczach… Trudno mi powiedzieć. Mam nadzieję, że te różnice będą. A w czym? Naprawdę nie wiem.

ArtRock.pl: Chcąc stworzyć bardziej klimatyczny album, nie myśleliście o wykorzystaniu instrumentów klawiszowych?

KB: Nie. Absolutnie nie ma takiej opcji. Rozmawialiśmy kiedyś na ten temat, gdy wrzucono nas do worka kapel progresywnych. Ktoś, kiedyś o to nas nawet zapytał i odpowiedziałem, że nie jesteśmy zespołem progresywnym, ponieważ nie mamy najbardziej progresywnego instrumentu w muzyce, jakim jest keyboard! Aczkolwiek, jedynym zespołem, który jest „spoko” i w którym ten instrument występuje, jest Porcupine Tree. Z tym, że Richard Barbieri gra tam w taki sposób, że się za bardzo nie wychyla. I takie klawisze nam odpowiadają.

MD: Inne, typowo progresywnie wykorzystywane klawisze nam się po prostu nie podobają…

KB: …i wszelkie klawiszowe solówki w naszym wypadku odpadają.

ArtRock.pl: Autorem muzyki na debiucie był cały zespół – tak to przynajmniej wynika z opisu. Jak będzie tym razem?

KB: To może Marcin odpowie na to pytanie.

MD: To właśnie było przedmiotem konstruktywnej rozmowy, o której wspominaliśmy wcześniej (śmiech). Realia pokazują, że większość, o ile nie całość materiału, przynosi Krzysztof. Są to utwory przygotowane od A do Z. Pozostała trójka muzyków je aranżuje i dopracowuje. W związku z powyższym nasunął nam się pewien wniosek. Mamy mianowicie obawę, że owa płyta może być, mówiąc w cudzysłowie, monotematyczna. W naszej wcześniejszej, jeszcze nieoficjalnej rozmowie, użyłeś sformułowania, że ona może być przez to spójna…

KB: …i dla mnie jest to o wiele trafniejsze sformułowanie. Krótko mówiąc, wygląda to w ten sposób, że przynoszę najwięcej motywów. Jestem wokalistą, więc w domu układam już sobie linie melodyczne, piszę teksty pod jakieś tam frazy. Tych powtarzających się elementów jest ani więcej, ani mniej, dlatego też najbardziej mi ten sposób odpowiada. Motywy „zwrotka – refren” przynoszę raczej przygotowane a później zespół pracuje nad tym, jak to wszystko połączyć. Aranż jest przecież bardzo istotny. I tak właśnie było przy pracy nad „Towards The Light”.

MD: Wydaje mi się, a nawet śmiało mogę to stwierdzić, iż nikt z nas nie ma ciśnienia, żeby być wyszczególnionym na płycie jako autor danego utworu.

KB: Nie, nie ma, absolutnie…, chyba, że chodzi o teksty, którymi tylko ja się zajmuję.

MD: Ale jeśli chodzi o muzykę – tutaj jesteśmy zgodni - tworzymy ją razem. Tak było zawsze i chyba tak zostanie.

ArtRock.pl: „Towards The Light” nagrywaliście w Gliwicach. Czy jesteście zadowoleni z produkcji albumu?

MD: Ciężkie pytanie… Tak, jesteśmy zadowoleni, chociaż mogło być zawsze lepiej. Ale zadowoleni jesteśmy bardzo, gdyż ma to oddźwięk w przyjęciu płyty.

ArtRock.pl: Producentem krążka był Jarek Toifl. Czy zatem i tym razem skorzystacie z jego usług?

KB: To jeszcze nie zostało postanowione. Ja uważam, że Jarek wywiązuje się dobrze z tego co robi. Wiadomo – ograniczają nas finanse. Jarek w związku z tym, przy pracy nad naszą płytą, miał związane ręce. Inne kapele, mające więcej kasy niż my, mogą nad produkcją popracować dłużej. W naszym przypadku była określona pula i on z góry wiedział, ile ma na to czasu.

