ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 19.04 - Gdańsk
- 20.04 - Chorzów
- 26.04 - Ostrów Wielkopolski
- 27.04 - Wrocław
- 28.04 - Poznań
- 04.05 - Lublin
- 10.05 - Łódź
- 11.05 - Warszawa
- 17.05 - Gorzów
- 18.05 - Szczecin
- 19.05 - Bydgoszcz
- 20.04 - Bielsko Biała
- 21.04 - Radom
- 22.04 - Kielce
- 20.04 - Lipno
- 20.04 - Gomunice
- 25.04 - Bielsko-Biała
- 20.04 - Sosnowiec
- 24.04 - Warszawa
- 25.04 - Kraków
- 25.04 - Poznań
- 26.04 - Szczecin
- 27.04 - Koszalin
- 28.04 - Gdynia
- 10.05 - Piekary Śląskie
- 11.05 - Kraków
- 12.05 - Lublin
- 26.04 - GDAŃSK
- 07.05 - Chorzów
- 08.05 - Siemianowice Śląskie
- 09.05 - Siemianowice Śląskie
- 17.05 - Wrocław
- 19.05 - Katowice
- 20.05 - Ostrava
- 21.05 - Warszawa
- 22.05 - Kraków
- 25.05 - Łódź
- 25.05 - Zabrze
- 26.05 - Zabrze
- 13.07 - Katowice
 

koncerty

28.03.2012

GAZPACHO - Gloria Theater, Kolonia, 25/03/2012

GAZPACHO - Gloria Theater, Kolonia, 25/03/2012
Porównując moje odczucia, te z jakimi udawałem się na koncert, z tymi jakie wyniosłem po odegraniu przez zespół ostatniego dźwięku były niesamowicie skrajne. Nastawienie pierwotne: przebyliście tyle kilometrów, aby obejrzeć w akcji FC Barcelonę, a zamiast tego idziecie na mecz Huraganu Przodkowo. Wrażenia po koncercie: Leo - bukuj bilet lotniczy i szukaj połączeń PKS-owych na Kaszuby!

Fakt mojego pojawienia się na koncercie (sympatycznych, jak się po koncercie okazało) Norwegów był zbiegiem kilku -  dość dziwnych – okoliczności. Gdy kilka miesięcy temu Eloy ogłosiło daty swojego mini-tournee po Niemczech ucieszyłem się strasznie, a jako, że ekipa Franka Bornemanna jest w moim prywatnym Top-Five nic nie powstrzymało mnie przez rozbiciem świnki-skarbonki (lub bardziej w tym przypadku: przeanalizowaniem stanu oszczędności na swoim intrenetowym koncie) i zaplanowaniem szczegółów wypadu do Kolonii od strony logistycznej; no wiecie: loty, hotel, atrakcje turystyczne, sklepy muzyczne*, puby**... Niestety pech chciał, że lider Eloy miał (niegroźny jak się na szczęście okazało) wypadek samochodowy na niewiele ponad tydzień przed początkiem trasy i plany zobaczenia na żywo jednej z legend prog-rocka legły w gruzach. Jednak jako, że było już zbyt późno, aby anulować wszelkie rezerwacje, nie traciwszy przy tym pieniędzy, postanowiłem jednak polecieć. Szczęście w nieszczęściu, że akurat dokładnie dzień przed planowanym występem Eloy w tym samym miejscu grali Norwedzy. Jako, że bilety na ich występ nie były specjalnie drogie (czyt. cena mieściła się w moich tzw. rezerwach federalnych) i chcąc aby wypad do kraju naszych zachodnich sąsiadów nie poszedł na marne, postanowiłem uatrakcyjnić sobie wieczór wybierając się na koncert Gazpacho.

Nie, nie jestem jakimś zagorzałym fanem sekstetu z Oslo. Nie jestem również ‘gazpachologiem’ i wybitnym znawcą twórczości zespołu. Moja wiedza o płytach formacji ograniczała się do przymusowego i przyśpieszonego kilkudniowego (mającego swój finał podczas niespełna dwugodzinnego lotu z Edynburga do Kolonii) zaznajomienia się z płytami zespołu na iPodzie, ale pomimo początkowej wstrzemięźliwości muszę przyznać, że koncert Gazpacho był więcej niż przyjemnym wypełnieniem ciepłego kolońskiego wieczoru.

