ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 28.03 - Warszawa
- 05.04 - Katowice
- 06.04 - Łódź
- 06.04 - Gdynia
- 11.04 - KRAKÓW
- 12.04 - ŁÓDŹ
- 26.04 - GDAŃSK
- 12.04 - Kraków
- 13.04 - Ostrowiec Świętokrzyski
- 19.04 - Gdańsk
- 20.04 - Chorzów
- 26.04 - Ostrów Wielkopolski
- 27.04 - Wrocław
- 28.04 - Poznań
- 04.05 - Lublin
- 12.04 - Olsztyn
- 13.04 - Bydgoszcz
- 12.04 - Kraków
- 20.04 - Bielsko Biała
- 21.04 - Radom
- 22.04 - Kielce
- 13.04 - Warszawa
- 14.04 - Białystok
- 25.04 - Poznań
- 26.04 - Szczecin
- 27.04 - Koszalin
- 28.04 - Gdynia
- 14.04 - Warszawa
- 16.04 - Gdańsk
- 17.04 - Kraków
- 14.04 - Radzionków
- 20.04 - Gomunice
- 25.04 - Bielsko-Biała
- 18.04 - Rzeszów
- 20.04 - Lipno
- 24.04 - Warszawa
- 25.04 - Kraków
- 07.05 - Chorzów
- 08.05 - Siemianowice Śląskie
- 09.05 - Siemianowice Śląskie
 

koncerty

04.05.2014

Mighty Oaks, Warszawa, Skwer Hoovera, 28.04.2014

Mighty Oaks, Warszawa, Skwer Hoovera, 28.04.2014

Miałem naprawdę dużą ochotę, żeby zobaczyć trio na żywo. Po pierwsze, ujęła mnie ich muzyka, a po drugie, chciałem zakończyć swego rodzaju dziennikarską triadę – był już wywiad, recenzja płyty, a więc teraz czas na relację z koncertu. Tym bardziej, że koncert jest tym, co uważam za najcenniejsze w muzyce wszelakiej.

Mighty Oaks zostali zaproszeni do warszawskiego Skweru, którym, mimo doskonałej lokalizacji, odwiedziłem po raz pierwszy. Miejsce to jest niezwykle przyjemne i wydawać by się mogło, że także klimatyczne. Mała liczba większych imprez i koncertów spowodowała jednak, że obsłudze Skweru brakowało trochę doświadczenia („samoobsługowa” szatnia, powolna i nieudolna praca barmanów).  Sala koncertowa była dość niska, a scena mała, lecz nie przeszkadzało to w odbiorze koncertów.

Jako pierwszy na scenę wkroczył Jackson Dyer, australijski songwriter. Muszę przyznać, że mimo najszczerszych chęci napisania paru słów otuchy, nie mogę powiedzieć niczego pozytywnego o jego występie. Fatalny wizerunek sceniczny, męcząca ekspresja, nieudany romans akustyki z rejestrowaną na żywo elektroniką, a nade wszystko po prostu nierówne granie, bardziej mnie zmęczyły niż pozwoliły się zrelaksować i nastroić dobrze przed występem gwiazd wieczoru. Po półgodzinnym secie przyszedł czas na wytchnienie - chwilę przerwy.

Prawie dokładnie o 21, przy dźwiękach burzy, na scenie pojawiło się trio z Mighty Oaks, wsparte niemieckim perkusistą. Co ciekawe, z pierwszych czterech utworów, aż trzy nie znalazły się na debiutanckim Howl. Wypadły one na pewno bardzo interesująco, ale były nieco trudniejsze w odbiorze (momentami stylistyka bliska Sigur Ros) niż sympatyczne dźwięki znane z albumu.  Późniejszą część setlisty wypełniła muzyka z debiutu, a  kolejnym intrygującym pomysłem było umieszczenie dwóch hitów („Brother” i „Just One Day”) w środku koncertu.

A jak sam koncert? Niestety, dość słabo. Niewykraczający poza standard kontakt z publicznością i brak umiejętności kreowania klimatu sprawiły, że trudno było wczuć się w muzykę płynącą ze sceny. Chłopaki technicznie grali bardzo dobrze (szczególnie w dynamicznych momentach gitarowych), ale występ położył akustyk – było zdecydowanie zbyt głośno, a gitary dość często sprzęgały. Swoje dorzucił też człowiek odpowiedzialny za oświetlenie – wirujące kolorowe kółka raczej przyprawiały o ból głowy niż podkreślały piękno dźwięków.

Cóż tu dużo pisać – z dużej chmury, mały deszcz. Spodziewałem się występu pełnego emocji i pięknych dźwięków, a otrzymałem nudnawą, nieco męczącą sklejkę dźwięków. Chciałbym jednak podkreślić, że nie jest to do końca wina Mighty Oaks – zespół jest młody i na pewno brakuje im doświadczenia. Po prostu ich muzyka wypadłaby dużo lepiej w całkiem innej przestrzeni. Koncert wypełniony ich dźwiękami w nocy, na otwartej przestrzeni… Tak, to byłoby na pewno dużo większe przeżycie!

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.