ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 05.04 - Katowice
- 06.04 - Łódź
- 06.04 - Gdynia
- 11.04 - KRAKÓW
- 12.04 - ŁÓDŹ
- 26.04 - GDAŃSK
- 12.04 - Kraków
- 13.04 - Ostrowiec Świętokrzyski
- 19.04 - Gdańsk
- 20.04 - Chorzów
- 26.04 - Ostrów Wielkopolski
- 27.04 - Wrocław
- 28.04 - Poznań
- 04.05 - Lublin
- 12.04 - Olsztyn
- 13.04 - Bydgoszcz
- 12.04 - Kraków
- 20.04 - Bielsko Biała
- 21.04 - Radom
- 22.04 - Kielce
- 13.04 - Warszawa
- 14.04 - Białystok
- 25.04 - Poznań
- 26.04 - Szczecin
- 27.04 - Koszalin
- 28.04 - Gdynia
- 10.05 - Piekary Śląskie
- 14.04 - Warszawa
- 16.04 - Gdańsk
- 17.04 - Kraków
- 14.04 - Radzionków
- 20.04 - Gomunice
- 25.04 - Bielsko-Biała
- 18.04 - Rzeszów
- 20.04 - Lipno
- 24.04 - Warszawa
- 25.04 - Kraków
- 07.05 - Chorzów
- 08.05 - Siemianowice Śląskie
- 09.05 - Siemianowice Śląskie
 

wywiady

29.06.2015

"Odkrywanie swoich własnych korzeni jest naprawdę czymś fascynującym" - wywiad z Mikołajem Rybackim, liderem zespołu Percival Schuttenbach

Percival Schuttenbach to zespół, o którym w ostatnim czasie wyjątkowo głośno. Wszystko za sprawą premiery „najbardziej oczekiwanej gry roku” – Wiedźmina 3: Dziki Gon, do której muzycy Percivala współtworzyli ścieżkę dźwiękową. Warto jednak podkreślić, że w międzyczasie artyści pracowali także nad nowym albumem zatytułowanym Mniejsze Zło. O przygodach Geralta, nowych nagraniach, trasie koncertowej i kondycji rynku muzycznego porozmawialiśmy z liderem zespołu – Mikołajem Rybackim.

Konrad Siwiński [Artrock.pl]: Zacznijmy może od tego, o czym ostatnio głośno. Jak Wam się pracowało przy Wiedźminie? Mieliście duży wpływ na to, co ostatecznie słyszymy w grze?

Mikołaj Rybacki: Do soundtracku "Wiedźmina" użyte zostały dźwięki z nagranych w ciągu ostatnich kilku lat płyt projektu Percival, ale dograliśmy też sporo materiału w czasie dwóch dodatkowych sesji. Do studia zwieźliśmy wszystkie instrumenty, jakie tylko mieliśmy - a jest tego sporo: instrumenty strunowe, smyczkowe, jakieś fleciki - po prostu wszystko co udało nam się znaleźć. No i oczywiście swoje głosy. Pracowaliśmy pod nadzorem Marcina Przybyłowicza, który dawał nam wskazówki i sugestie odnośnie tego co i jak nagrać, jednak mieliśmy sporo swobody w tym, co robimy. Panowała świetna atmosfera, swobodna i twórcza. To była dla nas wspaniała przygoda. Marcin okazał się świetnym producentem - wycisnął z nas wszystko, co się dało. Właściwie sami byliśmy zaskoczeni tym, co udało nam się nagrać. W rezultacie otrzymaliśmy masę materiału, motywów muzycznych, melodii i dźwięków, które potem w różnym stopniu zostały wykorzystane do uzyskania ostatecznego soundtracku. Nie mieliśmy wpływu na to, które dźwięki zostały wybrane, ani w jaki sposób zostały użyte - za to wszystko odpowiedzialny był główny kompozytor. Sami więc czekaliśmy bardzo niecierpliwie na ostateczny rezultat i nie zawiedliśmy się - nasze dźwięki zostały świetnie wkomponowane w całość ścieżki dźwiękowej.

Czy w związku z tym czujecie się częścią tego ogromnego sukcesu komercyjnego, jakim jest Wiedźmin 3: Dziki Gon?

Tak, oczywiście. Jesteśmy dumni, że mogliśmy brać w tym wszystkim udział. I chwalimy się tym, gdzie tylko możemy! Zawsze, odkąd sięgam pamięcią, jakość była dla nas bardzo ważna. Dlatego udział w projekcie o najwyższym, światowym poziomie jest czymś, z czym czujemy się wyśmienicie. Jest to dla nas również inspiracja i wskazówka, jak należy działać. Wiele się nauczyliśmy. 

