ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 28.03 - Warszawa
- 05.04 - Katowice
- 06.04 - Łódź
- 06.04 - Gdynia
- 11.04 - KRAKÓW
- 12.04 - ŁÓDŹ
- 26.04 - GDAŃSK
- 12.04 - Kraków
- 13.04 - Ostrowiec Świętokrzyski
- 19.04 - Gdańsk
- 20.04 - Chorzów
- 26.04 - Ostrów Wielkopolski
- 27.04 - Wrocław
- 28.04 - Poznań
- 04.05 - Lublin
- 12.04 - Olsztyn
- 13.04 - Bydgoszcz
- 12.04 - Kraków
- 20.04 - Bielsko Biała
- 21.04 - Radom
- 22.04 - Kielce
- 13.04 - Warszawa
- 14.04 - Białystok
- 25.04 - Poznań
- 26.04 - Szczecin
- 27.04 - Koszalin
- 28.04 - Gdynia
- 14.04 - Warszawa
- 16.04 - Gdańsk
- 17.04 - Kraków
- 14.04 - Radzionków
- 20.04 - Gomunice
- 25.04 - Bielsko-Biała
- 18.04 - Rzeszów
- 20.04 - Lipno
- 24.04 - Warszawa
- 25.04 - Kraków
- 07.05 - Chorzów
- 08.05 - Siemianowice Śląskie
- 09.05 - Siemianowice Śląskie
 

wywiady

05.03.2016

"W twórczości musi być odrobina magii, transformacji, czyli tego, co ludzie nazywają sztuką." – wywiad z Januszem Radkiem

Już 08.03 w warszawskiej Stodole wystąpi Janusz Radek wraz z zespołem The Ants. Artysta będzie promował swój najnowszy, bardzo osobisty, album Popołudniowe Przejażdżki. Z tej okazji udało nam się porozmawiać z Januszem Radkiem nie tylko o muzyce, ale też o współodczuwaniu, namiętności i smakach życia.

Konrad Siwiński [Artrock.pl]: Popołudniowe przejażdżki to album sygnowany jako Janusz Radek & the Ants. Dlaczego zdecydowałeś się na taki „opis” zespołu i kto dokładnie kryje się pod tą nazwą?

Janusz Radek: Projekt ten to dzieło zespołowe i w nagrywaniu albumu towarzyszyli mi doskonali muzycy z Leszkiem Biolikiem na czele. To jest naprawdę jedna z najlepiej brzmiących kapel jakie słyszałem. Będąc na scenie nie jestem tylko Januszem Radkiem, który dobrał sobie ludzi do grania. Ja cały czas słucham jak i co grają muzycy. The Ants to świetnie brzmiący zespół, który w najbliższym czasie pojawi się razem ze mną m.in. w Warszawie 8 marca i na kolejnych koncertach. Pytałeś też skąd w ogóle nazwa the Ants. Właściwie to nie ma za tym jakiejś większej idei – taka nazwa przyszła nam do głowy. Mówię sporo o zespole, ale tak naprawdę główną motywacją do zmiany było jednak to, że chciałem powiedzieć o czymś zupełnie innym niż do tej pory. Mam w sobie bardzo dużą potrzebę, żeby mówić obecnie o tym, co jest realne i namacalne w danej chwili.

KS: A o czym dokładnie chcesz mówić poprzez ten album?

JR: Po pierwsze są o relacjach międzyludzkich. Przez wiele lat mówiono nam, że trudno o miłość, przyjaźń, bliskie spotkania z ludźmi. A zobacz, że świat singli się powoli kończy, nawet został nakręcony o tym film [Lobster – przyp.red]. A drugą rzeczą, na którą zwracam uwagę jest pewna otwartość, aktywność jak w piosence, która teraz piszę - „Czas na życie”. Kiedyś było tak, że nie wszyscy mogli sobie pozwolić na to, żeby żyć tak, jak tego chcą. Obecnie szans jest dużo więcej i Popołudniowe przejażdżki mówią też o tej równości, szansie na indywidualizm z możliwością rozwijania siebie i po prostu pragnienia „dobrego życia”. To jest najważniejsze.

KS: Jak w ogóle rozpoczęła się Twoja współpraca z Leszkiem Biolikiem?

