ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 24.04 - Warszawa
- 25.04 - Kraków
- 25.04 - Poznań
- 26.04 - Szczecin
- 27.04 - Koszalin
- 28.04 - Gdynia
- 10.05 - Piekary Śląskie
- 11.05 - Kraków
- 12.05 - Lublin
- 25.04 - Bielsko-Biała
- 26.04 - Ostrów Wielkopolski
- 27.04 - Wrocław
- 28.04 - Poznań
- 04.05 - Lublin
- 10.05 - Łódź
- 11.05 - Warszawa
- 17.05 - Gorzów
- 18.05 - Szczecin
- 19.05 - Bydgoszcz
- 26.04 - GDAŃSK
- 27.04 - Złocieniec
- 07.05 - Chorzów
- 08.05 - Siemianowice Śląskie
- 09.05 - Siemianowice Śląskie
- 17.05 - Wrocław
- 19.05 - Katowice
- 20.05 - Ostrava
- 21.05 - Warszawa
- 22.05 - Kraków
- 25.05 - Łódź
- 25.05 - Zabrze
- 26.05 - Zabrze
- 08.06 - Żórawina
- 29.06 - Toruń
- 30.06 - Toruń
- 11.07 - Bolków
- 12.07 - Bolków
- 13.07 - Bolków
- 12.07 - Żerków
- 13.07 - Katowice
 

koncerty

18.02.2008

Quidam, Tarnowskie Góry, T.C.K., 17.02.2008, godz. 19.00

Quidam, Tarnowskie Góry, T.C.K., 17.02.2008, godz. 19.00 Kolejna biała plama na koncertowej mapie zapełniona. Tarnowskie Góry do tej pory kojarzyły mi się z zabytkową kopalnią srebra oraz aquaparkiem – atrakcjami systematycznie nawiedzanymi przez szkolne wycieczki. 17 lutego, w mroźną, aczkolwiek słoneczną niedzielę, rezygnując z powyższych atrakcji, wybrałem się z grupką znajomych na koncert Quidamu.

Bez większych problemów, pół godziny przed 19, stawiliśmy się przed Tarnowskim Centrum Kultury, w którym koncert miał mieć miejsce. Kilka obowiązkowych formalności na początek (kasa, szatnia, sklepik płytowo – koszulkowy) i punktualnie o siódmej wieczorem mogłem zając miejsce w sali przypominającej swoim wyglądem klasyczne polskie kino lub pomieszczenie domu kultury, powstałe w czasach słusznie minionych. Trzysta dostępnych siedzisk praktycznie zostało zapełnione i z dziesięciominutowym poślizgiem, przy lekkich i ospałych brawach quidamowcy wyszli na całkiem przestronną scenę.

Zaczęli dokładnie tak jak na ostatnim krążku. „Different”, a zaraz po nim „Kinds Of Solitude At Night”. Tytuł trasy zobowiązywał, dlatego też panowie skrzętnie zapełnili setlistę kawałkami z “Alone Together”. Mimo, iż grupa ruszyła naprawdę fajnie, początek występu sprawiał wrażenie lekko niemrawego. Koncerty na siedząco nie są tym, co rockmani lubią najbardziej. Przyspawanym do foteli zebranym, trudno było pokonać jakąś niewidzialna barierę nieśmiałości i ruszyć w bardziej rockowe pląsy.

Tym bardziej duże uznanie należy się Bartkowi Kossowiczowi, który mimo początkowego braku wzajemnej chemii między zespołem a publiką, nie zrażony tym kompletnie, konsekwentnie wypełniał rolę rasowego frontmana. Pobudzanie do oklasków, wspólnych zaśpiewów, zgrabne komentarze i schlebianie mieszkańcom Tarnowskim Gór były na porządku dziennym. Ponieważ pozostali artyści imponowali tego dnia wyborna formą, wszystko powoli zaczynało się zazębiać. Mocno i rockowo zrobiło się już przy „Hands Off”, ale tak naprawdę prawdziwy koncert rozpoczął się wraz z „We Lost”, z niesamowitym, rozimprowizowanym rozwinięciem w drugiej części, w którym pierwsze skrzypce grał na flecie Jacek Zasada – jak dla mnie bohater tego wieczoru. Momentami, ze swojego mało rockowego instrumentu, wyzwalał tyle energii, że niejedna metalowa kapela mogłaby mu pozazdrościć. Przebojowy „Surrevival” z przedostatniego krążka, podtrzymał dobrą atmosferę, zaś w następnym „They Are There To Remind Us” panowie podkupili zebranych wplatając weń „Riders On The Storm” The Doors. Nie były to jedyne zapożyczenia podczas tego koncertu. Momentami było i karmazynowo, i purpurowo, i… różowo. Tymczasem ze sceny poleciały kolejne żwawe kompozycje - „Of Illusions” i „Not So Close”. Grupa zwolniła dopiero w ostatnim w podstawowym secie „We Are Alone Together”, tworząc subtelny nastrój. Na bis musiało się pojawić niezniszczalne „Sanktuarium” - wykrzyczane przez kogoś z sali, mocny rocker w postaci „But Strong Together” i pinkfloydowy klasyk „Wish You Were Here”. Przed tym utworem Bartkowi Kossowiczowi zebrało się na żarty. Najpierw przypomniał toruńskie pochodzenie i podziękował wszystkim świątobliwym „Bóg zapłać”, a potem zapowiadając już wspomniany utwór „bąknął’, że to ich najnowszy kawałek. Zrobiło się rodzinnie i sielsko. Mariusz Ziółkowski zasiadł na scenie zamieniając swój bas na akustyczną gitarę. W rolę basisty wcielił się tym razem, specjalnie z tego powodu zapowiedziany, Jacek Zasada (tak na marginesie – tego dnia grał jeszcze na klawiszach). Było wspólne śpiewanie refrenu…, no dobra - w zasadzie jego pierwszego wersu, były gromkie brawa przy roześmianych buźkach.

Po dwóch godzinach bez pięciu minut ten dobry koncert dobiegł końca. Zaskakująco solidne, jak na to miejsce nagłośnienie cieszyło uszy. Niezłe, choć w granicach standardu były światła. I jeszcze słowo o pozostałych muzykach. Maciek Meller i Zbyszek Florek (ten drugi jak zwykle skupiony i poważny za swoim klawiszowym zestawem) zgrabnie dośpiewywali drugim głosem Kossowiczowi. Meller choć nie epatował jak dawniej gitarowymi solówkami, pokazał wszechstronność, raz to wydobywając wysublimowane, innym razem bardziej ciężkie dźwięki. Maciej Wróblewski skryty za bębnami i przezroczystą zastawką nie zwracał na siebie uwagi. I to chyba dobrze. Ponoć najlepsi perkusiści to ci, którzy nie wychodzą przed orkiestrę. Było równo i odpowiednim feelingiem.

Wracając do domu zapuściliśmy w samochodowym odtwarzaczu słynny już meksykański koncert Quidam. Natychmiast rozgorzała dyskusja o wyższości jednego oblicza koncertowego Quidamu nad drugim. Jak zwykle w takich sytuacjach nic nie dała, wszak z gustami się nie dyskutuje. Wszyscy jednak byli zgodni – w Tarnowskich Górach zagrał inny Quidam. Według mnie dojrzalszy.

 

Zdjęcia:

Quidam, Tarnowskie Góry, 17.02.2008 Quidam, Tarnowskie Góry, 17.02.2008 Quidam, Tarnowskie Góry, 17.02.2008 Quidam, Tarnowskie Góry, 17.02.2008 Quidam, Tarnowskie Góry, 17.02.2008
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.