Salka - ukrytego gdzieś w zakamarkach malutkiej ApostelStrasse - Gloria Theater pomimo swojej niewielkiej pojemności wypełniła się szczelnie fanami. Jak widać grupa przyjeżdża tutaj za każdym razem, skutecznie gromadząc swoją oddaną bazę fanów.

Dość intymny klimat wytworzony przez zespół, podparty ciekawymi filmowymi miniaturami wyświetlanymi podczas kolejno odgrywanych utworów i dość kameralną atmosferą samego teatru sprawiło, iż muzykę zespołu odbierało się na innych – niż poprzez samo słuchanie samych płyt -  falach. Na żywo poszczególne utwory nabierały tej niesamowitej mocy i siły wyrazu, których czasem nie udało się uchwycić na płytach studyjnych.

Na początek usłyszeliśmy motywy główne nowej płyty zespołu, a mianowicie “Hell Freezes Over”. Odegrane poszczególne części utworu zabrzmiały tutaj jeden po drugim. Ich wykonanie zdaje się potwierdzać opinie co niektórych fanów, że rozbicie tego suiciska na drobniejsze kawałki i powrzucanie w różne części płyty nie było najszczęśliwszym zabiegiem. Odegrane za żywo w całości, połączone ze sobą sprawiają wrażenie spójności i pełności.

Zresztą co by nie mówić większość utworów z płyty „March Of Ghosts” zabrzmiały w wersjach koncertowych lepiej niż w studyjnych; „Black Lily” nabrało więcej mocy, a „What Did I Do?” więcej stonowanego i nastrojowego klimatu.

Sprawiedliwie należy jednak przyznać, że największy aplauz - wśród zgromadzonej w Gloria Theater publiczności – wywołało odegranie żelaznej części (uważanej za - jak się okazało nie tylko przeze mnie - najlepszą) płyty „Night”.  „Dream Of Stone”, “Chequered Light Buildings” oraz “Upside Down” wykonane zostały z niesamowitym przekazem; do  tego nienaganny warsztat techniczny poszczególnych muzyków sprawiły, że czuło się tę bijącą ze sceny - momentami niemal symfoniczną - pompatyczność wspomnianych kompozycji.

Zarówno „Winter Is Never” jak i odegrane na bis „Splenid Isolation” z „Missa Atropos” jak i utwór tytułowy z debiutu zespołu odegrane zostały rewelacyjnie i wywołały jakże zasłużony aplauz. Zresztą - co by nie mówić o naszych sąsiadach - ich reakcje na poszczególne utwory sprawiały wrażenie więcej niż zaskakujące. Widać, że jest to oddana grupa fanów, która zawsze znajdzie czas i jakiś grosz, aby wspomóc grupę za każdym razem jak zjawią się w ich mieście. To tak troszkę dla kontrastu z koncertową płytą zespołu „London” gdzie reakcja publiczności obecnej w sali była co najwyżej średnia; w Kolonii przynajmniej czuło się wrażenie, że zespół gra dla kogoś więcej niż tylko barmana i kilku kelnerek...

Świetny, zaskakujący i pełen niespodzianek koncert. Dotychczas nie śledziłem za bardzo poczynań Gazpacho. Od teraz będę...

 

Setlista: Monumental; Hell Freezes Over (Parts I-IV); The Walk; Defence Mechanism; Vera; What Did I Do?; Golem; Black Lily; Dream Of Stone; Chequered Light Buildings; Upside Down; Winter Is Never.

Bisy: Splendid Isolation; Bravo

 

PS.* Kolońskie sklepy muzyczne okazały się raczej porażką, przynajmniej te reklamujące się w Internecie. Jednak przypadkowo odkryty tzw. 'second-hand' shop wynagrodził rozczarowania związane z ubogą zawartością w CD tych promujących się jako raj dla fanów klasycznego rocka. Kompaktowe wydania "Space Shanty" Khan i bootlegu "Roundabout" Yes zajęły dziś zacne miejsce na mojej półczeczce.

** Pomimo mojej niechęci do irlandzkich pubów, te akurat zdają się tworzyć najfajniejszy klimat jeśli wyjeżdża się ... poza Wyspy. Niemniej czułem się wczoraj dobrze w (jak najbardziej odpowiadającej mi) mniejszości kibicującej Benfice w meczu z Chelsea ;-)

 

Zdjęcia:

ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.