JR: Pierwszy raz spotkaliśmy się dawno temu, gdy uczestniczyliśmy w przygotowaniach do spektaklu Kombinat reżyserowanego przez Wojtka Kościelniaka. Był to czas szczególny, ponieważ w trakcie produkowania i pisania scenariusza zmarł Grzesiek Ciechowski. Uważaliśmy, że trzeba jednak ten spektakl zrobić, że będzie to pożegnanie Grzegorza. Koncert faktycznie powstał i zaistniał na scenie dwukrotnie. Śpiewałem wtedy „Mamonę”, a Leszek i inni muzycy grali. Gdy nagrywałem płytę Dziękuję za Miłość, często o Lechu i jego podejściu do muzyki rozmawiałem wtedy z Andrzejem Rajskim. Dopiero dwa i pół roku temu udało nam się wreszcie spotkać i spokojnie porozmawiać o wspólnym projekcie, o muzyce, tekstach, barwach, brzmieniach i koncepcjach. Chwilę później zaczęliśmy już na poważnie pracować nad wspólną płytą.

KS: Który z utworów na Popołudniowych przejażdżkach jest tym najbardziej osobistym?

JR: „Gdybyś była” to na pewno ta piosenka, która miesza mi w głowie do tej pory. Szczerość, w jakiejkolwiek formie artystycznej, nie wyraża się poprzez „wywalanie bebechów”, albo przez tautologiczne stwierdzenie bezpośrednio co człowieka boli, co go interesuje. W twórczości musi być odrobina magii, transformacji, czyli tego, co ludzie nazywają sztuką. Myślę, że w tej piosence udało mi się zawrzeć wszystko to, co mnie intryguje w dzisiejszym świecie. O rzeczach ważnych mówi się gdzieś między słowami, w domyśle, w komentarzu.

KS: Podczas koncertów promujących wydawnictwo będziesz sięgał po swoje starsze kompozycje?

JR: Tak, będzie można usłyszeć też stare piosenki. Tworząc projekt z zespołem The Ants nie spadłem z nieba. Mam za sobą kilkanaście lat grania i sporą publiczność, która chce usłyszeć też starsze numery. To są piosenki takie jak „Dziękuję za miłość”, czy „Kiedy umrę kochanie”.

KS: Wiem, że projekt powstał niedawno i może jeszcze o tym nie myśleliście, ale czy masz takie przeczucie, że The Ants będzie czymś trwalszym niż tylko jeden album?

JR: Ja jeżdżę różnymi drogami i może to być nieco kłopotliwe dla niektórych słuchaczy. Szczególnie trudne jest to dla ludzi, którzy mają mnie ocenić i coś napisać. Recenzenci boją się, że jak napiszą „Janusz Radek to świetny wokalista i facet, który potrafi napisać fajną muzykę” to w następnej odsłonie ubiorę kostium na przykład jakiegoś „Romana” i nadszarpnę swoją i ich wiarygodność (śmiech). Od jakiegoś czasu jestem pewien jednego, mianowicie tego, że chcę obecnie tworzyć płyty osobiste, autorskie. Wyczerpałem formę teatru muzycznego i kreacji, uważam, że dzisiaj nie jest to już dla mnie trafna forma wypowiedzi. Chcę wyjść na scenę i opowiadać swoją muzyką to, co dla mnie ważne. Do wyrażania siebie nie muszę sięgać po „gotowce”, ani tym bardziej tworzyć abstrakcyjnej rzeczywistości.

KS: Czy to oznacza, że obecnie czujesz się bardziej piosenkarzem, czy aktorem? A może Artystą?

JR: Powiedziałbym, że po prostu czuję się facetem, który używa języka muzyki do dzielenia się sobą z ludźmi.

KS: Powiedziałeś, że album ten wiązał się z Twoją otwartością na „obserwowanie”. Czy nagrywając Popołudniowe przejażdżki lub występując na scenie masz w sobie potrzebę, aby część z tych obserwacji przedstawić tak, aby wpłynąć na ludzi? Masz potrzebę takiego trochę wejścia w głowy słuchaczy?

JR: Na pewno nie w formie tradycyjnego przekazu. Nigdy nie podobało mi się to, kiedy ktoś kto wchodzi na scenę i zaczyna pouczać publiczność, myśląc, że będąc Artystą ma monopol naprawdę.

