ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 24.04 - Warszawa
- 25.04 - Kraków
- 25.04 - Poznań
- 26.04 - Szczecin
- 27.04 - Koszalin
- 28.04 - Gdynia
- 10.05 - Piekary Śląskie
- 11.05 - Kraków
- 12.05 - Lublin
- 25.04 - Bielsko-Biała
- 26.04 - Ostrów Wielkopolski
- 27.04 - Wrocław
- 28.04 - Poznań
- 04.05 - Lublin
- 10.05 - Łódź
- 11.05 - Warszawa
- 17.05 - Gorzów
- 18.05 - Szczecin
- 19.05 - Bydgoszcz
- 26.04 - GDAŃSK
- 27.04 - Złocieniec
- 07.05 - Chorzów
- 08.05 - Siemianowice Śląskie
- 09.05 - Siemianowice Śląskie
- 17.05 - Wrocław
- 19.05 - Katowice
- 20.05 - Ostrava
- 21.05 - Warszawa
- 22.05 - Kraków
- 25.05 - Łódź
- 25.05 - Zabrze
- 26.05 - Zabrze
- 08.06 - Żórawina
- 29.06 - Toruń
- 30.06 - Toruń
- 11.07 - Bolków
- 12.07 - Bolków
- 13.07 - Bolków
- 12.07 - Żerków
- 13.07 - Katowice
 

wywiady

22.12.2014

"Muzyka to siła życiowa przechodząca przez całego Ciebie" - wywiad z Edem Wynnem

Spotkanie z muzyką Ozric Tentacles na żywo to zawsze świetne, psychodeliczne doświadczenie. Coś, co może zafundować nam niewiele zespołów. Niestety, październikowy koncert grupy w Warszawie został przełożony na kwiecień, tak więc trzeba było poczekać, albo… jechać gdzie indziej. Szczęśliwy traf sprawił, że gdy grupa Eda Wynne’a koncertowała w listopadzie w Wielkiej Brytanii, ja właśnie przebywałem w Szkocji. Z okazji trzeba było korzystać, tak więc po prostu obowiązkiem było wybranie się na szkockie występy – w Glasgow i Edynburgu. Po koncercie w Glasgow miałem okazję spotkać się z wieloletnim liderem formacji, który zgodził się na udzielenie wywiadu dzień później. Była to dla mnie świetna wiadomość, ponieważ gitarzysta i główny kompozytor formacji nie udziela wywiadów bardzo często, a informacji na temat jego grupy w naszej prasie jak na lekarstwo. Nazajutrz byłem podekscytowany, zwarty i gotowy. Wraz z gotowymi pytaniami oczekiwałem drugiego koncertu, jak i spotkania ze swym space-rockowym guru. Występ w Edynburgu okazał się dłuższy niż dzień wcześniej, a Ed był w znakomitym nastroju. Co więcej, okazał się bardzo sympatycznym, wyluzowanym i przyjacielskim człowiekiem, a wywiad nie był czymś sztucznym, lecz bardziej przypominał normalną konwersację. Poniżej znajduje się cały zapis mojej rozmowy z 9. listopada 2014 roku. Poruszam w nim wiele wątków, jak dotąd nigdzie niepublikowanych – sprawy około-muzyczne i bardziej prywatne, pojawiają się także po raz pierwszy informacje na temat nowego albumu.

Jakub Pyzik: Zacząłem pisać artykuł o zespole, o jego historii, o materiałach z nim związanych oraz recenzje płyt. W przyszłości chciałbym opublikować to wszystko. Niekoniecznie w bliskiej, ale wkrótce, oczywiście, jeśli nie masz nic przeciwko.

Ed Wynne: Nie mam, możesz, pewnie, że tak.

Co sądzisz o wczorajszym waszym koncercie? Był nieco krótki, prawda?

Wczoraj koncert był za krótki i denerwujące było, kiedy się szybko skończył.

