ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 28.03 - Warszawa
- 05.04 - Katowice
- 06.04 - Łódź
- 06.04 - Gdynia
- 11.04 - KRAKÓW
- 12.04 - ŁÓDŹ
- 26.04 - GDAŃSK
- 12.04 - Kraków
- 13.04 - Ostrowiec Świętokrzyski
- 19.04 - Gdańsk
- 20.04 - Chorzów
- 26.04 - Ostrów Wielkopolski
- 27.04 - Wrocław
- 28.04 - Poznań
- 04.05 - Lublin
- 12.04 - Olsztyn
- 13.04 - Bydgoszcz
- 12.04 - Kraków
- 20.04 - Bielsko Biała
- 21.04 - Radom
- 22.04 - Kielce
- 13.04 - Warszawa
- 14.04 - Białystok
- 25.04 - Poznań
- 26.04 - Szczecin
- 27.04 - Koszalin
- 28.04 - Gdynia
- 14.04 - Warszawa
- 16.04 - Gdańsk
- 17.04 - Kraków
- 14.04 - Radzionków
- 20.04 - Gomunice
- 25.04 - Bielsko-Biała
- 18.04 - Rzeszów
- 20.04 - Lipno
- 24.04 - Warszawa
- 25.04 - Kraków
- 07.05 - Chorzów
- 08.05 - Siemianowice Śląskie
- 09.05 - Siemianowice Śląskie
 

koncerty

20.07.2013

Colours Of Ostrava 2013 – Dzień 2 (19.07.2013): Damien Rice, Woodkid, Bonobo, Asaf Avidan i inni

Colours Of Ostrava 2013 – Dzień 2 (19.07.2013): Damien Rice, Woodkid, Bonobo, Asaf Avidan i inni

W Ostravie muzyczna zabawa trwa. Drugi dzień zdominowały dźwięki łagodne podparte lekką elektroniką, przy których w Dolnych Vitkovicach bawiło się prawie 30 tysięcy osób. Niestety, wciąż trudno poczuć festiwalową atmosferę, a niektóre kwestie organizacyjne są coraz bardziej irytujące. Piramida Maslowa działa i czasami trudno oddać się koncertowym uniesieniom, gdy podstawowe potrzeby nie są zaspokojone. Na szczęście muzycznie wciąż świetnie!

Nieustannym problemem poranno-wieczornym jest niewielka liczba pryszniców i umywalek na polu namiotowym (12 natrysków na 7000 osób jest nieśmiesznym żartem). Co więcej, w okolicy parku, na terenie którego stoją namioty, całą noc pracują fabryki, więc hałas przerzucanej blachy zdecydowanie utrudnia sen. Wydaje mi się także, że Colours Of Ostrava na terenie konglomeratu Dolnych Vitkovic nie ma przyszłości. Jak wspominałem wczoraj, widoki i klimat jest niesamowity, ale przy dłuższym pobycie zaczynają męczyć kamienie i wszechobecny pył. Jest to tym bardziej zastanawiające, gdyż Colours promuje się jako festiwal dla rodzin z dziećmi w wózkach i dla osób niepełnosprawnych (których jest naprawdę dużo), a warunki panujące na terenie festiwalu do najłatwiejszych nie należą. Dość łatwo o kontuzję stopy (podskakując na kamieniach) oraz o problemy z oddychaniem (zakurzone powietrze). Brakuje też terenów zielonych, na których można by na chwilę usiąść i odpocząć podczas gonitwy między scenami.

Wróćmy jednak to tego, co na Colours Of Ostrava najważniejsze, czyli do muzyki. A pod tym względem jest wręcz rewelacyjnie! Drugi dzień rozpocząłem od koncertu Pipes and Pints, czyli czeskiej odpowiedzi na Dropkick Murhpy’s. Porządne punkowe granie, wyraźnie wsparte kobzą, porwało do tańca, mimo dość wczesnej godziny (15:30). Chwilę później, główną scenę otworzył występ Dub FX – beatboxera z Australii, który próbował oczarować publiczność swoimi indywidualnymi popisami (udało się z miernym skutkiem). Około 17:30 pojawił się pierwszy lineupowy dylemat. Ostatecznie na chwilę tylko zajrzałem do Auli Gong na występ Markety Irglovej. Ładniejsza, ale mniej twórcza połówka znanego z filmu „Once” duetu Swell Season, zaprezentowała wyciszony materiał ze swojej solowej płyty Anar. Dość szybko przeniosłem się w kierunku sceny ArcelorMittal, gdzie występował austriacki (aż trudno w to uwierzyć) zespół Russkaja. Decyzja jak najbardziej słuszna, ponieważ koncert ten był największym pozytywnym zaskoczeniem drugiego dnia. Taneczne rytmy mieszanki dźwięków bałkańskich, wschodnich i rockowych porwały tłum do tańca. Szczególnie spodobała się zabawa w ucieczkę przed psych traktorem! Na specjalne wyróżnienie zasługuje ogromny (dosłownie) i bardzo charyzmatyczny wokalista, który zagajał publiczność, zachęcał do śpiewu, „oczyszczających” wrzasków i wspólnej zabawy. Jedynym problemem było palące słońce i obecność kamieni pod sceną, przez co podskoki i pląsy były mocno utrudnione. Godzinne show zakończyła pod sceną sprzedaż płyt i podpisy wokalisty na „piękniejszych częściach ciała” zgromadzonych fanek :)

