ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Nice, The ─ The Thoughs of Emerlist Davejack (Pionierzy Prog-Rocka cz.2) w serwisie ArtRock.pl

Nice, The — The Thoughs of Emerlist Davejack (Pionierzy Prog-Rocka cz.2)

 
wydawnictwo: Immediate 1967
 
1. Flower King of Flies
2. Thoughts of Emerlist Davejack
3. Bonnie K
4. Rondo
5. War And Piece
6. Tantalasing Maggie
7. Dawn
8. The Cry of Eugene
 
Całkowity czas: 37:39
skład:
Keith Emerson – organ, piano, harpsihord, vocals
Lee Jackson – bas guitar, vocals, tymps
David O’List – guitar, trumpet , flute, vocals
Brian Davidson – drums, tubular bells, tymps
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,3
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,5
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,3
Arcydzieło.
,3

Łącznie 15, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
08.11.2005
(Recenzent)

Nice, The — The Thoughs of Emerlist Davejack (Pionierzy Prog-Rocka cz.2)

Paru młodych, acz już dosyć doświadczonych muzyków, dorabiało sobie na masełko do chlebka, akompaniując amerykańskiej, czarnoskórej wokalistce P.P. Arnold. A ponieważ mieli już dosyć tej mało rozwojowej fuchy, zabrali się za tworzenie czegoś własnego. Niewątpliwie wiodącą postacią  tego towarzystwa był klasycznie wykształcony organista Keith Emerson. Miał on swoją wizję muzyki – w jaki sposób można byłoby „ożenić” rocka, muzykę klasyczną, a i jazz nie byłby w tym przypadku od macochy. Ponieważ pogrywanie bluesa też pozostawiło jakieś ślady i ta muzyka nie była mu obca.

Debiut The Nice charakteryzuje się jeszcze pewnym zdezorientowaniem stylistycznym. Obok ewidentnych wycieczek w stronę pop-rockowej psychodelii – utwory tytułowy i rozpoczynający płytę „Flower King of Flies”, są kompozycje o pochodzeniu ewidentnie klasycznym, z dominującymi partiami organów, np. „Rondo”, „War And Piece”. Czasami obie te opcje łączą się ze sobą jak w „Tantalising Maggie” – popowe wokale i klasycyzujące organy, „Dawn” ma odleciany, psychodeliczny klimat, z takąż partią gitarową O’Lista, jednak „przy ziemi” trzymają go progresywne klawisze Emersona. Do tego „Bonnie K” to numer raczej rhythm’n’bluesowy, ale o prawie hard-rockowej mocy. „War And Piece” to utwór, który w największym stopniu przypomina późniejsze dokonania ELP. Kończący płytę „The Cry of Eugene” to  piękna ballada, ale poddana  daleko idącym, udziwniającym zabiegom aranżacyjnym. Mimo pewnego braku spójności całego materiału , „Thoughths...” to  bardzo dobra płyta.

Jednak najbardziej znany i najważniejszy utwór tamtego okresu , to wydany tylko na singlu  „America”. Dokonano tu dość karkołomnego zabiegu – mianowicie przerobiono najbardziej znany temat z musicalu „West Side Story” Leonarda Bernsteina, w sposób radykalny i można powiedzieć , że na owe czasy dość obrazoburczy – na początku odgłosy wojny, „rąbane” akordy organowe, dopiero potem znany, musicalowy motyw, a i to też raczej jako punkt wyjścia do  popisów Emersona. Całość zagrana niesamowicie energicznie. Aha, i to był przebój, normalnie, z list przebojów, nie żaden tam „kultowy” utwór. Do tego na koncertach, w czasie tego utworu , zespół miał zwyczaj palić flagę USA – no cóż , wojna w Wietnamie trwała, a niektórym świat wydawał się czarno-biały.
Emerson lubił błyszczeć (dosłownie :) ) i gitarzysta w zespole tak bardzo do szczęścia nie był mu potrzebny, dlatego po nagraniu pierwszej płyty z zespołu odszedł Dave O’List. Oficjalnie ze względów zdrowotnych (pewnie nie miał już zdrowia użerać się z Emersonem). Jedna chyba z tym zdrowiem nie było tak, źle , skoro dość szybko zaczął robić w Pink Floyd za nagłe zastępstwo Syda Barreta.

A najważniejsze, że już na pierwszej płycie The Nice stworzyło  pewne rozwiązania brzmieniowo-kompozytorsko-aranżacyjne, które  przetrwały  do dnia dzisiejszego w rocku progresywnym. I do dzisiaj „Thoughts...” ma wysokie notowania wśród fanów prog-rocka, np. na Prog-Archives rating tej płyty oscyluje w granicach czwórki (w pięciostopniowej skali). Osobiście też ją bardzo lubię, zdecydowanie bardziej od następnej „Ars Longa Vita Brevis”. Mimo, że jest tam, pierwsza (albo druga *) rockowa suita w ogóle – tytułowa „Ars Longa...”. Moim zdaniem ewidentnie najambitniejszym i najciekawszym projektem The Nice była ostatnia płyta „Five Bridges” – na żywo spotkały się  zespół rockowy i orkiestra symfoniczna, a efekty tego spotkania były... intrygujące.
W pewnym sensie był to dla Keitha Emersona  poligonem doświadczalny przed Emerson Lake & Palmer. Tam dopiero rozwinął wszystko to , co wymyślił wcześniej – stało się to bardziej dojrzałe, przemyślane, wygładzone i ...bezpieczniejsze. W  tym co robiło The Nice był jakiś błysk geniuszu, lub szaleństwa, twórczość ELP była w porównaniu z  nimi bardziej wyrachowana. Emerson już szedł na pewniaka – wszystkie mielizny zaliczył w The Nice, a z ELP wypłynął na szerokie wody.

Obecnie na rynku dostępne są przynajmniej dwie wersje „The Thoughts of...”, w tym jedna dwupłytowa. Ale radzę przy pierwszym słuchaniu użyć funkcji „program” i przesłuchać tylko materiał , który trafił na analog w 1967 roku. Bonusy to fajna rzecz , ale zaciemniają obraz całości.

(*) - nie znam dokładnych mieisęcznych dat wydania drugiej płyty The Nice i drugiej płyty Procol Harum

 

 

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.