MD: Bardzo istotne jest dla nas to, kto zajmie się produkcją drugiego albumu. Przyczyna jest prosta. Jarek Toifl siedzi, o dziwo, w doom-metalowych klimatach, więc on muzykę odbiera troszeczkę inaczej.

KB: Postrzegał nas jak Deftones, gdy nagrywaliśmy pierwszą płytę.

MD: Pojawiła się taka koncepcja, żeby ruszyć do Poznania i tam nawiązać współpracę z Perłą z Guess Why. Mamy taki namiar i myślimy, że Perła, ze względu na rodzaj muzyki, którą wykonuje, bardziej poczuje klimat naszej nowej muzyki, niż Jarek.

ArtRock.pl: Zapytam o „zewnętrzności”. Za wygląd płyty odpowiadał Wojtek Gnus, który stworzył bardzo intrygującą okładkę. Czy tak będzie i tym razem?

KB: Dokładnie tak. Fotografia jest jego hobby i raczej na pewno on się tym zajmie.

MD: Jest w naszym zespole podział. I tak, sprawami graficznymi zajmuje się właśnie Wojtek, muzyczną stroną – wszyscy, za teksty i pomysły odpowiada Krzysztof a za organizację…

KB: …a za organizację – mówiliśmy to już na początku – nikt (śmiech).

ArtRock.pl: Pierwszą płytę wydaliście własnym sumptem, a dystrybucją zajął się Rock Serwis. Jak teraz miałoby to wyglądać?

MD: Nie chcemy nagrywać takiego samego albumu w sensie… ścieżki. To oznaczałoby, że stoimy w miejscu. Chcemy pójść wyżej. Poprzeczka jaką sobie postawiliśmy, to kontrakt z wytwórnią, która wydaje taką muzykę.

ArtRock.pl: Kiedy możemy spodziewać się tego albumu?

MD: Plany były takie, aby do końca roku nagrać go w wersji demo. Chcielibyśmy, aby płyta ukazała się do czerwca przyszłego roku.

ArtRock.pl: A jak wyglądają wasze najbliższe plany? Koncerty?

MD: Raczej nie. Najważniejsze jest w tej chwili skupienie się nad materiałem.

KB: Naturalnie koncertów nie możemy wykluczyć.

MD: Ostatnio po koncercie w Ełku stanęliśmy przed dylematem: czy marnować energię na występy klubowe, czy zagrać 2 – 3 duże koncerty plenerowe na dużych imprezach…

KB: …które finansowo na pewno wychodzą lepiej.

MD: Jest dodatkowo podczas nich większe przyjęcie i samemu zespołowi zapewniają lepszą promocję. Przy okazji - ostatnie koncerty graliśmy na tak zwanej ścianie zachodniej a ściana wschodnia leży - że tak powiem - odłogiem. Nie wiem z czego to wynika…

KB: To wynika po prostu z braku menagera.

ArtRock.pl: I w ten oto sposób, niczym w progresywnej suicie, wróciliśmy na zakończenie naszej rozmowy, do początkowego motywu czyli pierwszego pytania. Powiedzcie zatem jeszcze na koniec kilka słów do naszych czytelników.

KB: Ojej… No cóż, śledźcie stronę www.threewishes.art.pl. Tam na pewno będziemy umieszczać bieżące informacje na temat postępów w nagrywaniu nowego albumu. Zapraszamy na koncerty. Polecamy naszą muzykę, także na profilu MySpace… No i cóż więcej? Nie wiem… Pijcie piwo! (śmiech)

MD: Podpisuję się pod tym co powiedział Krzysztof. To sedno sprawy.

KB: I jeszcze jedno! Kupujcie naszą płytę!

MD: I zdobywajcie naszą epkę „By The Flash Of Will”

KB: Tak. Mamy jeszcze, jak gdyby w kieszeni, niewydany album. Z pewnością o nim wiesz, gdyż był recenzowany na ArtRock.pl. Sprzedajemy go tylko na koncertach i można do niego w jakiś sposób dotrzeć.

ArtRock.pl: Dziękuję za rozmowę.

[rozmawiał Mariusz Danielak]

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.