Czy po premierze docierały do Was sygnały wsparcia ze strony graczy / polskiego fandomu skoncentrowanego wokół klimatów Wiedźmina?

Tak, czujemy ich ogromne wsparcie i pozytywne głosy dotyczące tego, co zrobiliśmy. Na nasze koncerty zaczęli przychodzić ludzie, którzy nigdy wcześniej się tam nie pojawiali, a teraz chcieli nas zobaczyć właśnie ze względu na udział w "Wiedźminie". To wsparcie mogliśmy odczuć szczególnie podczas zorganizowanego przez nas wyjątkowego koncertu, na którym prezentowaliśmy muzykę z "Wiedźmina". Byliśmy bardzo podekscytowani, ale jednocześnie zdenerwowani - nie wiedzieliśmy, czego możemy oczekiwać od publiczności. Jednak od momentu naszego wejścia na scenę spotkały nas gorące owacje i wiedzieliśmy już, że nie mamy się czego obawiać. To było wspaniałe przeżycie.

Przy okazji premiery gry ukazał się album Wild Hunt. Co na nim znajdziemy?

Jest to składanka utworów, które pojawiły się w soundtracku, ale na "Wild Hunt" ukazały się one w takiej formie, w jakiej je pierwotnie stworzyliśmy. Utwory te pochodzą z różnych naszych płyt i mają po kilka wersji - również bardziej ciężkich, gitarowych. Chcieliśmy dać możliwość tym, którzy są fanami gry, ale nie znali nas wcześniej, zapoznania się z naszą twórczością w przystępny sposób. Dla fanów mamy dodatkowo niespodziankę - do zakupionej płyty "Wild Hunt" dodajemy bonus w postaci darmowej płyty z soundtrackiem z gry. W takiej postaci nie jest ona nigdzie indziej dostępna. Myślę, że jest to ogromna gratka i dla fanów gry, i dla fanów naszego zespołu.

Zostawmy Wiedźmina. Tego samego dnia co Wild Hunt wydaliście Wasz nowy album – Mniejsze Zło. Dlaczego mam go kupić?

Dlatego, że jest to naprawdę dobry album! Włożyliśmy w niego mnóstwo pracy i energii, a rezultat jest naprawdę świetny i wiemy, że ludzie, którzy mieli okazję posłuchać tej płyty, podzielają nasze zdanie. [Zgadzamy się. Mniejsze Zło to świetny album! Zachęcam do zapoznania się z recenzją Artrock.pl- przyp.red.] W naszym odczuciu "Mniejsze zło" to pierwszy prawdziwie polski folk metalowy album. Przy jego tworzeniu inspirowaliśmy się mocno polską kulturą ludową, zarówno jeśli chodzi o muzykę - wkładając w nasze utwory cytaty z polskich pieśni i przyśpiewek, jak i teksty - inspirując się ludowymi legendami. Pokusiliśmy się o zdefiniowanie polskiej odmiany folk metalu. Postanowiliśmy całkiem świadomie oderwać się od anglosaskich, skandynawskich, niemieckich czy wschodnich pomysłów na folk metal, odfiltrować wszystko, co celtyckie czy fińskie, a co modne jest w tym gatunku, i postawić na polskość. Zawsze podążaliśmy swoją drogą i tak zrobiliśmy i teraz. Polska muzyka ludowa jest wspaniała i bogata, warto się z nią zaznajomić i w nią się zagłębić. Wielu kompozytorów, takich jak Chopin, czerpało z niej garściami. Jest to momentami trudna i wirtuozerska muzyka, ale tym bardziej fascynująca. Połączenie jej z metalem może być czymś przełomowym, co odmieni oblicze folk metalu, i na to również liczymy.

Dlaczego zdecydowaliście się na dość ciekawy ruch, jakim jest wydanie dwóch albumów równocześnie?

"Mniejsze zło" planowane było od dawna. W naszym zespole przyjęliśmy zasadę naprzemiennego wydawania albumów - raz Percival, raz Schuttenbach. Teraz była właśnie pora na wydanie płyty projektu folk-metalowego. Jednakże rzeczywistość, w postaci premiery "Wiedźmina" troszkę zmieniła nasze plany. Korzyści z wypuszczenia składanki akurat w tym czasie są niemałe, i właściwie tylko teraz miało to sens, dlatego zdecydowaliśmy się na ten karkołomny krok.

