ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Strangers On A Train ─ The Key Part 1: The Prophecy w serwisie ArtRock.pl

Strangers On A Train — The Key Part 1: The Prophecy

 
wydawnictwo: Verglas Music 1990
 
1. Arrival (Nolan) [03:37]
2. Sacrifice (Nolan) [07:10]
3. New World (Nolan) [03:04]
4. Silent Companion (Nolan) [02:23]
5. Crossing The Wasteland (Nolan) [03:51]
6. Perchance To Dream (Nolan) [04:27]
7. Lightshow (Nolan) [03:34]
8. Occam’s Tears (Nolan) [08:04]
9. Losing A Hold On Life (Nolan) [03:57]
10. From The Outside In (Nolan) [05:25]
11. Duel (Nolan) [04:30]
12. From The Inside Out (Nolan) [06:40]
13. Healing The Rift (Nolan) [03:58]
14. The Key (Nolan) [02:43]
 
Całkowity czas: 63:51
skład:
Tracy Hitchings – Vocals. Clive Nolan – Keyboards and Backing Vocals. Karl Groom – Electric and Acoustic Guitars and Basses.
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,2
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,0

Łącznie 3, ocena: Dobra, godna uwagi produkcja.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
21.11.2012
(Recenzent)

Strangers On A Train — The Key Part 1: The Prophecy

Przyznam się od razu: nie jestem wielkim fanem Clive’a Nolana. Albo inaczej: cenię jego dokonania jako muzyka, jako kompozytora – już nie do końca. Czy to z Areną, czy ze Shadowland, czy z młodym Wakemanem, czy z Casino – nie da się ukryć: od strony muzycznej bywało różnie. Poniżej pewnego poziomu Clive nie zwykł schodzić – ale te płyty nie do końca porywały, nie wychodziły poza klasyczny, dość schematyczny i rzemieślniczy neoprog, nie dostarczały takich emocji jak choćby – co wymowne – płyty Pendragon. Więc kiedy dziesięć lat temu mój siwowłosy imiennik, ówczesny mój towarzysz i przewodnik muzycznych poszukiwań podsunął mi Strangers On A Train, minę miałem średnio zachwyconą. I „The Key Part 1” wylądowała na samym dole stosiku płyt do obsłuchania. A kiedy wreszcie się z nią zapoznałem, minę miałem nietęgą. Cholera, to naprawdę Nolan to napisał i wykonał?

Ktoś określił Strangers On A Train mianem kameralnego rocka progresywnego. I to określenie bardzo fajnie do tej muzyki pasuje. Mamy tu tylko trzy osoby: Clive Nolan obsługuje rzecz jasna wszelkie przyciskane, do tego udziela się od czasu do czasu w chórkach. Karl Groom dokłada od czasu do czasu partie gitarowe i basowe. Do tego Tracy Hitchings jako główna wokalistka – z tego co wiem, zdania co do jej talentu są w redakcji mocno podzielone. Mnie jej śpiew się podoba, zwłaszcza gdy nie trzyma się zbyt uparcie wysokich rejestrów. (Płytę solową nagrała bardzo taką sobie, ale to bardziej wina słabych kompozycji – autorstwa niejakiego Clive’a Nolana zresztą).

