ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 25.04 - Poznań
- 26.04 - Szczecin
- 27.04 - Koszalin
- 28.04 - Gdynia
- 10.05 - Piekary Śląskie
- 11.05 - Kraków
- 12.05 - Lublin
- 25.04 - Kraków
- 25.04 - Bielsko-Biała
- 26.04 - Ostrów Wielkopolski
- 27.04 - Wrocław
- 28.04 - Poznań
- 04.05 - Lublin
- 10.05 - Łódź
- 11.05 - Warszawa
- 17.05 - Gorzów
- 18.05 - Szczecin
- 19.05 - Bydgoszcz
- 26.04 - GDAŃSK
- 27.04 - Złocieniec
- 07.05 - Chorzów
- 08.05 - Siemianowice Śląskie
- 09.05 - Siemianowice Śląskie
- 17.05 - Wrocław
- 19.05 - Katowice
- 20.05 - Ostrava
- 21.05 - Warszawa
- 22.05 - Kraków
- 25.05 - Łódź
- 25.05 - Zabrze
- 26.05 - Zabrze
- 08.06 - Żórawina
- 29.06 - Toruń
- 30.06 - Toruń
- 11.07 - Bolków
- 12.07 - Bolków
- 13.07 - Bolków
- 14.07 - Bolków
- 12.07 - Żerków
- 13.07 - Katowice
 

koncerty

02.10.2009

PROGRE$$IVE NATION 2009 - Dream Theater, Opeth, Big Elf, Unexpect; 30.09.09 Bydgoszcz, "Łuczniczka"

Progressive Nation w końcu w Europie! Polska także załapała się na ten niezwykły tour. Przypomnijmy genezę „progresywnej nacji” – perkusista i medialny lider grupy Dream Theater, Mike Portnoy, wprowadzając w życie długo opracowywany w głowie plan, zabrał na europejską (wcześniej amerykańską) trasę koncertową zespoły związane z różnymi odmianami progresywnego grania. Od mocnego uderzenia (Opeth, Unexpect) po klasyczne rockowe szaleństwo (Big Elf). Warto przypomnień, że w to przedsięwzięcie zaangażowane były wcześniej takie bandy, jak Between Buried And Me, Three, Zappa Plays Zappa, czy Scale The Summit. Towarzystwo mniej lub bardziej znane, lecz lubiane i szanowane przez głównych pomysłodawców trasy, Dream Theater (ku obopólnej korzyści).

 

Hala „Łuczniczka” w Bydgoszczy, mimo narzekań niektórych fanów (a to że za daleko od liderów koncertowych w naszym kraju, czyli Krakowa, Wrocławia, Katowic, a to że za mała, a to że za duża, etc.) spełniła swoje zadanie w 95%. Owe 5% dziegciu to z pewnością przedłużające się i niezbyt sprawne wpuszczanie i kontrola osób do obiektu. Otworzono tylko 2 wejścia (z dostępnych 8), i to dopiero około godziny 18, kiedy za kilkadziesiąt minut miał rozpocząć występ Unexpect. Przez małą liczbę osób z obsługi i wąskie niczym tama na rzece drzwi wejściowe, proces ten trwał dobre 2 godziny (sam nie zobaczyłem Unexpect, a widziałem jak niektóre osoby spóźniły się nawet na Opeth). Kolejki do szatni i toalet też robiły wrażenie. Inna sprawa, że z drugiej strony obiektu (tej, gdzie nie wpuszczano fanów) była taka sama szatnia i toalety, prawie w ogóle nie oblegane, ale zabrakło informacji i sprawnej akcji obsługi, aby mrówczy tłum nieco rozładować z jednej strony obiektu na  drugi. Dziwne, bo mimo krótkiej historii „Łuczniczka” ma już doświadczenie w organizowaniu imprez dla tysięcy fanów (liczne imprezy sportowe i targi). Może po prostu mieli zły dzień.