KS: Rozumiem, ale nie chodzi mi o same środki, a raczej o treść. Czy masz w sobie potrzebę, żeby zaszczepić w słuchaczach jakąś ideę, przemyślenia?

JR: Co najwyżej chciałbym zarażać namiętnością. Ze wszystkich stron otacza nas miałkość i powierzchowność, która mnie męczy, szczególnie jako słuchacza. Chciałbym przekazywać treści, które mnie samego ciekawią i fascynują. Jakieś 15 lat temu stwierdziłem, że nie będę na siłę dokonywał prób stworzenia czegoś, co musi być powszechne i popularne. Ja ludziom proponuję mój sposób patrzenia na świat i doszukuję się w nich współodczuwania.

KS: A sądzisz, że Twoja potrzeba namiętności i ciekawości to domena Artystów, czy też coś, co powinno dotyczyć wszystkich ludzi?

JR: Oczywiście, że to dotyczy każdego. Denerwuje mnie, gdy kolejny raz słyszę, że niektórzy oceniają polskie społeczeństwo jako bandę trzody, głupią tłuszczę, której nic się nie chce i tylko biernie bierze, podczas gdy inni zarabiają na tym pieniądze. To nie jest prawda, a najbardziej widać to, gdy spojrzymy na nasze dzieci. Gdy patrzę na swoje, a właściwie na moją starszą córkę, to widzę bardzo nowoczesnego człowieka, bez kompleksów i barier, zainteresowanego światem i zdobywaniem wiedzy, nie tylko po to żeby „wiedzieć”, ale dlatego, żeby poszerzać horyzonty. Swoją drogą zadziwia mnie to, jak bardzo polskie społeczeństwo w głównym przekazie medialnym jest niedoszacowane.

KS: Wspomniałeś o nowoczesności, która często utożsamiana jest z postępującą cyfryzacją, rozwojem Internetu. Nie raz słyszymy głosy, że to medium zabija w nas spontaniczność, relacje, a umacnia powierzchowność i kreację sprawiającą, że żyjemy w zupełnie innym świecie. Jak na to patrzysz w kontekście tego, co jest dla Ciebie obecnie ważne?

JR: Myślę, że Internet powinien być środkiem do poznania, dotarcia do ludzi, a nie bezkrytycznie przyjmowanym obrazem świata. Niestety masz rację, że jest wiele osób, które idą na skróty, a Internet im w tym pomaga. Sadzają dupę przed komputerem i klikają. Na szczęście coraz większej liczbie ludzi się chce. Spójrz chociażby na teatry. Chciałem ostatnio kupić bilety na Nie-Boską Komedię w Krakowie i na Wycinkę Lupy we Wrocławiu. Nie udało się! Wszędzie kolejki, zapisy. Ludziom chce się poznawać świat, kontaktować ze sobą niezależnie od tego błędnego przeświadczenia, że ludzie się zwijają, a nie rozwijają. Nowoczesność, o której ja myślę polega na tym, że nie jemy i słuchamy tego co nam dają, ale sami wybieramy strój, ludzi, jedzenie. Siedzimy razem z ludźmi przy jednym stole dlatego, że oni z nami współodczuwają – mają podobny gust, podobne rzeczy ich cieszą, a jeśli nie to wzajemne spotkanie jest okazją do wymiany myśli. Zobacz, dlaczego dzisiaj 100 tysięcy osób wychodzi na marsz? Dlatego, ze czują, że jest coś, co im się odbiera. To ich naturalna potrzeba, płynąca z wnętrza.

KS: Nie sądzisz, że grupa o której mówisz to tak naprawdę garstka aktywnych osób z miast, które cechuje otwartość, aktywność i chęć obecności w tkance społecznej?

JR: To się szybko zmienia. Dam Ci przykład. Jest w Polsce taki region Pałuki, gdzieś między kujawami, wielkopolską i pomorzem. Nie pamiętam nazwy wsi, ale jak podjechałem na miejsce, w którym miałem grać koncert, to moją pierwszą myślą było „Kurczę, sukcesu to tutaj nie będzie”. A przyjechała taka publiczność, że włosy na całej skórze stanęły mi dęba! Rozmawiałem potem z tymi ludźmi, okazali się niezwykle oczytani i osłuchani, a oferta kulturalna dla nich była bardzo bogata. Dzisiejsi rolnicy to nie są jacyś chłopi, czy wieśniacy, na których często patrzymy przez pryzmat Warszawy, Krakowa i innych dużych miast. Ci ludzie się sobą interesują, działają i szukają ciekawej oferty kulturalnej.

