ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 28.03 - Warszawa
- 05.04 - Katowice
- 06.04 - Łódź
- 06.04 - Gdynia
- 11.04 - KRAKÓW
- 12.04 - ŁÓDŹ
- 26.04 - GDAŃSK
- 12.04 - Kraków
- 13.04 - Ostrowiec Świętokrzyski
- 19.04 - Gdańsk
- 20.04 - Chorzów
- 26.04 - Ostrów Wielkopolski
- 27.04 - Wrocław
- 28.04 - Poznań
- 04.05 - Lublin
- 12.04 - Olsztyn
- 13.04 - Bydgoszcz
- 12.04 - Kraków
- 20.04 - Bielsko Biała
- 21.04 - Radom
- 22.04 - Kielce
- 13.04 - Warszawa
- 14.04 - Białystok
- 25.04 - Poznań
- 26.04 - Szczecin
- 27.04 - Koszalin
- 28.04 - Gdynia
- 14.04 - Warszawa
- 16.04 - Gdańsk
- 17.04 - Kraków
- 14.04 - Radzionków
- 20.04 - Gomunice
- 25.04 - Bielsko-Biała
- 18.04 - Rzeszów
- 20.04 - Lipno
- 24.04 - Warszawa
- 25.04 - Kraków
- 07.05 - Chorzów
- 08.05 - Siemianowice Śląskie
- 09.05 - Siemianowice Śląskie
 

koncerty

04.10.2009

STEVE HACKETT BAND, NOSOUND, INDUKTI, AFTER... - Ino Rock Festival 2009, Inowrocław, Teatr Letni, 12 września 2009r., 17:30

Długo, zaskakująco, kontrastowo i magicznie - tak można określić drugą edycję inowrocławskiego festiwalu, który zespołami na plakacie musiał przyciągać wielbicieli muzyki niczym Ziemia jabłko... Jak było w tym roku?
Musiałem jechać na ten występ. Po prostu musiałem. Nie ważne, że przez swoją sytuację życiową czasu miałem tyle, co bramkarz na reakcję w trakcie rzutu karnego (czyli wcale). Nie będę ukrywał, że to wszystko przede wszystkim ze względu na Steve’a Hacketta. Nie mogłem przepuścić koncertu jednego z moich największych, gitarowych idoli wszechczasów. Jeszcze tak blisko! Okazało się jednak, że nie tylko na Hacketta warto było jechać do Inowrocławia…

AFTER…

Bardzo dobrze znam twórczość After… i zawsze lubiłem. Niestety trzeba przyznać, że ich sytuacja na festiwalu nie była najlepsza. Mam na myśli fakt graniajako pierwszy wykonawca. A wiadomo jak to jest na festiwalach. Ludzie są jeszcze trochę skrępowani, mniej skupieni na muzyce i co za tym idzie nie uwidaczniają jeszcze tak bardzo swoich emocji. No ale ktoś musi na takich imprezach grać pierwszy. Pod tym względem trzeba przyznać, że After… spisał się znakomicie. Podczas ich występu zewsząd dochodziły głosy zadowolenia. Od mówiących wszystko wyrazów twarzy, aż po frazy „To jest to!”, itp. Rzeczywiście, było co chwalić. Chłopaki grały na luzie, solidnie i z wielką radością. Krzysiek Sooya Drogowski bardzo często schodził ze sceny albo też przyglądał się z boku grającemu zespołowi pod ścianą, tuż obok panów pstrykających zdjęcia. Na pewno nikt nie czuł się tutaj jako gwiazda wieczoru i nie było wielkiej granicy pomiędzy widownią, a muzykami. Pewnie wielu chciałoby, żebym wymienił chociaż kilka utworów, które najbardziej przypadły mi do gustu, ale nie potrafię. Cały ich występ pozostał mi w pamięci jako całość – świetny, ze scenicznym dystansem i profesjonalizmem. Mieli świetne podejście i, chociaż grały po nich „wielkie gwiazdy”, trudno było wyrzucić z ich z głowy. Nie zamierzałem nawet tego robić:-)

INDUKTI

Po After… i półgodzinnej przerwie przyszła pora na Indukti, którego najnowsza płyta – „Idmen” rozeszła się jeszcze przed całym festiwalem. Na występ tego zespołu na pewno najbardziej czekała część publiczności z długimi włosami, w skórach i… Wiadomo:-) Nie bez powodu ich tutaj wyróżniam, ale o tym później. Co tu dużo gadać - Indukty dały świetny koncert. Zaczęli z grubej rury od Sansara, które na żywo prezentuje się jeszcze lepiej niż w wersji studyjnej. Później przeplatali „S.U.S.A.R.” z tegorocznym albumem. Nie zabrakło zatem pozbawionego wokalu Shade i Fredera. Z nowej płyty rewelacyjnie wypadło „Tusan Homichi Tuvota”. No niesamowicie wyszło! Przekonywałem się długo do nowego albumu, ale po koncercie już nie musiałem ani trochę. Warto też zwrócić uwagę na zapowiedziane wierszem Brzechwy Indukted. „Ten słoń nazywa się Bombi. Ma trąbę, lecz na niej nie trąbi…” Z tym że ten utwór z pewnością ma niejedną trąbę i na nich wszystkich trąbi. Szczerze mówiąc to podczas pokazu Indukti stałem troszeczkę za blisko głośników i musiałem odejść trochę dalej, bo moje kiszki cierpiały strasznie. Zresztą można było sobie śmiało wędrować. I tak dało się wcisnąć w upragnione miejsce, pomimo ścisku. A warto było się przecisnąć do przodu, pomimo dźwięku, gdyż oglądanie tego zespołu na żywo to sama przyjemność.

