ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Genesis ─ Wind And Wuthering w serwisie ArtRock.pl

Genesis — Wind And Wuthering

 
wydawnictwo: Virgin Records 1976
 
1. Eleventh Earl Of Mar [7:39] 2. One For The Vine [9:56] 3. Your Own Special Way [6:15] 4. Wot Gorilla? [3:12] 5. All In A Mouse's Night [6:35] 6. Blood On The Rooftops [5:20] 7. Unquiet Slumbers For The Sleepers... [2:24] 8. ...In That Quiet Earth [4:47] 9. Afterglow [4:10]
 
skład:
Tony Banks: Steinway grand piano, ARP 2600 and Pro-Soloist synths, Hammond organ, mellotron, Roland string synth, rhodes Phil Collins: Voices, drums, cymbals, percussion Steve Hackett: Electric guitars, nylon classical, 12-string guitars, kalimba, auto-harp Mike Rutherford: 4, 6, & 8 string basses, electric and 12-string acoustic guitars, bass
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Niezła płyta, można posłuchać.
,1
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,4
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,10
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,24
Arcydzieło.
,238

Łącznie 278, ocena: Arcydzieło.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Ocena: 8+ Absolutnie wspaniały i porywający album.
25.06.2020
(Gość)

Genesis — Wind And Wuthering

Po sukcesie „A Trick of the Tail”, Phil Collins już na dobre zadomowił się w roli frontmana Genesis. Zespół udowodnił, że nie tylko potrafi podnieść się po odejściu Petera Gabriela, ale i nagrać bez niego dobry album. Niestety, jak pokazał czas, Gabriel nie był jedynym członkiem, który zdecydował się opuścić szeregi Genesis - dwa lata po nim z zespołu odszedł Steve Hackett. Ale zanim to nastąpiło, panowie nagrali jeszcze jedną płytę - „Wind and Wuthering”. Album jesienny, momentami wręcz przygnębiający, ale jednocześnie subtelny i piękny…

Nie da się ukryć, że na „Wind and Wuthering” dominuje klawiszowiec zespołu - Tony Banks. Nie mogę powiedzieć że to coś złego, choć ceną takiego stanu rzeczy było między innymi nieumieszczenie na płycie między innymi przepięknego „Inside and Out”.

Co się zatem na „Wind and Wuthering” znalazło?

Całość otwiera „Eleventh Earl of Mar”, bardzo dobry na początek płyty - dynamiczny ale nie za szybki, pełen klawiszowych odjazdów Banksa, z tekstem który mógłby się śmiało znaleźć na „Selling England by the Pound”. Najlepszą częścią tego utworu jest dla mnie delikatny fragment ze śpiewem Collinsa, gładko leżącym na plumkaniu Hacketta i Banksa… Przywodzi na myśl tę mistyczną aurę i nastrój „Dancing With the Moonlit Knight”, tu niestety zepsuty przez kolejne wołanie małego chłopca, któremu ojciec obiecał kolejną część historii o Jedenastym Hrabi Mar... Poczekaj, chłopcze - dokonuje się magia, o jakiej nie usłyszysz w żadnej opowieści...

Następne „One for the Vine”, to solowa kompozycja Banksa. I do tej nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń - jest po prostu zachwycająca... Historia dezertera, który przypadkiem zostaje przywódcą ludu, oraz jego wewnętrznego konfliktu... „Wybraniec” w końcu decyduje się poprowadzić lud ku chwale, lub - co najbardziej prawdopodobne - na śmierć, aż wreszcie zauważa w swoich szeregach samego siebie - dezertera, który nie wierzy Jemu, wybranemu przez Boga... „One for the Vine” to wręcz perfekcyjny, książkowy przykład współgrania muzyki z tekstem - podnoszące na duchu, wysokie tony Collinsa, wołającego do swoich nowych poddanych: Za mną! Daję wam siłę i odwagę, byście zwyciężali w waszych bitwach!; przechodzące w delikatne dźwięki fortepianu Banksa, gdy bohater przeżywa wewnętrzny kryzys; solo Tony’ego tuż przed decyzją o przyjęciu przez uciekiniera roli przywódcy; aż wreszcie powrót do melodii z pierwszej części utworu - cykl dezerterów-wybrańców zamyka się, gdy z armii bohatera ucieka człowiek, którego inny lud zapewne będzie zwać wybrańcem... Arcydzieło.

Rolę przeboju z „Wind and Wuthering” pełni „Your Own Special Way” - bardzo ładna, cieplutka ballada autorstwa Mike’a Rutherforda, choć prywatnie zamiast niej chętnie zobaczyłbym w tej roli wspomniane już „Inside and Out”. Następne dwa utwory to najsłabszy fragment płyty: „Wot Gorilla?” jest bardziej jazz-rockową, ale średnio udaną repryzą melodii z „One for the Vine”, zaś „All in a Mouse’s Night” drażni przesadnymi „odjazdami” Banksa. A szkoda, bo humorystyczny tekst, brzmiący jak scenariusz odcinka kreskówki „Tom i Jerry”, mógłby zostać wykorzystany w bardziej odpowiedni sposób.

Na szczęście z pomocą spieszy rewelacyjna forma Steve’a Hacketta, którą demonstruje w akustycznym wstępie do „Blood on the Rooftops”. Cały ten utwór to perła „Wind and Wuthering”. Klasycyzujący, trochę w stylu „Entangled”, ze znakomitym wokalem Collinsa podającym rękę delikatnemu plumkaniu Banksa i Hacketta... No i ten refren, gdzie cały zespół rozwija skrzydła: fortepian, syntezatory imitujące smyczki, wyraźnie słyszalny bas Mike’a Rutherforda, gitara Steve’a - to wszystko w połączeniu z podniosłym śpiewem tworzy wręcz monumentalne dzieło. A tekst? Można go streścić słowami Dziennikarza z „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego - Niech na całym świecie wojna, byle wieś zaciszna, byle wieś spokojna...

Kolejne dzieło Hacketta na „Wind and Wuthering” to minisuita złożona z dwóch utworów: „Unquiet Slumbers for the Sleepers...” oraz “…In that Quiet Earth”. Niepokojąca, budująca napięcie pierwsza część rozwija się w instrumentalny popis całego zespołu, z (znowu!) odjazdowymi, choć tym razem nie drażniącymi partiami syntezatorów. W zasadzie do tej suity można również zaliczyć skomponowane przez Banksa „Afterglow” - tekstowo prostą, ale jednocześnie bardzo ciepłą, miłosną piosenkę, mogącą być zwiastunem następnych dokonań Genesis.

I to już całe „Wind and Wuthering”. Osobiście uznaję ten album za dużo lepszy od poprzednika - „A Trick of the Tail” czegoś brakuje; czegoś, co na tym albumie zespół ponownie odnalazł. Rewelacyjna płyta; jedno z największych dokonań gigantów rocka progresywnego.

No i ten niepowtarzalny, melancholijny i  jesienny nastrój... Jak znak zwiastujący nieuchronne nadejście czasów zimnych, nieprzyjemnych, w których z utęsknieniem wypatruje się wiosny. Ale wiosna Genesis nigdy nie nadeszła.

...I Zostało Tylko Trzech...

 
 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.