ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Ferry, Bryan ─ Live in Lyon w serwisie ArtRock.pl

Ferry, Bryan — Live in Lyon

 
wydawnictwo: Eagle Records 2013
 
DVD:
1. I Put A Spell On You
2. Slave To Love
3. Don’t Stop The Dance
4. Just Like Tom Thumb’s Blues
5. If There Is Something
6. Make You Feel My Love
7. You Can Dance
8. Alphaville
9. Reason Or Rhyme
10. Oh Yeah!
11. Like A Hurricane
12. Tara
13. Bitter-Sweet
14. Avalon
15. My Only Love
16. What Goes On
17. Sign Of The Times
18. Love Is The Drug
19. All Along The Watchtower
20. Let’s Stick Together
21. Hold On I’m Coming
22. Jealous Guy
Bonus Features:
“The Making Of Olympia” (documentary covering the recording of the “Olympia” album with previously unseen interviews and performances with guest artists including Nile Rodgers, Dave Stewart, Marcus Miller, David Gilmour, Flea and The Scissor Sisters)
 
Całkowity czas: 143:00
Brak ocen czytelników. Możesz być pierwszym!
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Brak głosów.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
27.11.2014
(Recenzent)

Ferry, Bryan — Live in Lyon

Dokształt koncertowy – semestr trzeci. Wykład trzynasty.

Znowu mam przyjemność recenzować płytę z koncertu, który widziałem, a ściślej z trasy, z której koncert widziałem. Ten  w Lyonie odbył się pod koniec lipca, a Ferry do Polski zawitał na początku września.  W Polsce było 21 utworów, jeden mniej niż w Lyonie, nie było „What Goes on”, „Sign of The Times”, „Hold on I’m Coming” i „All Along The Watchtower”. Zamiast tego mogliśmy usłyszeć „Kiss & Tell”, „Editions of  You” i „Smoke Gets In Your Eyes” – chociaż  byliśmy o jeden utwór do tyłu, była to jednak moim zdaniem korzystna wymiana, szczególne ucieszyło mnie „Editions of You”.

Mimo, że to nie ten sam koncert, ale miło było sobie przypomnieć to wydarzenie, szczególnie, że repertuar był  bardzo podobny. Wrzuciłem płytę do odtwarzacza i po raz kolejny wyszła przewaga żywej muzyki na „konserwową”. To co  w Kongresowej wypadło rewelacyjnie, we Francji najwyżej bardzo dobrze. Czy to wynikało z tego, że to tylko blaszka z muzyką, no i co, że  nawet i z obrazkami, czy po prostu koncert w Warszawie był lepszy? Wydaje mi się, że jednak to drugie. Przy bardzo entuzjastycznej reakcji polskiej publiczności na to, co działo się na scenie, Francuzi zachowywali się delikatnie mówiąc, bardzo powściągliwie. Nie było tego sprzężenia  zwrotnego między muzykami a widzami. Zespół zagrał co swoje, profesjonalnie, na najwyższym poziomie, ale do pełni szczęścia czegoś zabrakło. Wydaje się, że powód mógł być jeden i to bardzo prozaiczny – pogoda. Koncert odbywał się na świeżym powietrzu, w starym, rzymskim jeszcze amfiteatrze, a niestety padało. Do tego zbyt ciepło też pewnie nie było, jeżeli Ferry przez cały koncert miał na szyi szalik. Lekko podmoczona publiczność, lekko zziębnięty zespół, to nie ma co mówić o zbyt gorącej atmosferze koncertu. Ale jak już wspomniałem wcześniej – Ferry i jego zespół to profesjonaliści, nawet przy niezbyt żywo reagującej publiczności zagrali bardzo dobry koncert. Na tyle dobry, że można było to spokojnie wydać na płycie, a różnicę zauważą tylko ci, którzy widzieli artystów w jeszcze lepszej formie. A niewątpliwie w Warszawie tak było. Bardzo dobrze pamiętam, jak ciepło żegnał się Ferry z publicznością i nie było  w tym nic z jego charakterystycznej pozy zblazowanego światowca – facet  się normalnie cieszył.

Moja ocena „Live In Lyon” na pewno jest skażona tym, że widziałem i słyszałem Ferry’ego na własne oczy i uszy, i moim zdaniem w lepszej formie, ale jest to naprawdę bardzo fajne wydawnictwo. Kilka oczywistych oczywistości typu „Avalon” i „Jealous Guy”, ale też sporo niespodzianek, typu „If There Is Something”. Wszystkie utwory były zagrane bardzo dobrze, szczególnie te, które już wspomniałem, do tego „Tara”, „Live Is A Drug”, czy „Let’s Stick Together”. Nawet w „Jealous Guy”  Ferry gwizdał mniej fałszywie niż w Warszawie. Sam repertuar mniej więcej pół na pół  Ferry solo i Roxy Music, do tego  ten skład najbardziej przypomina Roxys i dlatego to wydawnictwo  i  trasa była  trochę na otarcie łez dla wszystkich sierot po Roxy Music, którzy od wielu lat czekają na jakieś wieści o zespole. Na razie musi im wystarczyć „Live In Lyon”. I nie powinni narzekać, nawet ja nie narzekam. To, że uważam warszawski koncert za lepszy niż te w Lyonie, to pikuś. Nie wszyscy byli w Kongresowej. Tym, co nie byli, „Live In Lyon” na pewno się spodoba.  Tym co byli, pewnie też, może nie tak bardzo. Mnie  się spodobał. Mimo wszystko.

Osiem gwiazdek – bez żadnych wątpliwości.

I pytania:

  1. Dlaczego Bryan Ferry może nie lubić Micka Jaggera? (3 pkt.)
  2. Ponoć jeden z muzyków Roxy Music powiedział o pewnej płycie, że niewiele osób ją kupiło, ale potem każda z nich założyła zespół – kto to miał być i co to była za płyta? (3 pkt.)
  3. Roxys niezbyt chętnie, ale  Ferry  bardzo chętnie, sięgali do cudzej twórczości. Jaki był największy „cudzy” przebój w wykonaniu Roxy Music lub Bryana Ferry i z jakiej płyty pochodził? (3 pkt.)
 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.