Było to bardzo dziwne – chcieliście grać dalej, ale nie mogliście…

Dokładnie. To bardzo trudne. Kiedy koncert jest krótki, to nie sprawdza się dobrze, ponieważ to coś ponadczasowego… Po pierwsze, najbardziej mi się podoba, kiedy mamy do dyspozycji trzy godziny i kiedy mniej się dzieje dookoła. Wtedy jest naprawdę dobra zabawa, tak jest najlepiej.

Piętnastego listopada ma się odbyć wyjątkowe wydarzenie, projekt Nodens Ictus, grasz w Londynie z Mantismashem.

I z Silasem.

Czy również z Joie’em Hintonem?

Już nie, projekt początkowo był z nim, ale…hmm… To coś sporadycznego… to tak jakby… skrzykujemy się co pięć, sześć lat z tym, kto jest w zasięgu…i kto ma na to ochotę… wiesz, co mam na myśli…?

Tak. Kiedy spotykaliście się okazjonalnie, jak na Sunrise Festiwalu czy na albumie Yum Yum Tree. Fani kochają Joie’ego i Merva Peplera. Myślę, że na to czekają jak na comeback czy reaktywację.

Jak widzisz, wszyscy jesteśmy zajętymi ludźmi. To trochę kłopotliwe, bo Joie gra ze swoim nowym zespołem, a ja ze swoim.

Ale jesteście ciągle w kontakcie?

Zdecydowanie tak. Widziałem się z Mervem ostatnio na Ozora Festiwalu, to było miłe, przywitaliśmy się, wsiedliśmy do autokaru i napiliśmy się razem herbaty.

O, fantastycznie.

To było bardzo miłe.

Paul Hankin powrócił do zespołu. Po 22 latach?

Tak. Zadzwonił do mnie, kiedy byłem w Ameryce i pracowałem nad albumem. Powiedział „wkrótce przybywam, masz dla mnie jakiś materiał do zagrania?”, więc pomyślałem „w porządku, mogę coś pod Ciebie dopasować”. No i przyjechał. Kiedy przybył, było bardzo słonecznie, padał śnieg przez trzy dni, tak że nasypało go prawie metr. To był bardzo interesujący czas, stworzyliśmy dobrą muzykę. To wielka radość, że wrócił.

Czy dzięki niemu dawne wspomnienia wracają? To jak déjà vu.

Trochę tak. Od czasu do czasu tak się dzieje. To dość zabawne, gdy pytam „czy pamiętasz jak…”. Wspomnienia powracają wolno, ale jedno po drugim. Śmiesznie i sympatycznie.

Jak bracia.

Rzeczywiście tak jest. Świetna sprawa i to się sprawdza. Kiedy nie widziałeś się z kimś bardzo długo i wszystko jest w jak najlepszym porządku, to coś naprawdę wyjątkowego.

Zmienię nieco nastrój. Przez ponad 30 lat trochę spraw nie poszło po Twojej myśli – było naprawdę sporo zmian w składzie grupy, Twojego brata nie ma już pośród nas… Skąd ciągle znajdujesz energię, by grać?

To coś fajnego. Nieustannie zmieniająca się muzyka to dobra zabawa. Mam dużo przyjaciół, którzy chcą przyjść i pograć ze mną. Kapitalna sprawa.

Jak i gdzie znajdujesz tę energię, by dalej grać?

Po prostu… hah!

…Po prostu jesteś nieśmiertelny!

Hahaha, nie wiem! Czasem nie wiem, ale niekiedy to muzyka daje Ci zastrzyk energii, kiedy grasz. Siła życiowa przechodząca przez Ciebie całego. Tak, wydaje mi się, że tak właśnie jest. Ja po prostu nie mogę przestać! I tak trzymam.

Muzyka jest jak uzależnienie?

Dla mnie trochę tak – to najlepsza gra wideo na świecie, haha.

