ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Heavenly ─ Virus w serwisie ArtRock.pl

Heavenly — Virus

 
wydawnictwo: AFM Records 2006
 
1. The Dark Memories [6:07]
2. Spill Blood on Fire [5:17]
3. Virus [6:16]
4. The Power and Fury [6:03]
5. Wasted Time [5:56]
6. Bravery in the Field [5:52]
7. Liberty [5:30]
8. When the Rain Begins to Fall (Jermaine Jackson & Pia Zadora cover) [4:17]
9. The Prince of the World [5:17]
 
Całkowity czas: 50:35
skład:
Ben Sotto – vocals, keyboards
Charley Corbiaux – guitars, vocals (backing)
Matthieu Gervreau Plana – bass
Olivier Lapauze – guitars
Thomas Das Neves – drums

Guest:
Tanja Lainio – vocals (track 8)
Kevin Codfert – keyboards (track 6)
Tony Kakko – vocals (track 5)
 
Brak ocen czytelników. Możesz być pierwszym!
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Brak głosów.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Ocena: 6 Niezła płyta, można posłuchać.
29.01.2018
(Gość)

Heavenly — Virus

„Virus” to czwarty długogrający album francuskiego zespołu power metalowego Heavenly. Ni stąd, ni zowąd, kupiłam kiedyś tę płytę, bo… spodobała mi się okładka. Zastanawiałam się nad zawartością, po czym włożyłam CD do odtwarzacza i muzyka popłynęła z głośników. Pierwszą uwagę przykuwa długość piosenek. Są w głównej mierze powyżej pięciu minut. Ale czy przez te 50 minut jesteśmy skazani na nudę? Przekonamy się tylko w jeden sposób: naciśniemy „play”. We Francji power metalowy prym wiodą m.in.: Lonewolf, Adagio, Fairyland, Nightmare. Przybliżę piosenki z płyty Francuzów.

Otwieraczem został „The Dark Memories”. Od pierwszych taktów, które przywodzą na myśl początek „Metal is Forever” połączone z „Metal Heart”, robi się wystrzałowo. Wokalista śpiewa w górnych partiach jak Kai Hansen, a sama muzyka przypomina tuzów power metalu. Gdzieś to już było, ale w tym przypadku brzmi nieźle. „Spill Blood on Fire” - prawdziwa perełka, prawdziwy majstersztyk. Ta piosenka uwodzi słuchacza. Nic tylko się zatapiać w tych, jakże cudownych, dźwiękach. Fajnie wypadają chórki oraz sekcja rytmiczna. Tytułowy utwór to przeszło 6 minut power metalowej miazgi. Są ostre, szyderczo brzmiące riffy, do tego chóralny śpiew, a wokal znów podobny jest do głosu Hansena. Za dużo tutaj Gamma Ray, co ukazuje zespół w złym świetle. Czyżby zabrakło pomysłów? Nie przeczę. „The Power and Fury” mówi nam, byśmy sobie nieco poszaleli. Ogólnie jest na średnim poziomie. W „Wasted Time” Bena Sotto wspomaga Tony Kakko. Symfoniczne wstawki dopełniają majestatu piosenki, przy której możemy się poczuć tak, jakbyśmy słuchali Sonata Arctica, czyli macierzystej formacji pana Kakko. „Bravery in the Field” od początku katuje nas szybkością instrumentów, aż do ostatniego tchu. Ja się przy nim dobrze bawiłam. „Liberty” ma wysmakowane chórki, które robią tutaj swoje. Całość nieco nie trzyma się kupy. Momentami jest szybko, momentami marnie i bez jakiejkolwiek werwy. Na przebój „Liberty” się nie nadaje. Kolej na cover - „When the Rain Begins to Fall”. Tanja Lainio z Lullacry plus Ben Sotto zrobili z tego utworu coś wspaniałego. Nie powiem, ale wykonanie Jermaine Jackson & Pia Zadora się nie umywa. Dla mnie istna bomba atomowa. Na koniec dostajemy „The Prince of the World” - fajnie pędzący, z podwójną stopą i chóralnymi zaśpiewami. Koniec, jak i początek płyty są niezłe, wręcz udane. Popisy muzyków dają jednak wiele do życzenia.

„Virus” jest kopią zespołów znanych chyba każdemu, kto słucha power metalu. Widzę, że muzycy nieśmiało próbowali skosztować co to zżynanie, ale udało im się jednak postawić na swoim i ubrać to w swoje instrumenty. Zespół w zasadzie zaczerpnął inspiracje m.in. z: Iron Fire, Helloween, Dark Moor, Gamma Ray, Sonata Arctica, Stratovarius. Oryginalną muzyką to nie jest, ale Heavenly wysoko sobie postawili poprzeczkę. Nie wiem co czeka ich w przyszłości, ale są warci sprawdzenia i posłuchania. Dla takiego wokalisty jakim jest Ben Sotto naprawdę warto. Kto tylko potrafi wydobyć z siebie głos innych znanych wokalistów jest dla mnie chodzącym ideałem. Ben Sotto taki właśnie jest – jego śpiew jest powalający. Na „Virus” mamy symfoniczne smaczki oraz gościnny udział wspomnianych już wokalistów oraz klawiszowca Adagio – Kevina Codferta. Jeśli lubisz granie w stylu grup, które są wymienione wyżej – możesz posłuchać tej płyty.

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.