Po niezwykle udanej zabawie większość osób przeniosła się pod scenę główną, gdzie występował wyczekiwany przez wielu Asaf Avidan, który zawojował w ostatnim czasie radiowe play listy (właściwie zrobił to Wankelmut, który zremixował hit Asafa  „One Day (Reconing Song)”). Po przesłuchaniu płyty Different Pulses spodziewałem się bardzo dobrego koncertu, a Asaf nawet mnie zaskoczył. Świetny, charyzmatyczny wokal, bardzo dobrze uzupełniający się muzycy i ciekawe aranżacje sprawiły, że było to do tej pory chyba najlepszy pod względem muzycznym występ na Colours Of Ostrava 2013. Trochę jazzu, trochę kabaretu, trochę smaczków w postaci regionalnego folku z Izraela. Muzyka była bardzo klubowa, ale Asaf odnajdywał się na dużej scenie często żartując („prawdziwym spełnieniem artysty są wrzaski nie w chwili, gdy gra, lecz gdy wykonuje tak podstawowe czynności jak picie wody”) bądź opowiadał anegdoty na swój temat („kiedyś pracowali tu (w Vitkovicach przyp. autora) odważni mężczyźni kopiący węgiel, a dzisiaj oglądacie faceta śpiewającego jak kobieta”. Na scenie ląduje maskotka, Asaf bierze ją do ręki i mówi: „śpiewa jak kobieta, więc dostał króliczka w spódnicy”). Po niezwykle udanym koncercie rozpoczął się godzinny sprint po trzech scenach. Na początek Drive Stage i Diving For Sunken Treasure (klimatyczne granie a la Nick Cave), następnie ArcelorMital Stage i Inspiral Carpets (giganci brytyjskiej muzyki lat 80. i 90., którzy lata świetności mają już za sobą), a na koniec Amparo Sanchez na scenie umieszczonej w głębi konglomeratu. Hiszpanka wypadła z tego tria zdecydowanie najlepiej i porwała do tańca licznie zgromadzona publiczność. Był to dowód na to, że nie trzeba wymyślnych środków artystycznych, a jedynie (albo aż) wysokie umiejętności muzyczno-wokalne, aby widzowie docenili artystkę. Dzięki temu dość szybko nawiązała się więź między wokalistką, a publicznością, która nie chciała pozwolić jej na opuszczenie sceny.

Po 21 na Ceska Sporitelna Stage pojawił się nominalnie największy gwiazdor drugiego dnia – irlandzki bard Damien Rice. Sam, z gitarą w ręku, na wielkiej scenie zaprezentował smutne (ale nie smętne) ballady o utraconej miłości. Piękna muzyka, pełna wyrazistych emocji ujęła publiczność, a ze szczególną owacją spotkało się zaproszenie na scenę Markety Irglovej. Czesko-irlandzki duet, a więc namiastka Swell Season! (prywatnie Damien przyjaźni się z Glenem Hansardem). Piękne wykonanie „Hallelujah” z repertuaru Leonarda Cohena było niewątpliwie jednym z momentów, które widzowie na długie lata zapamiętają z tegorocznej edycji Colours. Pod koniec występu koncert zamienił się w teatr, gdy Damien na wybiegu postawił stolik, dwa krzesła, butelkę wina i kieliszki oraz zaprosił do towarzystwa jedną z fanek. Opowiedział historię o utraconej szansie na wielka miłość, która zainspirowała go do napisania ckliwej, pijackiej ballady. Bardzo emocjonalne, ale też dowcipne wykonanie wprowadziło dużo luzu i spontaniczności (tym bardziej, że Damian wydawał się wyraźnie rozradowany rozpitym w kilka minut z pomocą fanki winem).