NOSOUND

Jedna rzecz mnie frapowała przed festiwalem. Jak zostanie odebrany Nosound? Muzyka Giancarla Erry nie wydawała mi się być do końca zdatna do grania na żywo. Poza tym był to największy przeskok stylistyczny wieczoru. Obawiałem się, że odbiór Włochów może być trochę marny. Jakież było moje zdziwienie! No ale po kolei. Wyszli na scenę…. Przyznam się, że nie pamiętam od czego zaczęli. Zagrali na pewno gdzieś na początku Places Remained Poleciał również utwór z nowego albumu „A Sense Of Loss” (koniecznie muszę go dorwać!) - wyszedł rewelacyjnie. Ludzie bardziej ścisnęli się z przodu, a ja usiadłem na ławeczkę. Odpłynąłem! Po prostu. Nie ważne czy grali nostalgiczne „Kites”, czy rockowe „Like The Elephant?”. Po prostu Erra z kolegami miażdżyli wszystko. In The White Air, From Silence To Noise,… Każdym kolejnym utworem hipnotyzowali zebranych w Teatrze Letnim słuchaczy. Zagrane na zakończenie The Moment She Knew to było już tylko dobicie leżącego. Takich występów na żywo nie da się wykreślić z pamięci. Czysta magia!

Teraz powrócę do „tych w skórach z długimi włosami”. Otóż te same osoby, jeszcze przed godziną machające włosami do riffów Indukti widziałem jak stały wryte, słuchające jak w transie Nosound. Nie spodziewałem się czegoś takiego. Nie muszę chyba mówić jak oblegany był Giancarlo po koncercie. Dobrze, że go nie zjedli…

STEVE HACKETT BAND

Jeszcze nie opadły emocje po genialnym występie Nosound, a już trzeba było się szykować na Steve’a Hacketta. W przeciwieństwie do Nosound można było zgadywać, czego się spodziewać. Mimo to zaskakiwali repertuarem. Nie muszę chyba opisywać co się działo, kiedy weszli na scenę:) Steve w ciemnych okularkach, taki jak zawsze. Zjawiskiem był na pewno przebrany za kobietę Nick Beggs (bas, stick). Trochę zdawał się nie pasować do reszty eleganckich panów, ale dla momentu, kiedy zatańczył z Hackettem można wybaczyć wszystko:) Wróćmy do set listy. Nie zabrakło oczywiście rzeczy oczywistych - Every Day, Mechanical Bride, Serpentine Song, Spectral Mornings… Z solowej twórczości Hacketta zaskoczyło mnie bardzo The Clocks (wyszło genialnie!). Nie spodziewałem się usłyszeć tych dźwięków w Inowrocku. Kiedy już zdawało mi się, że jestem zbyt zmęczony zaczęła się prawdziwa frajda… Mam na myśli Firth Of Fifth. Wiadomo, ktoś powie, że to nie to. Że zamiast Banksa Roger King… zamiast… zamiast…, ale nic nie przeszkodziło w tym, żeby jak zwykle odpłynąć przy tych dźwiękach. Nie ważne, że były tam małe potyczki… Naprawdę drobiazgi. Zaraz po tym klasyku nadszedł czas na kolejną rzecz, której zabraknąć nie mogło - akustycznego setu - Blood On The Rooftops, Horizons i, tu mała niespodzianka Walking Away From Rainbows. Później były już tylko rzeczy magiczne. Zaśpiewane przez Gary’ego O’Toola Fly On A Windshield, Broadway Melody Of 1974. Kolejna niespodzianka A Tower Struck Down i Los Endos zmienione nie do poznania, co też Steve zapowiedział.

A później? Później już tylko liczyłem na to, że uda mi się złapać Steve’a po koncercie. Udało się:) Ten piękny dzień nie mógł się zakończyć piękniej. W sumie, licząc przerwy, wszystko trwało chyba z 7 godzin (do 1:00), ale i tak ciężko było mi zasnąć… Czy będę za rok? Zrobię wszystko, żeby być!

Magia, magia, magia, magia...

SETLISTA

AFTER… 01. Hillside of dreams 02. The end 03. Closed shame 04. Reflecting me 05. Wonderful mistake 06. Fingers 07. Senses confuse reality 08. Hideout

INDUKTI 01. Freder 02. Sansara 03. Tusan Homichi Tuvota 04. Indukted 05. ...and Weak 06. Aemaet 07. Ninth Wave

NOSOUND 01. Some warmth into this chill 02. Fading silently 03. In the white air 04. From silence to noise 05. Places remained 06. Kites 07. Like the elephant 08. Idle end 09. The moment she knew

STEVE HACKETT 1. Mechanical Bride 2. Fire on the Moon 3. Every Day 4. Ace of Wands 5. Steppes 6. Serpentine Song 7. Firth of Fifth 8. Acoustic set, w tym Horizons 9. Blood on the Rooftops 10. Spectral Mornings 11. Broadway Melody 1974 12. Slogans 13. Tower Struck Down 14. In the Quiet Earth 15. Los Endos 16. Bis: Clocks (Spectral Morning, 1979)
 

Zdjęcia:

ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.