Zostawiając Clive’a w spokoju: o ile kompozytorem jest takim sobie, to obydwie części „The Key” (miały być trzy, ale na tą trzecią naczekamy się chyba dłużej niż na „Chinese Democracy”) mu wyszły. I kompozytorsko, i aranżacyjnie jest to bardzo fajnie poukładane: nie ma przesytu, przesady, zbędnych, rozmemłanych fragmentów, wszystkie elementy są na swoim miejscu, do tego sporo ładnych, naturalnie się rozwijających melodii – coś podobnie udanego udało mu się stworzyć dopiero przy okazji Caamory. Muzyka jest bardzo kameralna, czasem bliska muzyce ilustracyjnej, czasem new age, czasem ocierająca się o muzykę teatralną, czy nawet musical; często dominują po prostu urozmaicone klawiszowe pasaże, z bardzo chętnie eksponowanym fortepianem, czasem dołączają do tego jeszcze gitary. Zaś co do tekstów… Plus minus – mamy tu historię jakiejś tajemniczej nacji, bezskutecznie wypatrującej tajemniczego przybysza, który ma przynieść im wybawienie; za tego przybysza zostaje uznana pewna obca dziewczyna, która sama nie wie, co to za dziwny świat i czemu to ona ma być wybawcą. Wyprawia się ona wraz z milczącym towarzyszem w tajemniczą podróż, podczas której ma nadzieję odkryć, o co chodzi w tajemniczym proroctwie i czego wszyscy od niej oczekują – tyle udało mi się wydedukować z tekstów  i tytułów kompozycji (niestety, imć Nolan nie pomyślał o wzbogaceniu tekstów piosenek o jakieś streszczenie całej fabuły, czy choćby didaskalia objaśniające szczegóły).

Zaczyna się bardzo nastrojowo: “Arrival” to piękna, podniosła pieśń, wykonana przy akompaniamencie fortepianu. „Sacrifice” zaczyna się nietypowo, spokojnie – niezbyt natarczywe, ocierające się o ambient syntezatorowe tła plus gitara elektryczna – by nagle przejść w dynamiczną pieśń, z podniosłym klawiszowym akompaniamentem (znów ten fortepian!), typowymi dla Nolana niby-symfonicznymi pasażami i wokalnymi popisami Tracy Hitchings – czy to solo, czy w duecie z Clive’em Nolanem. Do tego całość wieńczy niby-organowe solo. Fortepianowe pasaże niosą również „New World”. W „Silent Companion” Clive oprócz podniosłych elektronicznych przestrzeni proponuje dźwięki a la fletnia Pana; do tego w finale oszczędną, acz efektywną partią gitary klasycznej popisuje się Karl Groom. „Crossing The Wasteland” to znów głównie dynamiczne pasaże fortepianu umiejętnie uzupełniane przez wyeksponowaną gitarę basową; „Perchance To Dream” zgrabnie uzupełnia fortepianowe szaleństwa i delikatne partie gitary klasycznej wokalizami i elektronicznymi fanfarami. Potem następuje podniosła, osadzona na całkiem chwytliwej melodii ballada „Lightshow”. „Occam’s Tears” to przede wszystkim dramatyczny, grany w nieco perkusyjny sposób przez Nolana, klawiszowy pasaż. Ładnie po nim uspokaja łagodna, balladowa kompozycja instrumentalna „Losing A Hold On Life”. W „Duel”, niejako zgodnie z tytułem, pojedynkują się na instrumenty Nolan i Groom. Dodajmy jeszcze organowe, minorowe brzmienia i gitarowe odloty wypełniające „Healing The Rift”, niemal musicalowy duet wokalny Hitchings i Nolana – „From The Outside In” i jego niejako kontynuację – „From The Inside Out”. I jeszcze tylko finałowe „The Key”. Tylko fortepian, syntezatorowe mgiełki i śpiew. I przetworzona melodia z “Arrival”, spinająca całość klamrą.

Strangers On A Train zostali przyjęci przez progrockowy światek z pewnym dystansem – średnia ocen „The Key Part 1” na progarchives oscyluje nieco poniżej 3.0, a oceny są mocno porozstrzeliwane. Tak się złożyło, że dawno nie miałem przyjemności obcować ze Strangers (zdobycie tej płyty graniczyło z cudem, a kontakt z zapalonym progfanem z Bytomia wziął i się urwał, ot tak); wreszcie Metal Mind wznowił obie części „The Key” w wersji zremasterowanej. Powrót do tej płyty po latach sprawił mi spora przyjemność: jak się okazuje, nawet w rocku progresywnym siła czasem potrafi tkwić w prostocie. Jak dla mnie – jedno z najciekawszych wznowień tego roku.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.