Dlaczego akurat teraz sięgnęliście po polską kulturę ludową? Właściwie od dawna już gracie w podobnej stylistyce…

Popularność nie jest dla nas wyznacznikiem niczego, na pewno nie jest wskazówką tego, czym powinniśmy się zająć. Szukaliśmy po prostu kwintesencji i charakterystycznych tylko dla polskiej muzyki współbrzmień, rytmów i tempa. To zresztą praca na kilkanaście następnych płyt, biorąc pod uwagę bogactwo i nasycenie ludowej twórczości, a także - czasami niezbyt łatwą jej dostępność. My jesteśmy dopiero na początku tej drogi, ale zamierzamy nią podążać, gdyż odkrywanie swoich własnych korzeni jest naprawdę czymś fascynującym. Wcześniej troszeczkę się o to otarliśmy, ale nie w takim stopniu jak teraz, i o wiele bardziej powierzchownie. Teraz chcielibyśmy sięgnąć o wiele głębiej. 

Na albumie jest jeden cover – „Cantara” Dead Can Dance. Skąd ten pomysł?

To przeciwwaga dla tego wszystkiego, o czym była mowa wyżej. Potrzebny był kontrast, więc sięgnęliśmy po utwór, który kojarzony jest z world music, z całym ziemskim dorobkiem kulturowym, a nie tylko jedną nacją. Ważne jest też przesłanie - że nawet nasza przebogata i wyjątkowa kultura nie powstała w oderwaniu od reszty, a raczej nasiąkała przez wieki mnóstwem elementów z innych kultur, z którymi się zetknęła w naszej historii. Nie bez znaczenia jest też fakt, że ten utwór nam się po prostu podoba i pasował nam jako muzyczne zwieńczenie całego albumu. 

Dlaczego gracie tylko jeden koncert promujący „Wild Hunt”? Nie wydaje Wam się, że warto dodatkowo wypromować wydawnictwo przy okazji premiery gry?

Bardzo chcieliśmy i planowaliśmy zrobić więcej koncertów, jednak musieliśmy nieco zmienić plany. Chcemy, aby koncerty "Wild Hunt" były na jak najwyższym poziomie, aby odzwierciedlały poziom "Wiedżmina", a do tego potrzeba trzech rzeczy - czasu, odpowiedniej techniki i - co za tym idzie - pieniędzy. Ale głównie chodziło o czas - mieliśmy już wcześniej zaplanowaną trasę promującą "Mniejsze zło", a dodatkowo w maju rozpoczął się sezon imprez historycznych i jesteśmy teraz naprawdę bardzo zajęci. Mieliśmy problem, aby znaleźć czas nawet na ten pojedynczy koncert. Ale to nie znaczy, że to wszystko, co powiedzieliśmy w tym temacie. To była dopiero zapowiedź, a następne koncerty szykujemy i niebawem ogłosimy, gdzie i kiedy się one odbędą.

Od początku czerwca intensywnie promowaliście „Mniejsze Zło”. Powiedz parę słów o trasie – jak było?

Trasa promująca "Mniejsze zło" już za nami. Była ona bardzo dla nas wyczerpująca, ale przyniosła nam ogromnie dużo satysfakcji. Zrobiliśmy coś, czego zwykle się w Polsce nie robi, postanowiliśmy zaryzykować i spróbować czegoś nowego. Potraktowaliśmy koncert trochę jak spektakl teatralny z trzema aktami o trzech różnych klimatach. Pierwszy akt - niejako na rozgrzewkę - to nasze hiciory, czyli utwory, które publiczność dobrze kojarzy z naszych poprzednich płyt i na których zawsze dobrze się bawi. Drugi set został w całości poświęcony albumowi "Mniejsze zło". W jego trakcie zaprezentowaliśmy niemal wszystkie utwory z tej płyty. Zrezygnowaliśmy z prezentowania całości ze względu na czas - baliśmy się o kondycję publiczności. Niektóre utwory graliśmy po raz pierwszy na scenie, co było dla nas nieco stresujące, jako, że są one dość wymagające technicznie. Trzeci set to utwory - niespodzianki. Całość koncertu trwała około 2,5 godzin, co jest naprawdę wymagające fizycznie, ale chcieliśmy dać fanom jak najwięcej, wzorując się również na podziwianych przez nas zespołach, które dają publiczności 100% swojej energii i potrafią przedłużyć koncert nawet do trzech godzin. 

Wróćmy na moment do nagłośnionego przez media skandalu. Udało Wam się dogadać z Donatanem, który „ukradł” Wam prawa do muzyki na „Równonocy”?