Pozostałe 95% mogło zadowolić każdego fana muzyki, nawet tego najbardziej wybrednego. Złożyło się na to wiele czynników – przede wszystkim świetne występy zespołów, niezłe nagłośnienie (o tym później), ale także wspaniałe i nowoczesne wnętrze hali (nawiew!), zaopatrzenie gastronomiczne  oraz pełna kultura uczestników. Ciekawostką może być fakt, że kontrola przy wejściu była jedyną tego dnia – od tej pory posiadacz biletu „na płytę” mógł bez przeszkód zając miejsca na trybunach, nawet te najdroższe. Cóż, wielu na tym skorzystało, nie ucierpiał chyba nikt (bo sala była wypełniona na oko w ¾), tak więc jeśli to celowy zabieg organizatorów, to w ostatecznym rachunku nie wyszło najgorzej (nie licząc może strat finansowych osób, które musiały dorzucić 30zł za bilety na trybuny). Po festiwalu, nauczeni doświadczeniem obsługujący obiekt otworzyli więcej wyjść, dzięki czemu opuszczenie hali zajęło nie więcej niż 20min. Warto zwrócić uwagę także na wystarczającą liczbę miejsc parkingowych i dość dogodną infrastrukturę (sprawny wyjazd, jak na kilkaset aut). A wiemy, że w niektórych polskich halach (nawet tych z absolute top) jest to czasami wielki problem.

Jak już wspomniałem, na występ Unexpect nie zdążyłem, więc się nie wypowiem. Big Elf, którego twórczości wcześniej dokładnie nie znałem, zrobił na nas wszystkich dobre wrażenie. Połączenie klasyki psychodelii (Deep Purple, King Crimson) ze stonerowym szaleństwem, brudem i niechlujstwem (Orange Goblin, Graveyard) dało niezły efekt. Brzmienie także było bardzo klarowne, a gra świateł w pełni profesjonalna. W jednym z utworów z Big Elf zagrał nawet Mike Portnoy (wszak to Progressive Nation, więc wszelkie odchyły od normy są mile widziane – szkoda, że było ich tego wieczora tak mało, przynajmniej porównując do amerykańskiej trasy). Spora część publiczności, szczególnie wiekowo niezaawansowanej, przyjechała tu dla szwedzkiego Opeth. Ci, którzy pamiętają ich niedawny koncert w Warszawie, wiedzieli czego się spodziewać. I to dostali. Pełen profesjonalizm liryczno instrumentalny, niesamowita moc i wyrazistość bijąca z każdego kawałka. Przede wszystkim zaś nieco zaskakująca i zupełnie unikalna tracklista (a to przez bardzo rzadko grany stary klasyk „April Ethereal”, który z tego co udało mi się usłyszeć, był spełnieniem 10-letnich marzeń nie tylko dla mnie). Kulminacją była z pewnością wizytówka Opeth, czyli młot na wszelkie pozerstwo i słabiznę – ponad 10minutowy „Deliverance”, z transowym wręcz rytmem i mocarną końcówką (bynajmniej nie mocy ;) ). Występ bardzo udany, szkoda tylko że zupełnie pozbawiony sympatycznej interakcji z publiką, z której Akerfeldt jest znany. Tak jakby chcieli nam powiedzieć: „zrobiliśmy swoje, miło było was widzieć, ale to nie nasz show, więc zapraszamy już niedługo na nasz osobny koncert, gdzie rozpęta się prawdziwe piekło”. Równo o 21:35 (punktualność to kolejna zaleta PN’09) opadła kurtyna i zaczęło się widowisko na światową skalę. Dream Theater. Co by nie mówić o ich kolejnych coraz słabszych albumach studyjnych (jednak), to koncertowo widać, słychać i czuć od pierwszej sekundy, że jest to najwyższa światowa półka. Doskonałe światła i efekty, skromna ale efektywna dekoracja (1 bardzo duży, wysokiej jakości rzutnik), ale przede wszystkim umiejętności i klasa muzyków. Pod tym względem od czasów opus-magnum „Images And Words” nic się nie zmieniło. Nawet LaBrie, po kilku bardzo chudych latach, odżył i wyciągał poprawnie nawet te najtrudniejsze partie (a jaka ekspresja w „The Mirror”!). Co do utworów, nie będę ukrywał, że sprawdzałem co grali wcześniej w Finlandii, Szwecji, Norwegii, Danii i Niemczech, i liczyłem (modliłem się o to) aby to nam przypadł set z „The Mirror” / „Lie”, czyli jednymi z największych klasyków, killerów i hymnów DT (obok „Pull Me Under”, „Take the Time” czy „As I Am”). Zagrali i zniszczyli totalnie. Przepraszam za kolokwializm, ale w tym momencie spełniło się moje jeszcze młodzieńcze marzenie, bo to moje ulubione kawałki, których nigdy nie miałem okazji słyszeć na żywo. Jako, że stałem w pierwszych rzędach, otoczony przede wszystkim młodocianymi fanami nowej płyty, czułem się w śpiewaniu „Lie” nieco osamotniony. Ale słyszałem, że za mną, nawet daleko od sceny, tysiące gardeł dawało do zrozumienia, że klasyków z „Awake” (mówię tu także w imieniu „6.00” czy „Caught In a Web”) nigdy za wiele. Absolwenci z Berkeley, Kanadyjczyk i łysy czarodziej urozmaicili występ – po mocnym wstępie („Nightmare to Remember”, „The  Mirror”, „Lie”) przyszedł czas na singlowy „Hollow Years” ze świetnego „Falling Into Infonity”, a także „One Last Time” i „Solitary Shell”, uzupełnionego popisami solowymi i improwizacjami JR, MP, JP. Porównując genialne zabawy instrumentalne z „Budokańskiego” DVD, bydgoskie wyszły co najmniej blado i nieco wymuszone. Wielu twierdziło, że zamiast prezentacji nowego iPoda Jordana, wolałoby choćby jeden kawałek więcej (zgadzam się, najlepiej z IAW lub FII). Gdzieś po drodze instrumentalny klasyk ze „Scenes From A Memory” (był tylko jeden TAKI, więc domyślcie się o jaki chodzi) i dotarliśmy do końcówki koncertu. Jako że ani „Rite Of Passage”, ani tym bardziej „Count of Tuscany” nie trawię, wykorzystałem ten moment aby udać się na trybuny, porobić trochę zdjęć i zobaczyć jak teatr snów wygląda z szerszej (dosłownie) perspektywy. Z czterech koncertów Amerykanów w Polsce, jakie do tej pory widziałem, ten plasuje się w czołówce (mniej wartościowy tylko od misterium w Poznaniu).