KS: Wrócę do nowych technologii. Obecnie coraz mniej osób chce za muzykę płacić, wytwórnie niechętnie żegnają się z zyskiem, a gdzieś w środku jest Artysta, który z jednej strony chciałby jak mówisz pokazać trochę swojego wnętrza, siebie, a z drugiej na swojej twórczości zarabiać. Jak Ty się w tym odnajdujesz?

JR: Cały system opiera się na ludziach, którzy za muzykę chcą płacić. Ale to „chciejstwo” zależy od poczucia, że ktoś zrobił coś dla mnie i ja mu za to płacę. Ostatnio zobaczyłem, że Wikipedia prosi o pieniądze, żeby dalej działać. Więc zapłaciłem, bo byłem z tym w zgodzie i czułem, że tak powinno być.

Jeśli wyjdziemy z założenia, że jest grupa ludzi świadomych, którzy chcą płacić, to system będzie rozwijał naturalnie w stronę kupowania i chodzenia na koncerty. Budowanie norm prawnych regulujących dystrybucję muzyki nie wystarczy. Ważne, żeby obyczaj sprawił, że ludzie będą świadomie płacić za muzykę- bilety, płyty, tak jak płacą za bilet do teatru czy kina.

KS: Wyobraź sobie, że wywiad ten przeczyta młody artysta, który chce zacząć swoją karierę. Być może trochę się boi, bo z jednej strony nowoczesność, brak zysków, obawa o codzienność, a z drugiej strony może nie chce otwierać swojego wnętrza. Co byś doradził?

JR: To załóżmy inaczej, że ktoś przeczyta ten wywiad i jednocześnie obejrzy w telewizji talent show. Zobaczy dzięki temu od razu dwie możliwe ścieżki. Można wybrać drogę estradową, mainstream i kasę. Człowiek taki spojrzy na nasz wywiad i powie, że jest bez sensu, nudy i nie wiadomo, o czym ci ludzie rozmawiają. Pewnie uzna też, że twoje pytania są głupie, a facet, który ci odpowiada jest kompletnie odrealniony. Można jednak myśleć trochę szerzej i stwierdzić, że muzyka jest formą wypowiedzi. Moim zdaniem tak właśnie trzeba myśleć – jedni piszą bloga, inni malują, a ja tworzę muzykę. Ale bez ciśnienia, to nie musi „załapać”, a raczej zainteresować. To jest słowo klucz, bo dzisiaj ludzie w necie i mediach głównego nurtu chcą przede wszystkim zaszokować i zdobyć szybką popularność. Ja chciałbym odbiorców zainteresować. Jeśli pójdziesz tą drogą to zobaczysz ludzi myślących podobnie lub myślących inaczej, ale na pewno takich, którzy pod wpływem sztuki zmieniają myślenie. To jest właśnie współodczuwanie, o które mi chodzi.

KS: Na koniec chciałbym Cię zapytać jeszcze dlaczego mam przyjść na Twój koncert?

JR: Mam do powiedzenia kilka słów o współczesnym społeczeństwie i o kobietach. Wyszedłem ze świata bardzo uporządkowanego, z jasno określonymi rolami kobiet i mężczyzn. Dzisiaj te relacje się zmieniły, a ja chciałbym je opisać. Wiem, że jest to bardzo ambitne zadanie, ale gdy łamiemy pewne zasady i tworzymy nowe to szybko zaczyna brakować słów i określeń. Nie potrafimy wyrażać swoich emocji przez co mam wrażenie, że współcześni faceci nie wiedzą, co ze sobą zrobić, a kobiety nie są jeszcze gotowe na przejęcie władzy (śmiech). Mam kilka ciekawych obserwacji pokazujących, że życie ma smaki i o nich chcę opowiedzieć.

 

 

Za pomoc w przygotowaniu wywiadu dziękuję Łukaszowi Modrzejewskiemu.

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.