Donatan nie ukradł nam praw, tylko je naruszył i walczymy o to, aby uzyskać od niego za to zadośćuczynienie. Niestety, każdy kto zna polską rzeczywistość wie, że takie sprawy potrafią ciągnąć się latami. Jeszcze walczymy w sądzie, ale wszystko powoli idzie w dobrym kierunku.

Czy doświadczenie z tej kłótni jakoś wpłynęło na Waszą działalność?

Staramy się z całych sił, aby nie. Robimy dalej swoje, tak samo byśmy postępowali, gdyby tej całej sprawy nie było. Nie chcemy też, aby jedno złe doświadczenie sprawiło, byśmy patrzyli podejrzliwie na każdego, z kim będziemy teraz współpracować. Nie chcemy się zamykać ani otaczać murem. Wynieśliśmy pewną naukę z tego zdarzenia, ale nie chcemy tracić swojej wiary w ludzi. 

Ostatnio usłyszałem o Was opinię brzmiącą: „metalowa wersja Kapeli ze Wsi Warszawa”. Podoba Ci się to określenie?

Podoba mi się, chociaż nie sądzę, aby oddawało faktycznie to, co robimy. Kapelę ze Wsi znamy i szanujemy za to, co robią. Być może chodzi o to, że zarówno oni, jak i my eksperymentujemy, poszukujemy, no i mamy dużo wspólnego z muzyką ludową. Jednakże muzycznie pozwalamy sobie na o wiele więcej swobody w interpretowaniu muzyki ludowej i folkloru. Tak czy siak jest nam niezmiernie miło z powodu takiego określenia ze względu na poziom i status jaki reprezentuje sobą Kapela.

Stosunkowo często stawiani jesteście w jednym szeregu z Żywiołakiem. Zespół ten to dla Was raczej konkurencja, czy macie za sobą jakąś współpracę?

Kiedyś współpracowaliśmy z Robertem Jaworskim, liderem Żywiołaka. Stworzyliśmy razem projekt Troll von Schuttenbach, który jednak nie przetrwał ze względu na ograniczenia czasowe. Niegdyś spotykaliśmy się dosyć często z Żywiołakiem na wspólnych koncertach, jednak od jakiegoś czasu się to nie zdarza. Nie jesteśmy dla siebie konkurencją, choćby z tego względu, że obracamy się w dwóch różnych środowiskach, które nie mieszają się ze sobą tak łatwo. Poza tym nie mamy w zwyczaju konkurować z innymi zespołami, wolimy współpracować i wspierać się nawzajem. Chyba, że mówimy o zdrowej konkurencji, czyli wzajemnej inspiracji i dopingu, które podnoszą poziom wykonawczy i artystyczny.

W dzisiejszych czasach trudno się przebić. Konsumenci chcą słuchać muzyki za darmo, wytwórnie płaczą, bo straty rosną, a gdzieś w tym wszystkim jest artysta, który chce zarobić na swojej muzyce. Jaka jest Twoja opinia na temat współczesnego rynku muzycznego?

Jako artysta mogę powiedzieć, że przede wszystkim chciałbym móc realizować własne pomysły artystyczne, na co potrzebne są pewne środki. W Polsce utrzymanie się z muzyki to niestety ogromnie trudne zadanie  do wykonania. Zwłaszcza dla takich artystów jak my - niezależnych i tworzących nieco inną muzykę niż ta, która powszechnie króluje w mediach. Ale nastąpiły czasy ogromnych zmian. Mogę na to spojrzeć zarówno jako artysta, jak i wydawca, a ostatnio również osoba zajmująca się organizowaniem koncertów. Stary system się załamał, ale my się z tego cieszymy, bo zrobiło się miejsce dla właśnie takich zespołów jak my. Swoją własną pracą możemy wypracować dla siebie swoje miejsce na rynku, swoich fanów i słuchaczy. Chwała internetowi!

Co poradziłbyś młodemu zespołowi, który chciałby zacząć karierę?

W dzisiejszych czasach zespół muzyczny nie może ograniczyć się tylko do grania - bo nawet, jeśli byłby niewyobrażalnie dobry -  to nie wystarcza. Teraz trzeba być po trosze wszystkim - własnym wydawcą, sponsorem, managerem, na początku również dystrybutorem i własną agencją. Zrobiło się kilkanaście razy trudniej niż kiedyś. Ale wszystko jest do ogarnięcia. My uczyliśmy się na własnych błędach i trwało to bardzo długo. Teraz jest Internet, są nowe możliwości, z których trzeba korzystać. Trzeba czytać, oglądać filmy, pytać i korzystać z wiedzy innych jak tylko się da. My też to cały czas robimy.

Dziękuję za rozmowę.

Ja również i do zobaczenia na koncertach.

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.