Czy to nie ironiczne, że wasz dom spłonął, kiedy przeprowadziliście się z deszczowej i mokrej Anglii do gorącego i słonecznego…

…Słonecznego i śnieżnego Colorado, hehe. Tak, dom spłonął w pożarze, ale mamy nowy. Polisa ubezpieczeniowa była w porządku. Dom, który mamy teraz jest przyzwoity, znacznie lepszy od tego wcześniej. Jest uroczy i posiada świetne studio nagraniowe, a dookoła - drzewa, zwierzęta, ptaki i inne stworzenia.

Mieści się na wzgórzu?

O tak, wysoko, 2400 m.n.p.m. Jest tak wysoko, że aż nie mogę normalnie oddychać!

[pokazując ręką] Słyszałem, że to wasz nowy autokar.

Całkowicie nowy nie, ale nowy dla nas. To pierwszy autokar, jaki posiadam od dawien dawna. Jestem w trasie 20 lat i to właśnie jest mój dom, kiedy jestem w Anglii.

Tak więc możecie podróżować po Europie i świecie.

Mhm, ale nie do końca po świecie, nie autokarem. Gdy wybieramy się do Indii, czy do Ameryki, to musimy się zatrzymać. Po drodze jest za dużo wody, hehe.

Ozrics to teraz psychodeliczna rodzina.

Z całą pewnością.

Ty, Twój syn i Brandi, niesamowicie…

Jest spoko, żyjemy sobie tam w górach, w innym świecie, tworząc muzykę. Aaa, no i jedzenie. Muzyka i jedzenie to jest to.

Spędzacie sporo czasu ze sobą podróżując i koncertując…

Połowę czasu spędzamy podróżując, a połowę grając. Tak właśnie to życie wygląda. Od czasu do czasu włóczymy się po górach, ale głównie to granie i gotowanie.

Wiem, że planujesz album na przyszły rok.

Tak, wszystko już zrobione, muzyka brzmi dobrze.

I nie pracujecie już nad płytą?

Sama muzyka jest już gotowa, ale potrzebujemy jeszcze zrobić mastering całości, by brzmienie było jak należy, bo to będzie coś specjalnego – podwójny album.

Podwójny album?!

Tak, zgadza się, będzie sporo muzyki. I jest, ohh…ODLOTOWA.

Możesz mi zdradzić nazwę nowej płyty?

Jasne, mogę Ci powiedzieć, jak została nazwana. Tytuł jest dobitny, brzmi „Technicians of the Sacred”. Pochodzi od Majów. Astrologia Majów mówi nam o tym, że jesteśmy sakralnymi technikami, więc stąd ta nazwa. Brzmi to kosmicznie, czy coś w tym stylu, ale tacy nie jesteśmy. Jesteśmy tylko operatorami dźwięku. Ta nazwa dobrze pasuje nam na album, no wiesz?

Mhm. To będzie podwójna płyta od czasów… „Erpland”?

Tak. Tak sądzę. Myślę, że będzie trochę dłuższy od niego.

Ostatnio nie widziałem Twojego legendarnego brązowego Ibaneza…

Bo rozpadł się na części. Sypie się! Podczas ostatniego występu, kiedy z niego korzystałem, poszedłem zmienić gitarę, wypiąłem kabel z gniazda jack, a gniazda w ogóle nie było, zamiast niego była dziura. Wszystko wypadło ze środka na zewnątrz, na scenę, więc musiałem tej gitarze powiedzieć „żegnaj”. Jest w domu i naprawię ją, ale nie jest na tyle sprawna, by korzystać z niej podczas występów. Jest za stara.

Wszyscy dobrze pamiętają tę gitarę.

Wiem! Ja też! I jej brzmienie jest nie z tej ziemi.

Fantastyczne brzmienie.

Racja, rzeczywiście.

A już myślałem, że spłonęła w pożarze…

Nie, nie.

Pamiętam, że z jednej z Twoich wypraw przywiozłeś instrument zwany Koto.

Tak, ale mama Brandi zepsuła moje Koto, haha.

Masz w planach użycie jakiegoś innego instrumentu, jak w tym przypadku?