Po niezwykle sympatycznym występie większość osób udała się w kierunku ArcelorMittal Stage, gdzie występował gwiazdor wytwórni Ninja Tunes – Bonobo. Niestety występ ten nie sprostał moim oczekiwaniom. Bardzo słabe nagłośnienie, kiepska forma wokalna Szjerdene oraz zupełny brak zrozumienia dla tej muzyki ze strony publiczności spowodowały, że nie chcąc psuć sobie odczuć związanych z muzyką Brytyjczyka dość szybko uciekłem na Drive Stage. Od jakiegoś czasu wariowali na niej Szwajcarzy z Mama Rosin. Trio prezentujące soczystego luizjańskiego bluesa, braki warsztatowe nadrabiało zapałem i ambicją.

Przed północą na główną scenę wkroczył Woodkid, który mnie bardzo pozytywnie zaskoczył. Oprawa wizualna koncertu imponowała – białe światła i pełne patosu wizualizacja zapierały dech w piersiach. Śpiew Woodkida nie do końca mi odpowiadał (trochę Nicka Cave’a, trochę Nicka Drake’a), ale i tak występ młodego mieszkańca Nowego Jorku zachwycił. Godziny koncert składał się w zdecydowanej większości z utworów z premierowego albumu muzyka The Golden Age. Dopracowany w każdym szczególe koncert i idealna synchronizacja zespołu połączona z potężnym i jednocześnie melancholijnym brzmieniem odcisnął muzyczne piętno na słuchaczach.

Na zakończenie bardzo udanego dnia na scenie ArcelorMittal wystąpił lokalny zespół rockowo-kabaretowy Prazski Vyber (miałem okazję go zobaczyć na Rock For People) oraz słowacki The Cellmates na scenie Drive, który odwoływał się zarówno muzycznie jak i choreograficznie do lat 60 w USA (rock’n’roll, rockabilly).

Dzisiejszy dzień pełen będzie dźwięków alternatywnych – nominalne gwiazdy to The XX i The Knife. Zupełnie nie rozumiem fenomenu obydwu powyższych zespołów i nie wiem, czy będzie mi dane się o nim przekonać, ponieważ w tym samym czasie na mniejszych scenach wystąpią dużo ciekawsze zespoły jak Submotion Orchestra, czy szwedzkie Movits! Colours Of Ostrava jest jednak pełen muzycznych niespodzianek, więc o poszczególnych występach na pewno dużo ciekawych słów już jutro. Zapraszam :)

Zdjęcia festiwalowe: Petr Piechowicz, Matyáš Theuer LK HOLDING, Ivan Prokop

 

Zdjęcia:

Colours Of Ostrava 2013, foto. Petr Piechowicz Colours Of Ostrava 2013, foto. Matyáš Theuer LK HOLDING Colours Of Ostrava 2013, Dub FX, foto. Petr Piechowicz Colours Of Ostrava 2013, Russkaja, foto. Petr Piechowicz Colours Of Ostrava 2013, Asaf Avidan, foto. Matyáš Theuer LK HOLDING Colours Of Ostrava 2013, Asaf Avidan, foto. Matyáš Theuer LK HOLDING Colours Of Ostrava 2013, Asaf Avidan, foto. Matyáš Theuer LK HOLDING Colours Of Ostrava 2013, Marketa Irglova, foto. Ivan Prokop Colours Of Ostrava 2013, Amparo Sanchez, foto. Ivan Prokop Colours Of Ostrava 2013, Bonobo, foto. Matyáš Theuer LK HOLDING Colours Of Ostrava 2013, Damien Rice, foto. Matyáš Theuer LK HOLDING Colours Of Ostrava 2013, Damien Rice, foto. Ivan Prokop Colours Of Ostrava 2013, Woodkid, foto. Petr Piechowicz Colours Of Ostrava 2013, Woodkid, foto. Petr Piechowicz Colours Of Ostrava 2013, Woodkid, foto. Matyáš Theuer LK HOLDING Colours Of Ostrava 2013, Woodkid, foto. Matyáš Theuer LK HOLDING Colours Of Ostrava 2013, Woodkid, foto. Matyáš Theuer LK HOLDING Colours Of Ostrava 2013, Mama Rosin, foto. Ivan Prokop Colours Of Ostrava 2013, Mama Rosin, foto. Ivan Prokop
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.