Na koniec zostawiłem kwestię bardzo ważną – brzmienie. „Łucznikczka” ma bardzo dobrą akustykę, a osoby za stołem mikserskim nie próbowali jej polepszać (bardzo słusznie). Szczególnie słyszałem to, kiedy podczas występu Big Elf i końcowych aktów DT przechadzałem się po trybunach. Klarowne i selektywne spektrum dźwiękowe robiło wrażenie. Znacznie gorzej było pod sceną, gdzie niskie częstotliwości, szczególnie zaś stopa, niszczyły wszelki opór. Pracę nóg perkusistów (problem był i przy Opeth i przy DT) dało się odczuć bardzo fizycznie na całym ciele. Sznurówki moich butów podskakiwały rytmicznie cały czas. Niestety, w efekcie często nie były słyszalne ścieżki gitar, klawiszy, o wokalu nie wspominając. Ci, co znali materiał na pamięć, nie musieli się domyślać co to za utwór, w przeciwieństwie do wszystkich „dreamowych nowicjuszy”. Sam z autopsji wiem, jak ciężko jest ujarzmić basy, szkoda że nawet tak dobrym akustykom nie udała się ta sztuka do końca (a może był to efekt zamierzony).

Podsumowując, dobra organizacja, świetne miejsce, pełna kultura i profesjonalizm osób zaangażowanych w koncert (a także fanów), w końcu świetne, ciekawe występy z unikalnymi momentami (wspomniane utwory Opeth i DT) sprawiły, że zdecydowanie „Progresywna Nacja” warta była wydanych złotówek. Oby więcej, oby częściej, let the Progress flow through the nation…

PS: pozdrawiam serdecznie koleżanki z polskiego forum fanów DT, Metropolis.pl             

 

 

 



Tracklista:

BIG ELF:
1.    The Evils of Rock & Roll
2.    Neuropsychopathic Eye
3.    Blackball
4.    Madhatter
5.    Money Machine

OPETH:
1.    Windowpane
2.    The Lotus Eater
3.    Reverie/Harlequin Forest
4.    April Ethereal
5.    Deliverance
6.    Hex Omega

DREAM THEATER:
1.    A Nightmare To Remember
2.    The Mirror
3.    Lie
4.    Hollow Years
5.    Keyboard Solo
6.    The Dance of Eternity
7.    One Last Time
8.    Solitary Shell
9.    A Rite Of Passage
10.   The Count Of Tuscany

 

 

Zdjęcia:

ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.