ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Spock's Beard ─ The Oblivion Particle  w serwisie ArtRock.pl

Spock's Beard — The Oblivion Particle

 
wydawnictwo: InsideOut Music 2015
 
1. Tides of Time (7:45)
2. Minion (6:53)
3. Hell's Not Enough (6:23)
4. Bennett Built a Time Machine (6:52)
5. Get Out While You Can (4:55)
6. A Better Way to Fly (8:57)
7. The Center Line (7:05)
8. To Be Free Again (10:24)
9. Disappear (6:36)
 
Całkowity czas: 65:50
skład:
Alan Morse - guitar, vocals, autoharp, banjolele, electric sitar, mandolin
Dave Meros - bass, vocals
Ryo Okumoto - keyboard, vocals
Ted Leonard - lead vocal
Jimmy Keegan - drums, lead vocal (4)
with:
David Ragsdale - violin (9)
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Niezła płyta, można posłuchać.
,1
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,4
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,0

Łącznie 8, ocena: Niezła płyta, można posłuchać.
 
 
Ocena: 6 Niezła płyta, można posłuchać.
04.09.2016
(Recenzent)

Spock's Beard — The Oblivion Particle

Spock’s Beard jakoś zawsze lubiłem. Dlaczego? Sam nie wiem. Oryginalności za grosz, pomysły – owszem, lecz nie swoje, lecz techicznie nadrabiali aż nadto do tego mimo wszystko tworzyli miłe dla ucha rzeczy od samego początku. W miarę ambitne, nie za wybitne, lecz w sumie ciekawe.

Jak już wspomniałem na pierwszych kilku płytach grali fajnie i do tego konkretnie. Potem ekipa nieco się posypała, ale chłopaki zaskakująco szybko się pozbierali po odejściu Neala Morse’a, który – jakby nie patrzeć – był mózgiem zespołu. Wprawdzie nie każda pozycja w dobroku Spocks 2.0 mi podpasowywała (takie przyciężkawe momentami „Octane” nie do końca jest przekonujące), ale jakoś w miarę trzymali poziom. Potem z zespołu wypisał się Nick D’Virgilio, który wcześniej przejął po Morse’ie rolę wokalisty. Reszta załogi jednak nie złożyła broni i z nowymi rekrutami odgryzła się startując ze świetnym (choć nie bez wad) „Brief Nocturnes and Dreamless Sleep” wydanym trzy lata temu. Teraz przyszedł czas na następcę.

Na „The Oblivion Particle” fani kapeli znajdą wszystko co w jej muzyce lubią. Stylistyka i brzmienie się nie zmieniły ani jotę. Jest efektownie i z polotem. Jednak kompozycyjne płyta troszkę kuleje.

Ciężko powiedzieć co jest przyczyną takiego stanu rzeczy: rozluźnienie po sukcesie poprzedniego krążka oduwadniającego, że pomimo perturbacji w składzie Broda ma się dobrze? Czy po prostu brak wystarczająco dobrych pomysłów na stworzenie czegoś co dorówna poprzedniczce? Prawda pewnie leży gdzieś po środku...

Zaczyna się bowiem przyzwoicie. „Tides Of Time” to rzecz, którą podobnie brzmiących Spocki stworzyli w swojej karierze na pęczki; konkretne neo-progresywne granie, z ciekawymi przejściami i kilkoma zapadającymi w pamięć momentami. Do tego - od strony czysto instumentalnej - mamy tutaj znów do czynienia z muzyczną ekstraligą. Jako numer dwa na płycie jest fajny „Minion”; sympatyczny wokalny wstęp będący ukłonem niby to w kierunku Kansas (skojarzenia z „Carry On Wayward Son” wydają się być aż nazbyt widoczne) niby to w Journey, niby to w Starship... Jednkaże dalej jest całość umiejętnie prowadzona na pograniczu przebojowości i nieco bardziej zakręconego grania.

Niestety potem zaczynają się schody.  Z „Get Out While You Can”, „Hell’s Not Enough” oraz przede wszystkim  z (w zamiarze mającym być chyba nieco prześmiewczym)  „Bennet Built a Time Machine” przeraźliwie wieje nudą. Jeśli panowie postawili na przebojowość kosztem progresywnych zagrywek to rzeczone kawałki mają się nijak do chociażby takiego „Submerged” z poprzedniej płyty (a obok takiego „Waste Away”  z „Beware Of Darkness” toto nawet nie stało). Niby linie melodyczne chwytliwe, refreny też niczego sobie, ale wyraźnie coś w tych kompozycjach nie gra.

Już ciekawiej robi się na szczęście w takim „A Better Way To Fly”; od samego początku jest mroczniej, z polotem, konkretnie prowadzoną całością i niesamowitym pędem.

Wprawdzie „The Centre Line” to znów lekki zjazd w dół, o tyle w „To Be Free Again” ponownie jest tak jak należy; melodie są ciekawe, przejścia (mimo, że nieco rwane) to jakoś trzymają się jako całość w kupie i linie wokalne zapadają w pamięć.

„Dissapear” na zakończenie również się przyzwoicie prezentuje. Wprawdzie przeskoki między balladowym wstępem, a kolejnymi częściami kompozycji nie są za bardzo spójne, jednakże kompozycja się broni.

Fani będą zadowoleni. Ci, którzy śledzą karierę zespołu nieco pobieżnie już niekoniecznie. Za dużo tutaj rzeczy, które nie wnoszą za wiele ciekawego do krążka jako całości. Skrócić rzecz o kwadrans i byłoby siedem gwiazdek z plusem.

A tak z czystym sumieniem „The Oblivion Particle” zasłużyło na sześć. I nic więcej.

 

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.