Tak, ot, dla siebie. Jedyną rzeczą, na której nie potrafię grać, jest perkusja. Jest za głośna i pochłania zbyt dużo sił, ale wszystkiego już próbowałem, nawet po dwa razy.

Ed, jak wiemy, Twoje kompozycje oczywiście nie posiadają tekstów, tak więc wymyślanie tytułów to wyzwanie.

Bo tak jest. To trudne i to ostatnia rzecz, którą robię.

Gdzie znajdujesz inspirację na tytuły utworów?

Oj, naprawdę przychodzą zewsząd. Czasem z desperacji, bo brakuje słów, by je opisać. Mogłem je ponumerować, gdybym chciał… Czasami puszczamy wodze fantazji, idąc w te „dziwactwa”, a niekiedy po prostu mam „nosa” do nazw. Tak to się dzieje.

Fani często zastanawiają się, co te nazwy znaczą…

I w tym miejscu włącza się jeden z fanów: "Jak Yog-Bar-Og, hahaha".      

O, to jeden z przykładów, hah.

"O CO KURNA CHODZI? Serio! Hahaha".

Albo Xingu.

Tak.

"Kto wymyśla te tytuły?".

Ten, kto właśnie jest w domu, haha.

"A ciekawe, co by było, gdybyś powiedział „kto właśnie jest w toalecie”, haha. To najlepsze miejsce do pomysłów".

Haha.

Mógłbyś obalić albo potwierdzić dwa mity dotyczące zespołu?

Które masz na myśli?

Wiele osób mówi, że „Sploosh” został użyty w reklamie BMW.

Tak było.

Czy to prawda?

Tak, to prawda.

"JEST MI WSTYD ZA CIEBIE!".

Haha.

"Jestem artystą i wcale nie uważam, że to coś złego…".  

No pewnie.

Czy to prawda, że Brandi była menadżerem zespołu przed tym, jak dołączyła do grupy?

Nie… chociaż w zasadzie tak. No więc – na początku była moim technicznym, mojej gitary, potem stała się menadżerem grupy, potem dołączyła jako basistka, następnie jako klawiszowiec, by w końcu powrócić do gitary basowej.

Po 20 latach ukazał się zremasterowany box „Vitamin Enhanced”. To super sprawa dla fanów. Poza tym dobrze jest usłyszeć na żywo takie utwory, jak „Og-ha-be” czy „Sniffing Dog”.

Jasne, stary materiał.

Czy istnieje jakaś szansa, że ukaże się więcej zremasterowanego materiału z wczesnego okresu zespołu? „Pungent Effulgent” albo „Erpland”?

Może… Ale prędzej wolałbym wydać nowsze wersje starych utworów.

W bardziej nowoczesnym stylu?

W nowoczesnym, ozricowym stylu. Nie w komercyjnym sensie.

Jestem Polakiem, więc po prostu muszę zapytać o Polskę. Byliście w Polsce dwa razy, jakie są Twoje wspomnienia?

Dobrze się bawiłem, ale była jedna osobliwa rzecz podczas ostatniego koncertu w Polsce – publiczność wyglądała naprawdę dziwnie.

W Krakowie.

Tak. Wyglądali jak taksówkarze, którzy stoją naprzeciw i oglądają nas! Cieszyli się muzyką, ale naprawdę ciężko ich wygląd porównać do ludzi tutaj. Nie wyglądali jak na przykład Ty. Wyglądali po prostu zwyczajnie, ale byli spoko. No i rzecz jasna podobało im się, a sam występ był odlotowy, czyli nie tak, jak się spodziewałem.

Październikowy wasz koncert w Polsce został odwołany. Czy to prawda, że zagracie ponownie u nas w kwietniu?

Myślę, że tak.

Będę na nim na pewno. A jeśli nie, to w Szkocji.

Świetnie. Oczekuję, że się na niego wybierzesz. Znakomicie, to do zobaczenia!

Pewnie. Dzięki, do przyszłego roku!

 

Wywiad przeprowadził Jakub Pyzik.

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.